Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Senator Krzysztof Brejza opublikował na Twitterze zdjęcia, które — jak należy domniemać (bo Brejza nie mówi tego wprost) — pokazują stan gabinetu komendanta głównego policji Jarosława Szymczyka po wybuchu granatnika 14 grudnia 2022 roku.
Przypomnijmy, że według kilku źródeł Onetu związanych ze służbami, „do zdarzenia doszło w gabinecie, gdzie znajdował się komendant oraz jego współpracownicy. Funkcjonariusze mieli oglądać tę broń. Nasi informatorzy twierdzą, że w pewnym momencie Szymczyk wziął granatnik do ręki i skierował w stronę drzwi pomieszczenia socjalnego. Przez przypadek odpalił broń, nie spodziewając się, że jest naładowana” – informował Onet.
Szymczyk z kolei opowiadał w TVP, że był „zupełnie sam”. „Chciał ustawić pionowo” jeden z dwóch granatników i wtedy doszło do eksplozji. To nie był jego zdaniem wystrzał, ale „ewidentnie eksplozja”.
Szymczyk otrzymał granatnik jako prezent podczas oficjalnej wizyty w Ukrainie. Przewiózł go przez granicę, posługując się paszportem dyplomatycznym i nie zgłosił Straży Granicznej, co wwozi do Polski.
Zdarzenie nie doprowadziło do dymisji szefa policji, politycy PiS bronili go w swoich wypowiedziach. Granatnik Szymczyka stał się wśród opozycji symbolem nieudolności kadr PiS. A powrót do tej sprawy ze strony opozycji ma z pewnością pokazać, jaki jej zdaniem jest rzeczywisty stosunek PiS do bezpieczeństwa.
Konfederacja nie mówi w swoim programie o aborcji. Ale wypowiedzi polityków sojuszu skrajnej prawicy są jasne: chcą dalszego zaostrzenia przepisów
„Oczywiście jesteśmy zwolennikami usunięcia przesłanki z gwałtu, dlatego, że dziecko, które powstało w efekcie gwałtu — który jest straszliwą zbrodnią i powinien być ścigany z całą mocą — nie jest niczemu winne” – powiedział wieczorem w niedzielę 17 września na antenie TVN24 w programie „Czas Decyzji” kandydat Konfederacji na posła Michał Wawer.
Wbrew pozorom nie znajdziemy takiego punktu na liczącym 116 stron programie wyborczym Konfederacji na wybory w 2023 roku. Być może jest to zagrywka taktyczna, a politycy tej partii zdają sobie sprawę, jak kontrowersyjnym tematem, szczególnie dla najmłodszych (a to wśród najmłodszych wyborców Konfederacja cieszy się sporym poparciem), jest dziś zakaz aborcji po kontrowersyjnym wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku, który usunął z ustawy przesłankę embriopatologiczną.
Wszyscy posłowie Konfederacji podpisali się pod wnioskiem do TK, który do tego wyroku doprowadził.
W partii nie ma nikogo, kto by popierał wprowadzenie legalnej aborcji do 12 tygodnia. Nie są znane żadne inicjatywy ani wypowiedzi bardziej prominentnych działaczy, którzy opowiadaliby się nawet za przywróceniem tzw. kompromisu aborcyjnego.
W poprzednich kampaniach wyborczych Konfederacja była bardziej otwarta na temat swoich planów w temacie aborcji. W dokumencie programowym z 2019 roku partia deklarowała wprost, że jednym z ich priorytetów będzie wprowadzenie przepisów gwarantujących „ochronę życia nienarodzonych”. Program wyborczy Krzysztofa Bosaka, kandydata Konfederacji na prezydenta w wyborach w 2020 roku, zakładał wprowadzenie „pełnej ochrony życia”. Dokument wymieniał możliwość przerwania ciąży w przypadku nieuleczalnych chorób oraz wad płodu jako „szczególnie naganną praktykę”.
W grudniu 2021 roku Sejm głosował nad projektem ustawy fundacji „PRO -Prawo do życia”, który zakładał zrównanie aborcji z zabójstwem i tym samym wprowadzał za przerwanie ciąży kar jak za zabójstwo – od 5 do 25 lat więzienia, a nawet dożywocia. W ustawie zakładano kary i dla lekarzy, i dla matek.
Aż sześciu posłów Konfederacji poparło ten projekt. Byli to m.in. Krzysztof Bosak, Dobromir Sośnierz, Robert Winnicki. Zagłosowała za nim także Anna Maria Siarkowska, która w najbliższych wyborach będzie startować z list Konfederacji.
Lider Konfederacji Sławomir Mentzen w marcu 2023 roku wypowiedział się jasno na temat karania za aborcję. „Gazeta Wyborcza” zapytała go: „Czy pan podtrzymuje propozycje z pakietu stu ustaw Mentzena. Chciał pan karać kobiety i lekarzy więzieniem od roku do dziesięciu lat za dokonanie aborcji?”. Lider Konfederacji odpowiedział:
„Jak ktoś zabija dziecko, to powinno się to jakoś karać”.
Publicznie chęć usunięcia możliwości dokonania aborcji, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu, wyrażali też między innymi Janusz Korwin-Mikke, Michał Urbaniak, Anna Bryłka.
„Premier ma prawo odwołać ministra. Żeby była transparentność, żeby nie było żadnych podejrzeń. Pojawiły się wątpliwości, a my chcemy, żeby było transparentnie. To był departament, który podlegał ministrowi Wawrzykowi” – tak na pytanie o przyczynę odwołania wiceministra MSZ odpowiadał dziś Marek Suski w RMF FM.
Wawrzyk nie jest jednak jedyną odwołaną w tej aferze osobą. W piątek zwolniony został Jakub Osajda, dyrektor Biura Prawnego i Zarządzania Zgodnością MSZ. Zarzuty w związku z aferą usłyszało już siedem osób. Już dziś widać, że zwolnienie wiceministra Wawrzyka nie dało tego efektu, o którym marzy Marek Suski
PiS opublikowało właśnie nowy spot wyborczy w mediach społecznościowych. Można go obejrzeć na przykład tutaj.
„Wzywam państwa członkowskie do stosowania dobrowolnego mechanizmu solidarności i transferowania migrantów z Włoch” – mówi w klipie szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
To zaskakujący dobór cytatu do spotu, w którym PiS chce nas przekonać, że UE nas do czegoś zmusza. Przygotowywany przez KE pakt migracyjny nie zakłada przymusowej relokacji. Jeśli kraj członkowski nie chce przyjąć u siebie migrantów, nie musi tego robić. Może wybrać inną formę wsparcia — na przykład finansową. PiS uważa, że taka forma wsparcia to kara za nieprzyjęcie migrantów. Ale nawet jeśli przyjęlibyśmy taką interpretację, rząd ma wybór — według proponowanego rozwiązania nie musimy migrantów przyjmować.
W referendum rząd 15 października chce nas zapytać:
„Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?”
Tak spot, jak i pytanie referendalne oparte są na fałszywym założeniu.
Spot manipuluje słowami polityków PO. „Jak zareagowałaby na to Platforma Obywatelska?” – pyta lektor. A w odpowiedzi widzimy wypowiedzi z czasów kryzysu migracyjnego z 2015 roku, sprzed ośmiu lat, gdy proponowane przez KO rozwiązania były inne. Przy okazji w klipie PiS gra rasistowskimi skojarzeniami. Migrantów pokazuje tylko i wyłącznie na krótkich klipach, na których widzimy mężczyzn, którzy machają nożem do kamery czy grupy ludzi siłą przepychane przez funkcjonariuszy z tarczami. Skojarzenie ma być oczywiste – imigranci to tylko i wyłącznie zagrożenie, a PiS chce nas przed nim uchronić.
Klip pokazuje też, że partia rządząca nie ma nowego pomysłu na kampanię wobec rozwijającej się afery wizowej. A ta, jak wskazują najnowsze sondaże, może PiS zaszkodzić, bo uderza prosto w opowieść o budowaniu bezpieczeństwa i ochronie granicy.
Zbigniew Rau, minister spraw zagranicznych, zabrał w końcu głos na temat afery wizowej. W Nowym Jorku przekazał dziennikarzom: wszystko jest w porządku, żadnej afery nie ma
Szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Zbigniew Rau po raz pierwszy wypowiedział się na temat afery wizowej. Jego zdaniem... takiej afery nie ma. „Oczywiście nic się nie stało” – przekonuje Rau.
Rau przebywa obecnie w Nowym Jorku, gdzie weźmie udział w 78. Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. To w Stanach Zjednoczonych dziennikarze mieli okazję zadać mu pytania o aferę.
Minister próbuje bagatelizować dotychczasowe ustalenia medialne, ale tym razem taktyka zamiatania spraw pod dywan może okazać się nieskuteczna. Przypomnijmy: media ujawniły organizowany w samym MSZ proceder sprzedawania polskich wiz za łapówki w polskich placówkach dyplomatycznych. Proceder wyglądał następująco: pośrednicy, wykorzystując luki w polskim systemie wizowym (najczęściej obsługiwanym w danym kraju przez którąś z firm zajmujących się outsorcingiem wizowym), doprowadzali do stanu, w którym osoba ubiegająca się wizę praktycznie nie miała szans na rezerwację terminu w konsulacie.
Wszystkie wolne terminy były bowiem natychmiast po wprowadzeniu do systemu rezerwowane przez pośredników. To sprawiało, że ubiegający się o wizę byli zmuszeni do korzystania z usług pośredników, którzy żądali za to haraczu w wysokości nawet 4-5 tysięcy dolarów.
Wszystko, co na ten moment wiemy o aferze, kompleksowo podsumował na łamach OKO.press Witold Głowacki:
Inne nasze teksty na temat afery możecie przeczytać tutaj.
„Nie ma żadnej afery. Jak spojrzeliśmy na dane, to wystarczy wskazać, że my w Polsce w roku 2022 r., wydawaliśmy tyle wiz schengenowskich, które odpowiadają proporcji: na tysiąc mieszkańców Polski wydaliśmy niecałe dwie wizy. W tym samym czasie, nasi partnerzy francuscy na 1000 mieszkańców wydawali 20 wiz, a Niemcy – 10 wiz” – mówił minister spraw zagranicznych w Nowym Jorku.
Wciąż jednak nie wiemy, jaka była skala korupcyjnego procederu. Można jednak zakładać, że liczba wydanych w jego ramach wiz mogła być naprawdę znaczna i liczona w dziesiątkach tysięcy. Tym bardziej że proceder nie ograniczał się wyłącznie do państw Afryki i krajów muzułmańskich.
Nie dowiedzieliśmy się od ministra dlaczego, skoro żadnej afery nie ma, z MSZ zwalnia się kolejne osoby. Wcześniej pracę stracił wiceminister Piotr Wawrzyk. W piątek wolniony został Jakub Osajda, dyrektor Biura Prawnego i Zarządzania Zgodnością MSZ. Zarzuty w związku z aferą usłyszało już siedem osób.
PiS ma w związku z aferą problem, a dotychczasowa strategia reakcji na korupcję w MSZ jest niespójna. Z jednej strony mamy szerokie działania CBA i prokuratury, stawiane kolejne zarzuty. Mamy kolejne zwolnienia. Z drugiej strony minister i politycy zapewniają, że nic się nie stało.
Z najnowszego sondażu wynika jednak, że Polacy w te zapewnienia nie wierzą.
Firma United Surveys na zlecenie portalu Wirtualna Polska zapytała w sondażu:
„Jak ocenia Pan/Pani zapewnienia obecnego rządu, że odpowiednio zabezpiecza granice Polski przed niekontrolowaną migracją i dba o sprawdzenie osób wjeżdżających do Polski?”.
Na tak zadanie pytanie:
Wśród wyborców Zjednoczonej prawicy 14 proc. nie ma przekonania, że rząd odpowiednio zabezpiecza granice przed niekontrolowaną migracją. Ważne pytanie brzmi: co te osoby zrobią 15 października? Nawet jeśli dziś deklarują głos na listę PiS, to po kolejnym miesiącu doniesień o dyskusji o aferze mogą zmienić zdanie i zostać w domu. Dla PiS afera stanowi spory problem. Partia rządząca postawiła w kampanii na mówienie o bezpieczeństwie i ochronie granic. Afera wizowa pokazuj niekompetencje i opieszałość w działaniu w MSZ i w placówkach dyplomatycznych, która bezpośrednio w tę opowieść godzi.