Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Wszystko wskazuje na to, że w tym roku prezydent wykorzysta maksymalne konstytucyjne widełki i pierwsze posiedzenie Sejmu X kadencji odbędzie się w poniedziałek 13 listopada. Od tego momentu prezydent Andrzej Duda będzie miał 14 dni na to, by powołać premiera i powierzyć mu misję tworzenia rządu, a następnie nowy szef rządu będzie miał z kolei kolejnych 14 dni na uzyskanie wotum zaufania od Sejmu.
Jeśli prezydent zdecyduje się powierzyć misję Donaldowi Tuskowi, którego na swojego kandydata na fotel premiera wskazała koalicja partii mająca 248 mandatów w Sejmie, rząd mógłby powstać najpóźniej 11 grudnia.
Jeśli zdecyduje się jednak na powołanie w pierwszym kroku innej osoby, kogoś, kto nie ma szans na uzyskanie większości (np. Mateusza Morawieckiego), cały proces przedłuża się o dwa tygodnie, KO, Trzecia Droga i Lewica będą bowiem musiały poczekać, aż inicjatywa tworzenia rządu przejdzie do Sejmu. Wtedy rząd Tuska powstanie najpóźniej ok. 23 grudnia.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości od tygodni utrzymują, że Mateusz Morawiecki jest w stanie stworzyć rząd i zdobyć większość Sejmową, pomimo tego, że partia zdobyła w wyborach 194 mandaty. Jako potencjalnych koalicjantów wskazywano najczęściej Polskie Stronnictwo Ludowe, którego politycy z kolei zaprzeczają, by na ten temat odbywały się jakiekolwiek dyskusje.
Odciąganie w czasie utworzenia nowego rządu partii paktu senackiego jest na rękę Prawu i Sprawiedliwości – przedłuża choćby korzystanie z finansowych przywilejów władzy, daje czas na rozwiązanie ostatnich konkursów i przetargów, czy przygotowanie kroków wyprzedzających wobec nowej władzy.
O ile zaraz po wyborach PiS było pewne, że Andrzej Duda da swojemu środowisku jak najwięcej czasu na przygotowanie się do nowej rzeczywistości, co zakłada nominowanie Mateusza Morawieckiego na premiera, o tyle, jak donosi „Onet” obecnie mnożą się co do tego wątpliwości.
Dziennikarz Andrzej Gajcy usłyszał od źródła w Pałacu Prezydenckim, że „prezydent nie podjął jeszcze decyzji o tym, komu powierzy misję tworzenie nowego rządu”. Inny polityk z bliskiego otoczenia Dudy twierdzi z kolei, że oficjalnych ogłoszeń możemy się spodziewać jeszcze przed 11 listopada.
„Liczymy się z tym, że prezydent może nas negatywne zaskoczyć”
— mówią „Onetowi” politycy PiS niezwiązani ze środowiskiem Andrzeja Dudy.
Były szef KPRM Michał Dworczyk nie śledził uważnie kampanii PiS, ale ocenia ją pozytywnie. Największy błąd? Afera wizowa, ale tylko dlatego, że „opozycja w sposób nieuczciwy wykorzystała tę sytuację”
W rozmowie z Beatą Lubecką w Radiu ZET, były szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów pytany był o ocenę kampanii Prawa i Sprawiedliwości.
„Wynik wyborów nie jest efektem samej kampanii, tylko także ośmiu lat naszej pracy. Nie byłem w sztabie, widziałem tylko wycinki kampanii. To, co widziałem, oceniam bardzo pozytywnie” – mówił polityk. „Na pewno pojawiły się jakieś błędy w kampanii, to jest nieuniknione. Nie jestem dzisiaj gotowy na recenzowanie”.
W pewnym momencie Michał Dworczyk odniósł się jednak do roli, jaką w kampanii odegrała afera wizowa PiS.
„Opozycja próbowała robić aferę, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, z której miałoby wynikać, że setki tysięcy zostało wydanych nielegalnie” – mówił polityk.
Na pytanie dziennikarki, czy „proceder był korupcyjny”, odpowiedział:
„Był, tylko mówimy o skali”.
Po czym skorygował swoją wypowiedź: „Pani mówi, że proceder był korupcyjny. Ja oczywiście nie odnoszę się do tego, bo od tego są służby, żeby stwierdzić, czy i jakie przepisy zostały złamane”.
„To na pewno odbiło się na naszej kampanii, a opozycja w sposób nieuczciwy wykorzystała tę sytuację” – oceniał.
Przeczytaj także:
Polityk był pytany także o rotacyjne stanowisko marszałka Sejmu. W ostatnich dniach dużo mówi się o tym, że przyszła koalicja miałaby wybrać scenariusz, w którym w pierwszej połowie kadencji na fotelu marszałka miałby zasiadać Szymon Hołownia, w drugiej – Włodzimierz Czarzasty.
Michał Dworczyk, podobnie jak pozostali politycy Prawa i Sprawiedliwości, krytykuje takie rozwiązanie.
„Dlaczego miałby być marszałek rotacyjny? Tylko po to, żeby zaspokoić ambicje polityczne koalicjantów" – mówił Dworczyk. Oceniał też kandydatury Szymona Hołowni i Włodzimierza Czarzastego, wskazując, że lider Polski 2050 ma mniejsze doświadczenie niż lider Nowej Lewicy.
Były szef KPRM nie chciał także komentować pogłosek na temat potencjalnego powierzenia funkcji marszałka seniora posłance PiS Barbarze Borys-Szopie.
Przeczytaj także:
Michał Dworczyk odniósł się także do kwestii afery mailowej i odpowiadał na pytania o to, czy obawia się, że zostanie w związku z nią pociągnięty do odpowiedzialności.
„Z nadzieją czekam na zakończenie śledztwa, które trwa od dwóch lat. Oby udało się tę sprawę przeprowadzić do końca” – mówił polityk, mając na myśli postępowanie dotyczące wykradzenia maili. Jak podawała w sierpniu „Gazeta Wyborcza” prokuratura prowadzi jednak także śledztwo w sprawie „przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych wykorzystujących prywatne skrzynki poczty elektronicznej do wykonywania zadań służbowych”.
Dworczyk w rozmowie z dziennikarką obszernie odnosił się do tego zarzutu: „Gdybyśmy używali skrzynek służbowych, wytykałaby nam pani, że używamy ich do organizacji partyjnych wydarzeń (...) Które przepisy zostały złamane z powodu używania skrzynek prywatnych do tego rodzaju korespondencji? Większość z tych maili, o których rozmawiamy, miała charakter taki, że rozdzielenie części administracyjnej i politycznej było trudne”
Były szef KPRM publicznie potwierdził także prawdziwość korespondencji. „Nigdy nie twierdziłem, że te wszystkie maile są sfałszowane” – mówił.
Przeczytaj także:
Business Insider sprawdził, które instytucje nowa koalicja będzie mogła obsadzić swoimi ludźmi po zaprzysiężeniu rządu. Według jego szacunków wymiana kadrowa może dotyczyć kilku tysięcy osób. Przy założeniu, że prezydent Duda będzie maksymalnie opóźniał powołanie nowego rządu, do zmian w urzędach dojdzie najwcześniej w styczniu lub na przełomie stycznia i lutego.
Na pierwszy ogień najprawdopodobniej pójdą wojewodowie, czyli 16 przedstawicieli rządu w województwach, podległe im urzędy i jednostki. Business Insider wylicza sześć takich obszarów:
– Spodziewam się tego, że Polacy zostaną nabici w bambuko i nie będzie żadnej kwoty wolnej 60 tysięcy, nie będzie żadnego powrotu do ryczałtowej składki zdrowotnej takiej jak w 2021 roku, nie będzie odliczania tej składki od finalnego podatku, krótko mówiąc te wszystkie zapowiedzi, które być może dla części wyborców były atrakcyjne, one się po prostu nie sprawdzą – mówił wiceminister finansów Artur Soboń w „Sednie sprawy” Radia Plus.
Już zaczynają od kłamstwa założycielskiego, to ma być takie kłamstwo programowe, główne kłamstwo, na którym zbudowana będzie cała polityka nowej koalicji, czyli kłamstwo o dziurze budżetowej, która nie pozwala na realizację tych zobowiązań – dodał Soboń.
Tą samą tezę postawił we wczorajszym wpisie na Facebo oku Mateusz Morawiecki.
„Nasz dług jest relatywnie niższy niż niemiecki, austriacki, czy francuski. Nie mówiąc o greckim, włoskim czy hiszpańskim. Mówimy to o długu sektora finansów publicznych, który obejmuje wszystko – absolutnie wszystko, budżet, samorządy, FUS, fundusze pozabudżetowe, czyli tzw. dług »ukryty« jak określają go bardziej znerwicowani działacze Platformy i »eksperci«” – pisał Morawiecki.
Jak pisał w OKO.press Jakub Szymczak, wbrew narracji Koalicji Obywatelskiej, rząd PiS nie ukrywał przed opinią publiczną wysokości długu publicznego.
Przeczytaj także:
„W krótkim okresie nie ma przesłanek, by sądzić, aby istniało istotne zagrożenie dla stabilności finansów publicznych. Rząd już teraz dysponuje wystarczającą ilością płynnych rezerw, by sfinansować w tym roku nawet wyższy niż obecnie zapisany deficyt budżetowy, choć oczywiście wymagało to będzie kolejnej nowelizacji budżetu. Ponadto Ministerstwo Finansów planuje jeszcze w tym roku emisje obligacji na co najmniej kilkadziesiąt miliardów złotych, celem zabezpieczenia możliwości realizacji również wysokiego deficytu w przyszłym roku” – tłumaczył w rozmowie z OKO.press dr Michał Możdżeń, ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
A czy przyszły rząd jest w stanie znaleźć pieniądze na obietnice wyborcze partii, które wejdą w jego skład? To na razie trudno przewidzieć. Każdy z komitetów wyborczych wysuwał postulaty wyłącznie we własnym imieniu, a nie jako część koalicji. Gdy dojdzie do jej uformowania, będą więc niezbędne kompromisy. Jeszcze nie wiemy, które z obietnic zostaną wprowadzone w życie w pierwszej kolejności, a które porzucone.
Wiadomo jednak, że zaplanowany na przyszły rok budżet przewiduje deficyt wysokości 420 mld zł. Spełnienie kluczowych obietnic KO – w tym podniesienie kwot wolnej od podatku, podwyżki dla budżetówki i nauczycieli – będą kosztowne. Jak pisał
„Będziemy więc mieli kolejne duże wydatki budżetowe, z których trudno będzie zrezygnować. I jednocześnie z powodów politycznych trudno wyobrazić sobie znaczące podwyżki podatków. Zostaje więc pożyczanie” – przewiduje Szymczak.
Przeczytaj także:
Dziennikarze Onetu sprawdzili, jakie plany na 11 listopada mają politycy prawicy. Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, kierowane przez działaczy Ruchu Narodowego, podobnie jak w ostatnich latach zorganizuje marsz przez centrum Warszawy. Tym razem nie ma wątpliwości, że nie poprowadzi go Robert Bąkiewicz, były już prezes SMN usunięty z tego stanowiska.
Zapewnił jednak, że nie zorganizuje alternatywnego zgromadzenia: "Marsz Niepodległości powinien być ponad wszystkie nasze spory – powiedział w rozmowie z Onetem.
Nie ma też szans na zablokowanie marszu przez władze Warszawy. W ubiegłym roku Rafał Trzaskowski kwestionował prawo SMN do organizacji tzw. zgromadzenia cyklicznego, przegrał jednak prawomocnie przed Sądem Najwyższym.
Konkurencją dla Marszu może okazać się „Festiwal Niepodległa” organizowany przez biuro „Niepodległa” podległe ministerstwu kultury. „Na Krakowskim Przedmieściu, a więc kilkaset metrów od trasy Marszu, planowane jest w tym samym czasie kilkadziesiąt wydarzeń związanych ze Świętem Niepodległości” – zapowiada Onet. Szczegółowy program festiwalu Piotr Gliński ma ogłosić 7 listopada.