Bezpośrednie połączenie mózgu z komputerem nie zamienia ludzi w cyborgów. I to z wielu powodów. Za to może pomóc chorym. Na przykład osobom sparaliżowanym poruszać się i komunikować z otoczeniem
Jedną z idee fixe ekscentrycznego multimiliardera Elona Muska jest Neuralink. Ma być urządzeniem, które połączy mózg z komputerem. I (co nie jest takie oczywiste) odwrotnie – komputer z mózgiem.
Podłączenie maszyny do mózgu człowieka brzmi jak science-fiction. To w literaturze tego gatunku, mniej więcej w latach 60. ubiegłego wieku, powstało pojęcie „cyborga”. To ludzki organizm, którego część funkcji przejęła lub wspomaga mechanika i elektronika.
Brzmi bardzo futurystycznie i dystopijnie? W myśl tej definicji cyborgi już chodzą po Ziemi. Są nimi ludzie, którzy mają rozrusznik serca, implant ślimakowy, albo (z nowszych rozwiązań) diabetycy, którzy mają wszczepiony czujnik poziomu glukozy przesyłający dane do smartfona. A także ludzie, którzy po operacji zaćmy mają wszczepione w oczy sztuczne soczewki.
Neuralink Corporation to firma, którą Elon Musk założył w 2016 roku. Zajmuje się produkcją implantów przeznaczonych do bezpośredniej komunikacji mózgu z komputerem. Takie urządzenia nazywane są interfejsami mózg-komputer (brain-computer interface, w skrócie BCI).
Niedawno, w końcu stycznia na platformie społecznościowej X, czyli dawnym Twitterze Musk ogłosił, że 28 stycznia Neuralink wszczepił chip człowiekowi. “Pierwszy człowiek otrzymał implant od Neuralink i wraca do zdrowia. Wstępne wyniki wskazują na obiecujące wykrywanie impulsów neuronowych” – napisał.
Oznacza to, że neuralink odebrał sygnały z ludzkiego mózgu. [Zgodnie z polskimi zasadami ortografii nazwę firmy Neuralink piszę wielką literą, urządzenia – małą.]
Trzeba przyznać, że Musk jest geniuszem marketingu i autopromocji. Bo ani to pierwszy przypadek wszczepienia implantu do ludzkiego mózgu, ani też pierwszy, gdy takie urządzenie odebrało z mózgu sygnały.
W medycynie dokonywano już wielu prób wszczepiania implantów do mózgu. Pierwsze były implanty kontrolujące napady epilepsji, która nie poddawała się leczeniu farmakologicznemu.
Z początkiem tego stulecia zaczęto opracowywać implanty pozwalające niewidomym na odbieranie sygnałów wzrokowych. Stworzono około dziesięciu różnych rodzajów takich technologii, łączących elektroniczne protezy siatkówki z nerwem wzrokowym lub bezpośrednio korą wzrokową mózgu.
Wszczepiano też sparaliżowanym elektrody, które pozwalały im na poruszanie sparaliżowanymi częściami ciała. Oraz takie, które umożliwiały całkowicie sparaliżowanym komunikację ze światem. Nowsze z nich pozwalają pisać na ekranie komputera za pomocą myśli.
Takie urządzenia spełniają definicję interfejsów mózg-komputer, czyli pozwalają na sterowanie komputerem za pomocą sygnałów z mózgu.
Wszystkie takie implanty wszczepiano w celu pokonania ludzkiej ułomności. Odbywało się to w ramach kontrolowanych eksperymentów medycznych, prowadzonych na uczelniach medycznych (we współpracy z technicznymi). Uczelnie prowadzą publiczne rejestry takich badań, są nadzorowane przez odpowiednią instytucję.
Znakomitą większość takich eksperymentów prowadzono w USA, gdzie instytucją kontrolną jest Food and Drug Administration. Gdy powstawały komercyjne rozwiązania takich implantów, również były przez nią aprobowane.
W przypadku neuralinku nie wiemy nic poza tym, że FDA wydała zgodę na zabieg. Procedury wszczepienia implantu przez firmę Elona Muska próżno szukać w bazie badań klinicznych prowadzonej przez amerykańskie National Institutes of Health.
Nie jest to więc do końca przejrzyste.
Zacznijmy od tego, że sygnały można zbierać z poszczególnych neuronów – wtedy implant trzeba wszczepić w głąb mózgu. Można też zbierać sygnały przez implant umieszczony na jego powierzchni – ale wtedy rejestruje się uśrednioną aktywność wielu neuronów.
Ten pierwszy sposób uważano długo za lepszy, drugi za gorszy. Przeczą temu nowsze badania. Z uśrednionej aktywności wielu neuronów, zbieranej z powierzchni mózgu, również można odtworzyć wystarczająco dobrej jakości sygnał odzwierciedlający procesy umysłowe.
Neuralink jest pierwszym implantem, który wszczepiono w głąb kory mózgowej (dzięki czemu zbiera impulsy z pojedynczych neuronów) i jest jednocześnie bezprzewodowy. Brak przewodu jest oczywistą zaletą, zmniejszającą ryzyko zakażenia i innych powikłań.
Jednak, skoro można odszyfrować aktywność mózgu za pomocą implantu umieszczonego na powierzchni mózgu, po cóż wszczepiać go głębiej? Zwiększa to ryzyko powikłań i utrudnia ewentualne usunięcie implantu.
Plusem chipu Muska jest to, że ma aż 1024 elektrody (według materiałów reklamowych Neuralinku), co pozwoliłoby na rejestrowanie większej ilości danych niż dotychczasowe urządzenia.
Neuralink łączy mózg z komputerem. To pierwszy krok do stworzenia cyborgów — ludzkich organizmów, których część funkcji przejęła lub wspomaga mechanika i elektronika
Czy plan Muska, czyli produkcja cyborgów, ma chociaż cień powodzenia? Oczywiście nie, z wielu powodów.
Po pierwsze, implanty nie działają wiecznie. Z różnych przyczyn sygnał przez nie odbierany z czasem ulega osłabieniu. W niektórych przypadkach po miesiącach, w najlepszych po latach.
Po drugie, wszczepienie implantu to operacja neurochirurgiczna. Nikt nie będzie przeprowadzał takiej operacji bez medycznych wskazań. Na pewno nikt tego nie zrobi, żeby zdrowy człowiek mógł sterować urządzeniami albo „odbierać dane z internetu”.
Natomiast neuralink może przyczynić się do rozwoju technicznego implantów stosowanych w neurochirurgii. I dzięki temu pomóc osobom sparaliżowanym, z epilepsją, czy ciężką postacią zespołu Tourette’a, czyli w przypadkach, w których już dziś stosuje się implanty.
Ale i to pod warunkiem, że firma Muska rejestruje przebieg tego medycznego eksperymentu zgodnie z zasadami nauki i udostępni dane w postaci protokołu badań klinicznych i pracy naukowej. Jeśli nie, to neuralink nikomu nie pomoże, a cała para pójdzie w gwizdek.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Komentarze