0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto Brandon Bell / GETTY IMAgencja GazetaES NORTH AMERICA / Getty Images via AFPFoto Brandon Bell / ...

Kiedy półtora roku temu robiąc dla OKA.press wywiad z kardiolożką dr Anną Słowikowską, usłyszałem, że z ostatnich dużych badań wynika, iż całkowita abstynencja od alkoholu to najbezpieczniejsza opcja dla zdrowia”, byłem szczerze zdziwiony.

Przeczytaj także:

Przez lata żyłem w przeświadczeniu, że niewielkie ilości alkoholu działają prozdrowotnie. Pamiętam własną dawną wizytę u doświadczonej pani kardiolog. Lekarka spytała mnie o papierosy (byłem jeszcze wówczas palaczem), o to, co najchętniej jem (nie spodobała się jej moja odpowiedź), i o to jakie alkohole lubię. Po chwili namysłu odparłem: „W zasadzie to wszystkie”, na co usłyszałem:

„Od dziś rezygnuje pan z wódki i piwa, za to pije 2 kieliszki czerwonego wina dziennie”.

– To dość droga opcja – jęknąłem.

– Ale za to jaka przyjemna – odpowiedziała z uśmiechem pani doktor.

French paradox

Skąd wzięło się przekonanie o prozdrowotnym działaniu czerwonego wina na układ sercowo-naczyniowy? Musielibyśmy się w tym celu cofnąć do początku lat 90. poprzedniego stulecia, kiedy głośno było o tzw. French paradox.

Chodzi tu o obserwację, że Francuzi pomimo tego, iż ich dieta obfituje w wysokonasycone tłuszcze (choćby wspaniałe francuskie sery!), stosunkowo rzadko zapadają na chorobę niedokrwienną serca.

Jak to wytłumaczyć? Otóż jedna z prób rozwikłania przytoczonego paradoksu brzmiała:

„Francuzi piją stosunkowo dużo czerwonego wina i to właśnie ono chroni ich naczynia i serca przed chorobą”.

Nietrudno zgadnąć, że takie postawienie sprawy przypadło do gustu wielu konsumentom alkoholu, nie mówiąc już o wytwórcach czy sprzedawcach wina.

Np. w Stanach Zjednoczonych po rozpropagowaniu „French paradox’u”, począwszy od 1991 roku zaczęto masowo sprowadzać czerwone wino z różnych regionów świata (nie mówiąc już o rozwoju lokalnej produkcji).

Opcja „zero picia”

Ów run na czerwone wino nie spodobał się natomiast lekarzom innych specjalności, a szczególnie hepatologom leczącym chore wątroby. Wiadomo od dawna, że o ile Francuzi rzeczywiście rzadziej chorują na serce, znacznie częściej mają problemy z wątrobą. A te bezspornie wiążą się z wysokim spożyciem alkoholu. Dodajmy, że francuscy hepatolodzy to elita tej specjalności na świecie.

O ile jednak wielu z nas wie, że wątroba „nie lubi alkoholu”, dużo trudniej do powszechnej świadomości przebija się informacja o jego działaniu rakotwórczym.

„Hepatolodzy uważają, że nie ma bezpiecznej dawki alkoholu dla wątroby. Z kolei onkolodzy przekonują, że alkohol to środek kancerogenny, czyli sprzyjający nowotworzeniu. I w zasadzie nie możemy z tym dyskutować. To wynika z dużych badań” – przekonywała we wspomnianym wywiadzie dr Anna Słowikowska.

Wymieniłem z panią doktor szereg maili na temat szkodliwości alkoholu. Gdy powiedziałem, że muszę chyba napisać do OKA o opcji „zero picia”, bardzo mnie do tego zachęcała.

Jak to badać?

Zaznaczam, że poniższy tekst dotyczy niewielkiego lub bardzo niewielkiego spożycia alkoholu. O tym, że częste picie dużych ilości wódki i słabszych trunków szkodzi, nie trzeba nikogo przekonywać. Dowodów naukowych jest na ten temat bardzo wiele.

Powiedzmy też na wstępie, że badania na temat szkodliwości niedużych ilości alkoholu z punktu widzenia naukowego nie są łatwe. Zwykle opierają się na deklaracjach badanych, a te nie zawsze muszą być prawdziwe.

Ponadto – i to z punktu widzenia wyciągania prawidłowych wniosków jest szczególnie istotne – trzeba brać pod uwagę liczne poprawki, np. uwzględnić wiek badanych, płeć, a także ogólny stan ich zdrowia czy nawet miejsce zamieszkania.

Badania nad wpływem picia alkoholu na zdrowie zupełnie nie przypominają tych, w których sprawdza się np. skuteczność nowego leku, gdzie standardem jest tzw. podwójnie ślepa próba z kontrolą w postaci placebo. Placebo to synonim substancji obojętnej, zaś „podwójnie ślepa próba” oznacza, że ani pacjent, ani lekarz nie wie, czy dany chory dostaje lek, czy placebo.

Z alkoholem tak się nie da.

Nie ma „bezpiecznego poziomu spożycia”

Wyszukałem na potrzeby tego tekstu kilka niedawnych, szeroko zakrojonych prac, na temat alkohol a zdrowie. Czego można się z nich dowiedzieć?

Zacznijmy od badania opublikowanego w roku 2018 w prestiżowym brytyjskim „Lancecie” (for the Global Burden of Disease Study).

Zebrano w nim dane z 694 źródeł na temat spożycia alkoholu na poziomie indywidualnych osób i na poziomie populacyjnym, a następnie uzupełniono je wynikami z 592 prospektywnych i retrospektywnych badań na ten temat [badanie prospektywne to takie, w którym ocenia się „w przód” wystąpienie określonego punktu końcowego w grupach osób narażonych i nie narażonych na dany czynnik]. W pracach wzięło udział ponad 500 osób z ponad 40 krajów.

“Dzięki największej jak dotąd zebranej bazie dowodów, nasze badanie jasno pokazuje związek między zdrowiem a alkoholem” – stwierdził jeden z głównych autorów badania – Max Griswold z Institute for Health Metrics and Evaluation at the University of Washington’s School of Medicine w Seattle.

„Picie powoduje znaczną utratę zdrowia na niezliczone sposoby na całym świecie” – ostrzegł ekspert.

„Alkohol to jeden z najważniejszych czynników ryzyka chorób” – czytamy w konkluzji publikacji. „Odpowiada on za blisko 10 proc. przedwczesnych zgonów wśród osób w wieku 15-49 lat”.

I dalej: „Nasze wyniki pokazują, że najbezpieczniejszym poziomem picia jest poziom zero. Co pozostaje w konflikcie z większością wytycznych zdrowotnych na świecie, które łączą korzystne efekty picia ze spożyciem jednego – dwóch drinków dziennie”.

Innymi słowy, nie ma czegoś takiego jak „bezpieczny poziom” spożycia alkoholu.

Nawet okazjonalna lampka wina może zwiększać ryzyko zachorowania i przedwczesnej śmierci.

Po czterdziestce może trochę pomagać

Kolejne wielka analiza na temat szkodliwości picia alkoholu, również dla Global Burden of Disease Study ukazała się w „Lancecie” latem 2022 roku.

Tym razem wyniki były nieco bardziej optymistyczne dla starszej populacji (powyżej 40. roku życia).

Analizując szacunkowe dane z 204 krajów, naukowcy wyliczyli, że w roku 2020 aż 1,34 mld ludzi na świecie spożyło szkodliwe ilości alkoholu. W każdym badanym regionie najwięcej niebezpiecznych ilości alkoholu wypijali młodzi mężczyźni w wieku 15-39 lat. W tej konkretnej grupie alkohol nie przynosił też najmniejszych korzyści zdrowotnych. Przeciwnie, przyczyniał się wyraźnie do wypadków samochodowych, samobójstw i zabójstw.

W przypadku osób powyżej czterdziestki ryzyko związane z piciem alkoholu było związane z miejscem zamieszkania badanych (było ono wyższe np. w Centralnej czy Subsaharyjskiej Afryce niż na Bliskim Wschodzie) i z wiekiem (im osoba starsza, tym ryzyko zdrowotne relatywnie mniejsze). Nieduże ilości czerwonego wina mogą w starszej populacji wywierać pewne pozytywne efekty w postaci niższego ryzyka chorób sercowo-naczyniowych, udaru i cukrzycy – zaznaczyli autorzy pracy w „Lancecie”.

„Nasze przesłanie jest proste: młodzi ludzie nie powinni pić w ogóle, natomiast osoby starsze mogą odnieść pewne korzyści spożywając małe ilości alkoholu” – komentowała wyniki badania dr Emmanuela Gakidou z Institute for Health Metrics and Evaluation at the University of Washington’s School of Medicine w Seattle.

„Pomimo tego, iż założenie, że młodzi dorośli powstrzymają się całkowicie od picia, może nie być realistyczne, uważamy, że powinniśmy przekazywać najnowsze dowody, aby każdy mógł podejmować świadome decyzje dotyczącego swojego zdrowia” – dodała ekspertka.

Debunking

Nieduże ilości czerwonego wina nie szkodzą na zdrowie. Działanie zawartych w nim związków chroni naczynia i serca przed chorobą
Nie ma czegoś takiego jak ‘bezpieczny poziom’ spożycia alkoholu. Nawet okazjonalna lampka wina może zwiększać ryzyko zachorowania i przedwczesnej śmierci.

Najbezpieczniej nie pić w ogóle

Z pewnością zwrócili państwo uwagę na rozbieżność w wynikach dwóch powyższych badań dotyczącą osób 40+. Jednak dwa kolejne badania podtrzymują wniosek zawarty w pierwszej pracy: „Najbezpieczniej stronić od alkoholu w ogóle i to w każdym wieku”.

Pierwsza z publikacji pochodzi z marca 2022 z czasopisma „JAMA Network Open”, miesięcznika o otwartym dostępie wydawanego przez Amerykańskie Towarzystwo Medyczne.

Naukowcy przeanalizowali zależności pomiędzy genami związanymi ze spożyciem alkoholu a występowaniem chorób sercowo-naczyniowych. Doszli do wniosku, że picie – jakichkolwiek ilości – zwiększa ryzyko zachorowania.

Prześledzono dane blisko 400 tys. osób, pochodzące z brytyjskiego Biobanku. Dotyczyły one wyposażenia genetycznego konkretnych osób, ich stylu życia, a także informacji dotyczących stanu zdrowia.

Okazało się, że nawet bardzo niewielkie spożycie alkoholu pociągało za sobą nieznacznie zwiększone ryzyko wystąpienia nadciśnienia oraz choroby wieńcowej. Ryzyko to rosło bardzo wyraźnie wraz ze zwiększoną konsumpcją procentowych trunków.

Nie da się pić 500 litrów wina dziennie

Omawiająca wyniki powyższych badań dziennikarka „The Washington Post” Lindsey Bever otwarcie przyznała, że teoria o prozdrowotnym wpływie niewielkich ilości czerwonego wina jest coraz trudniejsza do utrzymania.

Zdaniem niektórych naukowców ten dobry, pożądany wpływ na serce, to efekt resweratrolu – związku zawartego m.in. w skórce czerwonych winogron działającego jako przeciwutleniacz.

Z drugiej jednak strony – jak sugerują autorzy pracy opublikowanej w 2016 roku w czasopiśmie „Advances in Nutrition” –

po to, by zawarty w czerwonym winie resweratrol rzeczywiście mógł zadziałać prozdrowotnie, trzeba by tego wina pić co najmniej… 500 litrów dziennie.

A to przecież zupełnie nierealne.

Pytany przez „The Washington Post” Stanley Hazen, kardiolog z Cleveland Clinic, co na temat alkoholu mówi dziś swoim pacjentom, odpowiedział: „Do tej pory wspominałem im o dobroczynnym działaniu umiarkowanych ilości alkoholu. Teraz jednak widzę, że się myliłem. Pacjentom, których ryzyko choroby sercowo-naczyniowej jest wysokie – a takich osób jest co najmniej połowa w mojej klinice – będę rekomendował całkowite wycofanie się z alkoholu”.

Ryzyko śmierci rośnie

I wreszcie publikacja z „JAMA Network Open” z marca 2023 zatytułowana „Związek między codziennym spożyciem alkoholu a ryzykiem śmiertelności z jakiejkolwiek przyczyny”.

Publikacja ta to tzw. metaanaliza, która objęła 107 badań obserwacyjnych na temat picia alkoholu i ponad 4,8 mln osób (!). Autorzy podkreślają, iż poprzednie badania tego typu skupiające się na ryzyku śmierci z „wszystkich przyczyn” (a więc choroby serca, nowotworu, infekcji czy wypadku samochodowego), były przeprowadzane nieprawidłowo, o czym wspominałem na początku tego tekstu.

Wcześniejsze prace nie uwzględniały bowiem wieku, płci, ekonomicznego statusu badanych i ich stylu życia, w którym liczy się np. to, czy palą papierosy, ćwiczą fizycznie i jak się odżywiają. Używając odpowiednich narzędzi statystycznych tym razem uwzględniono wszystkie te poprawki. W efekcie obserwowane wcześniej niższe ryzyko zgonu u osób pijących nieduże dawki alkoholu okazało się całkowicie nieaktualne.

Co więcej, spożywanie nawet tak niewielkich ilości, jak 25 g alkoholu dziennie przez kobiety (to mniej niż 1 tzw. porcja standardowa) i 45 g lub więcej przez mężczyzn, faktycznie zwiększało ryzyko śmierci.

Pij mniej, żyj dłużej

“[Powyższe] badanie przekreśla nadzieję, jaką żywią liczni z nas, że umiarkowane spożycie alkoholu jest zdrowe”

komentował na łamach „The Washington Post” Robert DuPont, psychiatra, ekspert od uzależnień, pierwszy szef amerykańskiego the National Institute on Drug Abuse.

„Najważniejsze przesłanie, jeśli chodzi o zdrowie, powinno brzmieć: »Im mniej alkoholu, tym lepiej«" – wypowiedział się w tym samym dzienniku Tim Naimi, jeden z autorów pracy, dyrektor the Canadian Institute for Substance Use Research, profesor na University of Victoria.

Innymi słowy: “Pij mniej, żyj bardziej” (dłużej) [ang. „Drink less, live more”]

Amerykański dziennik wskazał przy okazji na dającą do myślenia daną. Otóż według jednego z niedawnych naukowych raportów,

prawie 13,5 tys. badań na temat zdrowie i alkohol było bezpośrednio albo pośrednio opłacanych przez przemysł alkoholowy.

Nietrudno przewidzieć, jakimi wynikami byli zainteresowani darczyńcy.

Ukochane rekreacyjne lekarstwo

Zdaniem rozmówców „The Washington Post” dawne analizy na temat prozdrowotnych działań alkoholu prowadziły do wyników w formie krzywej w kształcie litery „J”. Najmniej zawałów serca stwierdzano u osób, które piły mało lub umiarkowanie mało alkoholu. Natomiast obydwa ekstrema były niewskazane – więcej zawałów występowało u osób pijących dużo, ale również u abstynentów.

Problem w tym, że ci pijący niewiele, często lepiej dbali o swoje zdrowie, w tym np. o higienę zębów, aktywność fizyczną, zdrowiej jedli, mieli prawidłową wagę i wyższe dochody niż ci, którzy całkowicie wykluczyli alkohol.

Ponadto część abstynentów nie piła alkoholu ze względu na zły stan zdrowia. Czasem wręcz z tego właśnie powodu rzuciła alkohol.

„To, że możesz pić, jest sygnałem, że jesteś nadal zdrowy. A nie przez to, że piłeś, dziś jesteś zdrowy"

- przekonywał na łamach amerykańskiego dziennika Tim Stockwell, profesor psychologii na University of Victoria.

Ekspert przyznał również, że wyniki najnowszego badania z „JAMA Network Open” nie przypadną do gustu osobom lubiącym alkohol. „Ludzie [najzwyczajniej w świecie] lubią pić” – powiedział Stockwell.

„To nasze ukochane rekreacyjne lekarstwo” – dodał. „Używamy je dla przyjemności i odprężenia się i ostatnią rzeczą, jaką chcemy słyszeć, to to, że czyni ono jakieś szkody”.

Uwaga na nadciśnienie

Innych nowych badań o szkodliwości nawet małych ilości alkoholu jest sporo. Wspomnę tylko o pracy ze specjalistycznego pisma „Hypertension”.

Z badania tego opublikowanego w połowie 2023 roku wynika, iż codzienne picie alkoholu nawet w małych ilościach może w ciągu kilku lat przyczynić się do wzrostu ciśnienia tętniczego krwi także u osób, które nie miały do tej pory nadciśnienia.

Analizy objęły 19 548 dorosłych w wieku od 20 do 70 lat. Skurczowe ciśnienie krwi wzrastało o 1,25 mm słupa rtęci u osób, które spożywały dziennie 12 g alkoholu (odpowiednik małego piwa lub kieliszka wina) i o 4,9 mm Hg, które piły 48 g alkoholu dziennie.

„Nie zaobserwowaliśmy żadnych korzystnych efektów picia małych ilości alkoholu u osób dorosłych, w porównaniu z osobami, które nie piły go wcale” – podkreślił jednocześnie współautor pracy dr Marco Vinceti z Universita degli Studi di Modena e Reggio Emilia we Włoszech.

WHO nie ma wątpliwości

Jak na te nowe wyniki badań reagują Światowa Organizacja Zdrowia czy medyczne towarzystwa naukowe?

Według WHO każda ilość alkoholu jest szkodliwa. Nie istnieje ‘bezpieczna dawka’, ponieważ każde jego spożycie wiąże się z krótko- lub długoterminowymi skutkami dla zdrowia.

WHO w marcu 2023 wydało specjalny przewodnik dla dziennikarzy o tym, jak pisać o alkoholu. Oto jego 2 fragmenty.

“Czy picie alkoholu nie jest aby dobre dla zdrowia?

Nie. Nie ma dowodów na powszechne przekonanie, że picie alkoholu w umiarkowanych ilościach może pomóc ludziom żyć dłużej, zmniejszając ryzyko chorób serca, cukrzycy, udaru mózgu lub innych schorzeń. Twierdzenie, że „eksperci są w tej sprawie podzieleni” jest nieprawdziwe.

Naukowy konsensus jest taki, że każdy poziom spożycia alkoholu, zwiększa ryzyko dla zdrowia.

Chociaż kilka wcześniejszych badań sugerowało, że umiarkowane spożycie może działać prozdrowotnie, nowsze badania pokazują, że w tych wcześniejszych stosowano ograniczone metodologie i ze wiele z nich było finansowanych przez przemysł alkoholowy”.

„Jeśli alkohol jest taki zły, dlaczego prawie wszyscy go piją?

To, że prawie wszyscy piją, to mit.

(…) Ponad połowa dorosłych na całym świecie nie pije alkoholu; ich poglądy są niedostatecznie reprezentowane w mediach, co podtrzymuje powszechne błędne przekonanie, że alkohol jest nieuniknioną częścią życia”.

Alkohol a rak

Amerykańskie Towarzystwo Kardiologiczne zaleca, by ograniczać picie alkoholu a najlepiej w ogóle nie zaczynać go pić, jeśli wcześniej tego nie robiliśmy.

Światowa Federacja Serca [The World Heart Federation – reprezentująca pacjentów, naukowców, organizacje społeczne] w 2020 roku wydała dokument, w którym czytamy: „Wbrew powszechnej opinii alkohol nie jest dobry dla serca”.

Wracam jeszcze na moment do kancerogennego działania wyskokowych trunków, ponieważ – jak już zaznaczyłem na początku tekstu – mamy na to coraz więcej dowodów, tymczasem większość z nas o tym nie wie. Przyznaję, że sam należałem do tej pory do tej większości.

Tymczasem szereg badań wiąże także umiarkowaną konsumpcję alkoholu z częstością zapadania na różne nowotwory.

„Przewlekłe nadużywanie alkoholu prowadzi do rozwoju ok. 3,6 proc. nowotworów. Etanol najczęściej wywołuje nowotwory górnego odcinka oddechowego i pokarmowego, wątroby, okrężnicy i odbytnicy oraz piersi” – czytamy w fachowym artykule „Rola alkoholu etylowego w patogenezie nowotworów złośliwych” na łamach „Świata lekarza”.

Nie będę tu wchodził w mechanizmy kancerogennego działania alkoholu. Zainteresowanych odsyłam do podlinkowanego tekstu. Powiem tylko, że tych mechanizmów komórkowych jest wiele i że badanie ich nie jest proste.

Kanada mocno zmienia wytyczne

Na koniec powiedzmy, że o ile Światowa Organizacja Zdrowia i towarzystwa naukowe nie mają już wątpliwości co do ‘bezpiecznego picia alkoholu’, o tyle wytyczne w tej kwestii podawane do publicznej wiadomości w różnych krajach wyraźnie za tym nie nadążają.

Ale nie wszystkie. Np. Kanada ostatnio drastycznie obniżyła normy tygodniowej bezpiecznej ilości wypijanego alkoholu.

Dotychczasowe, opracowane w 2011 r. wytyczne, mówiły o 10 jednostkach alkoholu tygodniowo w przypadku kobiet i 15 jednostkach u mężczyzn. Jednostka alkoholu, czyli „standardowy drink” według Canadian Centre on Substance Use and Addiction, to 12 uncji piwa (341 ml) o mocy alkoholu 5 proc. lub pięć uncji (142 ml) 12-proc. wina.

Jak wyglądają nowe wytyczne? Zmiana jest radykalna. CCSA zaleca:

„Jeżeli już musisz pić alkohol, to nie więcej niż dwie jednostki tygodniowo, zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn”.

Co kraj, to inna norma

Na podobny, choć mniej radykalny krok zdecydowali już kilka lat temu holenderscy eksperci. W 2015 r. pojawiło się zalecenie, aby Holendrzy powstrzymywali się całkowicie od picia alkoholu, a jeżeli im się to nie udaje, wypijali nie więcej niż jeden standardowy drink dziennie.

W większości krajów normy są wyraźnie wyższe. W Wlk. Brytanii zaleca się, aby nie przekraczać 14 jednostek alkoholu tygodniowo – czyli sześciu dużych piw lub kieliszków wina. A w Australii i Francji bezpieczna dawka została ustalona na 10 jednostek alkoholu tygodniowo [cyt. za Medonet].

A w Polsce?

Na stronie Polskiej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych przeczytać możemy następującą informację:

MĘŻCZYŹNI

  • Jeżeli pijesz alkohol codziennie to: – powinieneś zachować co najmniej dwa dni abstynencji (najlepiej dzień po dniu) w tygodniu, – nie przekraczaj granicy 4 porcji standardowych (tzn. 40 g czystego, 100-proc. alkoholu) dziennie. Cztery porcje alkoholu to: 2 półlitrowe piwa, 2 kieliszki wina (12 proc.) o pojemności 200 ml lub 120 ml wódki.
  • W ciągu tygodnia nie pij więcej niż 280 mg czystego alkoholu, co jest równoważne z ok. 13 półlitrowymi butelkami piwa, nieco ponad 3 butelkami wina (o pojemności 0,75 litra) lub 0,8 litra wódki.
  • Pijąc okazjonalnie nie przekraczaj jednorazowo 6 porcji standardowych (60 g czystego alkoholu), tzn. nie wypijaj przy jednej okazji więcej niż 3 półlitrowe butelki piwa, 3 kieliszki wina o pojemności 200 ml każdy lub 180 ml wódki.

KOBIETY

  • Jeżeli pijesz alkohol codziennie to: – powinnaś zachować co najmniej dwa dni abstynencji (najlepiej dzień po dniu) w tygodniu, – nie przekraczaj granicy 2 porcji standardowych (tzn. 20 g czystego, 100 proc. alkoholu) dziennie. Dwie porcje alkoholu to: 1 półlitrowe piwo, 1 kieliszek wina (12 proc.) o pojemności 200 ml lub 60 ml wódki.
  • W ciągu tygodnia nie pij więcej niż 140 ml czystego alkoholu, co jest równoważne z 7 półlitrowymi butelkami piwami, niecałymi dwoma butelkami wina (o pojemności 0,75 l) lub 420 ml wódki (ok.0,8 półlitrowej butelki wódki).
  • Pijąc okazjonalnie, nie przekraczaj jednorazowo 4 porcji standardowych (40 g czystego alkoholu), tzn. nie wypijaj przy jednej okazji więcej niż dwie półlitrowe butelki piwa, 2 kieliszki wina o pojemności 200 ml każdy lub 120 ml wódki.

Dobrego Roku!

Wystarczy rzut oka, by stwierdzić, jak bardzo te normy różnią się od kanadyjskich.

Przykro mi, że zepsułem niektórym czytelnikom humor przed Sylwestrem. Tak czy inaczej, życzę państwu udanej (może nieco lżej zakrapianej) zabawy i dobrego roku.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze