0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plDawid Zuchowicz / Ag...

Dziś, 15 grudnia 2022 roku, prezydent Andrzej Duda niespodziewanie po raz drugi zawetował nowelizację prawa oświatowego, tzw. lex Czarnek.

O tej decyzji rozmawiamy z Igą Kazimierczyk, nauczycielką, członkinią komitetu koordynacyjnego Wolnej Szkoły, jedną z liderek ruchu sprzeciwu wobec zwiększenia centralnej kontroli nad szkołami.

Anton Ambroziak, OKO.press: Jak przyjęła Pani informację o prezydenckim wecie do nowelizacji prawa oświatowego?

Iga Kazimierczyk: Z oddechem ulgi i spokoju. Mam poczucie, że wyprowadziliśmy kozę z izby, ale wciąż mamy dużo do zrobienia. Matury 2023, braki kadrowe, kryzysy psychiczne dzieci, ale również nauczycieli - to wszystko sprawy, które wymagają pilnej interwencji.

Za tą radością jest też smutek, bo przez 18 miesięcy musieliśmy walczyć o sprawy fundamentalne - bronić szkół przed centralizacją w czasach, gdy potrzebujemy elastycznych rozwiązań.

My, czyli kto? Czyim sukcesem jest w zasadzie dzisiejsze weto?

Każdy lubi sobie przypiąć medal do piersi. Jako Wolna Szkoła nie bylibyśmy w stanie zrobić nic sami, gdyby w nasz ruch nie włączyły się tysiące osób. W całym kraju pojawiały się demonstracje uliczne, o których jako komitet koordynacyjny czasem dowiadywaliśmy się po fakcie.

To było naprawdę obywatelskie poruszenie.

Może byłam jedną z osób, które były na froncie, ale jako ostatnia powiedziałabym, że to mój sukces.

Prezydent wyraził nadzieję, że weto uspokoi wiele osób. A czy uspokoi się także minister Czarnek?

Gdybym była na miejscu ministra, zapadłabym się pod ziemię. Prezydent w sposób kulturalny, ale bardzo stanowczy rozprawił się z jego ustawą. Dał mu do zrozumienia, że to ani nie jest odpowiedni czas na wprowadzenie zmian, ani odpowiedni kierunek dla polskiej oświaty.

Przeczytaj także:

Minister Czarnek przekonywał nas, że ustawę stworzył w porozumieniu z prezydentem i wszystko jest okej. Andrzej Duda pokazał, że jego podpis nie jest znaczkiem, który można sobie tak po prostu nakleić własnej ustawie.

Byliśmy w zasadzie zaskoczeni, że prezydent zachował się jak prezydent.

Wziął pod uwagę opinie, przeanalizował skutki ustawy i podjął decyzję dobrą dla obywateli i obywatelek. Czyli zrobił też to, co powinien zrobić Sejm.

Nie boicie się powrotu zombie? Lex Czarnek 3.0 jeszcze bardziej restrykcyjne niż dotychczasowe pomysły? A może minister w końcu dogada się z prezydentem, który ma własny pomysł na oświatę?

Nie wydaje mi się, by minister Czarnek forsował kolejną wersję tej samej ustawy. Prezydent powiedział wprost, że skala oporu jest dziś tak duża, że nie ma nawet przestrzeni na dyskusję o centralizacji, czy zwiększeniu kontroli kuratoriów nad szkołami. Od upublicznienia pomysłu minęło sporo czasu, a masa krytyczna tylko się zwiększyła.

Jako strona społeczna mieliśmy też uwagi do prezydenckiego projektu ustawy, który regulował obecność organizacji społecznych w szkołach. Pomysł referendów rodzicielskich był technicznie trudny do realizacji.

Ale nie mamy nic przeciwko temu, by na gruncie prawa uczynić procedurę zapraszania organizacji do szkół bardziej transparentną. Ważne, by podkreślić, że w praktyce wszystko działa, tak jak powinno.

Nie ma w Polsce szkół, które w tajemnicy przed rodzicami organizują dodatkowe zajęcia dla uczniów. To mrzonka.

Jeśli ktoś czuje się jednak niepewnie, możemy doprecyzować to w przepisach. Nie potrzebujemy do tego jednak lex Czarnek, bo rodzice nie potrzebują kuratora, by realizować konstytucyjne prawo wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.

Co dobrego wydarzyło się w ciągu tych 18 miesięcy walki z lex Czarnek?

Dzięki ministrowi środowisko osób, które działają na rzecz dobrej, demokratycznej szkoły się powiększyło. Gdy zaczynaliśmy, Wolną Szkołę tworzyło 10 organizacji społecznych. Szybko okazało się, że są z nami samorządowcy, związki zawodowe, ponad setka innych organizacji, a także działacze i działaczki z nurtu edukacji domowej i osoby, które działają w alternatywnych nurtach edukacji.

W końcu mamy wspólny interes, zależy nam na bezpieczeństwie dzieci i dobrej edukacji. W zasadzie interes zawsze był ten sam, ale bez ministra może nigdy nie stanęlibyśmy po tej samej stronie.

Organizacje społeczne były zmuszone do defensywy. Czy jest teraz szansa, by zająć się prawdziwymi problemami polskich szkół?

Mam nadzieję, że nigdy więcej nie będziemy musieli wyciągać czerwonych ekierek. Już dwa lata temu, w ramach SOS dla edukacji, zaczęliśmy pracować nad uzdrawianiem polskiej szkoły. Teraz jesteśmy na etapie kończenia "Paktu dla edukacji", czyli postulatów dla polityków, którzy idą do wyborów. Chcemy, żeby oświata stała się obszarem, który traktują poważnie. Przestańmy w końcu mówić o wielkich reformach albo przekładaniu kasy z kąta w kąt.

Chodzi o to, żeby zacząć myśleć o edukacji jako jednej z najistotniejszych usług publicznych. Takiej, która trafia do 4 mln młodych obywateli i pośrednio do 9 mln dorosłych, ich rodziców.

Politycy nie muszą się na tym znać, od tego jesteśmy my, organizacje eksperckie.

I co im zaproponujecie?

Nie jesteśmy od układania programów. Pokażemy politykom proste ramy, w których mogą samodzielnie się poruszać. Nasze postulaty da się zamknąć w kilku pojemnych hasłach:

  • Szkoły niezależne, a nie centralnie sterowane.
  • Dobre i racjonalne finansowanie oświaty - pieniędzy nie musi być więcej, może wystarczy audyt wydatków.
  • Inwestycje w kadrę, bo bez nauczycieli nie ma rozwoju.
  • Szkoły na miarę XXI, a nie XIX wieku.
  • Szkoły kompetencji, a nie faktograficznej wiedzy
  • Szkoła miejscem wyrównywania szans, a nie selekcji.
  • Szkoła miejscem wsparcia i współpracy, a nie rywalizacji.
  • Demokracja i samorządność uczniowska i rodzicielska.
  • Szkoła ważna dla społeczności lokalnej.
  • Szkoła pluralizmu, a nie indoktrynacji.
;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze