0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot . Kuba Atys / Ag...

Nowelę lex Tusk Andrzej Duda złożył w Sejmie 2 czerwca 2023. Czyli cztery dni po tym, jak podpisał pierwotną wersję ustawy, zachwalając pozytywny wpływ komisji ds. badania rosyjskich wpływów na przejrzystość życia publicznego.

Duda co prawda przekazał ustawę do kontroli następczej w dysfunkcyjnym Trybunale Konstytucyjnym Julii Przyłębskiej, ale nie miało to wpływu na jej wejście w życie.

Nowe prawo zaczęło obowiązywać 30 maja 2023. Dziś, 13 czerwca, Sejm miał wybrać członków komisji.

Nie zrobił tego, bo w międzyczasie o najnowszym pomyśle rządzącej Polską koalicji usłyszały zarówno Europa, jak i Stany Zjednoczone. I zaczęły głośno protestować, oskarżając rząd PiS o manipulowanie procesem wyborczym. W obliczu międzynarodowej presji Duda zaproponował złagodzenie projektu – także po to, by ratować własną reputację.

Przeczytaj także:

Dzisiejsza sejmowa debata trwała niemal półtorej godziny. Poza rządzącą koalicją nowelę poparł tylko klub Kukiz'15, który od początku głosuje za komisją razem ze Zjednoczoną Prawicą. Zapewne pomoże rządzącym przegłosować przekazanie projektu prezydenta do dalszych prac w sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. W harmonogramie posiedzenia sprawozdanie komisji zaplanowano już na piątek, 16 czerwca.

„Dobrze jest, żebyśmy przerwali przynajmniej ten proces, który w tej chwili jest, czyli wzajemnego oskarżania się o współdziałanie na rzecz Rosji. Uchwalmy tę ustawę i sprawdźmy, czy rzeczywiście takie działania miały miejsce” – stwierdził dziś w Sejmie Jarosław Sachajko z Kukiz'15.

Miły gest głowy państwa

Pierwsze czytanie prezydenckiego projektu odbyło się dziś na sejmowym plenum zamiast zwyczajowo, w komisji. Regulamin Sejmu pozwala na takie rozwiązanie, „jeżeli przemawiają za tym ważne względy”.

Art. 37. Pierwsze czytanie na posiedzeniu Sejmu lub komisji 1. Pierwsze czytanie przeprowadza się na posiedzeniu Sejmu lub komisji. 2. Pierwsze czytanie na posiedzeniu Sejmu przeprowadza się w odniesieniu do projektów ustaw: o zmianie Konstytucji, budżetowych, podatkowych, dotyczących wyboru Prezydenta, Sejmu i Senatu oraz organów samorządu terytorialnego, regulujących ustrój i właściwość władz publicznych, a także kodeksów. 3. Marszałek Sejmu może skierować do pierwszego czytania na posiedzeniu Sejmu również inne niż określone w ust. 2 projekty ustaw, a także projekty uchwał Sejmu, jeżeli przemawiają za tym ważne względy. 4. Pierwsze czytanie może się odbyć nie wcześniej niż siódmego dnia od doręczenia posłom druku projektu, chyba że Sejm lub komisja postanowią inaczej.

Dla PiS tym ważnym względem jest duży pośpiech: jedno czytanie mniej to jeden krok bliżej do uchwalenia ustawy i uruchomienia komisji. Jej celem – jak przyznają coraz bardziej otwarcie rządzący – ma być wykazanie, że członkowie rządu Donalda Tuska z lat 2008-2015 sprzymierzyli się z Władimirem Putinem. Pierwszy raport komisja ma wydać niezmiennie do 17 września 2023, tuż przed wyborami parlamentarnymi.

Projekt noweli sprawozdała krótko minister Małgorzata Paprocka z Kancelarii Prezydenta. Podkreśliła, że Andrzejowi Dudzie zależy na powołaniu komisji, jego propozycje to natomiast „skutek pewnych wątpliwości, które były przedstawiane w debacie publicznej”.

Stanowisko klubu PiS przedstawił poseł Piotr Kaleta, nieco dystansując się do pomysłów prezydenta.

„Jest to nowelizacja szansy, szansy właśnie dla opozycji, która mogłaby w tej chwili stanąć w prawdzie. [...] Komisja powstaje także na zasadach, które zgłosiła opozycja. Zobaczcie, proszę państwa, jak wspaniały jest rząd Prawa i Sprawiedliwości, jaką mamy wspaniałą głowę państwa, która wyciąga rękę do opozycji, żeby nawet te ich argumenty, które są mało istotne, mało logiczne, żeby również były zawarte w projektowanym projekcie” – mówił Kaleta.

Borys Budka, przewodniczący Koalicji Obywatelskiej, porównał ustawę do siatki pełnej zgniłych owoców.

„Nie da się poprawić ustawy, która od pierwszego do ostatniego zdania jest niezgodna z konstytucją. Nie da się poprawić ustawy, która ma na celu tylko jedną rzecz: wyeliminowanie przeciwników politycznych z życia publicznego” – stwierdził Budka.

Opozycja mówiła też o kompromitacji urzędu prezydenta.

„Jeśli pan prezydent miał wątpliwości, to dlaczego tej ustawy nie wysłał do Trybunału Konstytucyjnego? Dlaczego ją najpierw podpisał, pozwalając, aby ona weszła w życie, a potem wysłał ją do Trybunału?” – dziwił się Wiesław Szczepański z Lewicy.

Co zmienia prezydent?

Jak pisaliśmy, prezydencki projekt wprowadza do ustawy trzy kluczowe zmiany:

  • Likwidację „środków zaradczych”, czyli „kar”, jakie komisja może wymierzyć. W pierwotnej – i póki co obowiązującej – wersji ustawa pozwala komisji nałożyć na rzekomych rosyjskich agentów zakaz pełnienia funkcji publicznych przez 10 lat, cofnąć im poświadczenie bezpieczeństwa i/lub pozwolenie na broń i uniemożliwić zdobycie takiego poświadczenia/pozwolenia.

W wersji prezydenta komisja orzekałaby, że dana osoba „nie daje rękojmi należytego wykonywania czynności w interesie publicznym”. Co – jak twierdzą eksperci Senatu – de facto mogłoby pokrzyżować jej plany na kandydowanie w wyborach, do czego wymagana jest m.in. nieposzlakowana opinia. Decyzja komisji z pewnością zniechęciłaby też część wyborców do głosowania na rzekomego agenta lub agentkę Władimira Putina.

  • Możliwość odwołania się do sądu apelacyjnego, które zawiesza działanie decyzji komisji do czasu rozstrzygnięcia. Obecnie ustawa nie przewiduje takiego rozwiązania, możliwe jest jedynie zaskarżenie „wyroku” komisji do sądu administracyjnego. Ten orzeka jednak nie o meritum, a jedynie o ew. uchybieniach proceduralnych.

Apelację ma rozpatrywać sąd apelacyjny w Warszawie lub sąd właściwy ze względu na miejsce zamieszkania danej osoby. Problem z warszawskim sądem jest taki, że opanowali go neo-sędziowie, wybrani przez nielegalną Krajową Radę Sądownictwa, pracują w nim także rzecznicy dyscyplinarni ministra Ziobry. Wybór sądu apelacyjnego oznacza, że procedura odwoławcza będzie jednoinstancyjna – wyżej w hierarchii jest już tylko Sąd Najwyższy, który nie rozpoznaje spraw merytorycznie.

  • Usunięcie posłów i senatorów ze składu komisji.

Prezydent argumentuje, że chce, by komisja działała w niezmienionym, „eksperckim”, składzie także po wyborach. To krok w złym kierunku, jeszcze bardziej oddalający komisję od typowej komisji śledczej. Posłowie i senatorowie są zobowiązani do przestrzegania kodeksu etyki, odpowiadają też przed wyborcami. Wybrani przez rządzącą większość „eksperci” nie będą mieli takich ograniczeń. Projekt zakłada ponadto, że nie będą ponosić odpowiedzialności za swoje decyzje.

Kluczowe problemy zostają

Jak wskazywali w OKO.press eksperci prawni prof. Ewa Łętowska i Jerzy Zajadło – nawet zmieniona przez prezydenta ustawa pozostaje jawnie sprzeczna z konstytucją i prawem UE. W czwartek 8 czerwca Komisja Europejska wszczęła wobec Polski procedurę przeciwnaruszeniową: uważa, że rząd PiS, forsując komisję, uchybił obowiązkom państwa członkowskiego. Sprawa może skończyć się w Trybunale Sprawiedliwości UE.

Komisja w obecnej formie niweczy kluczowy dla demokracji trójpodział władzy. Wprowadza parasąd podporządkowany władzy wykonawczej, przeprowadzający paraprocesy na oczach opinii publicznej, w apogeum kampanii.

Politycy PiS nie kryją, że agentów Putina komisja będzie szukać przede wszystkim wśród polityków opozycji.

„Zwracam się tutaj do opozycji, bo nie jest to wyzwanie dla Prawa i Sprawiedliwości dla obozu Zjednoczonej Prawicy. Kto nie ma nic na sumieniu, tej komisji lękał się nie będzie. I dlatego będziemy w bardzo wnikliwie przyglądać się tym wszystkim osobom, które w tej chwili tak głośno krzyczą” – zapowiedział dziś w Sejmie Piotr Kaleta z PiS.

„Ten wasz strach staje się tutaj dosłownie wyczuwalny. To, co mówicie, co robicie, to rzeczywiście jest tak, jakbyście już mieli... Nie chcę dokończyć, co macie w spodniach” – dodał.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze