Wyrównywanie szans dotyczy głównie dzieci z mniej zamożnych rodzin? A może indywidualne wsparcie potrzebne jest głównie obcokrajowcom? No i w końcu – czy dobra edukacja to takie samo podejście do każdego dziecka? Nauczycielka szczerze o szkole równych szans
Marzę o szkole, w której jednym z celów jest nauka w atmosferze współpracy, w której uczeń jest ważny i doceniany, a nauczyciel tak prowadzi lekcje, że każdy może nauczyć się jak najwięcej. Dzięki temu wszystkie dzieci osiągają sukcesy, wierzą w siebie, chcą poznawać świat, doskonalić się.
W takim myśleniu o edukacji kluczowe są słowa: każdy, każda, wszyscy.
Czyli nie możemy „zgubić” żadnego ucznia czy uczennicy. Jednym z kluczowych zadań szkoły jest wyrównywanie szans. Pracując od ponad trzydziestu lat w edukacji ciągle się tym zajmuję – i nie jest to łatwe.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Po likwidacji gimnazjum jest jeszcze trudniej. W mniejszych miejscowościach uczniowie i uczennice długo przebywają w jednym środowisku, przez to mają mniejsze możliwości poznawania „innych”, którzy reprezentują różne sposoby myślenia, doświadczenia życiowe czy kulturowe.
Biorąc pod uwagę tylko liczbę godzin, która jest przeznaczona na edukację formalną, czy czas, który uczennice i uczniowie spędzają w szkole, nie ma chyba lepszych narzędzi niż edukacja, by zwiększać szanse życiowe dzieci ze środowisk z niższym kapitałem kulturowym i ekonomicznym.
Czasem, co może dziwić, nie dotyczy to tych, którzy mają słabą sytuację ekonomiczną.
Pracując w szkołach niepublicznych, poznałam również rodziny w dobrej sytuacji ekonomicznej, w których dzieci są zaniedbane. Rodzice są tak zajęci „robieniem” pieniędzy, że nie mają już zupełnie czasu dla swoich dzieci.
Uważają, że skoro płacą za szkołę, to ona powinna zająć się wszystkim.
Rodzice nie czytają informacji od nauczycieli, nie rozmawiają z dziećmi, nie mają czasu, by cieszyć się sukcesami szkolnymi, czy pomóc w kłopotach. Dzieci czują się opuszczone.
Mam teraz bardzo trudną sytuację w drugiej klasie – chłopiec wymaga dużego wsparcia w radzeniu sobie z realizowanym programem. Jego tata – mama nie żyje – nie ma zupełnie czasu na kontakt z nauczycielką, nie mówiąc już o wsparciu chłopca w domu. Pomoc na terenie szkoły nie wystarcza.
Niestety czujemy się bezradni. Zastanawiamy się nad pozostawieniem chłopca w tej samej klasie, ponieważ z trudnością radzi sobie z materiałem edukacyjnym. Jednocześnie mamy świadomość, że to nie zmieni jego sytuacji. Pomoże na chwilę, a co dalej?
Zapewnienie wszystkim uczniom równego dostępu do wysokiej jakości edukacji jest fundamentalne dla wyrównywania szans. Oznacza to zagwarantowanie odpowiednich zasobów, wysoko wykwalifikowanych nauczycieli, aktualnych podstaw programowych, metod i sposobów pracy.
Jednym z głównych czynników wpływających na nierówności w szkole jest nierówny dostęp do szeroko pojętych zasobów edukacyjnych. Niektóre szkoły mają lepsze wyposażenie, bardziej doświadczonych nauczycieli, większą liczbę programów i zajęć dodatkowych, co prowadzi do różnic w jakości edukacji.
Konieczne jest zwiększenie inwestycji w system edukacji publicznej, szczególnie w szkołach znajdujących się w rejonach, w których można zaobserwować duże nierówności społeczne czy dużą liczbę uczniów wymagających dodatkowego wsparcia.
Nie chodzi tylko o proste dofinansowanie szkół, zakup odpowiednich podręczników, sprzętu i technologii edukacyjnych. Przykładem może być nie do końca dobrze zrealizowany, ale świetnie pomyślany projekt zakupu sprzętu w ramach rządowego programu Laboratoria Przyszłości.
Nietrafiona była zbyt dokładna i długa lista sprzętu obowiązkowego oraz brak możliwości finansowania szkoleń. W związku z tym małe szkoły nie mogły kupić tego, czego naprawdę potrzebowały, albo nauczyciele nie są w stanie w pełni wykorzystać możliwości obligatoryjnie zakupionego sprzętu.
Szkoły znajdują się w różnej sytuacji pod względem wyposażenia lub kompetencji nauczycieli. Dlatego dla niektórych z nich pierwszym krokiem mogłyby być szkolenia nauczycieli z wykorzystania nowoczesnych technologii w praktyce edukacyjnej, za którym pojawiłyby się potrzeby. A następnie doposażenie szkół. Dopiero wtedy zakupiony sprzęt byłby w pełni wykorzystywany w codziennej pracy.
W szkole, w której pracuję, obowiązkowo zakupiona drukarka 3D czy gimbal zbyt często kurzą się na półkach.
Na naszym etapie rozwoju, znacznie bardziej potrzebny byłby inny sprzęt.
W innych placówkach nauczyciele tylko czekają na możliwości finansowe, aby w pełni wykorzystać swoją wiedzę. Zwykle w tych sytuacjach mają również sprecyzowane potrzeby, których nie warto ograniczać szczegółową listą zakupów. Ważne jest zaufanie do nauczycieli i dyrekcji, że potrafią określić, czego potrzebuje ich szkoła. W idealnej sytuacji w konsultacje w tym obszarze zaangażowana jest nie tylko rada rodziców, ale również społeczność lokalna i organy prowadzące szkołę.
Wszyscy jesteśmy w tej sprawie zgodni, że różnice społeczno-ekonomiczno-kulturowa mają znaczny wpływ na szanse edukacyjne uczniów. Nie chodzi tu tylko o bezpłatne obiady czy podręczniki, chociaż na pewno jest to jedno z potrzebnych działań, które jest już realizowane.
Wprowadzenie w przemyślany sposób technologii do procesu nauczania może być jednym z narzędzi służących do wyrównywania szans edukacyjnych. Paradoksalnie w tym procesie uczyniliśmy ogromny krok naprzód dzięki pandemii. Wykorzystanie platform edukacyjnych, narzędzi e-learningowych i aplikacji mobilnych zapewnia dodatkowe materiały i zasoby, które mogą wesprzeć uczniów w zdobywaniu wiedzy i umiejętności.
W szkole, w której pracuję, chorzy uczniowie i uczennice mogą korzystać ze streamingu lekcji.
Przesyłane są również do wewnętrznej sieci niezbędne materiały. Dzięki temu nieobecności nie powodują dużych zaległości edukacyjnych. Co szczególnie jest ważne w domach, w których dzieci nie mogą liczyć na pomoc rodziców.
Mamy u nas np. dzieci z rodziny kurdyjskiej — mama nie mówi wcale po polsku, tata komunikacyjnie. W domu w kwestii nauki dzieci mogą liczyć tylko na siebie. Nie ma polskich książek, a telewizja nadaje tureckie seriale w oryginale. Łatwo sobie wyobrazić, że szanse edukacyjne tych dzieci w polskiej szkole są inne, niż ich koleżanek i kolegów z polskich domów.
Wykorzystanie w pełni możliwości IT wymaga również zmiany metodyki prowadzenia lekcji, które powinny obejmować całe szkoły. Specjaliści w zakresie rozwoju zasobów ludzkich zdają sobie sprawę, że kluczowe jest nie tyle samo szkolenie, a wsparcie pracowników przy wdrożeniu nowych umiejętności.
Mam wrażenie, że tego ciągle brakuje w szkole. Co warto zrobić? Nie gonić za ciągle nowymi celami pracy, rozłożyć w czasie wprowadzanie zmian i monitorować efektywność działań. Zadbać o możliwość skorzystania z doradztwa ekspertów, którzy nie oceniając, mogą wesprzeć prowadzenie działań sprzyjających lepszej jakości edukacji, w tym konkretnym miejscu, mierząc się z lokalnymi wyzwaniami.
Kolejnym aspektem jest znaczenie odpowiedniego wsparcia dla uczniów. Dzieci z ubogich kulturowo i ekonomicznie rodzin, dzieci z niepełnosprawnościami czy trudnościami w uczeniu się, a także uczniowie z mniejszości etnicznych lub językowych, często potrzebują dodatkowego wsparcia w celu wyrównania szans edukacyjnych.
Rozpoczął się już proces standaryzacji w zatrudnieniu specjalistów, takich jak pedagodzy, psycholodzy szkolni czy logopedzi. Muszą być zatrudnieni w każdej placówce. Zmieniło to sytuację w placówkach, słyszę o tym od nauczycielek, które szkolę, w niektórych z nich dopiero teraz pojawili się psycholog i pedagog specjalny. Mogą oni pomóc w rozpoznawaniu indywidualnych potrzeb uczniów i dostosowaniu programów nauczania, aby sprostać ich wymaganiom.
Konieczne są dalsze zmiany. Ideałem byłoby, gdyby szkoły i przedszkola mogły zatrudniać więcej specjalistów zgodnie z realnymi potrzebami, czyli liczbą dzieci potrzebujących odpowiedniego wsparcia, a nie zgodnie z liczbą wszystkich uczniów.
Szkoła na wybory. Zamiast bzdur typu „seksualizacja dzieci” zapraszamy na rozmowę serio o polskiej szkole jako źródle cierpień, ale także nadziei. Korzystamy z 10 postulatów Obywatelskiego Paktu dla Edukacji, kompleksowego projektu naprawy. To ma być szkoła nowoczesna, zdemokratyzowana, otwarta na Polskę i świat, twórcza, szkoła myślenia, a nie kucia, współpracy, a nie wyścigu szczurów. Polityczki i politycy prodemokratycznej opozycji deklarują poparcie Paktu, ale tylko obywatelski nacisk w kampanii wyborczej może sprawić, że edukacja zostanie potraktowana przez przyszłe rządy tak, jak na to zasługuje. W cyklu „Szkoła na wybory” we współpracy z koalicją SOS dla Edukacji podważamy też kolejne fałszywe przekonania na temat edukacji (tzw. debunking)
W szkole, w której pracuję, mamy ponad dwadzieścia procent uczniów i uczennic z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego. Na całe szczęście mamy możliwości finansowe zatrudniania większej liczby specjalistów.
A co jest w innych placówkach, które także mają duży procent dzieci wymagających szczególnego wsparcia? To oczywiście pytanie retoryczne. Brakuje w nich nadal rąk do codziennej pracy. Warto pilnie skorygować mechanizmy finansowego, infrastrukturalnego i dydaktycznego wsparcia szkół i przedszkoli, szczególnie pracujących w środowiskach defaworyzowanych.
Szkoła równych szans nie traktuje wszystkich według jednej miary. Tworzenie elastycznego systemu edukacyjnego, który uwzględnia indywidualne różnice, może przyczynić się do wyrównywania szans. To oznacza dostosowanie programów nauczania i zapewnienie wysokiej jakości, zróżnicowanej edukacji w czasie każdej lekcji.
Co może pomóc w codziennej pracy, oprócz dostępu do specjalistów? Mam nadzieję, że zostanie na przykład przywrócona elastyczność dotycząca realizacji siatki godzin. Znacznie łatwiej osiągać cele dotyczące wysokiej jakości, spersonalizowanej edukacji, gdy nauczyciel ma do dyspozycji półtorej godziny, zamiast 45 minut.
Według mnie ideałem byłoby, na etapie szkoły podstawowej, aby rozszerzyć zakres kwalifikacji nauczycieli. Warto byłoby, aby nauczyciel mający kwalifikacje w zakresie przyrody mógł uczyć biologii i geografii, a matematyk fizyki i odwrotnie. Dzięki temu nauczyciele nie mieliby np. jednej 45-minutowej godziny lekcji biologii czy geografii z daną klasą. Trudno sobie wyobrazić, że w tym czasie nauczyciel czy nauczycielka, jest w stanie w pełni indywidualizować pracę z uczniami. Szczególnie gdy uczy tych klas 20.
Mamy teraz kłopot z wędrującymi nauczycielami i nauczycielkami.
W małych szkołach, z jedną klasą na poziomie, tak jak w mojej szkole, fizyk czy chemik zagląda na cztery godziny lekcyjne i pędzi do kolejnej szkoły. Nie ma czasu, aby z nim porozmawiać o problemach uczniów, o metodach pracy w danej klasie, czy skonsultować jakiś problem.
Wyrównywanie szans edukacyjnych w szkole czy przedszkolu wymaga współpracy wielu stron, włącznie z władzami oświatowymi, nauczycielami, rodzicami i społecznością lokalną. Współpraca z rodzicami i zaangażowanie społeczności lokalnej mają kluczowe znaczenie dla wyrównywania szans.
W mojej szkole mamy coraz lepszą współpracę z radą rodziców. Przeszliśmy już od poziomu spotkań, w czasie których rodzice wylewają na dyrektora swoje żale, do etapu wspólnego planowania imprez. Mam nadzieję, że zakres współpracy dalej będzie ewaluował w stronę pełnego partnerstwa w planowaniu i realizacji działań szkoły.
Kształtowanie partnerstwa pomiędzy szkołą, rodzicami i społecznością może przyczynić się do lepszych rezultatów edukacyjnych uczniów poprzez wzajemne wsparcie i tworzenie pozytywnego środowiska edukacyjnego. To długotrwały proces, który wymaga zaangażowania i zdecydowanego działania.
Jest to jednak niezbędne dla stworzenia bardziej sprawiedliwego i równego systemu edukacji, który pozwoli każdemu uczniowi rozwijać swój potencjał i osiągać sukces. Warto wspólnie określać cele, które są priorytetowe w danym środowisku i razem dążyć do ich realizacji, monitorując kolejne etapy.
Nie chodzi tylko o wielkie zmiany, mogą też być znaczące drobiazgi, jeśli w szkole brakuje nauczycieli do codziennego wsparcia uczniów po lekcjach, dzięki stałej współpracy z seniorami dzieci mogą otrzymać pomoc w odrabianiu lekcji i nadrabianiu zaległości, uczestniczyć w systematycznym czytaniu i rozmowach na temat przeczytanego tekstu, grać w warcaby, szachy, czyli otrzymywać to wszystko, co mają dzieci w bogatych kulturowo domach.
W tych działaniach ważna jest ciągłość, a nie akcyjność, która może jest medialna, ale nie przynosi długotrwałych efektów. Zbyt często czytam o akcjach typu: Dziadkowie czytają dzieciom. Zawsze zastanawiam się, a co, gdy skończy się akcja? Kto będzie codziennie czytał dzieciom?
Chociaż to może wydawać się nieoczywiste, jednak dyskryminacja i uprzedzenia mają negatywny wpływ na szanse edukacyjne uczniów. Konieczne jest więc podejmowanie walki z wszelkimi formami dyskryminacji, zapewnienie bezpiecznego i tolerancyjnego środowiska szkolnego oraz promowanie równości i szacunku wobec wszystkich uczniów.
Dzięki temu nie jest utrwalane myślenie: z tych X i tak nic nie będzie, piją w tej rodzinie od pokoleń. Dzieci z rodziny X mogą zacząć wierzyć, że jest przed nimi coś więcej oprócz skrzynki „browara”, co zdecydowanie zwiększa ich szanse edukacyjne.
W mojej szkole jest sporo dzieci z innych środowisk kulturowych — czasem pojawiają się problemy, ktoś kogoś obrazi, krzycząc: czarny czy Ukrainiec.
Wtedy, gdy przezwisko dotyka inności, boli bardziej.
Cały czas prowadzimy działania integrujące dzieci, uczące tolerancji, podkreślające wartości inności, aby nie było u nas sytuacji, o której usłyszałam od mojej koleżanki. Dziewczynka z Ukrainy, będąc już ponad rok w polskiej szkole, ma tylko jedną koleżankę, z która rozmawia. Skąd jest koleżanka? Z Ukrainy.
Tworzenie otwartego i tolerancyjnego środowiska, które szanuje różnice kulturowe, religijne i językowe, może pomóc uczniom poczuć się akceptowanymi i zmotywowanymi do nauki bez względu na pochodzenie. Ważne jest, aby promować różnorodność i włączać wszystkich w każdy aspekt szkolnego życia.
Zaangażowanie uczniów i uczennic w różnorodne doświadczenia i umożliwienie im wyrażanie indywidualnych zainteresowań jest również kluczowe dla stymulowania rozwoju i rozwijania umiejętności.
Z marzeniami jest tak, że aby się spełniły, trzeba „zakasać rękawy” i je realizować. Dlatego na rzecz Szkoły Równych Szans warto działać razem, tak jak w inicjatywie Obywatelskiego Paktu dla Edukacji, którego sygnatariuszami jest ponad 63 organizacji, a w spotkaniach dotyczących doprecyzowania Postulatów na Rzecz Dobrej Edukacji uczestniczyły osoby reprezentujące wszystkie środowiska związane z oświatą.
Dlaczego Pakt ma taką siłę, tak angażuje ludzi? Sądzę, że głównym powodem jest zmęczenie traktowaniem szkoły jako politycznego eksperymentu, w którym ciągle zmieniane są zasady i warunki działania, a nauczyciele czy dyrektorzy niewiele mają do powiedzenia. Bo na rzecz szkoły warto działać razem, a zmiany wprowadzać zgodnie z długoletnim planem, mając określony cel. Po co? Bo szkoła ma ogromną moc kształtowania młodych ludzi dla przyszłości.
Autorka – Katarzyna Szczepkowska jest wicedyrektorką niepublicznej szkoły podstawowej, z wykształcenia jest pedagogiem specjalnym, ukończyła studia podyplomowe w zakresie edukacji wczesnoszkolnej, terapii pedagogicznej i socjoterapii. Jest także terapeutą Integracji Sensorycznej. Od lat zarządza placówkami oświatowymi.
Komentarze