0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. PASCAL POCHARD-CASABIANCA / AFP)Fot. PASCAL POCHARD-...

Powstrzymanie wymierania owadów zapylających, odtwarzanie terenów podmokłych, wprowadzanie większej ilości przyrody na tereny rolne, zakończenie betonozy w miastach. To tylko część z założeń przełomowych przepisów, których wprowadzenia chce Komisja Europejska.

Działania w tym kierunku popierają naukowcy, eksperci i organizacje ekologiczne, a zielone światło dała też tworzona przez ministrów Rada Unii Europejskiej. Mimo to jeden z filarów Europejskiego Zielonego Ładu może stać się jednym z nielicznych projektów KE, który w ogóle nie zostanie przyjęty, nawet w mocno „rozwodnionej” formie.

Tego właśnie domagają się protestujący rolnicy, m.in. z Niemiec, Holandii, Belgii i Polski.

Tego chce rząd Polski. Tego chcą prawicowe partie w europarlamencie, w tym Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, do których należy PiS. I wreszcie tego chce też wielu liberałów, w tym Europejska Partia Ludowa – największe ugrupowanie, do którego należą m.in. KO i PSL.

Przeczytaj także:

Odbudowa przyrody. Wiele kłamstw

„Podczas prac nad tym prawem zostało powiedzianych tyle kłamstw, że przed głosowaniem chciałbym przywołać prawdę” – powiedział podczas wtorkowej (27 czerwca 2023) komisji ds. środowiska w Parlamencie Europejskim César Luena, europoseł socjaldemokratów.

I tłumaczył, że projekt stawiający w centrum odtwarzanie natury warto poprzeć, bo ani nie zagraża produkcji żywności w Europie, ani nie pogorszy sytuacji rolników.

„Wręcz przeciwnie, tym prawem zapewniamy bezpieczeństwo żywnościowe i niezaprzeczalną poprawę natury. Z korzyściami dla rolników i rybaków. To prawo pomoże też biznesom i ekonomii, bo zdrowe ekosystemy idą ramię w ramię z bogactwem i zasobami. Pomoże również walczyć ze zmianą klimatu i pozwoli lepiej zaadaptować się do jej coraz poważniejszych konsekwencji. I wreszcie pomoże także ludziom, bo ograniczy ryzyko kolejnych pandemii, zapewni nadające się do życia środowisko i wesprze różnorodność biologiczną, która podtrzymuje życie na naszej planecie” – wyliczał zalety rozporządzenia Luena.

Ale bezskutecznie.

Komisja ds. środowiska nie poparła Nature Restoration Law, czyli rozporządzenia w sprawie odbudowy zasobów przyrodniczych.

Szanse na przyjęcie przełomowych regulacji są więc bardzo małe. Nadzieje tych, którym zależy na ochronie natury, podtrzymuje jednak to, że do odrzucenia projektu w najważniejszej komisji doszło w oparach skandalu.

„Odrzucająca” manipulacja

Przyjmowanie nowych przepisów na poziomie europejskim wymaga porozumienia między Komisją Europejską, Radą UE (jej członkami są przedstawiciele rządów) i Parlamentem Europejskim. Zanim dany dokument trafi na sesję plenarną europarlamentu, zajmują się nim odpowiednie komisje.

W przypadku Nature Restoration Law do tej pory negatywne opinie wydały dwie komisje: zajmujące się rolnictwem i rybołówstwem. Najważniejsza była jednak opinia komisji ds. środowiska.

Wtorkowe głosowanie zakończyło się remisem 44:44, co oznacza, że projekt rozporządzenia nie zyskał poparcia.

Stało się tak jednak dlatego, że Europejska Partia Ludowa dopuściła się, jak tłumaczą przedstawiciele komisji, dość dużej manipulacji. Manfred Weber, szef EPL, podjął decyzję o zastąpieniu bardziej przychylnych projektowi członków komisji ds. środowiska na przeciwnych jemu członków komisji ds. rolnictwa i rozwoju wsi. W ten sposób jedna trzecia głosujących europosłów nie była związana z komisją, na której głosowała.

„To bardzo wyraźna manipulacja ze strony Manfreda Webera i rolników z Niemiec. Jeśli różnorodność w EPL byłaby odzwierciedlona w głosowaniu, mielibyśmy wyraźną większość. Sytuacja, gdy jakaś grupa polityczna jest w stanie tak zmanipulować wyniki, jest czymś odrzucającym” – komentuje Pascal Canfin z centrowego ugrupowania Renew, przewodniczący komisji ds. środowiska.

Canfin zaznacza jednak, że do takiej „podmianki” nie będzie mogło już dojść podczas lipcowego głosowania na posiedzeniu plenarnym. I zauważa, że projekt Nature Restoration Law poparła nie tylko Rada UE jako całość, ale i te kraje, w których rządzą partie związane z EPL, w tym Rumunia, Bułgaria, Czechy i Grecja. „One nawet nie tyle wstrzymały się od głosu, co były za. To wszystko daje więc nadzieję na przyjęcie rozporządzenia” – ocenia francuski europoseł.

Odbudowa przyrody i „Europejski Trumpizm”

Jego zdaniem sytuacja ta pokazuje, że Europejska Partia Ludowa skręca bardziej w prawą stronę.

„Część członków EPL reprezentuje »europejski Trumpizm«, czyli ruch antyzielony, antyimigrancki, antyfeministyczny” – komentuje Canfin.

„Nawet dla najbardziej konserwatywnych członków EPL trudno jest być denialistami klimatycznymi. Ale najwyraźniej nie jest problemem, by być denialistą wobec przyrody” – dodaje.

Weber tłumaczy, że wdrożenie Nature Restoration Law grozi wyższymi cenami żywności i globalnym dostawom żywności w czasie wojny, a także zagraża źródłom utrzymania rolników. „Dla mnie ważne jest też to, abyśmy słuchali ludzi. Nie możemy wdrażać Europejskiego Zielonego Ładu przeciwko ludziom, możemy to zrobić tylko z ludźmi. Jeśli teraz jest już tak wiele obaw, to na poziomie europejskim musimy słuchać, a nie pouczać” – przekonuje niemiecki polityk cytowany przez Politico.

Według niego zielona polityka UE mogła posunąć się już za daleko. Warto zacząć ją więc „równoważyć” i spowalniać, by nie zaszkodzić gospodarce i dać czas przemysłowi na przystosowanie się do nowych realiów.

Polska przeciw odbudowie przyrody

Od samego początku prac nad dokumentem wyraźne „nie” mówi też Polska. „Zwracamy uwagę na to, że zrealizowanie założonych w projekcie, niezwykle ambitnych celów, w tak krótkiej perspektywie czasowej, jest niemożliwe” – podkreśla rząd w komunikacie wydanym po głosowaniu w Radzie UE, w której Polska wraz z kilkoma innymi krajami znalazła się w mniejszości.

„Polska jest szczególnie zaniepokojona faktem, że wprowadzony także poza obszarami Natura 2000 zakaz pogarszania jakości siedlisk będzie oddziaływał na proces inwestycyjno–budowlany. Działania ochronne mogą wymagać objęcia dodatkowymi wymogami własności prywatnej, co może powodować konflikty i ograniczać rozwój gospodarczy” – dodaje Adam Guibourgé-Czetwertyński, wiceminister klimatu i środowiska.

W kontekście konfliktu o Nature Restoration Law warto też dodać, że Weber i Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, wywodzą się nie tylko z EPL, ale i niemieckiego CDU. „Mamy więc do czynienia z walką dwóch stron. Wspieraliśmy von der Leyen, by została szefową Komisji Europejskiej, gdzie powstał Europejski Zielony Ład. Teraz jej polityczna rodzina odchodzi od tego projektu, a ona nic nie mówi. Przed głosowaniem plenarnym powinna w końcu zabrać głos” – ocenia Canfin.

Nature Restoration Law, czyli…

Jak zauważa Politico, sektor energii odnawialnej, naukowcy, Program Środowiskowy ONZ i wiele organizacji pozarządowych oskarżają EPL o rozpowszechnianie dezinformacji i fałszywych twierdzeń.

„Zwolennicy prawa argumentują, że rekultywacja gruntów nie oznacza, że ​​nie może się tam odbywać działalność gospodarcza – na tych terenach mogłyby powstać np. sady owocowe. Na wybrzeżach morskie projekty wiatrowe mogą tworzyć sztuczne rafy. W rzeczywistości nawet niektóre lobby branżowe, takie jak WindEurope, popierają prawo” – wyjaśnia portal.

Do tej pory nikt na świecie nie zaproponował tak ważnego planu, który polegałby nie tylko na ochronie natury, co wręcz jej odtwarzaniu.

Główny cel KE to przywrócenie do naturalnego stanu przynajmniej 20 proc. obszarów lądowych i morskich do 2030 r., a także wszystkich wymagających tego ekosystemów do roku 2050.

Związane z tym plany zakładają m.in. zwiększenie bioróżnorodności w lasach, przywrócenie naturalnego biegu tysięcy kilometrów rzek i odbudowę siedlisk i gatunków chronionych unijnymi przepisami. Bardzo dużo zmian w bezpośredni sposób ma dotknąć rolników. Chodzi o np. odtwarzanie osuszonych torfowisk, powstrzymano spadku liczby owadów zapylających (a więc wyeliminowanie pestycydów) i poprawę bioróżnorodności na gruntach rolnych.

Dlaczego wprowadzanie zmian jest tak ważne? Bo przyroda jest w opłakanym stanie.

Jak podaje KE, ponad 80 proc. siedlisk w Europie jest w złym lub niezadowalającym stanie. Najbardziej dotyczy to torfowisk, użytków zielonych i wydm. Do tego blisko 70 proc. gleb w Unii Europejskiej jest w złym stanie. Kosztuje nas to ponad 50 miliardów euro rocznie.

Jeśli znikną zaś zapylacze, produkcja upraw zmniejszy się o 25-32 proc., a każdego roku będziemy tracić żywność wartą przynajmniej 5 miliardów euro.

Z drugiej strony działania zmierzające do odwrócenia tych trendów przyniosłyby bardzo duże korzyści. Jak informuje KE, każde euro wydane na odbudowę natury przynosi zwrot z inwestycji w wysokości pomiędzy 8 euro a 38 euro.

Czy argumenty zwolenników odtwarzania natury okażą się wystarczające, przekonamy się prawdopodobnie w lipcu.

;

Udostępnij:

Szymon Bujalski

Redaktor serwisu Naukaoklimacie.pl, dziennikarz, prowadzi w mediach społecznościowych profile „Dziennikarz dla klimatu”, autor tekstów m.in. dla „Wyborczej” i portalu „Ziemia na rozdrożu”

Komentarze