0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Adem ALTAN / AFPFot. Adem ALTAN / AF...

Rozmowy w Stambule Turcy organizują po tym, jak Putin zaproponował to Donaldowi Trumpowi. W ten sposób Kreml zyskał tyle, że USA wycofały się z nałożenia kolejnych ostrych sankcji na Rosję. Tymczasem wojna trwa, Ukraina jest bombardowana.

Co jakiś czas zirytowany Trump ogłasza, że zaraz straci cierpliwość, ale liczy, że „w ciągu dwóch tygodni" rzecz się rozstrzygnie. Mijają te dwa tygodnie, strony spotykają się na chwilę, po czym rozpoczyna się kolejna seria ustaleń, gdzie i kiedy odbędzie się kolejne spotkanie. Po pierwszych negocjacjach 16 maja w Stambule Moskwie zajęło 10 dni ustalenie, że kolejna runda odbędzie się też w Stambule – a nie np. w Watykanie.

Konkretem spotkania 2 czerwca miała być wymiana stanowisk na piśmie, jak zakończyć konflikt. Ukraińcy swój dokument przygotowali i przekazali Moskwie oraz Waszyngtonowi kilka dni temu. Kreml przez 10 dni opowiadał, że „memorandum" obiecane Trumpowi przez Putina pisze. A potem przez kolejne pięć dni – że je ma, ale pokaże dopiero w Stambule. No i pokazała: żądanie kapitulacji. Ukraina obiecała, że z dokumentem się zapozna.

Według Ukrainy, żeby zakończyć wojnę, potrzebne są następujące kroki: zawieszenie broni, akcje humanitarne oraz przygotowanie do spotkania liderów.

„Jeśli Rosja poważnie myśli o zakończeniu wojny, będzie iść w tę stronę, jeśli nie – powinny być zastosowane międzynarodowe sankcje” – mówił po spotkaniu przewodzący delegacji ukraińskiej szef MON Rustem Umerow.

Kreml wodzi Trumpa za nos

Przez ten czas „przygotowań do rozmów" propaganda Kremla podkreśla otwarcie, że Putin nie zamierza ustąpić – zgodził się jedynie zrealizować swoje cele wobec Ukrainy drogą dyplomatyczną. Dziś powiedziała to samo.

Ukraina ma oddać Rosji część terytoriów, rozbroić się i tak zmienić prawa, by to Moskwa mogła decydować o tym, czy Kijów właściwie traktuje prawosławnych wyznawców z cerkwi moskiewskiej oraz „osoby mówiące po rosyjsku”. I „nie gloryfikuje nazizmu”, czyli ukraińskiej niezależności.

Ukraina ma też wymienić władze na pasujące Rosji – gdyż obecne, od paru tygodni zwane „juntą Zełenskiego”, mogą podpisać najwyżej kapitulację, jako że wedle Moskwy kadencja prezydenta Zełenskiego już się skończyła.

„Zielony stawonóg myli się co do ostatniego wniosku. Chociaż Jodl i Keitel uczestniczyli w podpisaniu kapitulacji w imieniu hitlerowskich Niemiec, zostali powieszeni wyrokiem Trybunału Norymberskiego. Historia jest bezlitosnym eksterminatorem” – pozwolił sobie napisać tuż przed negocjacjami, 30 maja o prezydencie Zełenskim były rosyjski prezydent Miedwiediew.

Na propozycję Ukrainy: najpierw rozejm potem rozmowy o szczegółowych warunkach, Kreml odpowiedział, że rozejm jest możliwy tylko pod warunkiem, że Ukraina wstrzyma mobilizację, a Zachód zaprzestanie dostaw broni.

Zatem Rosja może się zbroić i kupować najemników wśród swoich poddanych, a Ukraina ma przestać się bronić.

Do zestawu żądań nie do odrzucenia Kreml dołączył nastepnie zobowiązanie się Zachodu do tego, że Ukraina nie wstąpi do NATO.

Cała ta bandycka narracja oparta była na głębokim przeświadczeniu, że silniejszy może więcej. I na tym, że to siła militarna czyni Rosję państwem moralnie lepszym. To jednak nie jest tylko uzasadnienie dla świata – bandyckie podejście legitymizuje władzę Putina. Słowne ekscesy Miedwiediewa to nie przypadek.

Propaganda Kremla odkryła tymczasem, że skali uwikłania Kremla w wojnę w ogóle nie rozumieją Amerykanie. Przestała się przejmować apelami i groźbami Trumpa, bo widzi, że ten cały czas wierzy, że „za dwa tygodnie” dojdzie do przełomu. Te „dwa tygodnia” trwają od lutego, kiedy USA podjęły rozmowy z Putinem. Teraz więc propaganda Kremla otwarcie traktuje Trumpa jak nierozgarniętego staruszka. Tłumaczy, że oburzenia na ostrzał Ukrainy wynikają z tego, że Trump jest niedoinformowany. I że „dał się omamić” kobiecie – Ursuli von der Leyen oraz „władzom w Kijowie”. Klasyczny topos słabego przywódcy.

Propozycja Ukrainy

Tymczasem – według portalu Suspilne, który opublikował ukraińską wersję „memorandum”, Ukraina miała proponować Rosji w Stambule:

  • całkowite i bezwarunkowe zawieszenie broni „na niebie, lądzie i morzu jako niezbędny warunek wstępny negocjacji pokojowych” na co najmniej 30 dni (z możliwością przedłużania co 30 dni).
  • Potem powinny być rozwiązane kwestie humanitarne – ma dojść do wymiany jeńców „wszystkich na wszystkich”, uwolnienia przez Rosję wszystkich cywilnych zakładników oraz powrotu ukraińskich dzieci deportowanych na terytorium Rosji. Ukraińska strona określiła to „środkami budowy zaufania”.
  • Ukraina musi otrzymać wiarygodne gwarancje bezpieczeństwa. W procesie pokojowym powinny wziąć udział międzynarodowi partnerzy, którzy „zapewnią gwarancję realizacji porozumień”.
  • W dokumencie Ukraina zaznacza, że nie zobowiązuje się być państwem neutralnym – „może zdecydować się na bycie częścią wspólnoty euroatlantyckiej i dążyć do członkostwa w UE”. Nie zgadza się na ograniczenie siły militarnej oraz zaznacza, że nie można nakładać żadnych ograniczeń „na rozmieszczenie wojsk obcych zaprzyjaźnionych państw na terytorium Ukrainy”.
  • Terytoria, które Rosja anektowała po 2014 roku, nie mogą być uznane przez wspólnotę międzynarodową za rosyjskie. A kwestia terytorialne będą omawiane dopiero po całkowitym i bezwarunkowym zawieszeniu broni.
  • Wobec Rosji mogą zostać zniesione niektóre sankcje, „ale tylko stopniowo i etapami, z mechanizmem odnawiania sankcji w razie potrzeby. Zamrożone rosyjskie aktywa państwowe są wykorzystywane do odbudowy Ukrainy lub pozostają zamrożone do czasu wypłaty reparacji”.
  • Kolejnym krokiem – z ukraińskiej perspektywy – ma być spotkanie Zełenskiego z Władimirem Putinem, „aby uzgodnić kluczowe aspekty ostatecznego porozumienia pokojowego”.

Przeczytaj także:

Zdaniem ukraińskich komentatorów to, że Rosja nie chciała wcześniej przesłać Ukrainie swojego „memorandum”, świadczy o tym, że znajdą się w nim nieakceptowalne dla Ukrainy warunki. Do tego miejsce oraz rosyjska narracja o „kontynuacji negocjacji w Stambule z wiosny 2022 roku” oznacza, że Rosja, tak jak wtedy, wymaga od Ukrainy tylko poddania się.

Jak widać z ukraińskiej wersji memorandum, Ukraina absolutnie nie zamierza kapitulować.

„Ukraińska propozycja, którą przedstawiliśmy Rosjanom, jest logiczna i realistyczna” – mówił ukraiński prezydent. Dodał, że przed rozmowami, mimo ustaleń strona rosyjska nie przesłała Ukrainie swojej wersji „memorandum”. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Godzina w Stambule

Według Wołodymyra Zełenskiego, który przebywa na szczycie Bukareszteńskiej Dziewiątki oraz krajów nordyckich w Wilnie, delegacjom Ukrainy i Rosji udało się – za pośrednictwem Turków – wymienić dokumenty z propozycjami pokojowymi. Ukraińcy zażądali 10 dni na zanalizowanie rosyjskiego dokumentu. Rosja ujawniła jego treść wieczorem 2 czerwca – i było tam dokładnie to, to, o czym propaganda Kremla opowiada w kółko.

Ukraińską propozycję rozejmu Rosja nadal odrzuca. Tak naprawdę jest to amerykańska propozycja z rozmów 11 marca w Arabii Saudyjskiej, którą Rosjanie ignorują. Zamiast tego

proponuje rozejm polegający się na wycofaniu wojsk Ukrainy z ziem, które Rosja sobie anektowała (ale nie zdobyła).

Nadal nie ma mowy o spotkaniu Wołodymyra Zełenskiego z Putinem. Choć – jak wynika z kremlowskiej propagandy – jest to jedyny postulat Ukrainy, o którym Moskwa jest gotowa przynajmniej porozmawiać.

Jak podkreślają Ukraińcy, rozmowy z Rosjanami mają sens, jeśli doprowadzą do spotkania liderów obu państw, ponieważ kluczowe kwestie mogą być rozwiązane tylko na tym poziomie. Dlatego Ukraina proponuje takie spotkanie już między 20 a 30 czerwca, z możliwością dołączenia innych liderów, np. prezydenta USA.

Kluczowy dla Ukrainców postulat, by ukraińskie dzieci wróciły do ojczyzny, szef rosyjskiej delegacji nazwał „przedstawieniem dla europejskich babć"

– relacjonował przewodniczący delegacji Rustem Umerow (delegacji rosyjskiej jak poprzednio przewodził Władimir Miediński – doradca Putina. Na sali był obecny też turecki minister spraw zagranicznych Hakan Fidan, który wygłosił przemówienie rozpoczynające spotkanie. Przed rozmowami z Rosjanami przedstawiciele ukraińskiej delegacji uzgodnili swoje pozycje z partnerami z Niemiec, Wielkiej Brytanii i Włoch).

„Jeśli Rosja jest zaangażowana w proces pokojowy, powrót co najmniej połowy dzieci z tej listy byłby pozytywnym sygnałem” – mówił Umerow.

Według Umerowa Ukraina i Rosja zgodziły się na wymianę wszystkich ciężko rannych i chorych jeńców, a także całego personelu wojskowego w wieku od 18 do 25 lat. Strony zgodziły się na zwrot 6000 ciał poległych żołnierzy każdej ze stron.

Miediński zaproponował zaś Ukrainie „2-3-dniowy" rozejm na zebranie ciał poległych. Gdyż wedle rosyjskiej propagandy to Ukraińcy giną na tej wojnie, a Rosjanie – idą naprzód. Co ciekawe, rosyjska narracja o wojnie sprowadza ją nadal do relacji z frontu, gdzie Rosjanie niszczą kolejne ukraińskie osady. A nie do wojny dronowej, która wchodzi w kolejną fazę. Na to Moskwa nie ma na razie odpowiedzi.

Head of the Ukrainian delegation and Ukraine's Defence Minister Rustem Umierov (L) speaks during a press conference after a second meeting of direct talks between Ukrainian and Russian delegations, at the Ciragan Palace, in Istanbul, on June 2, 2025. Ukrainian and Russian delegations have begun a second round of peace talks in Istanbul, where they are set to exchange plans for how they want to end the three-year war. (Photo by Adem ALTAN / AFP)
Szef ukraińskiej delegacji i minister obrony Ukrainy Rustem Umierow (po lewej) przemawia podczas konferencji prasowej po drugim spotkaniu bezpośrednich rozmów między delegacjami ukraińską i rosyjską w Pałacu Ciragan w Stambule, 2 czerwca 2025. Fot. Adem Altan / AFP

Tirowo-dronowa operacja „Pawutyna”

Ukraina tymczasem, która wie, że Putina trzeba potraktować siłą, bo inaczej nie rozumie – zaczęła tymczasem od 20 maja masowe dronowe ataki na Rosję. Na początku tylko europejską jej część. Zdezorganizowała tam życie. Drony przelatywały w okolicach Moskwy. Cały czas ostrzeliwały rosyjskie wojska na rzekomo „odzyskanych” terenach obwodu kurskiego i brańskiego.

Moskwa próbowała przekonać świat, że ataki te są „terrorystyczne” i wymierzone w ludność cywilną oraz w „proces pokojowy”. Na który – zauważmy – Moskwa się zgodziła, ale pod warunkiem, że nie poprzedzi go rozejm.

Lista nieszczęść spadających na Rosję z powodu wojny Putina wydłuża się tymczasem przed negocjacjami w Stambule.

Pod Briańskiem zawalił się 1 czerwca most na linii kolejowej zniszczonej przez wojnę Putina. Zawalił się akurat pod pociągiem jadącym do Moskwy. Zginęło siedem osób, a 104 zostały ranne. Moskwa ogłosiła, że winne są „siły trzecie”. Czyli to nie Putina wina.

I kiedy propaganda zajmowała się opowieścią, jak wspaniale władza pomaga rannym, Ukraina odpaliła brawurową akcję dywersyjną na rosyjskie bazy w głębi Rosji. Drony dotarły na miejsce tirami i zaatakowały m.in. lotniska w obwodach murmańskim, irkuckim, iwanowskim, riazańskim i amurskim, niszcząc samoloty, z których Putin „pokojowo” atakował Ukrainę.

Wedle propagandy pod Irkuckiem te drony zaatakowały… autostradę. Nie ma mowy o tym, że w pobliżu jest baza i to ona była obiektem ataku. Poza tym „wszystkie ataki dronowe zostały odparte”. Próbując zminimalizować skalę ataku, propaganda powtarzała, że nie ma ofiar w ludziach. Natomiast „w wyniku ukraińskiego ataku terrorystycznego” zniszczony został jedynie „sprzęt” oraz „doszło do pożarów kilku jednostek lotniczych”. Jak zwykle na pocieszenie propaganda doniosła, że rosyjskie ataki na Ukrainie były większe. I wymierzone w ukraińskie drony.

Według ukraińskiej SBU przygotowania do operacji „Pawutyna” (Pajęczyna) trwały ponad półtora roku. Udało się uszkodzić 41 rosyjskich samolotów wojskowych – 34 proc. nosicieli strategicznych pocisków manewrujących. Za pomocą tych samolotów armia rosyjska atakowała ukraińskie miasta. Straty Rosji mają sięgać ok. 7 mld dolarów.

Ukraina nie korzystała z danych amerykańskiego wywiadu, przeprowadziła operację samodzielnie, nie informując partnerów. Ukraińcy udowodnili, że mimo mniejszych zasobów potrafią za pomocą rozumu, kreatywności organizować operacje i odnosić sukces.

„Był to nie tylko druzgocący cios dla samolotów wroga, ale także poważny policzek dla potęgi i terrorystycznej natury Federacji Rosyjskiej” – napisał Wasyl Maluk, szef SBU. Dodał, że Rosja nie może czuć się bezkarna za zabójstwa Ukraińców.

„Będziemy się bronić wszystkimi dostępnymi nam metodami, dostępnymi Ukrainie, dostępnymi Ukraińcom. Nie chcieliśmy tej wojny ani przez sekundę” – mówił Zełenski. Podkreślił, że Rosja ma znaleźć się pod presją m.in. sankcji, dyplomacji.

Według ukraińskich komentatorów politycznych ta operacja miała zmienić przebieg negocjacji na korzyść Ukrainy, ponieważ wczoraj metafora Donalda Trumpa, o tym, że Zełenski nie ma kart, została odwrócona.

Tak czy owak – pokój jest tylko marzeniem

Teraz Putin musi mieć dylemat: mógłby odpowiedzieć na operację „dronowo-tirową" krwawym atakiem na Ukrainę. Ale to by oznaczało, że Ukrainy zadała mu bolesny cios. Może też udawać, że nic się nie stało – i tak to na razie wygląda – licząc, że zabawa w „rokowania pokojowe” potrwa jeszcze parę miesięcy, rozbijając do końca jedność Zachodu. Trump się obrazi, Orbán, Fico i Nawrocki rozwalą Unię Europejską.

Opowieść o polskich wyborach w „Wiestiach” wyglądała właśnie tak: oczywiście nowy prezydent Polski będzie nadal antyrosyjski, bo tacy są Polacy. Jednak Nawrocki daje większą szansę na popsucie stosunków z Ukrainą i cenioną w Rosji antyeuropejskość.
Prezenter w studio. Za nim zdjęcie Karola Nawrockiego i rosyjski napis
"Wiesti", 2  czerwca 2025 z satysfakcją ilustrują wiadomości z Polski materialem "Bildta" i rosyjskim napisem "Zły ranek dla Europy"

„Tak czy inaczej, wygląda na to, że niewielu naszych ekspertów wierzy w możliwość zakończenia konfliktu na Ukrainie w najbliższych miesiącach. Częściowo mnie to zaskakuje, ponieważ na podstawie komentarzy amerykańskich przywódców, reakcji mediów, a nawet osobistych komentarzy pewnego amerykańskiego analityka, którego znam i który odwiedził Moskwę w połowie maja, mam ogólne pojęcie o obecnym nastroju w Waszyngtonie. (…)

I pomyślałem: to znaczy, że pokój jest dla nas tylko marzeniem” – napisał analityk agencji TASS.

Od 29 maja rosyjscy oficjele zaczęli powtarzać, że operację specjalną w Ukrainie będą prowadzić tak długo, jak długo Ukraina będzie ich prowokować – czyli się bronić.

;
Na zdjęciu Krystyna Garbicz
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.

Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze