Szefowa resortu klimatu i środowiska uważa, że Polska jest liderem jeśli chodzi o ochronę przyrody. Ten lider od 22 lat nie powołał nowego parku narodowego, a część Świętokrzyskiego oddał zakonnikom
Kiedy powstanie nowy park narodowy w Polsce? Takie pytanie zadał ministrze klimatu i środowiska Annie Moskwie słuchacz Radia Zet podczas poniedziałkowej (12 czerwca) porannej audycji.
Od 22 lat nie powołano żadnego nowego parku. Naukowcy od lat postulują objęcie kolejnych terenów najwyższą formą ochrony, jednak odbijają się od ściany. Według najnowszego raportu Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze powinniśmy powołać 25 nowych parków. Wcześniejsze publikacje mówiły o przynajmniej dziesięciu.
Ministra Moskwa problemu jednak nie widzi. Odpowiadając słuchaczowi podkreśla, że w skali Europy jesteśmy liderami w ochronie przyrody.
Powiększamy tereny istniejących Parków Narodowych (...) Mamy dużo konkretnych działań na rzecz ochrony przyrody i zwiększania obszarów chronionych. Jesteśmy w czołówce [unijnej] – 30 proc. Polski to obszary chronione.
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
„Pani minister ma rację: w Polsce różnymi obszarami chronionymi jest objęte nawet więcej niż 30 proc. kraju. Jednak ujmując to w ten sposób, robimy wielkie niedomówienie” – komentuje w rozmowie z OKO.press Piotr Klub, leśnik i przyrodnik z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze, autor raportu „Propozycja uzupełnienia sieci polskich parków narodowych”.
„Znacząca większość z tych 30 proc. to obszary o niskim statusie ochronnym. Ich ochrona zmienia niewiele, a nawet nie ma żadnego znaczenia. Mamy w Polsce dziewięć powierzchniowych form ochrony przyrody. Są parki narodowe – najwyższa forma ochrony przyrody. Zajmują 1 proc. powierzchni Polski. Drugą formą, również skuteczną, są rezerwaty. One w dużym rozproszeniu zajmują 0,5 proc. powierzchni kraju. Cała reszta to obszary o słabej ochronie” – wyjaśnia.
Jakie to formy ochrony?
Piotr Klub tłumaczy: „Dozwolona jest w nich wycinka drzew, gospodarowanie rolne czy leśne. Przy odpowiednich procedurach można prowadzić rozproszoną zabudowę. Można w nich też polować. Zarządy parków krajobrazowych nie mają narzędzi, żeby wpływać na decydentów, samorządy, Wody Polskie czy Lasy Państwowe i całą resztę instytucji w celu ochrony przyrody i krajobrazu. Jest to więc dość iluzoryczna forma ochrony”.
„To forma jeszcze mniej restrykcyjna niż parki krajobrazowe. Takie obszary nie mają nawet swojego zarządu. Status obszaru chronionego krajobrazu to w praktyce kwestia tabliczki. Niczego nie zmienia” – wyjaśnia przyrodnik.
„Obszary Natura 2000 mogą być ptasie lub siedliskowe – w zależności od tego, co mają chronić. Jednak ta ochrona polega przede wszystkim na dbaniu, żeby stan obiektów przyrody – czy to siedlisk, czy gatunków – nie uległ pogorszeniu. Niewiele więc zmienia, a jedynie chroni przed pogorszeniem stanu. Narzuca pewne ograniczenia – trzeba brać ją pod uwagę przy sporządzaniu dokumentów planistycznych, czy realizacji inwestycji. Jest nieco lepszą formą ochrony niż parki krajobrazowe, bo bazuje na prawie unijnym.
Między innymi dzięki temu, że Puszcza Białowieska jest terenem objętym Naturą 2000, udało się odwołać do TSUE i ochronić ją przed dalszą wycinką”
– mówi Piotr Klub.
Jak dodaje, wiele terenów Natura 2000 nie ma planu zadań ochronnych – a więc nie są ochronione na przykład przed gospodarką leśną, szkodliwymi inwestycjami czy rozproszoną zabudową.
„Jakiś czas temu powstało prawo, które pozwala nadleśnictwom, przy sporządzaniu Planu Urządzenia Lasu tworzyć plany zadań ochronnych dla Natury 2000 leżącej na ich terenie. Nadleśnictwa robią je więc zwykle tak, żeby Natura 2000 nie stanowiła dla ich planów żadnych ograniczeń. Tę formę ochrony oceniam nieco wyżej niż parki krajobrazowe, ale dalej to ochrona niewystarczająca” – dodaje przyrodnik.
„Czyli gminne formy ochrony przyrody, obejmujące zwykle małe obszary. Czasami działają bardzo dobrze, jak małe rezerwaty, a czasami kiepsko – wszystko zależy od gminy” – ocenia Klub.
Chronią m.in. formacje geologiczne, odkrywki, nieczynne wyrobiska czy jaskinie.
To jednostkowa, punktowa forma ochrony przyrody.
„Również są ustanawiane przez gminę i mają na celu ochronę bardziej krajobrazu kulturowego niż przyrody. To na przykład – tereny starej cerkwi z parkiem miejskim” – wyjaśnia Klub.
„Mamy więc tyle form ochrony przyrody, że zbiera się z tego jakieś 30 proc. obszaru kraju. Ale tak faktycznie chronimy około 1,5 proc. – choć i to jest zawyżone. Parki narodowe nie są w całości swoich powierzchni objęte ochroną ścisłą, a w niektórych można polować. Realizuje się w nich inwestycje jak np. droga przez Magurski PN. Nie uważam, że aktualnie jako kraj możemy się stawiać za wzór ochrony przyrody” – komentuje ekspert.
Szczególnie, że pod względem powierzchni kraju, jaką zajmują parki narodowe, znajdujemy się w na 29. pozycji na 38 miejsc. Niżej niż Polska plasują się m.in. Portugalia (0,76 proc.), Bośnia (0,92), Belgia (0,19) i Hiszpania (0,97).
Europejskim liderem jest Norwegia, gdzie parki narodowe zajmują 17,23 proc. powierzchni kraju. Na drugim miejscu jest Islandia, gdzie najwyższą formą ochrony przyrody objęto 12 proc. powierzchni kraju. Wielka Brytania to 9,26 proc., a Czarnogóra – 7,78.
Jeśli porównalibyśmy powierzchnię parków narodowych, to Polska ląduje na 16. pozycji w Europie. Nasze parki zajmują w sumie 3275,75 km².
W zestawieniu w raporcie “Propozycja uzupełnienia sieci polskich parków narodowych” ujęto również Rosję, która ma 64 parki narodowe, zajmujące rekordowe 141 200 km². To jednak tylko 0,83 proc. powierzchni tego kraju.
Piotr Klub w swoim raporcie zaznacza jednak: “Porównanie ochrony parków narodowych w Polsce z innymi krajami Europy jest zadaniem bardzo trudnym. W zależności od historii, tradycji i prawodawstwa danego kraju „park narodowy” nie znaczy tego samego. W różnych krajach ta forma ochrony przyrody różni się reżimem ochronnym, możliwością udostępniania, zakresem dopuszczalnej działalności”.
Anna Moskwa chwali się również „powiększaniem istniejących parków narodowych”. Jednak za jej kadencji „powiększono” zaledwie jeden park – a cudzysłowie jest w tym wypadku uzasadnione. Chodzi o Świętokrzyski Park Narodowy (ŚPN).
Przypomnijmy: od kwietnia 2019 roku trwały rządowe prace zmierzające do usunięcia z granic ŚPN niewielkiego fragmentu w szczytowej partii Łyśca. Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej, którzy zajmują tamtejszy klasztor, chcą zbudować centrum turystyczno-noclegowe.
Kolejni ministrowie środowiska (Henryk Kowalczyk, Michał Woś, Michał Kurtyka, Anna Moskwa) przekonywali, że 1,35 ha na Łyścu wraz z fragmentem zabytkowej zabudowy klasztornej utraciły swoje wartości przyrodnicze i kulturowe. Według obrońców granic ŚPN ta teza jest całkowicie fałszywa.
W styczniu 2022 premier Morawiecki podpisał rozporządzenie, zabierając Parkowi sporne 1,35 ha. W zamian za to do Parku dopisano 62 hektary oddalonego od ŚPN lasu.
„To szpagat prawny, który przy zmianie władzy najprawdopodobniej zostanie odkręcony” – uważa Piotr Klub.
Poza „powiększeniem” ŚPN od początku rządów Prawa i Sprawiedliwości zwiększono teren jeszcze dwóch innych parków. W 2016 roku Karkonoski PN urósł o 372 hektary, a rok później Poleski – o 113 hektarów.
„W 2000 roku została wprowadzona zmiana w ustawie o ochronie przyrody, podtrzymana również w nowej ustawie w 2004 roku, która umożliwiła samorządom uzgadnianie granic parku. Powstała więc sytuacja w której bez zgody gmin, powiatów i województw nie ma możliwości powiększenia ani powołania nowego parku” – wyjaśnia Piotr Klub.
„Od tamtej pory powstał tylko jeden park – Ujście Warty. Było to w 2001 roku i tak naprawdę chodziło o formalność. Teren był wcześniej rezerwatem, a utworzenie parku było uzgodnione.
W 2004 roku powiększono Słowiński Park Narodowy o ponad 14 tys. hektarów- jednak głównie o tereny morskie.
Potem mamy jeszcze trzy powiększenia za rządów PiS – choć i to nie było zasługą rządu, a samych parków – i na tym lista się kończy. Choć moim zdaniem weto samorządowe nie jest problemem.
Największym problemem jest brak chęci ze strony rządu. Widać to po sprawie ŚPN – samorząd nie protestował, kiedy rząd zabrał 62 hektary, które zostały dodane do parku zamiast Łyśca. Prawdopodobnie ktoś z ministerstwa przyszedł do gminy i się dogadał.
Jakby przyszedł do gmin leżących na terenie planowanego Turnickiego Parku Narodowego, to na pewno też udałoby się dojść do porozumienia. Tworzenie nowych parków jest blokowane nie przez samorządy, a przez brak woli rządzących” – komentuje przyrodnik.
Na zdjęciu: Park Narodowy Gór Stołowych
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze