Wyobraźmy sobie, że dyrektor szkoły lub nauczyciel idzie do kuratorium z problemem i słyszy: jak możemy ci pomóc? Tak jest dziś w Finlandii, ale dlaczego nie może być tak u nas? Dyrektorka Anna Sobala-Zbroszczyk w cyklu „Szkoła na wybory" tłumaczy, czym jest autonomia szkół
Nie ma czegoś takiego jak autonomia szkół – powiedział minister Czarnek w wywiadzie dla Radia Wrocław w czerwcu 2021. Potem było już tylko gorzej. Minister nakreślił swój obraz edukacji, w której szkoły są polem bitwy między burmistrzami czy prezydentami miast, kuratorami i dyrektorami szkół. Ci są ostatni w łańcuchu i muszą wykonywać polecenia, ale co mają robić, gdy one są różne, również od tego, co sami uważają za słuszne?
Szkoła na wybory. Zamiast bzdur typu „seksualizacja dzieci” zapraszamy na rozmowę serio o polskiej szkole jako źródle cierpień, ale także nadziei. Korzystamy z 10 postulatów Obywatelskiego Paktu dla Edukacji, kompleksowego projektu naprawy. To ma być szkoła nowoczesna, zdemokratyzowana, otwarta na Polskę i świat, twórcza, szkoła myślenia, a nie kucia, współpracy, a nie wyścigu szczurów.
Polityczki i politycy prodemokratycznej opozycji deklarują poparcie Paktu, ale tylko obywatelski nacisk w kampanii wyborczej może sprawić, że edukacja zostanie potraktowana przez przyszłe rządy tak, jak na to zasługuje. W cyklu „Szkoła na wybory” we współpracy z koalicją SOS dla Edukacji podważamy też kolejne fałszywe przekonania na temat edukacji (tzw. debunking)
Rozwiązanie: żadnej różnorodności, decyzje podejmie kurator. Dyrektor wykona. Kropka. Ale najgorsze jeszcze przed nami: minister mówił o sytuacji, wymykającej się spod kontroli, gdy na ich teren szkół wchodzą jakieś stowarzyszenia – zwłaszcza w dużych miastach, gdzie jak wiadomo, stowarzyszeń jest więcej – które indoktrynują dzieci. Zgroza i nie widać końca zgrozy!
Rozwiązanie: zakaz wstępu stowarzyszeń do szkół. Kropka. A wszystko dla dobra dzieci oczywiście, żeby wszystkie miały jednolity przekaz, według jednego obrazu świata, jedną wiedzę i jedną moralność. I zero wątpliwości, co wybierać.
Przypominam sobie okrągły stół edukacyjny, który lata temu zwołał prezydent Lech Kaczyński, i słowa jednego z siedzących przy nim konserwatywnych polityków: chciałbym, żeby uczeń wychodził ze szkoły, szedł do kościoła, a potem do domu i wszędzie spotykał to samo, taki sam świat, ten sam przekaz.
Rzecz w tym, że taki jednowymiarowy świat nie istnieje. I nie da się go stworzyć. Świat jest różnorodny, wielowymiarowy, zawiły. Żeby nauczyć młodego człowieka jego rozumienia i poruszania się w nim, szkoła nie może być skupiona na realizacji poleceń kuratora, nie może być polem ideologicznych bitew. Jej jedynym celem nie może być skrupulatna realizacja podstaw programowych – nieprawdopodobnie przeładowanych, skoncentrowanych na wiedzy.
Szkoła nie może też zamykać drzwi przed światem zewnętrznym, przed osobami, które mogą coś ciekawego wnieść, przekazać uczniom. Tak więc marzenie polityka wypowiedziane przy okrągłym stole jest mrzonką.
Tyle że mrzonki w rękach polityków mogą być bardzo niebezpieczne.
Co możemy zrobić? Trzeba nazywać rzeczywistość, komentować ją, przekonywać, budować rozumny obraz zmian potrzebnych w edukacji i budować koalicje.
Naszym celem jest dobra polska szkoła, dobrze ucząca dzieci, czyli wyposażająca je w wiedzę i umiejętności niezbędne do radzenia sobie we współczesnym świecie, pomagająca go zrozumieć i w nim żyć. Do budowania dobrej szkoły nauczycielom, uczniom i rodzicom potrzebna jest autonomia i swoboda działania, pozwalająca na bycie kreatywnym i rozpoznawanie różnych potrzeb ludzi, po to, by móc je zaspokoić. Potrzebne jest pole do wspólnych działań i potrzebne jest wzajemne zaufanie. Potrzebna jest demokracja.
Żeby poczuć, że mamy ją naprawdę, musimy pozbyć się lęku przed kontrolą. Autonomię w szkole mogą mieć i nauczyciele, i uczniowie, i rodzice. Tylko muszą pamiętać, że ona kończy się tam, gdzie ich kompetencje.
Autonomia to prawo do decydowania – nauczyciele decydują, czego i jak uczą – bo to ich kompetencje, kto wie lepiej jak uczyć niż nauczyciele? Rodzice zdecydują, czy ich dziecko pójdzie na zajęcia z religii lub wychowania do życia w rodzinie – bo to ich kompetencje, oni wiedzą, co dobre dla dziecka i na co dziecko jest gotowe.
Samorząd uczniowski ma prawo formułować opinie, petycje, proponować rozwiązania potrzebne w szkole - bo ma kompetencje, kto zna lepiej potrzeby szkoły niż uczniowie? Przecież szkoła jest dla nich. Autonomia daje poczucie własnej wartości – bo oznacza, że to jak działa nasza szkoła, jaką kulturę organizacyjną w niej mamy, jaki model komunikacji i relacji – zależy tylko od nas. To my je tworzymy.
Jeśli nam jest dobrze – to znaczy, że dobrze to sobie wymyśliliśmy, jak źle – to znaczy, że trzeba coś zmienić. I nikt za nas tego nie zrobi. Nie musimy się bać, bo jesteśmy kompetentni, musimy wiedzieć, co robić. Nie potrzebujemy kontroli – umiemy zarządzać sobą. Również w szkole.
Autonomia jest po to, by budować u uczniów i nauczycieli poczucie własnej wartości.
A to bezcenne we współczesnym świecie.
W autonomicznej szkole dużo wolno. Wolno pytać, wolno prosić o radę, wolno dzielić się wątpliwościami. Nauczycielowi, który ma problemy z klasą wolno o tym porozmawiać z kolegą czy z dyrektorem. Oni są po to, żeby poradzić, wesprzeć, znaleźć rozwiązanie. Uczniowi, który ma kłopoty z koncentracją wolno o tym porozmawiać z wychowawcą, pedagogiem. I to tak, żeby mógł poczuć wsparcie, pomoc.
Mając swobodę działania, nauczyciel może być bardziej zaangażowany, szukać jak najlepszych sposobów pracy z uczniami. Ma możliwość doboru form i treści nauczania do realizacji wytyczonych celów edukacyjnych (nie jest do tego potrzebna zbyt szczegółowa podstawa programowa).
Ma swobodę organizacji lekcji i nie musieć poświęcać zbyt dużo czasu na sprawozdawczość, bo ona nie jest najważniejsza – najważniejsze jest dobre przygotowanie i przeprowadzenie lekcji. Swoboda działania wymaga myślenia, gotowości do podejmowania decyzji, dokonywania wyborów. To trudne - robić coś, działać. Ale jak się już zrobi i widać efekty, można poczuć dumę, można mieć poczucie sprawczości. Ono jest bezcenne.
W autonomicznej szkole ludzie się nie boją – siebie nawzajem w szczególności. Bo się znają, czasem się lubią, czasem się rozumieją, zawsze się szanują, zawsze próbują zrozumieć. Tu nie ma miejsca na pogardę czy nienawiść, bo nie ma wrogów.
Życie bez wrogów nie jest takie łatwe - wymaga nieustannej interpretacji, empatii, szczególnie dla myślących inaczej.
Wymaga akceptacji – dla różnorodności, inności, odmiennych opinii. Wymaga nieulegania stereotypom i poddawania w wątpliwość utartych prawd. Wymaga dobrej woli.
Zaufanie buduje się przez rozmowę - nauczyciela z uczniem, rodzica z wychowawcą, dyrektora z nauczycielami. Najważniejsze jest tu założenie, że zawsze rozmawiają ze sobą ludzie rozumni, których łączy wspólny cel. Dobro dziecka, edukacja na wysokim poziomie, rozwój zainteresowań, wspieranie dziecka z trudnościami – te cele są przewidywalne i powtarzalne.
Rozmowa czyni cuda, bo ten, kto rozmawia, nie poniża, nie umniejsza znaczenia, nie gardzi. Ten, kto rozmawia, próbuje zrozumieć czyjeś racje, nawet jak się z nimi nie zgadza, szuka argumentów, by wpłynąć na zmianę przekonań, zachowań adwersarza. Do rozmowy potrzebne jest zaufanie i wiara w człowieka. Bez zaufania i wiary nie ma rozmowy - jest pouczanie, walka, przemoc, manipulacja, gniew, notatki służbowe, może nawet nagrania.
Rozmowa jest trudna, wymaga wejścia z rozmówcą w relację, wymaga szczerości, kontaktu, pozytywnego nastawienia. Ale to nie są Himalaje, tego się można uczyć, nad tym można pracować. Trzeba tylko chcieć i widzieć potrzebę. W szkole, w której ludzie rozmawiają ze sobą, buduje się wzajemne zaufanie i widmo beznadziejności znika. A to jest naprawdę bezcenne.
Dyrektorka szkoły w Lahti, z którą rozmawiałam, nie rozumiała pytania o to, czy nie obawia się skarg rodziców do władz oświatowych z powodu wyprowadzania małych dzieci na zajęcia terenowe w czasie kilkunastopniowego mrozu. I czy nie będzie awantury na wywiadówce, że pozwala się dzieciom biegać po schodach, gdzie mogą się uderzyć. Usłyszałam, że jak się raz uderzą, to jest szansa, że następnym razem będą uważać.
Nie ma powodu organizowania ich częściej, preferowany jest kontakt indywidualny rodzica z konkretnym nauczycielem, w związku z konkretną sprawą. Władze oświatowe? Tak, są potrzebne, bo wspierają dyrektorów w zarządzaniu szkołami, pomagają znaleźć rozwiązania problemów.
Wyobraźmy sobie, że dyrektor szkoły lub nauczyciel idzie do kuratorium z problemem i słyszy: jak możemy ci pomóc?
Dyrektorka szkoły w Lahti nie bała się kontroli, nie znała jej, nie wierzyła, że mogłaby czemuś służyć. To oczywiste, że dobrej szkoły nie robi się ze strachu przed kontrolą, ale z przekonania, że warto coś robić dobrze. Nauczyciele wiedzą, jak to robić, a wiedzą bardziej, gdy im się nie mówi, co mają robić, jak postępować, jak pracować. I gdy wiedzą, że mogą o to zapytać, jak będą mieli wątpliwości.
Można tak u nas? Można. Ale trzeba poprawić polską edukację, przeoraną reformami, przyduszoną strachem przed kontrolą, żyjącą w niepewności, rosnącej w cieniu niezrozumiałych komunikatów płynących od rządzących – jak ten cytowany na początku.
My, nauczyciele i dyrektorzy chcemy dobrze uczyć i rozwijać nasze szkoły. Potrzebujemy wolności, żebyśmy mogli w naszych różnych środowiskach wymyślać jak najlepsze sposoby działania. Dobrej szkoły nie da się wprowadzić ukazem. Nad nią trzeba pracować, potrzebujemy rządzących, którzy otworzą nam szansę na zmianę niedobrych zwyczajów, choćby szkolnej biurokracji, będą motywować do rozwoju, do wprowadzania zmian, nie będą się bać autonomicznej szkoły.
Dajcie nam wolność – zrobimy dobrą szkołę!
Anna Sobala-Zbroszczyk - dyrektorka 2 SLO z Oddziałami Międzynarodowymi im. Pawła Jasienicy w Warszawie. Tworzyła akcję społeczną "Szkoła z klasą". Zasiada we władzach organizacji pozarządowych zajmujących się edukacją tj. Społeczne Towarzystwo Oświatowe i Polska Unia Edukacyjna.
Tekst Anny Sobali-Zbroszczyk w naszym cyklu „Szkoła na wybory” odnosi się w największym stopniu do postulatu nr 1 Paktu dla Edukacji.
Pakt dla Edukacji (pełna wersja – tutaj) został opracowany przez utworzoną jesienią 2020 roku Sieć Organizacji Społecznych – SOS dla Edukacji. Koalicja ta miała udział w powstrzymaniu lex Czarnek i lex Czarnek 2.0 – działacze i nauczyciele zainicjowali kampanię Wolna Szkoła, do której dołączyły środowiska szkolne, samorządowe i związki zawodowe.
Dyrektorka 2 SLO z Oddziałami Międzynarodowymi im. Pawła Jasienicy w Warszawie. Tworzyła akcję społeczną „Szkoła z klasą”. Zasiada we władzach organizacji pozarządowych zajmujących się edukacją tj. Społeczne Towarzystwo Oświatowe i Polska Unia Edukacyjna.
Dyrektorka 2 SLO z Oddziałami Międzynarodowymi im. Pawła Jasienicy w Warszawie. Tworzyła akcję społeczną „Szkoła z klasą”. Zasiada we władzach organizacji pozarządowych zajmujących się edukacją tj. Społeczne Towarzystwo Oświatowe i Polska Unia Edukacyjna.
Komentarze