0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Photo by Alex WROBLEWSKI / AFPPhoto by Alex WROBLE...

Od 16 lipca 2025 Benjamin Netanjahu stoi na czele rządu mniejszościowego i nie może już przegłosowywać dowolnych ustaw w Knesecie. Większość kadencji 35. rządu Izraela, funkcjonującego od grudnia 2022 roku, przypadła na czas po 7 października 2023 roku. Wielokrotnie wyjściem z rządu grozili liderzy dwóch skrajnie prawicowych partii – Itamar ben Gwir i Becalel Smotricz. Ten pierwszy nawet na chwilę opuścił koalicję, ale szybko do niej wrócił. A jego szóstka posłów nie przełamywała większości.

Cios przyszedł z innej strony. Wyjście Szas, partii żydów ortodoksyjnych z 11 przedstawicielami w parlamencie oznacza, że obecnie Netanjahu może liczyć na 50 głosów w 120-osobowym Knesecie.

Jeśli ktoś liczył jednak, że oznacza to szybką zmianę władzy w Izraelu, a w konsekwencji szanse na szybkie zawieszenie broni w Gazie, to musimy go rozczarować. Sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana.

Według kalendarza wyborczego wybory powinny odbyć się w październiku przyszłego roku. Decyzja Szas przybliża nas do przyspieszonych wyborów, ale nikt nie będzie się do nich spieszył. Mogą odbyć się np. na początku przyszłego roku.

Spróbujmy więc uporządkować sprawę – dlaczego kolejne partie opuszczają koalicję, co teraz stanie się z Netanjahu i jak wpływa to na los Palestyńczyków w Gazie?

Przeczytaj także:

Ortodoksyjni Żydzi nie chcą do armii

Zacznijmy od wydarzeń politycznych tego tygodnia. Najpierw koalicję opuściła inna partia ortodoksyjna – Zjednoczony Judaizm Tory. Zabrała koalicji sześć głosów i zostawiła ją z 61 osobami.

Odejście z koalicji jednej i drugiej partii ma bezpośredni związek z inwazją na Gazę.

Grupy ortodoksyjnych Żydów praktycznie od początku istnienia Izraela są wyłączone z poboru do wojska. Młodzi mężczyźni z rodzin ortodoksyjnych nie muszą iść do wojska, jeśli poświęcają się studiom nad Torą. To od zawsze powodowało spięcia, ale prowadzenie wojny na kilku frontach je spotęgowało. Rząd Netanjahu był niechętny, by wyjątek przedłużać. Obie strony przeciągały linę, aż strona ortodoksyjna ją puściła. A Netanjahu stracił 18 głosów.

Między styczniem a grudniem 2024 roku według sondażu poparcie Izraelczyków dla jakiejś formy poboru wśród Żydów ortodoksyjnych wzrosło z 67 proc. do 85 proc. Ortodoksi stanowią około 13 proc. społeczeństwa. Od początku obecnej operacji lądowej w Gazie, czyli od końca października 2023 roku według oficjalnych danych armii zginęło 449 żołnierzy Sił Obrony Izraela. Tymczasem spora część społeczeństwa nie ponosi tego kosztu wojny popieranej przez dużą część Izraelczyków.

Netanjahu doskonale to wszystko wie i myśli już o przyszłych wyborach. Dalsze wyłączanie ortodoksów z poboru mogłoby być dla niego politycznie bardziej kosztowne niż rozpad i tak wciąż kruchej koalicji.

Wybory w styczniu?

O rozwiązaniu Knesetu w najbliższym czasie nie ma jednak mowy. Nie stanie się to na trwającej do 27 lipca sesji. Po przerwie wakacyjnej członkowie Knesetu spotkają się dopiero w październiku. Przedstawiciele Szas powiedzieli już, że nie zagłosują za rozwiązaniem Knesetu. Ale sam Netanjahu z pewnością widzi, że rządzenie w tym układzie jest dysfunkcyjne. Wybory mogłyby się odbyć na przykład na początku przyszłego roku.

Gdyby odbyły się dziś, Netanjahu niemal na pewno straciłby władzę.

Od ponad roku blok opozycyjny wobec dotychczasowego rządu zdobywa więcej miejsc niż rządząca koalicja, zwykle to ponad 60 miejsc. W Izraelu cały kraj stanowi jeden okręg wyborczy, dlatego przeliczenie głosów na mandaty jest proste, a wyniki sondażów podaje się w liczbie posłów.

Sam Likud może te wybory wygrać. W ostatnim miesiącu sondaże dają partii Netanjahu 25-28 miejsc. To mniej niż w ostatnich wyborach (32) i najgorszy wynik od 2013 roku (wówczas Likud zaliczył trzeci najgorszy wynik w swojej wyborczej historii od 1973 roku i zdobył 20 miejsc w Knesecie), ale wciąż najwyższy wynik w większości scenariuszy.

To jednak zdecydowanie za mało, by myśleć o rządzeniu.

Powrót Bennetta

Drugi (a w niektórych przypadkach pierwszy) w sondażach jest były premier w latach 2021-2022 Naftali Bennett. 8 czerwca ogłosił rejestrację nowej partii o prostej nazwie Bennett 2026. I z miejsca podebrał wiele głosów innym partiom opozycyjnym. Pierwszy miesiąc w sondażach daje mu około 24 miejsc w Knesecie i pole position do pozycji premiera, jeśli Netanjahu nie będzie w stanie stworzyć rządu.

W wywiadzie z końca lipca Bennett wykluczył możliwość współtworzenia rządu z Netanjahu. Opowiada się też za poborem dla ortodoksyjnych Żydów. To oznacza, że bez Likudu, Zjednoczonego Judaizmu Tory i Szasu, Bennett będzie musiał zwrócić się w stronę dzisiejszej opozycji.

Oznacza to też, że jeśli Netanjahu myśli o dalszym rządzeniu po kolejnych wyborach, niemal na pewno będzie musiał znaleźć sposób, by poparło go kilkunastu ortodoksyjnych posłów. A droga do tego jest bardzo prosta: dalsze wyłączenie z poboru. Czyli niemal na pewno będzie to ważny temat kampanii, a Netanjahu jest w pułapce: rządzenie bez ortodoksów będzie ekstremalnie trudne, a obietnica wyłączenia ich z poboru może silnie zaszkodzić jego wynikowi wyborczemu.

Pamiętajmy też, że izraelska scena polityczna jest bardzo silnie przechylona w prawą stronę. Bycie w opozycji wobec Netanjahu nie oznacza, że dana partia ma plan na faktyczne porozumienie pokojowe z Palestyńczykami. Bennett sam wywodzi się z Likudu, a każde jego kolejne ugrupowanie było silnie prawicowe. W 2013 roku proponował aneksję strefy C Zachodniego Brzegu (około 60 proc. ziemi) i przekazanie władzy nad Strefą Gazy Egiptowi.

Opozycja od prawa do lewa

Bennett odebrał polityczne paliwo centroprawicowym partiom Jesz Atid (Mamy Przyszłość) Jaira Lapida, Jedności Narodowej Beniego Ganca i Israel Bejtenu (Nasz Dom Izrael) Awigdora Libermana. Przed ogłoszeniem Bennetta te trzy partie zbierały w sondażach około 45 miejsc w Knesecie. Teraz zostało im około 25 miejsc.

Razem z Bennettem miałyby mniej więcej 50 miejsc. Do rządzenia potrzeba jeszcze głosów jedynej niearabskiej partii lewicowej – Demokratów. Demokraci powstali z połączenia dwóch tradycyjnych lewicowych partii w kryzysie – Partii Pracy i Merec. Nawet im Bennet w sondażach podkradł około 5 miejsc, teraz mogliby liczyć na wynik w okolicy 10 mandatów.

W maju lider Demokratów Jair Golan powiedział, że „normalny kraj nie wywołuje wojny przeciwko cywilom, nie zabija dzieci w ramach rozrywki, nie zajmuje się masowymi przesiedleniami ludności”.

Dodatkowo w większości scenariuszy opozycja do rządzenia potrzebuje też arabskiej partii Ra’am, która zdobędzie kilka miejsc. Nie byłby to precedens – Ra’am jako pierwsza arabska partia w historii Izraela weszła w 2021 roku do rządu koalicji anty-Netanjahu. Dziś jednak jesteśmy po niemal dwóch latach masakr w Gazie, co może wpłynąć i na decyzje arabskich polityków, i na polityków izraelskich w zawiązywaniu ewentualnego sojuszu z Arabami.

Koalicja zawieszenia broni

Golan czy lider Ra’am Mansur Abbas i Bennett czy Lapid są więc rozrzuceni niemal po całym politycznym spektrum. Wszystkie partie łączą jednak dwie rzeczy: zgoda na zawieszenie broni w Gazie i niechęć do Netanjahu.

Według sondażu z 11 lipca dla Kanału 12, 74 proc. respondentów popiera umowę, według której wszyscy zakładnicy zostaliby zwróceni Izraelowi w zamian za permanentne zakończenie wojny w Gazie. W przypadku wyborców opozycji poparcie to aż 89 proc.

Netanjahu niemal na pewno nie będzie chciał doprowadzić do takiego rozwiązania. Negocjacje z Hamasem stoją ostatnio w martwym punkcie, a dotyczą innej, częściowej umowy. Zakłada ona 60 dni przerwy w walkach i powrót części pozostałych zakładników.

Rządy dzisiejszej opozycji po kolejnych wyborach to więc duża szansa na faktyczne i permanentne zakończenie inwazji na Gazę. Ale jednocześnie niewielkie na długofalową zmianę polityki wobec Palestyńczyków – rząd, w którym będzie Bennett, Lapid, Mansur i Golan nie będzie w stanie zbudować żadnej nowej strategii faktycznego i trwałego pokoju. Będzie to raczej utrzymywanie status quo, które dziś oznacza brak jakiegokolwiek realistycznego pomysłu na przyszłość Gazy i dalszą opresyjną okupację.

Netanjahu jest w trudnej sytuacji. Współpraca z opozycją jest dziś bardzo mało możliwa, opuszczają go ortodoksi. Dalsze poparcie ze strony skrajnej, antyarabskiej prawicy oznacza dalsze niszczenie Gazy i planowanie czystki etnicznej. Wygląda to więc na bliski koniec kolejnych rządów najdłużej urzędującego premiera w historii Izraela. Ostatnie 30 lat historii izraelskiej polityki ma jednak jedną podstawową zasadę: nigdy nie skreślaj Bibiego.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.

Komentarze