Jak tu Kamińskiego przywieźli, to cyrki były. Kiedy dojdzie sprawa pegasusa, ludzie pójdą na ulice. Jak tu były te demonstracje, koleżanki mnie namawiały, żeby jechać pod prezydenta i strajk zrobić, ale nie wiem. Żeby nie było, że potem my, żony, pójdziemy siedzieć
23 stycznia 2024 Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik ułaskawieni przez prezydenta Dudę wychodzą na wolność z aresztu w Radomiu i z Zakładu Karnego w Przytułach Starych.
Odkąd się tam znaleźli, sprawdzałam, co o tym mówili osadzeni i ich bliscy.
12 stycznia na facebookowej grupie dla więźniów i ich rodzin pojawia się wpis:
„Nawiązując do sytuacji jaka jest obecnie w mediach, dotycząca ułaskawienia przez prezydenta 2 posłów Kamińskiego i Wąsika (że zostali skazani na 2 lata prawomocnym wyrokiem). Prezydent jest skłonny do ponownego ułaskawienia tych ludzi. Moi kochani czym nasi bliscy różnią się od tych osób? Jutro składam w imieniu mojego partnera prośbę do Prezydenta o ułaskawienie!!! Z 15 lat zostało mu 18 miesięcy do końca. Jeśli chcecie zrobić coś dobrego dla swoich bliskich, piszcie również i namawiajcie swoich partnerów o tą łaskę”.
Pod postem kilkadziesiąt komentarzy i dużo płaczących ze śmiechu buziek.
„Prezydent to nawet jednej litery z naszych wniosków nie czyta”.
„Co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie te przysłowie najlepiej opisuje Polskę w tych czasach”.
„Trafnie to ująłeś, 8 lat budowali bezkarność sobie, a poniszczyli tysiące ludzi”.
„Duda to chuj. Kiedyś będzie miał takie powitanie, jak kamiński w Radomiu. Wszystkie pawilony solidarnie: »jeb*ć, jeb*ć pis, jeb*ć kamińskiego«”.
„To jest prezydent który w historii Polski ułaskawił najmniejszą liczbę ludzi”.
„Wszyscy skazani powinni teraz nagminnie zasypać dudu wnioskami o ułaskawienie. Żeby mu kancelarie zaje...ło listami. Taki ruch jak Kaczyński zrobił, żeby drzeć ryja pod więzieniem w Radomiu i tym drugim, nie pamiętam nazwy, bo jak to oglądałem, to się najeb*łem nie wiem czy z żalu czy ze śmiechu”.
„Swoją drogą, te wyroki, które dostali Wąsik i Kamiński i tak są bardzo małą karą za to, czego się dopuścili, ale cytując klasyka: Ci zwykli dostają większe pajdy”.
„Bo Kamiński i Wąsik to »więźniowie polityczni« i przyjaciele prezydenta”.
„To nie są więźniowie polityczni... To są politycy w więzieniu”.
W mediach pojawiają się informacje, że Wąsik i Kamiński przebywają w złych warunkach. 16 stycznia do akcji wkracza RPO. Pracownicy Zespołu ds. Wykonywania Kar z jego biura, wizytują areszt w Radomiu. Ustalają, że warunki pobytu w areszcie Mariusza Kamińskiego są bardzo dobre.
Tymczasem Maciej Wąsik siedział w Przytułach.
Autobus z Ostrołęki dojeżdża tu trzy razy dziennie. O godz. 07:19, 09:19 i 19:19.
Przytuły Stare to kilkanaście domów, kościół i cmentarz. Na drugim końcu wsi duży teren ogrodzony siatką i drutem żyletkowym. Za nimi kilka budynków.
Na parkingu stare volkswageny, rdzewiejące ople, nieduże toyoty, ale też niezłe beemki i mercedesy. Z białego wysłużonego passata wysiada kobieta. Drobna, w cienkiej kurtce, obcisłych legginsach i butach ze sztucznej skóry. Włosy ściągnięte w kitkę. Przyjechała z synem odwiedzić męża. Są z okolic Ostrołęki.
Co sądzi o ludziach demonstrujących codziennie pod więzieniem?
– Pajace – mówi, zaciągając się papierosem. – Jak chcą, żeby wypuścili jednego, niech puszczą wszystkich. Tam – mówi i wskazuje na zakratowane okna – niewinny nikt nie siedzi.
Zauważam, że w internecie ludzie się przejmują, że Wąsik i Kamiński mają prawo tylko do dwóch pryszniców w tygodniu.
– Boże! Wszyscy tak mają! Przecież to nie są wakacje! No kurde! – oburza się.
– Zawiniłeś, musisz ponieść konsekwencje. W innych więzieniach są naprawdę okropne warunki. Tu jest luks. Chociaż ubrania trzeba prać w ręku i suszyć na poręczy łóżka. Jak chcesz mieć bluzę, to tylko taką przez głowę. Nie na suwak, bo jak się zepsuje, nie ma komu naprawić. Jakiś czas temu zlikwidowali kantynę, stoi tylko automat ze słodyczami i napojami. Czasami jest kłopot, bo płacisz, a produkt nie wychodzi. Osadzony musi nas umówić na widzenie. Na konkretną godzinę. Spóźnisz się, nie wejdziesz wcale. My na zakład zamknięty idziemy, to tylko raz w miesiącu mamy widzenie. Obaj panowie fałszowali jakieś dokumenty. Uważam, że powinni dostać więcej niż dwa lata.
W czarnym bmw siedzi mężczyzna w średnim wieku. Patrzy w telefon. Na mój widok uchyla szybę.
Michał: – Oglądam właśnie program z agentem Tomkiem, mówi, jak oni fabrykowali dowody. Niech pani z żoną porozmawiała, bo odwiedza tu brata i siostrzeńca – zastrzega, ale ciągnie dalej.
– Powinni siedzieć i mieć takie same prawa jak inni więźniowie. A nie ich tu celebrować, bo poseł. Żaden poseł! A ci mu tu kolędy śpiewają. Wąsik wszystkie łóżka ma wyniesione i siedzi sam na czteroosobowej celi. Wiem, bo szwagier mówił. A inni na małym skrawku siedzą po czterech. Przyjeżdża Kaczyński, chce sobie bez zapisu wejść na widzenie. A mnie do siostrzeńca żony nie puszczają, bo powiedzieli, że to nie rodzina. On nie ma nikogo, tylko żonę i mnie. I nie mogę wejść.
Te dwa lata to nie jest adekwatna kara na to, co robili, bo Lepper zapłacił za to życiem. Zamykali ludzi do więzień, a teraz sami nie mają ochoty siedzieć.
Wraca żona Magda z córkami.
Magda: – Wąsik powinien odsiadywać karę bez żadnych przywilejów. Tu jest gro ludzi na kupę lat z pomówienia tylko skazanych. Muszą siedzieć, a rodziny muszą się z tym borykać.
Siostrzeniec Magdy za ucieczkę przed policją i alimenty siedzi już dwa lata. Jest na półotworku (oddział półotwarty). Brat oskarżony z pomówienia, bez żadnych dowodów rzeczowych, jak mówi Magda, został skazany na 10 lat.
– Jak pisaliśmy do pana Ziobry, żeby zerknął na sprawę brata, to odpisał, że RODO. I tyle – oburza się Magda. – Od RPO wciąż nie mamy odpowiedzi. Brat studiuje kodeks karny pod celą i przymierza się do skargi nadzwyczajnej. Walczy, bo nie może się pogodzić. Mówi: „Nie byłem słodki, ale skazali mnie za coś, czego nie zrobiłem. Ciężko się siedzi”. Jest na zakładzie zamkniętym. Tam gdzie Wąsik. Ale trudno coś więcej powiedzieć, bo osadzeni są karani, kiedy jakieś wiadomości o nim rodzinie przekażą.
Michał: – Głodówkę miał tu niejeden i nikt z tego powodu nikogo nie zwalniał.
Magda: – Tu się w ogóle nie przejmują o stan zdrowia. Osadzony zgłasza, że się źle czuje, to klawisz tylko spojrzy i klapę zamyka. Aż dochodzi do zgonów. Byłam świadkiem, jak na widzeniu przed świętami facet zszedł. Zgłaszał, że się źle czuje. O tym się nie mówi, ale nie ma służby zdrowia dla osadzonych. A ci tu kolędy śpiewają i zakłócają spokój.
Michał: – Ostatnio ktoś z protestujących przyczepił się do kobiety, że do więzienia dziecko przyprowadza.
Magda: – A co to ich obchodzi?! Wszyscy, co tu siedzą, są za tym, żeby Wąsik i Kamiński siedzieli. Niech posmakują tego życia, bo to oni nam je zgotowali. Widzenia dwa razy w miesiącu. Kiedyś mieliśmy telefon codziennie. Za PiS-u był raz w tygodniu. Od stycznia są znowu dwa razy w tygodniu. Regulaminowo, jak się zapłaci za produkty żywnościowe, paczka powinna być w ciągu pięciu dni wydana osadzonemu. Dwa tygodnie się czeka. I nie ma czego kupić do tej paczki. My tu jedziemy ponad 100 km i nawet nie ma gdzie ciepłego posiłku zjeść z osadzonym, bo kantynę zamknęli. Na wszystko trzeba czekać, o wszystko prosić, a Wąsik wszystko ma od ręki.
Niech te ich żony nie mówią, że są takie biedne. Niejedna matka zostaje sama z dziećmi, nie ma takich zasobów finansowych, jak one i musi sobie radzić. A państwo nie pomaga. Może dostanie z opieki zasiłek celowy ze 300 zł. Więc niech one nie robią z siebie pokutnic, bo inni ludzie mają naprawdę ciężko.
Michał (przez szybę): – Dziewczyny mówią, że jak wychodziły z widzenia, to catering dla Wąsika wjechał.
– Oj już nie gadaj – strofuje go Magda. – Może strażnik sobie zamówił.
– Akurat. Oni niby głodówkę prowadzą, a sobie jedzą – upiera się Michał. – Pani to opisze i jedzie z nimi równo, jak oni z nami.
Strasznie zimno, więc idę się przejść.
– Tu szkoła miała być – mówi mieszkaniec Przytuł wsparty o płot sąsiada.
– Na szkołę pieniędzy nie było, a na więzienie się znalazły. Przerobili klasy na cele – dodaje sąsiad.
Przytuły mają prawie 300 mieszkańców i około 1000 więźniów.
Wracam, pod bramą ZK kręci się dwóch facetów, 60 lat i 80. Dołącza trzeci, też koło sześćdziesiątki, syn najstarszego. Przyjechali protestować. Bo Wąsik i Kamiński służyli Polsce i walczyli „od góry do dołu z przestępstwami”.
– Jestem z Wyszkowa – mówi ten podobny do Leppera. – Kiedyś proszę panią nie można było wyjść na ulicę. Wszystkich przestępców PiS wykasował. A przy okazji kasowali ludzi na szczeblach władzy. I teraz muszą odpokutować.
– Głównie za to, że posłużyli się prowokacją – tłumaczy syn, przyjechał z ojcem z Warszawy.
– No ale jak inaczej walczyć? Wszelkimi sposobami trzeba. Szkoda nam tych ludzi, bo tu powinni przestępcy siedzieć, a nie ci, co ich łapią – zasmuca się ten z Wyszkowa. – Więc Wąsik głodówkę prowadzi.
– Różnie tu mówią. Podobno jedzenie mu przywożą – zauważam.
– Przywozić, to pewnie przywożą, tyle że on nie je.
– Od swoich to może zje – dodaje warszawiak. – Różnie może być. Mogą jakiś narkotyk mu podać czy otruć. Na jego miejscu też bym głodował.
Trzej manifestanci tłumaczą mi, że PiS cierpi, bo odkrywał afery.
– Najlepszą robotę zrobili z tymi przestępcami, co nas tak męczyli – mówi wyszkowiak. – Ile tych bandytów było w Wyszkowie. Samochodu, jakby człowiek nie postawił, brali. Nawet z podwórka i garażu. Jak ktoś zabezpieczył lepiej i nie mogli wziąć, to palili. Od sklepikarzy haracze, kurna, wyciągali. PiS wyczyścił to dziadostwo.
– Ale teraz mamy nad sobą Unię Europejską – przejmuje głos warszawiak. – Chcą nas podporządkować. Więc elektrownia jądrowa stop, CPK stop, stocznia w Świnoujściu stop. Gdzie te pieniądze pójdą? Do Unii – peroruje. – Wszystko, żeby nas urąbać. Zawsze musimy na kogoś pracować, jak nie na Wschód, to na Zachód.
– Przecież pani wie z historii, że cały czas mieliśmy być, ku*wa, pod butem – wyszkowiakowi rośnie ciśnienie.
– Odsuną kościół, rodziny nie będzie, nie będzie świąt, będzie się pracowało cały rok – konkluduje warszawiak.
– Pani jest wierzącą osobą? – wyszkowiak.
– Nie.
– Pani zmieni poglądy, dopóki ma jeszcze czas, bo później będzie pani przykro umierać, będzie się pani wstydziła, że to popierała.
Wracam do sąsiadów przy płocie. Pytam, co sądzą o manifestacjach.
– Pokrzyczą piętnaście minut, telewizja nakręci i pojadą.
– Wcześniej to sobie chłopaki w celach puszczali muzykę, teraz cicho siedzą – mówi starszy. – Może dlatego, że większy gościu z nimi siedzi?
– Mój mi mówił, że vipa mają – przyznaje drobna blondynka wysiadając z małej toyoty. Przyjechała odwiedzić męża.
– Drugi tydzień tu jest. No niestety, różne rzeczy się zdarzają – opowiada niosąc na rękach śpiącą córkę. – Byłam tydzień temu, Wąsika dopiero co przywieźli, nie było gdzie zaparkować, tyle ludzi, telewizja. Jeszcze mandat dostałam, bo stanęłam na zakazie. Jeśli ci panowie popełnili jakieś przestępstwo, za co zwykły człowiek musiałby odsiadywać wyrok, to żadnych immunitetów w tym kierunku nie powinni mieć – kończy wchodząc do ZK.
Przemek wraca z przepustki. Ma nos zgrubiały po złamaniu i filuterny uśmiech.
– Ogólnie siedzę prawie rok. Nie narzekam. W tym więzieniu warunki są ok, w gorszych się bywało.
Przemek pracuje na zewnątrz, więc codziennie zażywa wolności. I wędlin. Na Pekpolu w Ostrołęce.
– Bo to, co w więzieniu podają, nie da się jeść. Wymieszają wszystko, pęczak, soja. Kule z tego robią jak lody i pac na talerz. Co gorsze, niektórzy to jedzą. Nie da się potem wytrzymać w celi. Smród, że szok – opowiada. Ma 39-latek, zarabia średnią krajową, ale część zakład mu zabiera na tzw. żelazną kasę – pieniądze dla więźnia na wyjście. Zostaje jakieś 900 zł, które Przemek wydaje w kantynie na jedzenie.
Pytam, jak osadzeni przywitali Wąsika.
– „Ku*wa, szmata” – cytuje Przemek. – Podobno sam siedzi w celi na „zamku”.
– Na zamku?
– Na zamkniętym zakładzie – tłumaczy Przemek cierpliwie. – Tam wszystko nowe. Jakby na półotworku był, to dopiero by się nie wyspał, bo u nas łóżka stare, powyginane. I pluskwy. Jak ktoś ma telewizor, radio czy czajnik, to musi płacić za prąd po 15 zł miesięcznie. A jak ta demonstracja się odbywa, to nie można podchodzić do okien. Podejdziesz, kwit karny albo na zamek wysyłają za karę.
Do rozmowy włącza się kierowca merca, który przywiózł Przemka z Makowa Mazowieckiego.
– Chcą wypuścić Wąsika. Wszystkich powinni. Oni tu za głupoty siedzą, za grzywny, alimenty. A jaki to koszt dla państwa. Ile tu was siedzi? – pyta Przemka.
– Z tysiąc będzie.
– No to tysiąc razy trzy tysiące miesięcznie, to ile to pieniędzy!
– Ja żyję z minimalnej, mnie polityka nie interesuje – dopowiada kobieta w okularach, która wraca z ZK z trójką nastoletnich dzieci. Mój były mąż odszedł, jak najstarszy syn miał trzy lata. Nie płaci alimentów i państwo nie ma narzędzi, żeby je ściągnąć. Jest pozbawiony praw rodzicielskich, nigdy nie utrzymywał kontaktu z dziećmi, a teraz chce ode mnie mieszkanie. Mam kwaterunkowe. I ja, kwaterunkowa, musiałam wziąć adwokata. A mój syn za głupotę siedzi. Za grzywnę.
– Oj mama, tam się więcej skumulowało – wtrąca córka, ale matka jakby nie słyszała.
– Nie mam z czego spłacać i chłopak siedzi. A te darmozjady politycy, co kradną, na których musimy płacić, w więzieniu nie siedzą.
– Póki co Wąsik i Kamiński siedzą – zauważam.
– No, ale proszę panią, to musi być kara! A nie, że oni w więzieniu mają lepiej, jak niektórzy na wolności.
Pytam rzecznika prasowego w Przytułach Starych, jak to jest z Wąsikiem.
„Służba Więzienna zgodnie z przepisami nie udziela informacji na temat konkretnego osadzonego oraz działań wobec niego podejmowanych” – brzmi odpowiedź.
Rzecznik wyjaśnia, że skazanemu przysługują dwa widzenia z najbliższymi w miesiącu po jednej godzinie. Na widzenie z osobą niebędącą członkiem rodziny zezwolenie wydaje dyrektor zakładu karnego.
Rozmowy telefoniczne z najbliższymi: co najmniej 2 razy w tygodniu. Paczka z artykułami żywnościowymi raz w miesiącu.
Powierzchnia celi na skazanego – nie mniej niż 3 m².
Skazany ma prawo trzymać w celi: dokumenty związane z postępowaniem, którego jest uczestnikiem, artykuły żywnościowe o ciężarze do 6 kg, wyroby tytoniowe, środki higieny osobistej, przedmioty osobistego użytku, zegarek, listy, fotografie rodziny i innych bliskich, przedmioty kultu religijnego, materiały piśmienne, notatki osobiste, książki, prasę i gry świetlicowe.
Na pytanie, ilu więźniów przebywa w Przytułach, ile kosztuje utrzymanie jednego i jaka jest stawka żywieniowa, rzecznik już nie odpowiada.
Andrzej dzwoni do mnie z aresztu na Śląsku. Ma 44 lata, z zawodu jest stolarzem. W detencji od 17 lat. Zostało mu 8 proc. czasu do końca kary. Tak to określa.
Sprawa Kamińskiego i Wąsika go irytuje. Choćby to ułaskawienie. Andrzej się o nie nie starał, choć myślał. Każdy o tym myśli w więzieniu.
– Każdy, kto przebywa dość długo w więzieniu, zna kodeks karny i kodeks karny wykonawczy – mówi Andrzej. – Ułaskawienie nie jest łatwo dostać, bo najpierw prośba o opinię idzie do sądu, który wydał wyrok. Sąd z reguły się nie przychyla. I prośba nawet nie dociera do prezydenta. Przez tyle lat, co jestem w zakładach karnych, nie znam osoby, która by została ułaskawiona – mówi Andrzej.
– A panowie Wąsik i Kamiński wyroku nie dostali za darmo. Sądy w pierwszej i drugiej instancji wydały wyrok skazujący, to myślę, że dowody są autentyczne. I powinni odbyć karę. Nade mną się nikt nie litował.
Ogólnie dużo osób to u nas interesuje, bo przepisy wyraźnie mówią, że osoba, która nie je, to zgodnie z art. 116 a pkt. 5 Kkw powinna zostać ukarana, a następnie zgodnie z art. 119 powinna być obciążona kosztami leczenia.
Jak bym nie odebrał śniadania, obiadu czy kolacji, dostaję wniosek karny, a dyrektor może mi zabrać paczki, pozbawić telefonów, widzeń, zajęć kulturalno-oświatowych… Ciężko powiedzieć, co by dyrektor wymyślił, ale myślę, że po dwóch tygodniach, to by mnie już do izolatki wysłał i byłbym karmiony siłowo.
Jestem w areszcie osobą, która roznosi jedzenie. Nie raz spotkałem się z tym, że osadzony głodował. Nikt się tym nie przejmował.
Rozmawiamy już 10 minut, boję się, że przerwą nam połączenie.
– Kolejna rzecz – ciągnie Andrzej. – W ZK są osoby naprawdę schorowane: cukrzyca, choroby wewnętrzne, połamane kręgosłupy, jeżdżący na wózkach inwalidzkich. Jakoś w ich kierunku nie ma taryfy ulgowej związanej z przepustkami, leczeniem się w trybie wolnościowym.
Andrzej momentami ścisza głos. Woli uważać, kto i co słyszy. Nasza rozmowa, jak każda wykonywana przez więźnia z ZK jest na podsłuchu i rejestrowana. Tylko rozmowy z obrońcami prawnymi nie są kontrolowane.
– Przez te 8 lat PiS wprowadził takie warunki siedzenia w więzieniu, że nie jest łatwo – mówi Andrzej. – My tu mamy wszystko pozabierane. Wcześniej można było dostawać paczki z wolności. Zabrano te paczki, weszło dużo zakazów, kar, a nagród praktycznie nie ma.
Kiedyś był telefon codziennie, teraz 1-2 razy w tygodniu. Może pani sobie wyobrazić, jak się czuje chłop, który może porozmawiać trzy minuty z żoną, trzy minuty z jednym dzieckiem, trzy minuty z drugim. A jeszcze czasami, ktoś nie odbierze telefonu od razu, a czas na automacie leci. Odbierze po 2-3 minutach, zostanie 7-8 na rozmowę.
Na wszystko trzeba mieć zgody, potwierdzenia, przychylność służby więziennej.
Więc nie może być tak w państwie prawa, że dwóch vipów trafia do zakładu karnego i mają wszystko. Jeden przestanie jeść, drugi przestanie jeść i nagle ich wypuszczają.
Po 20 minutach Andrzej musi kończyć.
Jego żona Rebecca pisze: „Chyba każda rodzina osób pozbawionych wolności czuje rozgoryczenie i niedowierzanie z powodu tego, co się wyprawia. Ja jadąc pod ZK w celu nielegalnego kontaktu z mężem, zostałabym przepędzona przez służbę więzienną i policję…”
22 stycznia Komitet Obrony Więźniów Politycznych podaje informację w serwisie X, że w związku z gwałtownym pogorszeniem stanu zdrowia minister Mariusz Kamiński został przewieziony do szpitala w Radomiu.
Pod wpisem wiele komentarzy.
„Was zupełnie pojeb*ło. Niech zacznie jeść. Proste. Wszyją mu esperal, odtrują i będzie jak nowy, jeszcze podziękuje”.
„Za dopuszczenie alkoholika do sprawowania tak kluczowej dla bezpieczeństwa Polek i Polaków funkcji, muszą beknąć PiS towarzysze, no muszą! Jarosław K. pierwszy na liście, za tak niebezpieczne zaniechanie w weryfikacji”.
„Jaki minister; skazany – proszę się trzymać faktów a nie wymyślać jak sen pijanego idioty”.
„Sku*wiel głodował to sam sobie to zafundował”.
„To niech zje!!! Nie będzie krewetek nie będzie steka ale normalnie może jeść … robicie bohatera z przestępcy”.
„W więzieniu nie ma ministrów tylko osadzeni, pajace. Ile jeszcze cyrków odstawicie?”.
ArturoSarmat, (ma w profilu husara na koniu), wzywa: Uwolnić natychmiast!
Wiatr zacina, leje deszcz. Dziesięć osób kuli się pod wejściem do aresztu w Radomiu. Wśród nich młodziutka matka z dzieckiem w wózku. Zagaduję trzy kolejne osoby, ale nie chcą rozmawiać. Twierdzą, że nic nie wiedzą o sprawie. Brunetka schowana pod kapturem obszytym futerkiem uśmiecha się na te odpowiedzi.
– Przecież wiadomo jak było – mówi. – Mój mąż jest już 9 miesięcy w areszcie, z pomówienia. Jak został zatrzymany, wszystko w domu przetrzepali. Nic nie znaleźli, tylko 8 tysięcy, które na wakacje odłożyliśmy. Z działalności. Sklep monopolowy mieliśmy. Trzeba było zamknąć. A mąż został pomówiony o przewożenie narkotyków. Dalej nic na niego nie mają, a on siedzi. Wąsik i Kamiński mają jawne dowody i sobie wychodzą, bo ułaskawieni.
– Są równi i równiejsi – dorzuca blondynka stojąca przed brunetką. – A nikogo nie obchodzi, że tu kobieta z dzieckiem na tym zimnie. Nawet zadaszenia nie ma.
Blondynka i brunetka są w trzeciej turze. Miały wejść między 10:00 a 10:45, a jest już 11:20. Marzną w cienkich kurtkach i adidasach.
– Kolejna kwestia: jak jest głodóweczka u osadzonych, to wpadają służby w kominiarkach, pałeczki w ruch i po plerach. Nie jest kolorowo. Tak samo z jedzeniem. W telewizji wychwalali, że takie dobre, a tu mają kotlety z mortadeli skiśniętej.
– Pies zmielony z budą – dorzuca blondynka.
– Nie są w stanie tego jeść – mówi brunetka. – Wiadomo, że nie są tu w nagrodę, ale…
Rozmowę przerywa megafon. Męski głos zaprasza drugą turę. Wchodzi jedna osoba.
– Osadzeni jedzą warzywa, owoce? – dopytuję.
– Jak sobie kupią – odpowiada blondynka.
Trzeba wypełnić specjalny druk zamówienia, opłacić i dostarczyć do ZK. Obsługa przygotowuje paczkę i zanosi osadzonemu. Ale musi czekać kilka dni, a nawet tygodni.
– Ceny są porównywalne ze sklepowymi? – pytam kobiety.
– A skąd! Przebitka drugie tyle – odpowiada brunetka. – Pani sobie popatrzy na cennik. Tu wisi.
Mój mąż ma bardzo gruby zarost, musi się golić codziennie. Jak to robi zwykłymi maszynkami, to szrama na szramie. Przez dwa miesiące nie mógł się doprosić, żeby mu dali zgodę na talon na maszynki z trzema ostrzami. Jak mu się czajnik zepsuł, to 1,5 miesiąca czekał na nowy talon. Dopiero po dwóch miesiącach po tym, jak go wsadzili, mógł dostać ode mnie ubrania. Chodził w zielonym mundurku i starych skarpetkach, jakie mu tu dali.
Znowu megafon. Kobiecy głos dopytuje, czy jest pani Wiktoria. – Nie ma – odpowiada kolejka.
– Podobno tu kiedyś osadzony spierdzielił podczas widzenia, dlatego muszą być ubrani w te swoje zielone kubraczki – mówi brunetka.
– Mój ostatnio był normalnie ubrany, ale skutego przyprowadzili. A mnie do naga rozebrali. Chociaż nie jest skazany za narkotyki. Majteczki w dół, kaszlnięcie. Kucać musiałam, sprawdzali, czy nic nie wypadnie ze środka. A wejść na widzenie można tylko z dwiema chusteczkami higienicznymi. I to pojedynczymi.
– Właśnie, jak tu jest z artykułami higienicznymi?
– Jak sobie osadzeni kupią, to mają. A tak to jedno mydło w miesiącu. I pluskiewki – odpowiada brunetka, Paulina ma 36 lat. – My normalnych widzeń nie mamy. Muszę się starać przez prokuratora. Przez te 9 miesięcy widziałam mojego ze cztery razy. Dojeżdżam ze Skarżyska Kamiennej, 50 km. Ale najpierw muszę jechać w drugą stronę, do Kielc po zgodę od prokuratora. Kolejna godzina. Tutaj ze trzy schodzi. A widzenie przez pleksi. Piszemy do siebie co tydzień listy, ale idą trzy tygodnie, bo klawisze wszystko czytają. I prokurator. Chyba będziemy pisać o ułaskawienie, bo czemu mąż siedzi, skoro nic na niego nie mają?
– Cztery tysiące osób tutaj siedzi. Jakby od każdego przyszła choć jedna osoba z rodziny protestować pod aresztem... Ciekawe, co by zrobili? – rozważa blondynka. (Sprawdziłam potem, na koniec grudnia w Radomiu było 916 skazanych i tymczasowo aresztowanych).
– Chyba by przyszli z pałami i lali równo. Jak się ma pieniądze i znajomości, to wszystko można. A tak, to siedzisz – mówi Paulina.
– A Kamiński i Wąsik?
– Powinni tu wrócić. Albo niech wszystkich ułaskawią – mówi blondynka.
Głos z megafonu: „Na trzecią turę zapraszam”. Blondyna wchodzi.
– Dopiero się rozpęta, jak dojdzie sprawa tego pegasusa – Paulina wraca do tematu. – Ludzie pójdą na ulice. Jak tu były te demonstracje, koleżanki mnie namawiały, żeby jechać pod prezydenta i strajk zrobić, ale nie wiem. Żeby nie było, że potem my, żony, pójdziemy siedzieć. Jak tu Kamińskiego przywieźli, to cyrki były. Nasi nie mogli wykonywać telefonów, bo wszyscy byli nim zajęci. Przez trzy dni – mówi Paulina i pokazuje film z Tik Toka, na którym z aresztu dobiegają krzyki: „Jeb*ć Kamińskiegoooooo, jeb*ć go, jeb*ć!”
– Ja to nie wiem, co z czym i z której strony to ugryźć – komentuje jedna z dwóch starszych kobiet, które stanęły za nami. – Jak winny, to powinien siedzieć. Jak zasłużył, jeszcze kosztem narodu, to jak najbardziej – mówi trzęsącym się głosem.
– Ale nie wiem. Tym bardziej że jeden rząd pod drugim doły kopie.
Facet przy kości, w czapce z baranka, który przyniósł siostrzeńcowi czajnik, też uważa, że Kamiński i Wąsik powinni siedzieć.
– Ale prezydent ma prawo łaski. Kwaśniewski ułaskawił ponad cztery tysiące osób, w tym morderców. Zgodnie z prawem. Nie podoba mi się to, ale z tym nie dyskutuję.
– A czy jest zgodne z prawem, że skazani panowie przebywali w innych warunkach niż reszta?
– Tak bywa, gdy życie osadzonych jest zagrożone, a ich ewidentnie było – tłumaczy. A potem zaczyna jechać na Ukraińców, którzy zabierają nasze emerytury, na Amerykanów, którzy sprowadzili się do Polski ciężki sprzęt, by nas pacyfikować na ulicach, na prezydenta, który nie pozwala na antysemityzm, ale na antypolonizm owszem.
Z widzenia wychodzi kobieta koło 60-tki z twarzą pooraną głębokimi bruzdami. Jej towarzysz ma wytatuowaną dolną powieką i kropki z boku oczu. Pięści i kark też pokryte rysunkami. Brakuje mu wielu zębów, więc mówi niewyraźnie.
– Prezydent jest do dupy, że się tak wyrażę. Siedziałem 17 lat za PRL-u. Było ciężko, ale teraz jest dużo gorzej.
– Osadzeni powinni złożyć o amnestię – dorzuca jego teściowa, matka kobiety, która prowadziła grupę wsparcia dla osadzonych i ich rodzin „Mury nie dzielą”.
– Oni powinni siedzieć i to dużo dłużej, bo dostali wysokie stanowiska i je wykorzystali – ciągnie facet. – W Polsce jest farsa prawa, kumoterstwo i kolesiostwo. Dopóki się nie odetnie łba hydrze, to będzie odrastała. Dobrze, że Tusk się opatulił ludźmi, którzy wiedzą, co robią. Jak prezydent mógł powiedzieć, że Wąsik czy Kamiński to uczciwy człowiek, skoro sądy dwóch instancji ich skazały? Mógłbym mówić długo, ale w dniu dzisiejszym mam pogrzeb żony.
Przyszedł z teściową powiedzieć synowi, że jego matka zmarła. Miała 42 lata.
– A wie pani, co się w tym areszcie dzieje – dodaje teściowa. – Tu biją, tłuką. A za co? Bo osadzeni „witali” Kamińskiego okrzykami. Nie patrzyli, który krzyczał na celi, tylko wszyscy dostali wpierdol.
Wracając spod aresztu, spotykam młodą kobietę, która właśnie wyszła z widzenia z córką. Wyprowadza na spacer Tysona, bulteriera, który czekając aż wrócą, obgryzł w audi tapicerkę.
– Trzy godziny siedział. Powinnam go w domu zostawić, ale nie wiedziałam, że tak długo dziś zejdzie na poczekalni. Omal nas nie wpuścili, bo coś powiedziałam na ten temat. Dla naszych polskich obywateli biednych, bo tak muszę powiedzieć, to prawa nie ma. Jak się ma pieniądze i chody, to można wszystko. A jak nie, to biorą i nie pytają, czy ktoś winny, czy nie. Takie to życie, żeby gorzej nie było.
W więzieniach w Polsce na koniec 2023 roku przebywało 73 822 więźniów, w tym 3 683 kobiety. Zaludnienie zakładów karnych i aresztów śledczych wynosiło 89,21 proc. Polska jest jednym z najspokojniejszych państw, zajmuje pod tym względem trzecie miejsce w UE. Jednocześnie mamy jeden z najwyższych wskaźników liczby więźniów do obywateli: 191 więźniów na 100 000. Plasujemy się na drugim miejscu, tuż po Wegrzech.
Imiona niektórych osób zostały na ich prośbę zmienione.
„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.
Reporterka, fotografka, studiowała filologię portugalską. Nominowana do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej za reportaż o uchodźcach i migrantach w pandemii (2020), zdobyła też wyróżnienia Prix de la Photographie Paris 2016 i 2009.
Reporterka, fotografka, studiowała filologię portugalską. Nominowana do Nagrody Newsweeka im. Teresy Torańskiej za reportaż o uchodźcach i migrantach w pandemii (2020), zdobyła też wyróżnienia Prix de la Photographie Paris 2016 i 2009.
Komentarze