0:000:00

0:00

Ważny niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung” w artykule "Sojusz przeciwko Brukseli” zwraca uwagę, że wybór Węgier na pierwszą zagraniczną podróż Morawieckiego jest o tyle zaskakujący, że „Węgry nie są ani sąsiadem Polski, ani szczególnym partnerem handlowym”. Ewa Kopacz na przykład w swoją pierwszą podróż udała się do Brukseli.

Autor Stephan Löwenstein zwraca jednak uwagę, że oba państwa łączy wspólna niechęć do UE. Pisze, że "w obecnym sporze między polskim rządem i Komisją Europejską w Brukseli Węgry Viktora Orbána są wręcz dla Polski czymś w rodzaju protektora”.

Sojusz polsko-węgierski przeciwko UE wzbudził też niepokój redakcji „The Observer” (niedzielny dodatek brytyjskiego „The Guardian”), która uważa, że w 2018 może być on najpoważniejszym wyzwaniem dla spójności Unii Europejskiej. Może też zaowocować znaczącym zmniejszeniem środków przeznaczonych na rozwój Polski i Węgier w latach 2020-2027, bo

Niemcy i Francuzi, najwięksi w UE płatnicy netto, nie chcą dokładać się do państw, które prowadzą z nimi wojnę dyplomatyczną.

Jak pisaliśmy w Oku, jednym z europejskich pomysłów jest powiązanie wypłat europejskich środków z przestrzeganiem zasad praworządności; w takim wypadku najbardziej ucierpiałyby państwa, które naruszają zasady Unii Europejskiej, takie jak Polska i Węgry.

Te prognozy zachodnich mediów nie wydają się przesadzone, zwłaszcza, gdy posłuchać tego, co mówi polski minister obrony narodowej.

Macierewicz: Międzymorze, czyli Polska jako bufor bezpieczeństwa

Zupełnie otwarcie zmianę kierunku z „zachodnioeuropejskiego” na „środkowoeuropejski” deklaruje Antoni Macierewicz, który w Radiu Maryja i TV Trwam oświadczył, że „najważniejszym zadaniem na najbliższy rok jest odbudowa i zorganizowanie Europy Środkowej w sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi”.

"Te państwa o wspólnej przeszłości, wspólnej historii i wspólnych obawach i wspólnych interesach gospodarczych, ze wsparciem Stanów Zjednoczonych dadzą nowy impuls przyszłym zmianom w Europie i przyszłemu jej wzmocnieniu".

Skonfliktowana z Europą Zachodnią i Unią Europejską Polska ma szukać najważniejszych sojuszników na południu i wschodzie, wśród krajów Międzymorza.

Według ministra, po pierwszej wojnie światowej dano niepodległość państwom Europy Środkowej powstałym po upadku Austro-Węgier, aby stworzyć barierę oddzielającą Niemcy i Rosję.

„miało [to] gwarantować, że nie dojdzie do powtórnej wojny i powtórnej tragedii. Niestety stało się inaczej, a stało się inaczej między innymi dlatego, że ta bariera była niewystarczająca”.

Dlatego teraz rola dziejowa Polski ma polegać na stworzeniu, w strategicznym sojuszu z Węgrami, nowej potężnej Europy Środkowej, która będzie pełnić rolę bufora między Niemcami i Rosją i tym samym stabilizować pokój w Europie i gwarantować Polsce suwerenność.

Chodzi tu o ideę Międzymorza, którą pół roku temu analizowaliśmy w OKO.press. Idea ta zakłada, że gdyby kraje Europy Środkowej zjednoczyć w jeden blok pod silnym strategicznym przywództwem Polski, ich potencjał demograficzny, ekonomiczny i militarny pozwoliłby im na większą niezależność od Niemiec i Rosji, a także sprzyjał utrzymaniu pokoju w Europie.

Według Macierewicza, Międzymorze morze stanowić gwarancję Polskiego bezpieczeństwa w aspekcie militarnym i geopolitycznym. Stawianie na zbliżenie z Europą Środkową kosztem Europy Zachodniej może mieć jednak zupełnie przeciwny skutek.

Oczywiście Polska jest w NATO i - mimo swych wybryków - w Unii Europejskiej. Ale warto rozważać także czarny scenariusz.

Geopolityka nieporozumień

Z geopolitycznego punktu widzenia koncepcja Międzymorza musi, delikatnie rzecz nazywając, budzić poważne wątpliwości - szczególnie w obecnych okolicznościach historycznych, w których Niemcy nie stanowią żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski, za to Rosja wraca do polityki imperialnej i dąży do zwiększenia swojej strefy wpływu.

Po pierwsze - najkrótsza droga z Rosji do Europy Zachodniej prowadzi przez terytorium Polski, rosyjski czołg T-14 Armata może przejechać ją nawet w 10 godzin, czyli szybciej, niż węgierska armia zdążyłaby zareagować. Zakładając w ogóle, że Węgrzy byliby tym zainteresowani.

Sojusz z niewielkimi państwami położonymi na południe od Polski (co więcej oddzielonymi przez naturalną barierę Karpat) ma z militarnego punktu drugorzędne znaczenie. Kluczowe są relację z sąsiadami z zachodu, z Niemcami, dla których silna, niezależna i proeuropejska Polka jest gwarancją bezpieczeństwa, oraz ze wschodu - z Ukrainą, która z kolei może stanowić dla polski bufor przed rosyjskim zagrożeniem. Rząd PiS jednak sporo robi, by pogorszyć relację zarówno z Niemcami, jak i Ukrainą, czym z pewnością nie działa na rzecz bezpieczeństwa Polski.

Po drugie, jak pisał Adam Leszczyński w Oku, na Międzymorzu zależy głównie Polsce, samozwańczemu przywódcy tego tworu. Pozostałe państwa Europy Środkowej poszukują raczej silniejszych strategicznych partnerów. Jak zauważył The Observer, Słowacja zadeklarowała, że jej lojalność wobec strefy euro jest ważniejsza niż wobec państw regionu. Wcześniej w OKO.press pisał o tym wybitny publicysta Martin M. Šimečka.

Przeczytaj także:

Również same Węgry, mimo łączącej oba rządy niechęci do przyjmowania uchodźców, niekoniecznie będą bić się za Polskę na śmierć i życie, tym bardziej, że w związku z osłabianiem więzi z UE Orbán powoli zbliża się z Rosją Putina.

Po trzecie, jak zauważył "Frankfurter Allgemeine Zeitung” już na samym początku rządów PiS, „poprzednie próby budowania przez Polskę bloku przeciwko Niemcom prowadziły do niemiecko-rosyjskiego zbliżenia”. Na przykład w 2003 roku:

"Specjalna droga [Europy Środkowej] doprowadziła do tego, czego Polska się obawia - do niemiecko-rosyjskiego zbliżenia, które przybrało wówczas kształt męskiej przyjaźni pomiędzy kanclerzem Gerhardem Schröderem a prezydentem Władimirem Putinem, a także szkodliwego dla Polski gazociągu Nord Stream”.

Wycofując się ze strategicznego sojuszu z Europą Zachodnią (przede wszystkim z Niemcami i Francją), który był priorytetem np. rządów PO-PSL i decydując się w zamian na Międzymorze, Polska może działać dokładnie sprzecznie ze swoimi interesami - rozczarowane Niemcy mogą bowiem w zamian szukać sojuszu z Rosją, który historycznie rzecz biorąc jest dla Polski największym zagrożeniem politycznym i przez ostatnie 250 lat stanowił praktycznie gwarancję odebrania Polsce suwerenności.

Prawo i Sprawiedliwość twierdzi, że teraz gwarantem naszej niezależności będą Stany Zjednoczone - jednak w związku z tendencją izolacjonistyczną, ograniczeniem globalnego militarnego zaangażowania USA, wiara w amerykańskie gwarancje polskiej suwerenności wydaje się mniej więcej tak krótkowzroczna, jak wiara rządu II RP w militarną pomoc Aliantów w 1939 roku. Ponadto niejasne pozostają osobiste relacje Donalda Trumpa z Władimirem Putinem (FBI pokazało dowody na zaangażowanie rosyjskich służb w amerykańskie wybory prezydenckie).

Po czwarte w końcu - potencjał państw Europy Środkowej jest nieporównywalnie mały w porównaniu zarówno z Rosją, jak i Niemcami.

Według renomowanego serwisu globalfirepower.com polska armia w 2017 dysponowała ok. 9 mld USD budżetu, a rosyjska ok 44 mld USD.

Porównajmy teraz budżety naszych potencjalnych sojuszników:

Niemcy: 39 mld US

Francja: 35 mld USD

Bułgaria: 0,7 mld USD

Chorwacja: 0,958 mld USD

Czechy: 2,22 mld USD

Estonia: 0,335 mld USD

Litwa: 0,430 mld USD

Łotwa: 0,280 mld USD

Rumunia: 2,19 mld USD

Słowacja: 1,025 mld USD

Słowenia: 0,790 mld USD

Węgry: 1,04 mld USD

Państwa Międzymorza łącznie: 9,96 mld USD.

Jak widać, sojusz z państwami Europy Środkowej - nawet przy wątpliwym założeniu, że udałoby się wszystkich do niego przekonać - ma drugorzędne znaczenie strategiczne wobec relacji z Niemcami, a także Francją i pozostałymi państwami Europy Zachodniej.

;

Udostępnij:

Krzysztof Pacewicz

Dziennikarz, filozof, kulturoznawca, doktorant na Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki "Fluks. Wspólnota płynów ustrojowych" (PWN 2017). Zajmuje się współczesną filozofią polityczną.

Komentarze