Pytamy naszych uczniów, co by zrobili na miejscu bohaterów omawianych lektur o Prawdzie, Wolności, Ojczyźnie. Co zatem zrobimy my, nauczyciele, jeżeli orwellowska wizja „Roku 1984” przestaje być literacką fikcją? – pyta Robert Kasiak, polonista ze Skarżyska-Kamiennej
Zapewne w każdym pokoju nauczycielskim w Polsce można usłyszeć: „Nie interesuję się polityką, niczego się nie da zmienić”. Postawy takie są do jakiegoś stopnia zrozumiałe i uzasadnione. Poziom frustracji, zniechęcenia, wypalenia skłania do rezygnacji i bierności. Do tego niepowodzenie, żeby nie powiedzieć, klęska strajku i bezmiar społecznej niechęci wobec nauczycieli. Wiadomo - 18 godzin, wakacje i w ogóle nic nie robią, a dzieci na korepetycjach.
Niestety, polityka coraz bardziej interesuje się nami. Kolejne „inicjatywy” ustawodawcze, zmiany doktrynalne, ideologiczne, zmieniające się wymagania, zapowiedzi unieważnienia Karty nauczyciela nie pozostawiają złudzeń.
Prawdopodobnie stoimy przed ostatnią z ostatnich szans.
Nie uzyskaliśmy niczego przy okazji naszego strajku, potem nie poparliśmy wystarczająco Strajku Kobiet i ministerialno-kuratoryjno-ideologiczna hydra tak się rozrosła, że nie mamy już żadnej nadziei. O pensjach już nikt nie wspomina a satysfakcja i poczucie sensu stałym wzorcem abstrakcji.
Jeżeli teraz będziemy bierni i niezdecydowani, to nawet nie sposób wyobrazić sobie, gdzie będziemy jako środowisko po kolejnej kadencji obecnej władzy. Staniemy się gastarbeiterami we własnym kraju, którego kształt i funkcjonowanie w dużym stopniu powinny zależeć od naszej pracy.
Dla jasności, dla pełnego wyjaśnienia, należy przypomnieć, że w polskiej edukacji źle dzieje się od dawna. Poprzednie rządy utrwaliły biurokrację i żenująco niski status nauczycieli. Są w edukacji rachunki krzywd …
Teraz jednak konieczność naszego nauczycielskiego współuczestniczenia nie jest sprawą jakichkolwiek politycznych przekonań czy nawet sympatii. To kwestia aksjologiczna.
Jak uczyć o wartościach humanistycznych i demokratycznych i tolerować ich łamanie?
Jako nauczyciele, zgodnie z poruszającym przesłaniem Mariana Turskiego, najbardziej nie możemy być obojętni.
Uczymy o Dobru, Prawdzie, Wolności, Ojczyźnie. O tym, jak są one ważne, potrzebne i ponadczasowe. W podstawie programowej mamy zapisane budowanie systemu wartości na fundamencie prawdy, dobra i piękna oraz szacunku dla człowieka.
Z drugiej strony mówimy o koszmarze totalitaryzmów, szkodliwości propagandy i perfidii manipulacji. Na przykładach z literatury i w odniesieniu do historii przekonujemy, jakim są złem.
Pytamy, co zrobilibyście, drodzy uczniowie, na miejscu bohaterów omawianych lektur.
Co zatem zrobimy my, nauczyciele, jeżeli orwellowska wizja zapisana w „Roku 1984” przestała być literacką fikcją a stała się teraźniejszością, którą widzimy za oknami?
Mamy kształcić umiejętności rozumienia roli mediów oraz ich wpływu na zachowania i postawy ludzi, a także krytycznego odbioru przekazów medialnych oraz świadomego korzystania z nich. Powinniśmy uczyć wartościowania.
Kilka lat temu, pytałem sąsiada, dlaczego nie ogląda TVN. "Bo tam nie napieprzają w Tuska" – odpowiedział. Myślałem, że to już najniższy poziom. Do wczoraj również, patrząc na rządowe media, myślałem, że gorzej być nie może. Do wczoraj.
Kiedy dzisiaj kończyłem pisać niniejszy tekst, ukazał się haniebny spot PiS zniechęcający do udziału w marszu 4 czerwca przy pomocy obrazów z Auschwitz. Kim trzeba być, żeby coś takiego wymyślić i jak bardzo trzeba być nikim, żeby to upubliczniać?
To podręcznikowy przykład nie tylko mowy nienawiści, ale i przekroczenia ostatnich granic w przestrzeni publicznej.
Do tego spot można uznać za zakazaną formę przekazu podprogowego. Oczywiście, Tomasz Lis palnął głupotę, ale stała się tylko pretekstem do zohydzenia i niedzielnego marszu, i jego uczestników.
Jak mamy teraz mówić o obozowych opowiadaniach Borowskiego albo „Medalionach” Nałkowskiej, jeżeli każdy, nawet niewyobrażalny koszmar, politycy, w tym minister i wiceminister edukacji, mogą wykorzystać w doraźnej walce politycznej. Jak pisze Borowski, nawet w Auschwitz obowiązywały nieprzekraczalne granice. Tym razem wszelkie normy zostały przekroczone.
W pokojach nauczycielskich można usłyszeć: „Nie interesuję się polityką, niczego nie da się zmienić”. Nie wyobrażam sobie jednak, że można usłyszeć: „Nie obchodzi mnie spór Światła i Ciemności, nie interesuje mnie walka Dobra ze Złem".
Komentarze