0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Tomasz Markowski / Agencja GazetaTomasz Markowski / A...

Po głośnym procesie cywilnym wytoczonym historykom prof. Janowi Grabowskiemu oraz prof. Barbarze Engelking przez krewną jednego z bohaterów książki historycznej „Dalej jest noc” - pozwie wspieranym przez współfinansowaną przez państwo „Redutę Dobrego Imienia” - OKO.press postanowiło zapytać Polaków, co myślą o stawianiu przed sądem historyków za pisanie o przykrym dla zbiorowego samopoczucia wymiarze polsko-żydowskiej przeszłości.

Zadaliśmy pytanie:

„Czy należy stawiać przed sądem historyków, którzy narażają reputację Polski, np. pisząc o współudziale Polaków w Zagładzie Żydów w czasie II wojny światowej?”.

Dlaczego w ten sposób sformułowaliśmy pytanie? Ponieważ dokładnie takie jest przesłanie propagandy rządowej (oraz prorządowych mediów i takich organizacji, jak „Reduta Dobrego Imienia”): że historycy odsłaniający przypadki współpracy Polaków z Niemcami w Zagładzie - np. wydawania Żydów czy zabijania ich na własną rękę - narażają na szwank reputację Polski i Polaków.

Chcieliśmy się dowiedzieć, ilu Polaków sprzyja takiemu poglądowi.

Przeczytaj także:

Oskarżenia wobec historyków

O sądzie wspominaliśmy także nieprzypadkowo. 9 lutego 2021 roku zapadł wyrok (w pierwszej instancji, nieprawomocny) w procesie wytoczonym przez Filomenę Leszczyńską, bratanicę Edwarda Malinowskiego ze wsi Malinowo, dwójce badaczy Zagłady - prof. Barbarze Engelking i prof. Janowi Grabowskiemu.

Sędzia Ewa Jończyk orzekła, że naukowcy mają na stronie Instytutu Badań nad Holokaustem umieścić oświadczenie, w którym przepraszają Leszczyńską za „naruszenie jego czci” poprzez „podanie nieścisłych informacji” o tym, że w czasie wojny ograbił Żydówkę i przyczynił się do śmierci Żydów, którzy ukrywali się w lesie. Takie oświadczenie mają też wysłać w liście do Leszczyńskiej. W następnych wydaniach książki fragment o Malinowskim ma być zmieniony.

Sąd odrzucił finansowe żądanie, by historycy zapłacili 100 tys. zł. odszkodowania.

W pozwie domagano się obrony nie tylko pamięci po Malinowskim, ale także obrony „prawa do tożsamości i dumy narodowej”, „prawa do pamięci o Polakach ratujących Żydów”, a nawet „prawa do niezakłamywania historii II wojny światowej”.

Proces odbił się szerokim echem w mediach. Pisaliśmy o nim wielokrotnie w OKO.press. Media prorządowe uznały go za zwycięstwo i dowód na to, że badania Grabowskiego i Engelking są niewiarygodne (chociaż sąd zakwestionował jedno zdanie z liczącej 1700 stron książki).

Sondaż został przeprowadzony w momencie, w którym media mówiły o procesie Engelking i Grabowskiego - 10-12 lutego. Pokazuje więc stan opinii publicznej poddanej m.in. propagandzie TVP. Jak widać, może ona trafiać do dużej części odbiorców.

Wielu Polaków chce karania historyków?

Stawiania przed sądem historyków „narażających reputację Polski” chce aż 39 proc. respondentów. Pocieszające, że nieznaczna większość jest temu przeciwna - „nie” oraz „raczej nie” odpowiedziało 51 proc. badanych.

Karanie historyków ma duże grupy zwolenników we wszystkich grupach wiekowych i demograficznych, wśród mężczyzn i kobiet. Najbardziej skłonne są do tego osoby w wieku powyżej 60. lat z wykształceniem podstawowym i zawodowym, mieszkające na wsi i w małych miastach, ale chce tego także np. 15 proc. respondentów z wykształceniem wyższym.

Stawiania przed sądem badaczy domaga się - co nie zaskakuje - głównie elektorat Zjednoczonej Prawicy (prawie 70 proc.!) oraz Konfederacji (52 proc.). Ma najmniej zwolenników w elektoratach Lewicy i Koalicji Obywatelskiej.

Zmiany w pamięci o Zagładzie

W badaniach prowadzonych od lat 90. widać wpływ polityki historycznej podkreślającej wyjątkowość i znaczenie polskich cierpień w czasie II wojny światowej.

Od lat 90. XX wieku rośnie np. systematycznie odsetek Polaków przekonanych, że polskie cierpienia w czasie II wojny światowej były równe żydowskim lub większe.

O ile w 1992 roku na pytanie „Kto ucierpiał bardziej podczas ostatniej wojny - naród żydowski czy naród polski” 46 proc. odpowiadało, że bardziej ucierpieli Żydzi, w 2021 roku było to już tylko 28 proc. W tym samym czasie wzrósł znacząco odsetek przekonanych, że Polacy i Żydzi ucierpieli tyle samo - z 32 proc. do 51 proc. (podajemy dane za prof. Michałem Bilewiczem).

View post on Twitter

Towarzyszą tym zmianom także próby wprowadzenia kar za głoszenie poglądów, które np. mówią o współudziale Polaków w Zagładzie. Taką próbą była podjęta w 2018 roku nowelizacja Ustawy o IPN, która wywołała kryzys dyplomatyczny w relacjach z USA i Izraelem oraz potępienie dużej części światowej opinii publicznej. Rząd PiS wycofał się z niej po kilku tygodniach.

Także przeciwko procesowi prof. Grabowskiego i prof. Engelking protestowały liczne organizacje międzynarodowe i stowarzyszenia polskich oraz zagranicznych historyków, w tym np. American Historical Association, największe i najważniejsze zawodowe stowarzyszenie historyków i historyczek w USA.

Komentarz psychologa: karania domaga się nasz zbiorowy narcyzm

OKO.press poprosiło o komentarz do sondażu prof. Michała Bilewicza, psychologa społecznego, specjalizującego się w badaniach uprzedzeń - m.in. antysemityzmu czy wrogości wobec uchodźców.

Przytaczamy go poniżej w całości.

„Niestety tendencja do cenzurowania historyków jest w naszych czasach bardzo powszechna. W Turcji za pisanie o ludobójstwie Ormian można trafić do więzienia. W Polsce dwa lata temu partia rządząca planowała wprowadzenie podobnych sankcji karnych do ustawy o IPN, co zostało zatrzymane przez trybunał konstytucyjny. Badanie Ipsos dla OKO.press po raz kolejny pokazuje skalę poparcia dla tego typu działań.

W sondażach Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW od lat mierzymy stosunek Polaków do ujawniania wiedzy o zbrodniach dokonanych przez Polaków na Żydach. W ostatnich dwóch takich badaniach, przeprowadzonych w roku 2020, co drugi Polak odczuwał irytację z powodu ujawniania ciemnych kart relacji polsko-żydowskich.

Swego czasu porównywaliśmy to zjawisko w Polsce i w Izraelu - w obu krajach społeczeństwa wręcz domagają się od polityków naruszeń wolności akademickich i zagłuszania krytycznych narracji o historii narodu. Użyliśmy wtedy z izraelskim psychologiem Yechielem Klarem metafory człowieka jako „cenzora-amatora”.

Z czego się bierze ta potrzeba do cenzurowania historii? Po pierwsze z konformizmu poznawczego. Ludzie zamknięci na nową wiedzę, chętnie przystosowujący się do większości, będą reagować furią na wszelkie próby zachwiania konsensusu co do historii. Historia ma być taka, jaką poznali w szkole i kropka.

Drugim źródłem tendencji do cenzurowania jest niepewna, narcystyczna tożsamość narodowa. Największymi cenzorami nie są więc ludzie rzeczywiście dumni z historii własnego narodu - a ci, którzy mają głębokie poczucie, że ich przodkowie zachowywali się niemoralnie, a sam naród wcale nie jest takim ideałem.

To powoduje głęboki lęk, że inni odkryją mroczną skrywaną prawdę. Trzeba ich zatem uciszyć, zanim tylko zaczną ujawniać swoją wiedzę.

Jest to więc kolejne badanie, które pokazuje, że takie regulacje prawne jak niesławny artykuł 55a ustawy o IPN, czy obecny od dawna w kodeksie karnym artykuł 133 („kto publicznie znieważa Naród lub Rzeczpospolitą Polską, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”) mają głębokie poparcie społeczne - choć jednocześnie stanowią poważne zagrożenie dla działalności naukowej i debaty o przeszłości w Polsce”.

Sondaż IPSOS dla OKO.press przeprowadzony w dniach 10-12 lutego 2021 roku metodą CATI na próbie reprezentatywnej (1014 respondentów).

;
Na zdjęciu Adam Leszczyński
Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze