Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
„Każde wybory są testem, na ile jesteśmy dojrzałym społeczeństwem. Pokazaliśmy, że odpowiedzialnie bierzemy sprawy w swoje ręce” – tak prezydent Andrzej Duda skomentował rekordową frekwencję podczas wyborów do Sejmu i Senatu. Co mówił o wynikach?
Podczas krótkiej wypowiedzi dla mediów prezydent Andrzej Duda kilkukrotnie dziękował za rewelacyjną frekwencję. „Wszystkim moim rodakom, którzy wczoraj poszliście oddać swój głos, a wiem, że były osoby, które godzinami czekały, do późnych godzin, serdecznie dziękuję” – mówił Andrzej Duda. „Każde wybory są testem, na ile jesteśmy demokratycznym, dojrzałym społeczeństwem, okrzepłym w decydowanie o sobie. Pokazaliśmy, że odpowiedzialnie bierzemy sprawy w swoje ręce” – dodał prezydent RP. Podziękował też wszystkim tym, którzy wzięli udział w referendum.
Andrzej Duda podkreślał, że trzeba spokojnie czekać na prace komisji, bo do zliczenia została jeszcze połowa z ponad 20 milionów oddanych głosów. „Demokracja w Polsce jest stabilna. Cieszę się, że jest głos polskiego społeczeństwa. Zobaczymy, jaka jest też jego wola. Będziemy mieć ją pewną jutro, choć coraz bardziej się [red. – wyniki] rysują. Z góry, tym którzy zwyciężyli, z całego serca gratuluję” – powiedział prezydent.
Przeczytaj także:
Ale żeby dowiedzieć się, komu prezydent Andrzej Duda powierzy misję formowania rządu, także trzeba cierpliwie poczekać.
Wiemy, że Konstytucja w żaden sposób tego nie reguluje. O możliwych scenariuszach pisał w OKO.press Michał Danielewski. W artykułach 154 i 155 ustawy zasadniczej znajdziemy słynne trzy kroki konstytucyjne – jeśli żadna z sił opozycyjnych nie będzie w stanie ich wykonać, prezydent będzie musiał rozwiązać parlament. Zobaczmy, jak wyglądają zapisy Konstytucji i przetłumaczmy z języka prawniczego na polski.
W Konstytucji krok 1 opisuje art. 154, w ustępach pierwszym i drugim.
Ustęp pierwszy brzmi następująco: „Prezydent Rzeczypospolitej desygnuje Prezesa Rady Ministrów, który proponuje skład Rady Ministrów. Prezydent Rzeczypospolitej powołuje Prezesa Rady Ministrów wraz z pozostałymi członkami Rady Ministrów w ciągu 14 dni od dnia pierwszego posiedzenia Sejmu lub przyjęcia dymisji poprzedniej Rady Ministrów i odbiera przysięgę od członków nowo powołanej Rady Ministrów”.
Prezydent musi zwołać posiedzenie nowego Sejmu najpóźniej w 30 dniu po wyborach (art. 109 Konstytucji). Przyjmijmy w uproszczeniu, że Duda robi to na ostatnią chwilę i nowy Sejm spotyka się we wtorek 14 listopada. Wtedy nowego szefa rządu prezydent może wskazać nawet we wtorek 28 listopada i może to być dowolna osoba, niezależnie od wyniku wyborów. Duda może desygnować na szefa rządu np. Marka Suskiego, który wskaże swoich ministrów i będzie legalnym premierem.
Ale do czasu.
Bo wtedy do gry wchodzi ustęp drugi, który brzmi następująco: „Prezes Rady Ministrów, w ciągu 14 dni od dnia powołania przez Prezydenta Rzeczypospolitej, przedstawia Sejmowi program działania Rady Ministrów z wnioskiem o udzielenie jej wotum zaufania. Wotum zaufania Sejm uchwala bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów”.
Premier Marek Suski do 12 grudnia musi znaleźć 231 posłanek i posłów, którzy udzielą mu wotum zaufania. To oznacza, że przy założeniu złej woli prezydenta i PiS, Prawo i Sprawiedliwość nawet jeśli przegra wybory, będzie mieć zgodnie z prawem niemal 2 miesiące rządów.
Jeśli jednak symboliczny premier Suski większości nie znajdzie, wtedy prezydent Duda i PiS tracą inicjatywę. A piłeczka jest po stronie Sejmu.
Tę fazę formowania rządu opisuje ustęp trzeci artykułu 154 Konstytucji, który brzmi następująco:
„W razie niepowołania Rady Ministrów w trybie ust. 1 lub nieudzielenia jej wotum zaufania w trybie ust. 2 Sejm w ciągu 14 dni od upływu terminów określonych w ust. 1 lub ust. 2 wybiera Prezesa Rady Ministrów oraz proponowanych przez niego członków Rady Ministrów bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Prezydent Rzeczypospolitej powołuje tak wybraną Radę Ministrów i odbiera przysięgę od jej członków”.
W naszym scenariuszu Sejm ma czas na wybór premiera i rządu do 26 grudnia. Jeśli Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica będą mieć co najmniej 231 posłów i posłanek, mogą wtedy spokojnie przeczekać desperackie ruchy Dudy i PiS. W drugim kroku powołają rząd, który prezydent Duda będzie miał obowiązek zaprzysiąc.
Państwowa Komisja Wyborcza na konferencji prasowej podaje dane po podliczeniu głosów z 52,84 proc. komisji:
„Po przeliczeniu głosów z prawie 54 proc. obwodów frekwencja w wyborach parlamentarnych wyniosła 72,85 proc.” – podał przewodniczący PKW Sylwester Marciniak.
Obecnie frekwencja w referendum wynosi 42,6 proc. Wyniki referendum się nie zmieniają znacząco: 94 proc. odpowiedzi na wszystkie pytania to „nie”.
Znamy obecnie wyniki z połowy komisji obwodowych – a dokładnie z 50,02 proc. komisji. Uwaga! Pamiętajmy, że nie są to pełne wyniki, a nawet wyniki z połowy komisji nie oznaczają, że ostateczny wynik będzie bardzo zbliżony do tego, co widzimy teraz. Wyniki będą się jeszcze zmieniać.
To obecne wyniki komitetów ponad progiem wyborczym:
Wyniki spływają nierównomiernie, wciąż są miejsca, gdzie zliczono i zaraportowano mało głosów. Nie ma tu na przykład ani jednego głosu z Gdyni. Wynik PiS długo utrzymywał się powyżej 40 proc., ale od dłuższego czasu sukcesywnie spada. Najpewniej będzie jeszcze zauważalnie niższy niż to, co widzimy obecnie.
W porównaniu z wynikami podanymi przez PKW o 9:30 poparcie dla PiS zmniejszyło się o 3 pkt proc. a Koalicji Obywatelskiej wzrosło o 2,5 pkt proc. Jak tłumaczyliśmy w porannym tekście, podawane kolejno wyniki PKW są obarczone tym, że próba choć ogromna (obecnie połowa komisji) jest wciąż skrzywiona, bo jako pierwsze docierają do PKW wyniki policzone w mniejszych komisjach, w tym na wsi i małych miastach. A tam poparcie dla PiS jest zdecydowanie wyższe niż w większych miejscowościach.
Odwrotnie z opozycją, a zwłaszcza KO – kolejne wyniki spływające z większych miejscowości będą korygować wynik KO. Podczas następnej konferencji PKW poparcie dla PiS będzie zatem niższy niż obecnie podawany, a poparcie dla KO – wyższe. Ostateczne wyniki PKW powinny być bardzo bliskie sondażowi late poll, w ktorym PiS ma 36,6 proc. poparcia a KO – 31 proc.
Prognostyk wyborczy Daniel Pers pisze natomiast na Twitterze, że jeżeli obecna dynamika się utrzyma, PiS spadnie poniżej 36 proc.
Mamy już zliczone 44 proc. głosów w wyborach do Senatu.
Na chwilę obecną wszystko wskazuje na to, że opozycja zdobędzie przewagę w stuosobowej izbie wyższej parlamentu.
Gdy zliczymy okręgi, które oceniamy jako pewne i prawdopodobne dla jednej lub drugiej strony, mamy teraz wynik 50:37 dla opozycji.
Oczywiście jest zdecydowanie za wcześnie na ogłaszanie zwycięstwa, w wielu okręgach sytuacja może się jeszcze zmienić, nawet w tych, w których obecnie zwycięstwo dla jednej lub drugiej strony wygląda na prawdopodobne.
Mamy też trzy okręgi, z których nie ma na razie żadnych danych, oraz dziesięć, w których pojedynki są bardzo bliskie. W niektórych z nich opozycja ma szansę odbić fotel senatorski od PiS. To na przykład okręg numer jeden (Bolesławiec). Waldemar Witkowski z Lewicy prowadzi tam obecnie z senatorem Rafałem Ślusarzem z PiS. Po przeliczeniu nieco ponad jednej trzeciej głosów Witkowski ma ponad trzy punkty procentowe i prawie 1,3 tys. głosów przewagi.
Dużo bliżej jest w okręgu numer trzy (Legnica). Tam obecna senatorka z PiS Dorota Czudowska po przeliczeniu wyników z 36,77 proc. komisji obwodowych przegrywa z Małgorzatą Sekułą-Szmajdzińską z Lewicy o zaledwie 193 głosy (0,31 punktu procentowego). Na rozstrzygnięcia w tych okręgach jeszcze chwilę poczekamy.
Ostatnio pisaliśmy, że mandat KO w okręgu numer sześć (Oleśnica) jest zagrożony. Po przeliczeniu głosów z 42,21 proc. komisji wygląda teraz na to, ze Michał Ujazdowski się obroni przed Jarosławem Obremskim z PiS. Obecnie jego przewaga to ponad 8 tys. głosów i prawie 4 punkty procentowe.
Nacjonalistyczny aktywista Robert Bąkiewicz najpewniej nie zdobędzie mandatu sejmowego. Były prezes stowarzyszenia „Marsz Niepodległości” nie zdobył uznania wyborców PiS.
Bąkiewicz startował z ostatniego miejsca radomskiej listy PiS. Po przeliczeniu prawie 30 proc. głosów w okręgu ma dziewiąty wynik na liście.
Zarówno z obecnego układu głosów jak i z modelu, z którego korzystamy przy przeliczaniu late poll na mandaty wynika, że PiS weźmie tutaj sześć mandatów. Większość głosów trzeba jeszcze przeliczyć, ale Bąkiewiczowi do szóstego miejsca już teraz brakuje sporo.