Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
W rozmowie z Krzysztofem Ziemcem na antenie RMF FM Zbigniew Ziobro próbował odwrócić uwagę od afery wizowej i wskazać na przewiny przeciwników politycznych.
„Proceder o mikroskali w stosunku do tego, co opowiadają bajkopisarze z Platformy Obywatelskiej. Jest różnica, jeżeli zjawisko miałoby dotyczyć kilkuset tysięcy ludzi, a niespełna 300 ludzi, dokładnie 268” – mówił Ziobro. – „Afera została wykryta przez polskie służby, żadne zagraniczne, przez Centralne Biuro Antykorupcyjne” – mówił prokurator generalny odnosząc się do doniesień, że to Amerykanie zwrócili uwagę na nieprawidłowości polskim służbom.
Jednocześnie minister sprawiedliwości mówił o byłym wiceszefie resortu spraw zagranicznych Piotrze Wawrzyku. To on był wskazywany jako centralna postać w najnowszej aferze PiS:
„Na pewno dojdzie do przesłuchania Piotra Wawrzyka. Nie ma w tej chwili cienia dowodu, który by wskazywał, że pan Wawrzyk czerpał jakiekolwiek korzyści i przestępczo był zaangażowany w tej proceder”
Podczas swojego wystąpienia w Wasilkowie na Podlasiu Szymon Hołownia wspominał zeszłoroczne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, w której brał udział jako lider ugrupowania parlamentarnego. Naprzeciwko niego siedzieli przedstawiciele polskiego rządu.
„Musieli wiedzieć, że za ich plecami nakręcana jest afera już nie korupcyjna, ale przemytnicza” – mówił Hołownia. – „Stawiają mur, która nie dopuści do napływu zła na terytorium naszej ukochanej Rzeczpospolitej. I co robią? Za tym murem, na straganach sprzedają wizy i wpuszczają ludzi tysiącami. Może to bollywodzcy filmowcy, a może ruscy szpiedzy. To już trzeci czy czwarty dzień, gdy wołamy do premiera, by wprowadził ABW do Ministerstwa Spraw Zagranicznych.”
Na wiecu w Lublinie Rafał Trzaskowski odniósł się do słów Jarosława Kaczyńskiego, choć nie wymienił jego nazwiska. Jak przekonywał, nie chce być nazywany „lewakiem”, a jego poglądy odpowiadają nowoczesnemu spojrzeniu na państwo.
„Od kilku tygodni proponuję państwu rozmowę o przyszłości” – mówił wiceszef Platformy Obywatelskiej w Lublinie. – „Wybór, który przed nami ,to spokojna, merytoryczna rozmowa o przyszłości, albo patrzenie do tyłu. Ale zostałem sprowokowany, zostałem nazwany lewakiem. Ale tego typu opowieści nie przystają do dzisiejszej rzeczywistości” – mówił Trzaskowski nawiązując do słów Jarosława Kaczyńskiego, który na wiecu kilka dni temu straszył poglądami Trzaskowskiego, wskazując na jego „skrajną lewicowość”.
„Ten człowiek, który niedługo nie będzie żadnym punktem odniesienia w debacie publicznej, wykazuje się tym, na co mam mało cierpliwości. To lenistwo intelektualne, a przyczepianie takich etykietek niczemu nie służy. Staramy się stworzyć miasta, miasteczka i wsie dla wszystkich, byśmy w dobie polaryzacji mogli porozmawiać o tym, co dla nas ważne” – mówił Trzaskowski. Dalej zaczął wymieniać punkty programowe Koalicji Obywatelskiej przekonując, że nie ma w nich nic lewicowego.
„To kobieta ma decydować o swoim życiu i zdrowiu. (...) To nie ma nic wspólnego z lewicowością. To rozmowa o normalnym, nowoczesnym, europejskim państwie. Co finansowanie procedury in vitro ma wspólnego z ideologią? Rozmowa o rozdzieleniu kościoła od państwa to rozmowa o nowoczesnym państwie” – wyliczał Trzaskowski. który dużo dużo miejsca poświęcił religii i jej znaczeniu w życiu publicznym.
„Można mieć dużo szacunku dla tradycji i religii, a jednocześnie rozmawiać o tym, dlaczego państwo nie powinno normalnie opodatkować kościoła” – mówił w Lublinie Trzaskowski. Kontynuując ten wątek wspomniał o tradycji Franciszkańskiej, która zakłada pomoc dla słabszych. „To etyka, którą wywodzimy ze swoich tradycji, a nie etyka Kalego, którą oferują rządzący: kiedy ja kradnę, to jest dobrze, a kiedy ktoś kradnie, to jest źle.”
„Czy jeśli ktoś mówi, że planeta płonie, to znaczy, że jest lewicowy? Taki człowiek dba o kolejne pokolenia. To nie ma nic wspólnego z ideologią” – krzyczał z mównicy Trzaskowski. – „Jeśli nie będziemy walczyć z katastrofą klimatyczną, nie poznamy za kilka lat ziemi, na której żyjemy. Mam radę dla wszystkich, którzy nie wierzą w te zmiany. Jeźdźcie na Florydę i zacznijcie sprzedawać ubezpieczenia na domy nad morzem, albo na wyciągi narciarskie poniżej 1000 metrów. Jeśli macie rację, to zarobicie fortunę.”
8 proc. PKB na ochronę zdrowia, 3 proc. na badania, darmowa antykoncepcja, w tym tabletka „po”, 5 tysięcy na rękę dla nauczyciela na start, koniec klauzuli sumienia. Lewica na swojej konwencji otworzyła worek z obietnicami wyborczymi.
Lewica na swojej sobotniej konwencji przypomniała swoje postulaty i mówiła o nowych obietnicach. Otwierające ją posłanki wspominały przede wszystkim o publicznych szkołach czy szpitalach. „Te wszystkie instytucje istnieją dzięki pracownikom, ich zaangażowaniu i pasji” – mówiła kandydatka Lewicy Dorota Olko. – „Lewica traktuje kwestię podwyżek dla budżetówki śmiertelnie poważnie. (...) Bo państwo to przede wszystkim ludzie, którzy to państwo tworzą.”
Lewica domaga się jak najszybszego podwyższenia wynagrodzeń dla pracowników budżetówki, przychylając się do postulatów protestujących pracowników sektora. Podwyżki powinni według nich wynieść 20 proc.
Na większe pieniądze powinni też liczyć nauczyciele: „Żeby już na start zarabiali około 5 tysięcy złotych brutto. Ludzie, którym powierzacie swoje pociechy, muszą być najlepszymi z najlepszych” – przekonywała Olko.
„To państwo PiS, w którym rządzący najpierw zniszczyli publiczną edukację, a potem szybciutko ewakuują swoje dzieci z publicznej szkoły. Wasze muszą zadowolić się szkołą Czarnka. Chcemy dobrej, publicznej szkoły dla każdego” – kontynuowała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, obiecując nakarmienie każdego dziecka jednym bezpłatnym ciepłym posiłkiem dziennie w szkole.
„Czy chcecie szkoły z księdzem, który wmawia dzieciom, że lepiej jest umrzeć, niż zgrzeszyć?” – pytała retorycznie posłanka, zapowiadając, że Lewica zwiększy środki na etaty dla szkolnych psychologów.
W dalszej części Włodzimierz Czarzasty zwrócił się bezpośrednio do Mateusza Morawieckiego:
„Panie premierze, ze zdziwieniem ostatnio dowiedziałem się, że zdziwił się pan, że posiłki w szpitalach są marnej jakości, że w nieocieplanych blokach z wielkiej płyty jest zimno. Proszę sobie wyobrazić, że są w Polsce miejscowości, gdzie nie ma szpitala, nie ma ośrodka kultury, ośrodka zdrowia. Gdzie państwa jako instytucji nie ma. Jest za to przedstawiciel kleru” – zwracał uwagę Włodzimierz Czarzasty. Jak zaznaczył, to wzmacnia rolę kościoła, który wskazuje ludziom, jak mają żyć i na kogo głosować.
„13,7 mln ludzi w Polsce nie ma dostępu do pociągu i PKS-u. Dlaczego? Bo rząd zlikwidował 300 tysięcy połączeń autobusowych. W Bytowie jest wyremontowany przez miasto dworzec kolejowy, ale nie ma pociągów. (...) Wiem, że pan ma samochód, wysyła pan dzieci do prywatnych szkół, leczy się w prywatnych szpitalach. Nie każdego na to stać” – zwracał się do Mateusza Morawieckiego jeden z liderów Lewicy.
„Minimum 8 proc. PKB na ochronę zdrowia” – postulowała z kolei Joanna Scheuring-Wielgus. Posłanka mówiła również o zlikwidowaniu klauzuli sumienia, lekach na receptę za pięć złotych, darmowej antykoncepcji (w tym awaryjnej) oraz bezpiecznej, darmowej aborcji.
„Marzę o mieście, w którym dobrze się żyje, w którym jest dostęp do lekarza, do teatru” – mówił Biedroń, zaznaczając, że Lewica będzie walczyła o równomierny rozwój miast i miasteczek, w których „mieszka 12,5 mln ludzi w Polsce”.
Biedroń obiecał przeznaczenie 3 mld złotych na termomodernizację i inwestycje w fotowoltaikę. Zapowiedział też starania o przeniesienie niektórych instytucji państwowych poza Warszawę, by były bardziej dostępne dla mieszkańców mniejszych miejscowości.
„Przyszłość zależy od tego, czy damy młodym pokoleniem przestrzeń do rozwoju i uczenia się. Są takie przypadki: młoda zdolna studentka, która opuszcza wykłady, by stać w nocy za barem; młody naukowiec, który rzuca karierę, bo musi utrzymać rodzinę” – mówiła Daria Gosek-Popiołek podając kolejny konkret lewicy: „1000 złotych dla każdego studiującego. Prosta zasada. Uruchomimy też państwowy program budowy i remontów akademików” – zapowiadała Gosek-Popiołek.
„Musimy zainwestować w prawdziwe badania naukowe, nie takie, jakie chciałby przeprowadzać minister Czarnek: czy papież lubić pływać kajakiem, czy wolał chodzić po górach. Zwiększymy finansowanie Narodowego Centrum Nauki” – mówiła Gosek-Popiołek, obiecując podwyższenie środków na rozwój i naukę do 3 proc. PKB. Jak mówiła, Lewica będzie postulowała ściągnięcie produkcji nowych technologii, na przykład półprzewodników i leków, do Polski.
Politycy opozycji nie pozostawiają suchej nitki na rządzie po decyzji Komisji Europejskiej w sprawie ukraińskiego zboża. Ursula von der Leyen postanowiła o zakończeniu embarga na transporty ze wschodu, które znów mogą trafić do obrotu na rynkach krajów wschodniej ściany UE. Polska zignorowała tę decyzję, a minister rozwoju Waldemar Buda wydał rozporządzenie o przedłużeniu zakazu. Za naszym przykładem poszły też Węgry i Słowacja. Od opozycji dostaje się przede wszystkim premierowi, jak i polskiemu komisarzowi ds. rolnictwa Januszowi Wojciechowskiemu.
„Premier Morawiecki z Januszem Wojciechowskim przez wiele miesięcy gotowali czarną polewkę i dzisiaj rozdali ją rolnikom. To międzynarodowa kapitulacja polskiego rządu” – powiedział Wirtualnej Polsce Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii startujący z list Koalicji Obywatelskiej. Odniósł się również do przedłużenia embarga przez Polskę na własną rękę – „To wszystko jest na potrzeby polityczne i wyborcze. Mam wrażenie, że jak będzie trzeba, to zawiozą Jarosława Kaczyńskiego na granicę i dadzą mu krzesło, i powiedzą, żeby tam siedział i pilnował, żeby żaden tir ani pociąg z Ukrainy nie wjechał” – mówił Kołodziejczak.
Odwołania Wojciechowskiego ze stanowiska w Komisji Europejskiej domaga się z kolei Władysław Kosiniak-Kamysz. „To jest błąd Komisji Europejskiej i gigantyczna porażka komisarza Wojciechowskiego.” – mówił lider PSL, który domaga się rozszerzenia blokady o kolejne produkty: „Trzeba rozwiązać problem zboża, ale również innych produktów rolno-spożywczych, które trafiają do Polski i do Europy z Ukrainy. Inne produkty to na przykład otręby czy śruta, która już zalewa polski rynek, bo na to nie ma embarga. To też owoce miękkie i miód.”
W OKO.press pisaliśmy wczoraj, że embargo może nie zadziałać na dłuższą metę. W końcu, by skutecznie zablokować napływ ukraińskiej żywności, musielibyśmy zablokować kandydaturę Ukrainy do Unii Europejskiej.