575 nowych zarażonych koronawirusem - statystyki Ministerstwa Zdrowia na niedzielę 7 czerwca są zaledwie o jedną osobę lepsze niż poprzedniego dnia. To trzeci najwyższy wynik w Europie, po Wielkiej Brytanii i Białorusi. Najwięcej zakażonych wciąż na Śląsku, ale gwałtownie rosną przypadki w Łódzkiem
Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że w niedzielę 7 czerwca w Polsce wykryto 575 nowych zachorowań na COVID-19. To tylko o jedną osobę zakażoną mniej od rekordowej soboty 6 czerwca.
Drugi dzień z rzędu obserwujemy gwałtowny wzrost liczby nowych chorych, a w Europie jesteśmy pod tym względem na trzecim miejscu - po Białorusi i Wielkiej Brytanii.
Tymczasem zgodnie z decyzją rządu od soboty 6 czerwca Polki i Polacy mogą organizować wesela na 150 osób, chodzić na siłownię, basen, do filharmonii czy cyrku. Czy luzowanie kolejnych obostrzeń ma sens, skoro koronawirus wydaje się trwać w najlepsze?
„Przebieg epidemii w naszym kraju w postaci bardzo wysokiej dziennej zachorowalności, ale w postaci prostej, był niebezpieczny, bo świadczy o tym, że chyba źle sobie radzimy w walce z epidemią. Nie widać żadnych zmian, by zmniejszała się liczba zachorowań dziennych, a wręcz odwrotnie” - komentował w TVN24 prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, profesor Andrzej Matyja.
Podkreślił, że „z przerażeniem” obserwuje coraz częstsze wiece wyborcze, podczas których politycy nie zachowują wymaganego społecznego dystansu.
„Obawiam się, że szczyt epidemii może nastąpić tuż przed albo w dniu wyborów, bo taki jest okres pojawiania się objawów koronawirusa” - stwierdził.
Najwięcej nowych przypadków odkryto dziś na Śląsku - 325 - z czego wszyscy, jak podaje Ministerstwo Zdrowia, to górnicy z kopalni Zofiówka w Jastrzębiu Zdroju i ich rodziny.
Dwa kolejne województwa z największą liczbą zakażeń w niedzielę 7 czerwca to łódzkie (118) i mazowieckie (36). W Łódzkiem w ostatnich dniach odkryto ogniska koronawirusa w placówkach medycznych, DPS-ie oraz w fabryce mrożonek i lodów w 7-tysięcznym Działoszynie. Miasto przywróciło już część obostrzeń - zamknięte są parki, przedszkola i urzędy.
W Małopolsce odnotowano 29 nowych przypadków, na Podlasiu 21, w Wielkopolsce 14. W pozostałych województwach były to pojedyncze zachorowania.
7 czerwca wieczorem sytuacja według informacji Ministerstwa Zdrowia wyglądała zatem tak:
Pocieszać może fakt, że od kilku dni liczba osób, które wyzdrowiały, jest w Polsce większa niż liczba osób chorych.
Statystycznie rzadziej na COVID-19 chorują kobiety niż mężczyźni. Ale, jak pokazuje najnowszy raport Eurofound, restrykcje wprowadzane przez państwa z wielu powodów najmocniej uderzyły właśnie w kobiety.
Jak pisze w OKO.press Marta K. Nowak, to one częściej tracą zatrudnienie, są ofiarami przemocy, pracują na pierwszej linii frontu i wykonują tytaniczną pracę, której nikt nie dostrzega. Pracownice matki nie mają taryfy ulgowej, a osłabienie pozycji zawodowej może się ciągnąć latami.
Kluczowe dla oceny dynamiki epidemii jest saldo aktywnych przypadków, czyli nowe przypadki minus wyzdrowienia i zgony w porównaniu z poprzednim dniem. Słupek w górę – oznacza, że osób zakażonych jest więcej niż dzień wcześniej, słupek w dół – że jest mniej. Aktywne przypadki to wszyscy aktualnie zakażeni (chorzy lub „bezobjawowcy”).
Jak widać na wykresie poniżej przypadków aktywnych przybyło od wczoraj 357. To najwyższy wynik od 19 kwietnia, kiedy saldo wyniosło 473. Jeszcze w maju kolejne pojedyncze dni "na minusie" napawały optymizmem. Najnowsze wzrosty zachorowań pogrzebały nadzieje na to, że pandemia w Polsce dogasa.
Ministerstwo zdrowia poinformowało, że w ciągu ostatniej doby przeprowadzono w Polsce 18,1 tys. testów na COVID-19. W sumie od początku epidemii przebadaliśmy 1 056 396 próbek. Wciąż oscylujemy wokół progu 20 tys. testów dziennie.
Liczba testów na milion mieszkańców wzrosła do 27 432, a w światowym rankingu zajmujemy 59. pozycję. W Unii Europejskiej mniej od nas testuje obecnie m.in. Rumunia, Holandia i Węgry. Wciąż jednak większość państw UE testuje więcej, w tym nasi bliscy sąsiedzi:
W niedzielę 7 czerwca liczba zakażonych koronawirusem na świecie przekroczyła 7 milionów. Gdy publikowaliśmy nasz raport sytuacja wyglądała następująco:
Jak poinformował Reuters 30 proc. przypadków przypada na Stany Zjednoczone, a 15 proc. na Amerykę Łacińską. W USA odnotowano także jedną czwartą wszystkich zgonów, ale ich liczba w Ameryce Łacińskiej gwałtownie rośnie.
Jak podała PAP setki nowych przypadków odnotowały trzy kraje Azji Południowo-Wschodniej:
W Indonezji od końca maja przestrzegania zasad społecznego dystansu w pięciu prowincjach i 25 miastach pilnuje niemal 350 tys. policjantów i żołnierzy. Kraj stopniowo znosi obostrzenia, ale wciąż nie podjął decyzji o przywróceniu ruchu turystycznego.
Na Filipinach trwa walka z gwałtownie rosnącym bezrobociem, które wynosi już 17,7 proc. Choć władze także i tam rezygnują z części obostrzeń (do funkcjonowania wrócił transport publiczny, biura i urzędy), zamknięte pozostają szkoły.
W 5-milionowym Singapurze, gdzie jak dotąd zachorowało 37 910 osób, zmarło zaledwie 25. Kraj znany jest z drakońskich przepisów, nie tylko w dobie pandemii. Wciąż obowiązują tu surowe ograniczenia w poruszaniu się i zakaz wjazdu turystów. Rząd szykuje się jednak do tego, by dopuścić wjazd obywateli Chin podróżujących w celach biznesowych.
W Brazylii rząd zdjął z oficjalnego portalu dane o epidemii, by po sześciu godzinach opublikować nowe - wyrywkowe i szczątkowe. W ten sposób skrajnie prawicowy prezydent Jair Bolsonaro próbuje ukryć, ile osób zmarło i ile zachorowało od początku epidemii, jak pandemia rozwija się w czasie i jaki jest jej zasięg w poszczególnych stanach.
Jak podała „Gazeta Wyborcza”, zniknęła m.in. informacja, że Brazylia jest już drugim po USA krajem o największej liczbie zachorowań i trzecim pod względem liczby ofiar śmiertelnych (po USA i Wielkiej Brytanii). Wcześniej Bolsonaro ten fakt po prostu bagatelizował.
Wiarygodnych danych o epidemii brakuje także w Rosji. Według analityków zaufać można jedynie doniesieniom z Moskwy i Petersburga. W pozostałych regionach dane mogą być zatajane, bo lokalni politycy chcą wykazać się przed rządem centralnym. Najgorzej wygląda najprawdopodobniej sytuacja na Kaukazie, gdzie oficjalne liczby mają się nijak do tych, które lekarze ujawniają w rozmowach z niezależnymi blogerami czy zachodnimi mediami.
Ponad 10 tysięcy osób wzięło w niedzielę udział w demonstracji solidarności przeciwko rasizmowi i przemocy policji w USA. Protestujący zebrali się na placu Poelaert, niedaleko Pałacu Sprawiedliwości. Demonstracja nie uzyskała oficjalnego zezwolenia, ale władze miasta ją "tolerowały". Zastrzeżenia ze względu na pandemię miała premier Sophie Wilmès.
Większość uczestników protestu nosiła maseczki, ale zachowanie zalecanego dystansu było praktycznie niemożliwe. Przyszło dwa razy więcej osób niż planowali organizatorzy. Demonstranci ubrani na czarno mówili, że sprawa przemocy i rasizmu jest ważniejsza niż zagrożenie pandemią.
Kanada (36 mln mieszkańców) potwierdziła w niedzielę 722 nowe przypadki zakażenia, co całkowitą liczbę przypadków zwiększa do 95 057.
70 osób zmarło, łączna liczba zgonów wynosi 7 773. Mimo to 10 prowincji kanadyjskich zdecydowało o odmrożeniu gospodarki i poluzowaniu ograniczeń zgromadzeń.
W Irlandii Płn. całkowita liczba zgonów wśród osób, u których testy stwierdziły wirusa, wynosi 537, a w Szkocji - 2 415.
W Szkocji zbadano dotychczas 126 tys. osób, wśród nich wyniki pozytywne miało 15 tys. 621 osób.
Minister zdrowia Szkocji ostrzegł, że w następnych dniach należy się jednak spodziewać nowych zgonów, ponieważ w czasie weekendu są opóźnienia w raportowaniu.
W niedziele ogłoszono prawie 10 tys. nowych przypadków. To więcej niż w Hiszpanii. W tym smutnym rankingu epidemii Indie zajmują teraz piąte miejsce na świecie pod względem zakażeń - 245 tysięcy, i zgonów - 6 929.
Mimo to władze postanowiły rozpocząć stopniowe znoszenie największych ograniczeń. Od poniedziałku maja być otwarte galerie handlowe, miejsca kultu i hotele.
Bezrobocie w Indiach skoczyło do 27 proc. (z niecałych 8 proc. w marcu) po wprowadzeniu lockdownu. Bez pracy było w kwietniu 120 mln osób.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze