0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Roman PILIPEY / AFPFot. Roman PILIPEY /...

28 maja 2025 roku Siergiej Ławrow, rosyjski minister spraw zagranicznych, poinformował, że Rosja proponuje przeprowadzenie drugiej rundy rozmów pokojowych z Ukrainą 2 czerwca w Stambule. Ukraina i Rosja miały przekazać sobie propozycje memorandum o zawieszeniu broni. Strona ukraińska nadal nie otrzymała odpowiedniego dokumentu. Rosja natomiast chce zaprezentować go już w Stambule. Według Ławrowa tam rosyjska delegacja też „udzieli niezbędnych wyjaśnień”.

Zanim opiszemy stanowisko Ukrainy, przypomnijmy ważne szczegóły. 16 maja w Turcji odbyło się pierwsze od trzech lat bezpośrednie spotkanie pomiędzy Rosją a Ukrainą. Wtedy nie udało się osiągnąć zawieszenia broni, ale strony uzgodniły dużą – 1000 na 1000 – wymianę jeńców. 19 maja po rozmowie telefonicznej z prezydentem USA Donaldem Trumpem Władimir Putin powiedział, że jest gotowy zaoferować Ukrainie „memorandum” w sprawie zawieszenia broni i przyszłego traktatu pokojowego. Według Putina należy znaleźć kompromis, który będzie odpowiadał obu krajom. Jak pisaliśmy, ma być on „uczciwy” i usunąć „podstawowe przyczyny wojny”, którymi – zdaniem Rosji – jest istnienie niepodległej Ukrainy. Obaj przywódcy byli zadowoleni z rozmowy.

Przeczytaj także:

Potem jednak Moskwa zaczęła przeciągać sprawę negocjacji. Jej przedstawiciele publicznie rozważali, miejsce kolejnego spotkania („Watykan? To niestosowne miejsce dla prawosławnych państw” – w związku z tym pobożna Moskwa postawiła na... Stambuł, ale po wizycie tureckiego szefa MSZ w Rosji). Nie było też śladu „memorandum” z warunkami dla Ukrainy, które Putin obiecał Trumpowi. Owszem, przedstawiciele Kremla opowiadali, jak to Ukraina ma się poddać Rosji, zdemilitaryzować i zmienić prawodawstwo na odpowiadające Moskwie (to ona oceniałaby, czy wyznawcy prawosławia zarządzanego z Moskwy i „osoby pragnące mówić po rosyjsku” są w Ukrainie właściwie traktowane). Ale przelanie tego na papier zaczęło Moskwie sprawiać niewysłowione trudności. Rzecznik Putina codziennie powtarzał, że „memorandum” powstaje. Teraz różnica jest taka, że „powstało”, tyle że nikt go nie widział. Ukraińskie warunki zaś — jak o tym napiszemy niżej — trafiły już nie tylko do Moskwy, ale i do Waszyngtonu, żeby nie było żadnych wątpliwości.

Potem jednak Moskwa zaczęła przeciągać sprawę negocjacji. Jej przedstawiciele publicznie rozważali, miejsce kolejnego spotkania („Watykan? To niestosowne miejsce dla prawosławnych państw” – w związku z tym pobożna Moskwa postawiła na... Stambuł, ale po wizycie tureckiego szefa MSZ w Rosji). Nie było też śladu „memorandum” z warunkami dla Ukrainy, które Putin obiecał Trumpowi. Owszem, przedstawiciele Kremla opowiadali, jak to Ukraina ma się poddać Rosji, zdemilitaryzować i zmienić prawodawstwo na odpowiadające Moskwie (to ona oceniałaby, czy wyznawcy prawosławia zarządzanego z Moskwy i „osoby pragnące mówić po rosyjsku” są w Ukrainie właściwie traktowane). Ale przelanie tego na papier zaczęło Moskwie sprawiać niewysłowione trudności. Rzecznik Putina codziennie powtarzał, że „memorandum” powstaje. Teraz różnica jest taka, że „powstało”, tyle że nikt go nie widział. Ukraińskie warunki zaś — jak o tym napiszemy niżej — trafiły już nie tylko do Moskwy, ale i do Waszyngtonu, żeby nie było żadnych wątpliwości.

Tymczasem zmienia się sytuacja wojenna. Rosjanie intensyfikują ataki na froncie, ale Ukraina, która cały czas domaga się zawieszenia broni (na co Moskwa się nie zgadza), wznowiła po przerwie na 9 maja ataki dronowe na infrastrukturę wojskową i przemysł pracujący dla wojny Putina w Rosji. Skala tych ataków jest niespotykana, propaganda Kremla już ich nie ukrywa — sparaliżowana jest przestrzeń powietrzna i ruch lotniczy w europejskiej Rosji, żeby zmylić drony, władze wyłączają mobilny internet. O ofiarach nie ma mowy, chyba że w samej strefie przygranicznej. Ukraina nie ujawnia, w co trafiła, Rosja tym bardziej nie chwali się, co straciła. Ale wściekłość propagandy narasta.

Jedyny efekt – wymiana jeńców

Tymczasem 23-25 maja, w trzech etapach odbyła się wymiana jeńców pomiędzy Rosją a Ukrainą. (Warto dodać, że to Rosja miała decydować, kogo odda: nie wrócił żaden żołnierz ze znanego pułku Azow czy więźniowie polityczni, m.in. Tatarzy krymscy, którzy są pozbawieni niewoli od pierwszych lat aneksji Krymu). Wcześniej ukraińscy komentatorzy polityczni mówili, że ten gest ze strony Putina ma przekonać Trumpa, że „zależy mu na zakończeniu wojny”.

;
Na zdjęciu Krystyna Garbicz
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.

Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze