Decyzja „Trybunału Konstytucyjnego” o zaostrzeniu i tak radykalnych i godzących w prawa kobiet przepisów aborcyjnych w Polsce, choć nie zaskoczyła, wywołała falę reakcji, wzbudziła potężny sprzeciw społeczny i wyciągnęła ludzi na ulice wielu miejscowości.
Świadoma tego, w ile obszarów godzi orzeczenie „TK” nie miałam pewności, gdzie i jak należy zacząć reagować, zabierać głos, wyrażać gniew i niezgodę. Z drugiej strony przygotowywałam się do nieuniknionego, czyli wycierania sobie twarzy niepełnosprawnością i narodzonymi osobami z niepełnosprawnościami, wywlekania historii mojej i wielu innych osób, manipulowania niedziałającym systemem wsparcia, a w efekcie odbieraniem nam głosu w tej dyskusji.
Dlatego uznałam, że chcę swoją aktywistyczną przestrzeń, jaką jest inicjatywa Pełnoprawna, oddać ludziom, którzy obrócą temat dostępu do legalnej aborcji na żądanie w Polsce z różnych stron.
Najważniejsze jednak było zaproszenie do rozmowy kobiet z niepełnosprawnościami, jednej z grup, w które decyzja „TK” uderzy najbardziej, a której jednocześnie – głównie ze względu na brak szerokiej dostępności, w szczególności przestrzeni i mediów – odbiera się głos w dyskusji.
Tak powstał cykl #pocałujcienaswmacice, w ramach którego kobiety z różnymi niepełnosprawnościami wyraziły swój sprzeciw wobec bestialskiego orzeczenia i strach w obliczu jego konsekwencji.
Poniżej głosy tych kobiet.
Patrycja Polczyk: nie jestem matką i nie chcę nią być
Polska nie przestaje mnie zadziwiać. Niestety, zazwyczaj zadziwia mnie głupota rządzących, a co za tym idzie, tej części społeczeństwa, która głosowała na tych konkretnych polityków. Zadziwia mnie, że w kraju, podobno europejskim, rozwiniętym i nowoczesnym, nagle zabiera się części społeczeństwa podstawowe prawo do decydowania o sobie i swoim ciele. Niemożliwe? A jednak. Witajcie w Polsce.
Skończyłam niedawno 40 lat, jestem kobietą, jestem osobą z niepełnosprawnością. Nie pamiętam, żebym była tak wściekła, zawiedziona i pragnąca sprawiedliwości, jak po ogłoszeniu TK o zakazie aborcji płodów z wadami letalnymi. Nadal niesie mnie fala wściekłości i chętnie pomaszerowałabym z innymi kobietami, buntując się przeciwko reżimowi.
Dużą część mojego życia spędziłam w różnych szpitalach. Dużo w tym czasie widziałam. Dzieci i młodzież w różnych stadiach niepełnosprawności. Niektóre nawet nie wiedziały, co się z nimi dzieje. W tym wszystkim rodzice. Czasem płaczący, częściej ze wzrokiem pustym, niewyrażającym emocji, zrezygnowanym. Czasem rodziców nie było w ogóle.
Teraz rządzący skazują kobiety na jeszcze większe piekło. Mają rodzić i koniec. Mają przechodzić niewiarygodną traumę, cierpieć i odsiadywać wyrok przy łóżku dziecka w stanie wegetatywnym.
Wyrok może trwać kilka minut albo kilkanaście lat. Im dłuższy wyrok, tym większa trauma. News flash! Rodzice mają uczucia! Lata opieki nad dzieckiem bez kontaktu, to lata cierpienia psychicznego dla wszystkich wokół. O ile płód w ogóle stanie się dzieckiem. Przymus donoszenia i urodzenia zbioru zepsutych komórek nie powinien istnieć w żadnej rzeczywistości.
Nie jestem matką, nie chcę nią być. Nie chcę obarczać swojego organizmu czymś, co i tak może wyjść zepsute. Moja niepełnosprawność wynika z choroby genetycznej, a co za tym idzie, moje dziecko też mogłoby być chore. Akurat SMA nie upośledza umysłu, ale odbiera wiele innych rzeczy.
Czytałam komentarze, opinie, artykuły z reakcjami na ten wyrok TK. Rzucił mi się w oczy komentarz jakiejś kobiety, która twierdziła, że dziecko trzeba urodzić, obojętnie, w jakim stanie, bo przecież są „instytucje, które pomogą”. Ta pani żyje chyba pod jakimś ciepłym kloszem, gdzie wszystko jest idealne. Jakie to instytucje? Gdzie one są? Może to ci obrońcy życia poczętego, ale już nie tego, które urodzi się chore?
Rodzice dzieci z niepełnosprawnością wiedzą, że jeśli sami się nie zorganizują, nie wydepczą ścieżek, nie wyrwą ochłapów od instytucji, nikt się nimi nie zainteresuje. Co, jeśli matka nie zechce zajmować się chorym dzieckiem? Czeka je wegetacja w jakimś ośrodku opiekuńczym. Będzie tylko kolejnym przypadkiem – a one odpadkiem – przywiązanym pieluchami do łóżka, zasikanym i zapomnianym.
W książce „Żeby umarło przede mną” Jacka Hołuba matki dzieci z niepełnosprawnością opowiadają o swoich doświadczeniach, problemach i nadziejach. Właściwie każda z nich ma nadzieję, że jej dziecko umrze przed nią.
Żadna z nich nie wyobraża sobie życia swojego dziecka, kiedy jej zabraknie. Kto się nim zajmie, dokąd trafi, jak bardzo będzie cierpiało? Nawet jeśli nie każda matka „specjalnej troski” powie to głośno, każda tak myśli. I to nie jest okrutne. To jest oznaka miłości i strachu o swoje dziecko w kraju, w którym brak jest wsparcia systemowego. W kraju, w którym dba się o uszkodzone płody, a nie o żyjące z niepełnosprawnością dzieci i dorosłych.
Osobiście też bym wolała umrzeć przed moją mamą. Nie mam rodzeństwa, nie mam pieniędzy na całodobowego asystenta, a nie chcę żyć w domu opieki, w którym będę tylko kolejnym problemem dla personelu. Wniosek jest prosty.
Płód to jeszcze nie dziecko. Uszkodzony płód szczególnie. Kobieta nosząca w sobie taki twór sama musi stanowić o swoim ciele. O swoim zdrowiu, również psychicznym.
Postawcie się na miejscu kobiety, która jest w ciąży i nagle badania wykazują, że płód to tylko kawałek mięsa – bez mózgu, oczu, niezdolny do samodzielnego oddychania. Co wtedy robicie? Co czujecie? Strach, ból, złość? Chcecie wtedy urodzić ten zbitek komórek i patrzeć, jak umiera zaraz po porodzie, nie wydając nawet dźwięku? Naprawdę wierzycie, że to dobra droga?
Bez względu na to, kim jest ta kobieta, należy jej się prawo do usunięcia tego obcego organizmu.
Aborcja nie jest zachcianką, kaprysem czy pochopną decyzją. Aborcja może zmienić życie, może to życie uratować. Pomijając już wady letalne, nie zawsze jest czas i miejsce na dziecko. To takie proste.
Co teraz zrobią polskie kobiety w takiej sytuacji? Urodzą taki płód? Zabiorą do domu? A może zostawią w szpitalu, ośrodku i zapomną? Może wyrzucą na śmietnik, spuszczą w kanalizacji? Może porodówki faktycznie powinny oferować pakiet „Poród + trumienka”, jak sugerował Asz Dziennik?
Uraża was to, co piszę? Cóż, cieszcie się, że to nie wy będziecie używać wieszaków i cholera wie, czego jeszcze, żeby pozbyć się płodu. Nie każdą z nas będzie stać na komfortowy zabieg za granicą. Ile kobiet zabije ten wyrok TK? Ile straci zdrowie? W imię czego?
Nie chcę być matką. Widzę czasem smutek i zmęczenie w oczach mojej mamy i to jest najlepsza antykoncepcja świata.
Jest więcej kobiet, które myślą jak ja. Kobiety z niepełnosprawnością, kobiety pełnosprawne. Kobiety biedne i bogate. Kobiety w ciąży chcianej i kobiety, które wpadły. Każda kobieta ma prawo decydować o sobie. Musi mieć to prawo! Jej ciało, życie i zdrowie nie mogą podlegać decyzjom patriarchatu, który składa się z kapłanów i faszystów.
Kobieta nie jest niczyją własnością. Jest samostanowiącą istotą ludzką. Niektórym może się wydawać, że kobieta z niepełnosprawnością nie może sama decydować, bo jest biedną, potrzebującą opieki śnieżynką bez własnego zdania. Otóż nie. Kobiety z niepełnosprawnością są najsilniejszymi kobietami, jakie znam. Wspólnie postawimy się reżimowi. Staniemy murem ze wszystkimi kobietami i nie pozwolimy wmawiać sobie, że tak nie wolno. Nadszedł czas na walkę. Nie będzie miło.
Mówię NIE zawłaszczaniu mojego ciała, niszczeniu mojej psychiki, wsadzania łap między moje nogi. Mówię NIE rządowi, Kościołowi i wszelkim bzdurom jak klauzule sumienia. Kobiety są siłą, której nikt nie zatrzyma.
Let’s raise the hell, sisters! („Zróbmy piekło, siostry!”)
Milena Trojanowska: nie mam gdzie uciec, muszę słuchać tego pierdolenia
Mnie też wkurwili. Byłam wczoraj na proteście, chociaż nie planowałam. Jechałam ponad godzinę mostem Łazienkowskim. Widziałam po drodze wiele kobiet z piorunami na twarzy, wielu mężczyzn trąbiących w samochodach. Widziałam taksówkarzy, którzy wstrzymywali ruch. Nie wiedziałam tam agresji.
Wyjeżdżałam później w okolicy Placu Unii Lubelskiej. Widziałam samochody, które stały długie minuty przed kilkoma siedzącymi na ulicy osobami. Widziałam transparenty, widziałam ludzi maszerujących po drodze, widziałam spokój u większości osób siedzących za kółkiem. Spokój i wsparcie dla protestujących.
Otwieram przeglądarkę i co widzę? Apel o spokój i brak agresji.
No kurwa mać! Szlag mnie trafia, gdy czytam komentarze rządzących.
Spróbujcie przez kilka minut powtarzać opanowanej osobie, żeby się uspokoiła. I nie pozwólcie jej odejść. Powtarzajcie, że musi wziąć głęboki oddech, przestać się tak denerwować, krzyczeć, że tak nie można, trzeba porozmawiać spokojnie.
Ten rząd robi nam to od kilku lat! Opowiada o rzeczach, które nie mają miejsca, wyszukuje pojedyncze, czasami haniebne przypadki zachowań i przypisuje takie same intencje całej grupie.
Próbuje wmówić nam, że czarne nie jest czarne, a białe nie jest białe. Stoi przed nami i mówi, że on się nami zaopiekuje, bo my nie umiemy samodzielnie myśleć. Pogłaszcze po głowie i powie: no już, wszystko dobrze, nie ma powodu się denerwować.
Jak byłam mała to czasami dla zabawy wkurzałam siostrę i czekałam, aż ona uderzy mnie, żebym mogła pobiec do rodziców i się poskarżyć. Serio, takimi metodami będziemy posługiwać się też w dorosłym życiu?
Ja czuję się atakowana przez ten rząd. Przez ustawodawstwo niebroniące ludzi. Przez ustawy niezgodne ze społeczną wolą.
Czuję też, że mają mnie za idiotkę. Mówią o rzeczach, których nie ma. Albo wmawiają, że są jak efekt demograficzny 500+.
Teraz Pan Krecik mówi, że przecież nie zabroniono aborcji, dalej można ją wykonywać. Że nie ma powodu do protestów. I tak patrzy tymi swoimi małymi oczkami i mnie, bardzo spokojną osobę, wkurwia coraz bardziej.
I nie mam gdzie uciec, muszę słuchać tego pierdolenia, bo to mój kraj i w nim żyję. I ja wiem, że zaraz na jego życzenie stanę się agresywna. I on wtedy doniesie na mnie, powie, że przeze mnie wzrasta liczba zakażeń koronawirusem i że przeze mnie trzeba wprowadzić kolejny lockdown. I chuj, nie obchodzi mnie to.
My się bronimy, nie atakujemy. Dorosłam i już wiem, że w dzieciństwie źle zachowywałam się ja. Nie można prowokować, a potem na kogoś donosić. To też agresja. Teraz pora, żebyście wy dowiedzieli się, że tak nie można. I niech to będzie bolesna nauczka.
Kola Buchczyk: Nie mogę już patrzeć na ten przerażający cyrk
Gdybym była dobrym mówcą i miałabym odwagę, pewnie zgodziłabym się na live’a z Kasią, ale w aktualnej sytuacji pozostaje mi dodać kilka słów pisemnie, bo wciąż czuję ogromną wściekłość i obowiązek wypowiedzi w odniesieniu do sytuacji z ostatnich dni.
Nie jestem matką, w najbliższym czasie nie planuję dziecka, ale jestem kobietą, kobietą niepełnosprawną. Kobietą obciążoną genetycznie i żyjącą na co dzień z bardzo popularnym ostatnio w mediach schorzeniem – mianowicie z rdzeniowym zanikiem mięśni, który powoduje u mnie znaczną niepełnosprawność od urodzenia i nieustanną zależność od osób trzecich.
Na przestrzeni tych już prawie 30 lat mam świadomość tego, że udało mi się wyrosnąć na osobę taką, jaką jestem, tylko i wyłącznie dzięki wychowaniu przez tak silnych rodziców, po których odziedziczyłam ogromnie twardy charakter… co niestety było budowane przez ich lata doświadczeń.
I to nie jest tak, że człowiek rodzi się supersilnym bohaterem (ani to nie jest jego celem), ani że to jest zapisane w gwiazdach czy gdziekolwiek, tylko najzwyczajniej w świecie to był ogromnie długi proces, w trakcie którego trzeba milion rzeczy poukładać sobie w głowie, w rodzinie i w kalendarzu.
Temat życia z niepełnosprawnością nie jest aktualnie tematem wyssanym z palca, tylko jest to temat, który automatycznie pojawia się w kontekście ostatnich decyzji naszego pseudotrybunału konstytucyjnego.
Są to sytuacje, które wiążą się z tak ogromną reorganizacją życia całej rodziny, życia prywatnego, życia zawodowego, życia emocjonalnego – o którym się kompletnie zapomina. Co gorsza, takie rodziny pozostają z tym same, same sobie, w swoim domku i grajdołku… i nikt ich w tym absolutnie nie wspiera, a państwo tuszuje problem przy pomocy „500+” czy „jednorazowego świadczenia w wysokości 4000 zł”.
Przyznaję, że jestem w luksusowej sytuacji tylko i wyłącznie kosztem doświadczeń i wieloletniego poświęcenia moich rodziców i że jest to jest zaledwie 1/1000 tematu w porównaniu do bardzo ciężkich wad płodu i wielu ekstremalnych sytuacji, których mój mózg nawet nie chce sobie wyobrażać.
Przeraża mnie, że w 2020 r. w centrum Europy musimy krzyczeć o podstawowe prawa i godność, a politycy bezkarnie uderzają w najsłabszych.
Przeraża mnie, że osoby trzecie zarządzają kobiecym ciałem, kiedy żyjemy w świecie, w którym zabezpieczamy domy, zabezpieczamy swoje oszczędności, swoje smartfony czy komputery, a tak naprawdę nie mamy prawa do zabezpieczenia swoich emocji i swojego ciała (mimo że jest ono o wiele bardziej intymną strefą!)
Nie mogę już patrzeć na ten przerażający cyrk, na obrzydliwy cynizm na twarzach polityków, na twarzy Kai Godek (sorry, ale to nazwisko musi tu paść), kiedy w kolejnych etapach odbierane jest prawo do godnego życia, do edukacji, do autonomii… a teraz też do umierania.
Czuję się z tym mega źle, cholernie wkurza mnie, że w tym chaotycznym i pandemicznym momencie grupa ludzi totalnie oderwanych od rzeczywistości podejmuje takie decyzje, kompletnie nie wiedząc, co dzieje się na OIOM-ach, w DPS-ach, na komisjach ZUS-owskich czy w hospicjach. Gdzieś została przekroczona granica…
Każdy z nas walczy o życie, o życie, a nie o wegetację. Wydaje mi się, że gdybym była matką, chciałabym i przynajmniej starałabym się dać mojemu dziecku fundament w postaci kochającej rodziny, tak żeby miało silne korzenie, mogło się rozwijać, a przede wszystkim żeby miało poczucie, że jest zaopiekowane i bezpieczne. A niestety obawiam się, że w naszym kraju nie każda z nas jest w stanie zapewnić to swojemu dziecku.
Od zawsze i na zawsze będę za tym, by wspierać wolność, by wspierać kobiety w trudnych decyzjach i nigdy w życiu ich za te decyzje nie oceniać. Bardzo nie chcę żeby moje przyjaciółki, znajome i nieznajome żyły i planowały życie w takim kraju, w którym trzeba walczyć o podstawowe prawa.
Ola Mosioł: spójrzcie mi w twarz i powiedzcie mi, że Wasze sumienie jest ważniejsze od mojego
Jestem wkurzona. Nie. Jestem wkurwiona. Wkurwiona i przerażona. Czy ktoś może mi wytłumaczyć czym jest ta hołubiona „ochrona życia”? Dlaczego chronione ma być tylko wnętrze mojej macicy, a nie ja? I dlaczego ma być ono chronione tylko przez dziewięć miesięcy? Bo po porodzie nikt nie zainteresuje się już dzieckiem, które urodziłam.
Dzieckiem, które urodziłam ryzykując utratą komfortu życia, na który pracowałam przez długie lata, i dorobieniem się porządnej traumy.
Jako kobieta ze znaczną niepełnosprawnością, jestem zbyt świadoma tego, z czym może wiązać się urodzenie płodu z nieodwracalnymi wadami. Donoszenie takiej ciąży w moim stanie mogłoby być dla mnie niebezpieczne pod wieloma względami. Ale co z tego, skoro lekarz, powołując się na etykę lekarską, stwierdzi, że w sumie ryzyko jest małe i mogę urodzić?
Niestety, dla wszystkich zasłaniających się pro-life’owymi hasłami, mój komfort i stan psychiczny nie mają najmniejszego znaczenia. Przecież rola kobiety w społeczeństwie polega na rodzeniu dzieci i dbaniu o ognisko domowe, a skoro to nie jest moim głównym celem życiowym i poza tym w sumie słaby ze mnie inkubator, to jestem nikim. Czyż nie, drogi Rządzie?
Przypomnę Wam tylko, że znaczny stopień niepełnosprawności w papierach widnieje z cudownym dopiskiem „niezdolna do samodzielnej egzystencji”.
Nawet jeśli dam radę donosić ciążę i urodzić, a nie jestem, jak sami twierdzicie, zdolna do samodzielnej egzystencji, to co z tym dzieckiem, którego tak bardzo chcecie na tym świecie? Kto się nim zajmie? To już macie głęboko w dupie, prawda? Co najwyżej, wyląduje w jednym z domów dziecka, z poczuciem, że było niechciane i niekochane. Tego dla niego chcecie?
A co z tym sumieniem? No co? Z powodu sytuacji życiowej, w której się znalazłam, przez 23 lata życia widziałam w życiu sporo cierpiących osób. W tym dzieci. I co, jeśli nie chcę wydawać na świat życia, które skończy się zaraz po porodzie w wielkich męczarniach? Lub po prostu nie chcę, żeby moje dziecko trwało w bólu przez wiele lat?
Przeraża mnie myśl, że mogę przyczynić się do czyjegoś nieszczęścia. Tak, nieszczęściem jest życie, które z życiem nie ma za wiele wspólnego. Bo czym innym jest los dziecka, które rodzi się z ogromnymi wadami rozwojowymi uniemożliwiającymi mu godne życie, życie bez wiecznego bólu?
Wszystkim tym, którzy tak zawzięcie bronią prawa do życia, polecam spędzenie kilku miesięcy na OIOM-ie lub w hospicjum. Popatrzcie na te dzieci, których egzystencja polega na przetrwaniu od jednego ataku padaczki do drugiego, a tych ataków potrafi być dziennie nawet kilkadziesiąt.
Popatrzcie na te dzieci, które nie dość, że cierpią, to są same, bo ich rodzice nie byli w stanie się nimi zająć. Nie byli w stanie tego udźwignąć. I to bynajmniej nie czyni z nich wyrodnych rodziców. Każdy jest człowiekiem i każdy ma swoje granice wytrzymałości.
Teraz spójrzcie mi w twarz i powiedzcie mi, że Wasze sumienie jest ważniejsze od mojego i, że to ja jestem złym człowiekiem chcąc uchronić MOJE dziecko od takiego losu. Losu, którego wydaje mi się, że jestem świadoma bardziej niż Wy, którzy sądzicie, że możecie narzucić mi swój sposób postrzegania świata.
Jestem wycieńczona koniecznością ciągłej walki o siebie i swoje prawa, ale jeśli uznam to za konieczne, to i tak dokonam aborcji, żadne Wasze prawo tego nie zmieni. Zrobię to po prostu w warunkach, które będą zagrożeniem dla mojego życia.
Zrobią to też tysiące innych kobiet. Zrobimy to, bo nam zależy na dobru naszym i naszych nienarodzonych dzieci. I mówcie, co chcecie, ale dajcie NAM żyć.
Wesprzyj na zrzutka.pl nasze starania o dostępność dla osób z niepełnosprawnościami treści związanych z walką o prawa kobiet
W ramach dostępności:
– prowadzimy tłumaczenia na polski język migowy (PJM),
– tworzymy audiodeskrypcję (opis dla osób z niepełnosprawnością wzroku) do materiałów audiowizualnych (grafik, zdjęć, wideo),
– opracowujemy transkrypcję treści emitowanych na żywo i pozostałych materiałów (np. audycji radiowych),
– korzystamy ze specjalistycznego oprogramowania do rozpoznawania mowy,
– tworzymy napisy do publikowanych materiałów wideo.
Na dotychczasowe i zaplanowane do połowy listopada działania potrzebujemy 3500 zł. Część działań wykonujemy nieodpłatnie, mamy też wsparcie grupy osób, która chce budować i promować dostępność razem z nami. Osoby, dla których chcemy zapewnić wynagrodzenie, również część pracy postanowiły wykonać pro bono w geście solidarności w tej ważnej walce. Mimo to pewien budżet jest wciąż potrzebny.
I to są prawdziwe dramaty ściskające za serce. I szlag mnie teafia, jak widzę jakieś lempartowe komitety dopisujące jakieś punkty o klimacie czy "śmieciówkach". Mam ochotę wyjść z hasłem "Lempart wypier…laj" bo ta kobieta kompletnie nie czai bazy o co chodzi w tych protestach.
I tu nie masz racji. Bo wyobraź sobie, że rodzice mają dorosłe, niepełnosprawne dziecko wymagające opieki 24/7, a pracują na śmieciówce – bo nikt ich nie chce zatrudnić z powodu jw. A jaki jest poziom pomocy państwa dla takich osób, można było usłyszeć w trakcie okupacji Sejmu przez niepełnosprawnych, kiedy politycy przemykali się za zasłonami jak szczury, by nie stanąć z protestującymi twarzą w twarz. To samo z klimatem – bo zmiany, jakie idą, obniżają komfort życia zdrowym ludziom, a co dopiero niepełnosprawnym, którzy np. mogą mieć problemy z oddychaniem albo narażeni są na odleżyny. Upalny dzień nie poprawia takim osobom samopoczucia, a z roku na rok będzie upałów więcej. Klimat czy niepewność dochodów opiekunów dotyka tak samo wszystkich, zdrowych lub nie. Problemy trzeba więc rozwiązywać kompleksowo, a Ty, niczym straszni mieszczanie w strasznych mieszkaniach z wiersza mistrza Tuwima, patrząc, widzisz wszystko oddzielnie – że koń…, że Stasiek…, że dom…, że drzewo…
Masz całkowitą rację. Widać że politycy obecnie także chcą zawęzić problem, tak jak przedmówca. Aborcja to iskra która uruchomiła protest przeciwko tym którzy ograniczają prawa człowieka, tym którzy nie szanują Konstytucji, tym którzy wolę partii i jej interesów stawiają ponad prawem. Dla protestujących mniej istotna jest barwa polityczna rządów, bardziej się liczy poszanowanie wolności, praworządności, praw człowieka oraz co ważne woli obywateli wyrażonej w Konstytucji, tego wymagają od całej klasy politycznej bez względu na barwę. Natomiast na pytanie co trzeba zrobić, aby to się stało odpowiedź jest bardzo prosta, choć wykonanie niezwykle trudne. W pierwszej kolejności należy przywrócić konstytucyjny stan państwa prawa. Przywrócić rządy prawa, które w naszym kraju zostały ostatnio zastąpione woluntaryzmem politycznym i ekonomicznym. Młodzi to widzą i tego się domagają.
Jest mnóstwo ludzi, którzy CHCĄ pracować na innych umowach niż umowa o prwcę, bo np sobie chcą dorobić do etatu, albo pracują co drugi dzień, albo mają taką sytuację, że jue mogą pracować codziennie. Rozumiem, że dostaną odgórny zakaz podejmowania takiej prwcy. Efekt będzie yaki, że będą musieli zakładać działalność gospodarczą albo pracować na czarno. Nikt ich nie zapyta o zdanue, tylko pami Lempart im zabroni zawierać takich umów.
Ja się absolutnie podpisuję pod absolutną równością i wolnością, ale w tych postulatach tego brak. ZAKAZ zawieranua umów cywilno-prawnych to postulat antywolnościowy. Jednocześnie nie widzę tu równouprawnienia kobiet i mężczyzn przy rozwodach – czyli obligatoryjnej opieki naprzemiennej, która jest w wielu zachodnich krajach. A czemu – bo obecnie kobiety są uprzywilejowane przez sądy rodzinne tu im to dziwnym trafem nie przeszkadza. Nie widzę też pistulatu, aby święta katolickie jue hyły obligatoryjne dla wszystkich – równościowy byłby pakiet powiedzmy 5 dni świątecznych do wykorzystania w dowolnym okresie – jeden weźmie sobie na Wielkanoc, drugi na Hanukę, a trzeci na Kupałę.
To są niestety postulaty lewicowe, nie wolnościowe. Możecie się oburzać, że ja ich nie rozumiem, ale nie tylko ja uważam je za nietrafuone i tym samym szeroki front poparcia się zawęża. Jestem jak najbardziej za ochroną klimatu, ake to nie przez klimat ludzie wyszli, tylko przez aborcję. I główny temat się rozmywa.
Czy nie widzi Pan, że właśnie o to moze chodzic głównym sprawcom całego zamieszania? I nie myślę tu o wkurzonych kobietach. Ci, którzy chcą mieć dzieci, niezależnie – zdrowe czy chore, z ich własnych, osobistych powodów mają, do tego prawo. Ci, którym umowa z kategorii \"śmieciowej\" odpowiada, też mają do tego prawo. Problem leży w tym, że pracodawca ma prawie zawsze silniejsza pozycję wobec pracownika i wtedy wybór jest pozorny. Jezeli jesteś cenionym specjalista, negocjujesz kontrakt, a jeżeli np. jeżeli jesteś matką szukająca pracy na pół etatu? Albo podpisujesz umowę przedstawioną przez pracodawce, jezeli w ogóle zechce Cię zatrudnić, albo… (tu wpisz główne hasło protestów). To dotyczy również pracowników urzędów i instytucji! Optymalizacja kosztow w mariażu z wszechobecnym nepotyzmem, czyli \"chrzescijanska filozofia społeczna w praktyce\". Przerażające jest to, że takie podejście stało się normą. \"Lewica i prawica\", \"liberalizm i socjalizm\" i inne pojęcia porządkujące rzeczywistość polityczno-spoleczna nie tylko straciły swoją ostrość, one zakłamują obecna rzeczywistość. Świat nie jest czarne(k)o-bialy. Nigdy, zresztą, taki nie był, \"tradycyjne wartości\" mają się tak do \"wartości\", jak \"ekonomia socjalizmu\" do \"ekonomii\". Połączenie \"ekonomii\" i \"wartości\", \"klasycznemu liberałowi\" ma prawo wydawać się \"lewackie\". Tylko co na to rodzice, a zwłaszcza matki z małymi dziećmi, które nie chcą być uzależnione od niczyjej \"łaski\", kto bierze pod uwagę ich wartości? Przecież nie państwo polskie, czemu wielokrotnie dało dowody. A wszystkie \"pincetplusy\" to tylko listki figowe.
Młodzi domagają się:
– stop zakazowi aborcji
– PiS wypierd…ć
– KK wypierd…ć
To są hasła na kartonach z manifestu. Widziałem kilkaset i żaden nie mówił o klimacie czy zatrudnieniu. Nie wcisksjcie ludziom swoich prywatnych postulatów.
Sorry, za \"pater noster\" ale właśnie tego typu wypowiedzi często szkodzą bardziej niż otwarta krytyka. \"Ja w zasadzie popieram, ale…..\" Skoro wie Pan \"gdzie leży mydło\" i wie Pan, jak poślizgu na nim uniknąć, to kto Panu broni dołączyć do zaplecza intelektualnego, które jest ponoć otwarte dla wszystkich chętnych? Zamiast zrzędzić \"jak stara baba w deszcz\" (seksizm i ageizm w jednym! w moim wykonaniu!?:) może Pan chyba swoje jasne i klarowne wątpliwości i propozycje przesłać do Strajku Kobiet, zamiast \"z życzliwym sceptycyzmem\" kwestionować sens tego co robia? Pozdrawiam
Chwilami odnoszę wrażenie, że ktoś ma dostęp do paru nicków. Z których sączy deprecjonujące kobiety, ich hasła, ich postulaty, pełne pogardy słowa. Posty szukające dziury w całym i próbujące wykazać, że działania kobiet sa głupie, nielogiczne i bez sensu. Sądzę, że to nowy typ trollowania, nowy typ kształtowania świadomości ludzi młodych, wpływania głównie na niezdecydowanych, o nie do końca sprecyzowanych poglądach. Znamienne jest określanie postulatów – mające zapewne je deprecjonować – jako lewicowe. I wypowiedź z pozycji osoby wszechwiedzącej.
Mam tylko 1 nick. Pritest popieram, ale nie zgadzam się na podpinanie do niego wrzutek, tak jak robi to pis w ustawach covidowych. W prawodawstwie nie ma czegoś takiego jak "śmieciówka". Nie rozumiem, czy pani Lempart chce zabronić ludziom zawuerania dowolnych umów? Pracodawca jak będzie bezrobocie to będzie zatrudniał tylko osoby z działalnością gospodarczą a inni na czarno, ewentualnie stawka zostanie obniżona ze względu na koszty zus i nikt na tym nie zyska.
Przez takie rzeczy tylko zniechęcacie ludzi. Jak ktoś umie liczyć, to sobie skalkuluje, że przez pół roku straci więcej (pracownik i pracodawca) niż koszt aborcji na życzenie na Słowacji.
No sorry, ale nie wierzę w żadną równiść. W kwestii praw rodziców pi rozwodzie pisałem i do Lewicy i do Oko. Press – bez odzewu, totalna zkewka. Mogę dla sportu napisać do OSK. Jedyny temat jaki poruszają te środowiska to alim3nty, a gdy ojciec chce jak najszerszych kontaktów z dzieckiem, to te alimenty idą na prawnika, żeby do tych kontaktów nie dopuścić. Więc nie eierzdę w żadną równość, także w innych tematach.
Przed chwilą zgłosiłem te postulaty równościowe jako osoba czynnie biorąca w protestach. Jak rozumiem, niebawem pojawią się w kolejnych postulatach pani Lempart. Na pewno nie oleje wołania o równość.
Odnoszę wrażenie, że możemy mieć powtorkę aferyKOD. Postępowanie pani Lempart, jeśli nie wzbudza nieufności do niej, to sprzyja PiS w walce z uruchomionym przez nią ruchem. 1. Epatowanie wulgarność może znajduje poklask w jej małomiasteczkowym środowisku zaczyna być obrzydliwy. Wątpię, aby to był klucz do pozyskania nawet młodzieży. 2. Ta pani, podobno prawnik, ogłosiła chyba zbyt spontanicznie program polityczno – gospodarczy. Proponowane hasła są łatwo ośmieszane przez przeciwnikow. Sa powtórką dotychczas powtarzanych przez różnych "opozycjonistow". W większości słuszne, ale to już nie pora na hasła. Protestujący spodziewają się konkretów. Zamiast nich mamy np tajemniczą deklarację na temat finansowania służby zdrowia. Wiem, ale nie powiem. Nie, bo nie. Takich wypowiedzi nikt już nie słucha. Współczuję upadlanym od lat kobietom. Zwłaszcza niepełnosprawnym lub matkom (lub przyszłym matkom) takich dzieci. Ofiarom zidiociałego zera Ziobry, lub żyjącego w katolickiej demencji Jędraszewskiego. Ale obawiam się, że ponownie szlag trafi dobre chęci setek tysiecy protestujących. Dzięki ich liderom.
Skład rady konsultacyjnej strajku kobiet:
Barbara Labuda (Wiosna)
Danuta Kuroń (Solidarność w PRL, Unia Wolności)
Dorota Łoboda (Koalicja Obywatelska)
Dr Katarzyna Pikulska (OZZL, Porozumienie Skalpel)
Bożena Przyłuska (Lewica)
Dominika Lasota
Nadia Oleszczuk
Robert Hojda (Kongres Obywatelskich Ruchów Demokratycznych)
Kinga Łozińska (Komitet Obrony Demokracji)
Paweł Kasprzak (Obywatele RP)
Jacek Wiśniewski (Koalicja Obywatelska)
Monika Płatek (Wiosna)
Katarzyna Bierzanowska (Aktywistka działająca na rzecz osób z niepełnosprawnością ruchową)
Sebastian Słowiński (Działacz antyfaszystowski i na rzecz praw osób LGBTQ)
Michał Boni (b. Minister Administracji i Cyfryzacji, Platforma Obywatelska)
Mirosława Makuchowska (Kampania Przeciw Homofobii)
Aleksandra Kaczorek (Stowarzyszenie Miłość Nie Wyklucza)
Beata Chmiel (Obywatele Kultury)
Roman Kurkiewicz (Dziennikarz [Newsweek, Wyborcza, Przekrój, Przegląd, TOK FM, TVN24])
Piotr Szumlewicz (Zjednoczona Lewica, Dziennikarz [Wyborcza, Trybuna, Przegląd, Lewica.pl, Bez Dogmatu])
Dziwne…nikogo z PiS…, nie mówiąc o MW, ONR i innych z barw ziemi…dziwne…
Niby oczywiste się wydaje, ze rodzice powinni byc traktowani sprawiedliwie, nie tylko przez sądy. Ale to jeszcze jedna z niby "oczywistych oczywistości". To są bardzo indywidualne i bolesne sprawy, na dodatek dotyczą dzieci już urodzonych. Uzurpuje sobie prawo nienależne, ale trzymam kciuki, żeby się Panu udało. Natomiast nie widzę analogii między covidowymi wrzutkami legislacyjnymi, a uzupełnianiem listy postulatów o propozycje uczestników strajku i "dobudowaniem" zaplecza. Zdaje się, że nawet na oko jest tekst na ten temat. Na Pańskim miejscu bym spróbowała się z nimi skontaktować. Nic Pan nie traci, nawet jeżeli niewiele z tego wyjdzie. A nuż cos pozytywnego z tego wyniknie? Ps. spóźniłam się w roli cioci-kloci-dobrej-rady. Czekamy więc na odpowiedz!
Jeśli o mnie chodzi, to dziecko jest na tyle duże, że to już "po jabłkach". Jako osoba odrzucająca katolicyzm, w sądzie byłem podwójnie na spalonej pozycji wobec dewocyjnie katolickiej żony. Dziecku teraz w domu i szkole wpaja się, że aborcja to zabójstwo, staram się uczyć go krytycznego myślenia, ale czy widując własne dziecko rzadziej niż nauczyciel w-f ma się na to duży wpływ? Dlatego te wszystkie postulaty powodują u mnie mieszane uczucia. Bo jestem całym sercem za wolnością wyboru co do aborcji, ale wczytuję się w dalsze postulaty i bilans zaczyna być taki, że bardziej opłaci mi się pojechać z obecną żoną do Czech na legalną aborcję w razie czego.
Ja was nie atakuję, ja przestrzegam. Poczytajcie wypowiedzi pisowców, oni się cieszą z tych kolejnych postulatów, bo widzą, że to zniechęca kolejne grupy. Tematem jest legalna aborcja i kropka. W tym temacie jest poparcie 80% społeczeństwa. Wszystkie na raz postulaty popiera jednak kilka zaledwie procent. Nie wierzę w żadną równość. Nikt nie zrezygnuje ze swojej uprzywilejowanej pozycji na rzecz równości, kobiety również. Nie mam złudzeń.
I jeszcze jedno – to Marta Lempart twierdzi, że to postulaty uczestników strajku, ja nie widziałem ANI JEDNEGO HASŁA w temacie innym niż aborcja, pis i kościół. Uważam, że Lempart manipuluje. Myślę, że moje przesłane postulaty to udowodnią.
W zasadzie te trzy hasła wyczerpują problem, również poruszony przez Pana. Systematyka i uszczegółowienie tematów wydaje się ważne, ale nie najpilniejsze. "Każdy proces ma swoją dynamikę" więc może i w tym przypadku dopiero po osiągnięciu celu głównego lepiej by bylo rozproszyć "zasoby i energię" na precyzowanie i rozwiązywanie problemów bardziej szczegółowych. Możemy sobie dowolnie teoretyzować, a życie i tak napisze własny scenariusz. Napisał Pan do OSK z intencją pomocy w rozwiązaniu problemu, czy bardziej żeby udowodnić, "że Lempart manipuluje"?:))
Napisałem w myśl sugestii, żeby napisać "bo nic nie tracę". Napisałem szczerze, ale bez jakiejkolwiek wiary, że ktoś tam te postulaty uwzględni. Gdyby się stało inaczej, to byłby wielki szacun, ale tak się nie stanie. Organizacja feministyczna wnosząc postulat znoszący uprzywilejowanie kobiet popełniłaby samobójstwo. Przypomnę, że kilka lat temu pojawiła się propozycja, aby w sprawie rozwodowej mediacja była obligatoryjna. Kto oprotestował? Kobiety.
Ale nie ważne. Protest już umiera, jedynym problemem dla rządzących są prolajferzy, którzy nalegają na dalsze restrykcje.
To może sobie pomilczymy przez chwilę o tym samym. Damy naszym czynom i słowom czas na tworzenie "pól morficznych". Może to naprawdę działa? Choć coraz trudniej mi "brać na wiarę" choćby najpiękniejsze teorie. Mój wewnętrzny radar mi podpowiada, a on się myli o wiele rzadziej niż ja, że jestesmy na dobrej drodze. Świata pewnie nie naprawimy, ale relacje z dziećmi, nadal możemy. Serdecznosci