Po głośnym procesie cywilnym wytoczonym historykom prof. Janowi Grabowskiemu oraz prof. Barbarze Engelking przez krewną jednego z bohaterów książki historycznej „Dalej jest noc” – pozwie wspieranym przez współfinansowaną przez państwo „Redutę Dobrego Imienia” – OKO.press postanowiło zapytać Polaków, co myślą o stawianiu przed sądem historyków za pisanie o przykrym dla zbiorowego samopoczucia wymiarze polsko-żydowskiej przeszłości.
Zadaliśmy pytanie:
„Czy należy stawiać przed sądem historyków, którzy narażają reputację Polski, np. pisząc o współudziale Polaków w Zagładzie Żydów w czasie II wojny światowej?”.
Dlaczego w ten sposób sformułowaliśmy pytanie? Ponieważ dokładnie takie jest przesłanie propagandy rządowej (oraz prorządowych mediów i takich organizacji, jak „Reduta Dobrego Imienia”): że historycy odsłaniający przypadki współpracy Polaków z Niemcami w Zagładzie – np. wydawania Żydów czy zabijania ich na własną rękę – narażają na szwank reputację Polski i Polaków.
Chcieliśmy się dowiedzieć, ilu Polaków sprzyja takiemu poglądowi.
Oskarżenia wobec historyków
O sądzie wspominaliśmy także nieprzypadkowo. 9 lutego 2021 roku zapadł wyrok (w pierwszej instancji, nieprawomocny) w procesie wytoczonym przez Filomenę Leszczyńską, bratanicę Edwarda Malinowskiego ze wsi Malinowo, dwójce badaczy Zagłady – prof. Barbarze Engelking i prof. Janowi Grabowskiemu.
Sędzia Ewa Jończyk orzekła, że naukowcy mają na stronie Instytutu Badań nad Holokaustem umieścić oświadczenie, w którym przepraszają Leszczyńską za „naruszenie jego czci” poprzez „podanie nieścisłych informacji” o tym, że w czasie wojny ograbił Żydówkę i przyczynił się do śmierci Żydów, którzy ukrywali się w lesie. Takie oświadczenie mają też wysłać w liście do Leszczyńskiej. W następnych wydaniach książki fragment o Malinowskim ma być zmieniony.
Sąd odrzucił finansowe żądanie, by historycy zapłacili 100 tys. zł. odszkodowania.
W pozwie domagano się obrony nie tylko pamięci po Malinowskim, ale także obrony „prawa do tożsamości i dumy narodowej”, „prawa do pamięci o Polakach ratujących Żydów”, a nawet „prawa do niezakłamywania historii II wojny światowej”.
Proces odbił się szerokim echem w mediach. Pisaliśmy o nim wielokrotnie w OKO.press. Media prorządowe uznały go za zwycięstwo i dowód na to, że badania Grabowskiego i Engelking są niewiarygodne (chociaż sąd zakwestionował jedno zdanie z liczącej 1700 stron książki).
Sondaż został przeprowadzony w momencie, w którym media mówiły o procesie Engelking i Grabowskiego – 10-12 lutego. Pokazuje więc stan opinii publicznej poddanej m.in. propagandzie TVP. Jak widać, może ona trafiać do dużej części odbiorców.
Wielu Polaków chce karania historyków?
Stawiania przed sądem historyków „narażających reputację Polski” chce aż 39 proc. respondentów. Pocieszające, że nieznaczna większość jest temu przeciwna – „nie” oraz „raczej nie” odpowiedziało 51 proc. badanych.
Karanie historyków ma duże grupy zwolenników we wszystkich grupach wiekowych i demograficznych, wśród mężczyzn i kobiet. Najbardziej skłonne są do tego osoby w wieku powyżej 60. lat z wykształceniem podstawowym i zawodowym, mieszkające na wsi i w małych miastach, ale chce tego także np. 15 proc. respondentów z wykształceniem wyższym.
Stawiania przed sądem badaczy domaga się – co nie zaskakuje – głównie elektorat Zjednoczonej Prawicy (prawie 70 proc.!) oraz Konfederacji (52 proc.). Ma najmniej zwolenników w elektoratach Lewicy i Koalicji Obywatelskiej.
Zmiany w pamięci o Zagładzie
W badaniach prowadzonych od lat 90. widać wpływ polityki historycznej podkreślającej wyjątkowość i znaczenie polskich cierpień w czasie II wojny światowej.
Od lat 90. XX wieku rośnie np. systematycznie odsetek Polaków przekonanych, że polskie cierpienia w czasie II wojny światowej były równe żydowskim lub większe.
O ile w 1992 roku na pytanie „Kto ucierpiał bardziej podczas ostatniej wojny – naród żydowski czy naród polski” 46 proc. odpowiadało, że bardziej ucierpieli Żydzi, w 2021 roku było to już tylko 28 proc. W tym samym czasie wzrósł znacząco odsetek przekonanych, że Polacy i Żydzi ucierpieli tyle samo – z 32 proc. do 51 proc. (podajemy dane za prof. Michałem Bilewiczem).
O tym, jak historia opowiadana przez jej żyjących świadków ustępuje fikcji tworzonej przez politykę historyczną świadczą zmiany procentowe widoczne w sondażach ogólnopolskich (gwiazdką zaznaczyłem jedno badanie zrobione na próbie młodzieży; nie wliczam niezdecydowanych). pic.twitter.com/SOnDFvI3Kq
— Michał Bilewicz (@Michal_Bilewicz) January 30, 2021
Towarzyszą tym zmianom także próby wprowadzenia kar za głoszenie poglądów, które np. mówią o współudziale Polaków w Zagładzie. Taką próbą była podjęta w 2018 roku nowelizacja Ustawy o IPN, która wywołała kryzys dyplomatyczny w relacjach z USA i Izraelem oraz potępienie dużej części światowej opinii publicznej. Rząd PiS wycofał się z niej po kilku tygodniach.
Także przeciwko procesowi prof. Grabowskiego i prof. Engelking protestowały liczne organizacje międzynarodowe i stowarzyszenia polskich oraz zagranicznych historyków, w tym np. American Historical Association, największe i najważniejsze zawodowe stowarzyszenie historyków i historyczek w USA.
Komentarz psychologa: karania domaga się nasz zbiorowy narcyzm
OKO.press poprosiło o komentarz do sondażu prof. Michała Bilewicza, psychologa społecznego, specjalizującego się w badaniach uprzedzeń – m.in. antysemityzmu czy wrogości wobec uchodźców.
Przytaczamy go poniżej w całości.
„Niestety tendencja do cenzurowania historyków jest w naszych czasach bardzo powszechna. W Turcji za pisanie o ludobójstwie Ormian można trafić do więzienia. W Polsce dwa lata temu partia rządząca planowała wprowadzenie podobnych sankcji karnych do ustawy o IPN, co zostało zatrzymane przez trybunał konstytucyjny. Badanie Ipsos dla OKO.press po raz kolejny pokazuje skalę poparcia dla tego typu działań.
W sondażach Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW od lat mierzymy stosunek Polaków do ujawniania wiedzy o zbrodniach dokonanych przez Polaków na Żydach. W ostatnich dwóch takich badaniach, przeprowadzonych w roku 2020, co drugi Polak odczuwał irytację z powodu ujawniania ciemnych kart relacji polsko-żydowskich.
Swego czasu porównywaliśmy to zjawisko w Polsce i w Izraelu – w obu krajach społeczeństwa wręcz domagają się od polityków naruszeń wolności akademickich i zagłuszania krytycznych narracji o historii narodu. Użyliśmy wtedy z izraelskim psychologiem Yechielem Klarem metafory człowieka jako „cenzora-amatora”.
Z czego się bierze ta potrzeba do cenzurowania historii? Po pierwsze z konformizmu poznawczego. Ludzie zamknięci na nową wiedzę, chętnie przystosowujący się do większości, będą reagować furią na wszelkie próby zachwiania konsensusu co do historii. Historia ma być taka, jaką poznali w szkole i kropka.
Drugim źródłem tendencji do cenzurowania jest niepewna, narcystyczna tożsamość narodowa. Największymi cenzorami nie są więc ludzie rzeczywiście dumni z historii własnego narodu – a ci, którzy mają głębokie poczucie, że ich przodkowie zachowywali się niemoralnie, a sam naród wcale nie jest takim ideałem.
To powoduje głęboki lęk, że inni odkryją mroczną skrywaną prawdę. Trzeba ich zatem uciszyć, zanim tylko zaczną ujawniać swoją wiedzę.
Jest to więc kolejne badanie, które pokazuje, że takie regulacje prawne jak niesławny artykuł 55a ustawy o IPN, czy obecny od dawna w kodeksie karnym artykuł 133 („kto publicznie znieważa Naród lub Rzeczpospolitą Polską, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”) mają głębokie poparcie społeczne – choć jednocześnie stanowią poważne zagrożenie dla działalności naukowej i debaty o przeszłości w Polsce”.
Sondaż IPSOS dla OKO.press przeprowadzony w dniach 10-12 lutego 2021 roku metodą CATI na próbie reprezentatywnej (1014 respondentów).
Czy tak dużo mamy tych "prawdziwych" Polaków i "patriotów", czy po prostu nie potrafią oni zrozumieć sensu tego pytania? Jak powiedziała św. pamięci Maria Czubaszek: "Nie to to chodzi, żeby być patriotą, tylko o to żeby nie być idiotą". Bób, hummus, włoszczyzna!!!
"Tylko nie mów nikomu" po narodowsku.
Tak po serbsku na modłę Srebrniecką.
Mogą pisemnie mataczyć, aż odcisków na palcach dostaną.
Naprędce zasmarowywane ślady, tylko jeszcze bardziej demaskują bolące i drażliwe punkty zakompleksiałego samozadowolenia aparatczyków i ich ulubionego plebsu.
Masy, którym rzucili ochłap ultrapatriotyzmu, chcąc odciągnąć tym uwagę od bolszewickiej burżuazji kaczystowskiej malwersującej narodowy skarbiec i tak o wszystkim wiedzą. Antysemityzm, rasizm, homo- i ksenofobia, to ich codzienność.
Z tępą premedytacją, na przekór pluralistycznej inteligencji kupują prowokacje kaczystowskiego neofaszyzmu.
Te ich "reduty dobrego imienia" nie przykryją trupiego smrodu z ich narodowej piwnicy, który już dawno czuć poza Polską.
Mi się wydaje, że pytanie zostało bardzo źle sformułowane, "pisząc o …" nie oznacza jednoznacznie, że piszą o faktach, a w tym kontekście można to odebrać wręcz przeciwnie, że chodzi o pisanie kłamstw w celu "narażenia reputacji Polski", tym bardziej że jest do tego mowa o karze, czyli automatycznie człowiek ustosunkowuje się negatywnie do tej czynności "pisania". Dużo lepsze by było użycie słowa "ujawniać" czy coś w tym stylu.
Też mi się tak wydaje. Pytanie akcentuje to, że historycy rzekomo "narażają reputację Polski" (bo Polska poza naszym krajem nawet nie ma reputacji narodu ratującego jakoś szczególnie mocno Żydów). Gdyby pytanie było sformułowane np. tak: "Czy pani/ pana zdaniem historycy ujawniający prawdę o udziale Polaków w Zagładzie Żydów powinni być ścigani przez organy państwa z tego tytułu?" odpowiedzi mogłyby być inne.
10/10. Ja też uważam – w ślad za klasykiem – że pytanie jest tendencyjne. Reputację można popsuć jedynie wówczas, gdy stawia się kogoś w złym świetle, krótko mówiąc – oczernia się go. Takie jest zdanie prawicowych polityków o naukowcach ujawniających niewygodne, acz udokumentowane fakty, zaś sposób sformułowania pytania zdaje się narzucać odpowiadającemu właśnie ten pogląd. OKO nieraz pisało o technikach manipulacji odpowiedziami w sondażach. Nie wspominając już o tym, że reputacja Polaków masowo ratujących miliony Żydów w czasie okupacji jest zbudowana na zafałszowanych przesłankach co do faktycznej skali tej pomocy – czyli ta reputacja sama w sobie jest zafałszowana, a co najmniej nieścisła.
Nie jestem historykiem, ale proszę mnie ukarać za pisanie np. o mieszkańcach podkarpackiej Gniewczyny, którzy w czasie wojny zamordowali z własnej nieprzymuszonej woli swoich żydowskich sąsiadów.
Być może jest jak oko.press pisze z tym narcyzmem Polaków, ale z całym szacunkiem, mam spore wątpliwość czy to wynika z pytania, które zadał ipsos na zlecenie oko. press. Są tam nieostre pojęcia i pytanie zakłada jakiś rodzaj wiedzy o przepisach, ale się nie odnosi do konkretnego stanu prawnego (przykładowo mowa o stawianiu historyka przed sądem, ale czy np. pozwanie go z tytułu naruszenia dóbr osobistych, bo historyk nie tę osobę co trzeba opisał, będzie stawianiem przed sądem, ale przy okazji naruszył reputację Polski?). W pytaniu nie jest przede wszystkim powiedziane, że tu chodzi o konieczny związek między poruszeniem niewygodnego tematu dla polaków – czyli udziale w zagładzie) a naruszeniu reputacją Polski. Czyli, że każde narażanie reputacji, nawet jeśli wynika z faktów lub interpretacji wg. standardów naukowych i jest rzetelne, powinno być sankcjonowane? Pomijam, że nie ma takiego przestępstwa z prawa karnego, ale wciąż częściowo obowiązują przepisy o IPN o odpowiedzialności cywilnej i tam przesłanki są inaczej ukształtowane, więc można było to jakoś też zrozumieć jako nawiązanie tego przepisu ale pytanie dot. czegoś innego.
Poza tym, holokaust jest tylko przykładem w tym pytaniu. Jeśli każemy repondentom skonentrować się na ogólnym pytaniu j zostawimy pierwszą część, czyli \\\".Czy należy stawiać przed sądem historyków, którzy narażają reputację Polski\\\" to będziemy mogli się zastanawiać czy należy stawiać przed sądem historyków, którzy narażają reputację Polski, bo np. propagują faszyzm (art. 256 kk). Zastanawiam się, czy myśląc o Greniuchu nie udzielił bym twierdzącej odpowiedzi, skoro jego książka może być uznana za propagowanie faszyzmu i to może naruszać reputację Polski. Albo gdy nawet przy przykładzie podanym w pytaniu, sobie podstawie taką oto – sytuację: historyk pisząc jawną nieprawdę, przypisuje polskim Żydom (dla mnie Polakom wyznania mojżeszowego) odpowiedzialność za współudział, co moim zdaniem naraża reputacje.
Krzysztof Zawadzki. "przypisuje polskim Żydom (dla mnie Polakom wyznania mojżeszowego) "
Protekcjonalne i nachalne podejście. Znam Żydów wyznania rzymsko-katolickiego którzy uważają się za Żydów. Także znam Ormian, którzy uważają się za Ormian, a mieszkają w Polsce od pokoleń.
Znam Polaków co mieszkają za granicą, i którzy nie chcą aby ich uważano za Niemców czy Litwinów.
To nieporozumienie. Podaję to jako przykład, jak na podstawie tak skonstruowanego pytania rozumieć pod słowem Polak również inne grupy etniczne, religijne etc. Jak może respondent przypadkowo rozumieć stan faktyczny z pytania. Nie obchodzi nas wtedy kto za kogo się uważa, tylko czy tak zadane pytanie może dotyczyć sytuacji gdy rozumiemy pod pojęciem Polaka obywatela polskiego, bez względu na samookreślenie etniczne czy religijnie. Mój błąd, że tak to wyraziłem ale kontekst jest chyba teraz jasny.
"może dotyczyć sytuacji gdy rozumiemy pod pojęciem Polaka obywatela polskiego, bez względu na samookreślenie etniczne czy religijnie"
W czasie zaborów nie było Polaków, tylko Niemcy i Rosjanie?
Choćbyś chciał inaczej, tak właśnie było. Nie tak dawno skomunikował się ze mną Kanadyjczyk w sprawie człowieka, mojego krewnego, o moim nazwisku, żyjącego i działającego na terenie Niemiec, czyli głównie w Berlinie w czasach, gdy Polska nie istniała. Nie dał się przekonać, że to był Polak. Dla niego to był Niemiec i kropka.
Naród to dość nowe pojęcie opisujące fikcję psychologiczną. Co dokładnie widać w czasach zaborowych.
Weźmy takiego Sikorskiego od helikopterów.
Jego rodzice byli Polakami.
Mieszkali i wykładali w Kijowie na tamtejszej Politechnice.
Sikorski konstruował pierwsze swoje samoloty dla armii rosyjskiej w czasach carskich i był uważany za obywatela imperium rosyjskiego, szlachcica, pochodzenia polskiego, wschodzącego wybitnego konstruktora samolotów imperialnych.
Prawdopodobnie rzadko mówił po polsku, bo i po co w takim środowisku pracy. Wyemigrował do USA, gdzie go zarejestrowano jako Rosjanina, bo emigrował z Imperium Rosyjskiego. Dziś uważany jest za wybitnego Amerykanina, twórcę współczesnych helikopterów i założyciela koncernu Sikorski Helicopters. Pochodzenia rosyjskiego.
A jakiej narodowości jest Elon Musk? Pochodzi z Afryki Południowej. Wychowywał się w Kanadzie. Życie dorosłe w USA. A Kopernik? Który prawdopodobnie mówił po polsku tylko dlatego, że był geniuszem i polymatem i znał wiele języków. Na co dzień mówił po niemiecku i łacinie.
Weźmy chłopów. Większość z nich nie utożsamiała się z Polską do końca 2 WŚ. Dopiero komuna ich unarodowiła. Wcześniej uważali się za "tutejszych" a nie Polaków.
A co niby łączy mnie w sensie narodowym z J. Kaczyńskim?
Mówimy językami z tej samej grupy, ale pewnie nie zrozumielibyśmy się, by używamy różnych znaczeń dla tych samych słów. Historię mamy inną. Religię inną. Kulturę inną. Moralność inną. Jedyne co nas łączy to obywatelstwo tego państwa. Trochę mało na identyfikację narodową.
Z wyników sondażu wynika, iż zwolennicy "dobrej zmiany", czyli rządów PIS są w największym stopniu beneficjentami likwidacji narodu żydowskiego (posiadają też najlepszą wiedzę o udziale Polaków (ich przodków) w tym dziele), stąd ta chęć karania tych co to ujawniają, a wściekłość na wzmiankę o ew. rekompensacie za majątek utracony przez Żydów.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Grzegorz Ropczynski "czy tez o współpracy Żydów z rosyjskim okupantem miedzy 1939-1941 w wywózkach i mordowaniu Polaków."
No to jak? Żydzi pomagali mordować Polaków a Polacy nie pomagali mordować Żydów? Czy to chce Pan powiedzieć?
Czy pisanie i mówienie o Polakach, którzy kolaborowali z okupantami i zdradzali Rodaków z nimi walczących obraża Polskę ?
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Jak można pisać o Arendt, to nieprzyzwoite 🙂
Mały cytat:
" Książka Hannah Arendt jest absolutnie nieprawdziwa. Powoływanie się na kobietę, która była filozofem i nie zrobiła żadnych badań historycznych, jest kompletnym nieporozumieniem.
– mówi w wywiadzie profesor Paweł Śpiewak, szef Żydowskiego Instytutu Historycznego, … Śpiewak został przedstawiony jako historyk, podczas gdy naprawdę jest socjologiem" ….
Nie liczy się, co się studiowało kilkadziesiąt lat wcześniej, młodym będąc, tylko na czym się zęby zjadło.
masz rację, nie matura lecz chęć szczera..
Prognoza, w której coraz więcej ludzi w Polsce przenosi się na wieś i jednocześnie rośnie grupa wiekowa 60+ jest straszną wizją przyszłości.
Fantastycznie zmanipulowana treść, gratuluję.
Przypomnę, mieliśmy do czynienia z cywilnym pozwem uznanym przez sąd. Tyle i nic więcej.
To, że doczepiły się jakiś Reduty, ale i rozhisteryzowani obrońcy prawdy ( z całego świata, co zostało skrzętnie przypomniane) to temat poboczny.
Skarżącej przyznano rację, ale to nieważne, wręcz niesmaczne.
W zasadzie to Ona powinna przeprosić za śmiałość i zamęt a sąd za osąd.
Zainspirowane procesem Oko postanowiło zadać pytanie.
Oto treść:
„Czy należy stawiać przed sądem historyków, którzy narażają reputację Polski, np. pisząc o współudziale Polaków w Zagładzie Żydów w czasie II wojny światowej?”
Trudno mi odnaleźć inspirację procesem w treści pytania.
Samo pytanie zadano w sposób nieprawdziwie przedstawiający powód jego zaistnienia. Celem procesu nie było cenzurowanie a sprostowanie.
Każdy, tym bardziej socjolog wie, że im bardziej złożone pytanie tym więcej wątpliwości przy odpowiedzi.
Możemy zgodzić się z częścią pytania z pozostałą nie. Sposób zadania pytania może powodować sugestie.
Jak wpływa to na odczyt wyników wie tylko je zadający.
W pytaniu użyto sformułowania : stawiać przed sądem.
Przypomnijmy, pytanie inspirowane jest procesem cywilnym, nie karnym z inicjatywy prokuratury. Luźna inspiracja.
Jak brzmiała by odpowiedź na następujące pytania:
– czy należy stawiać przed sądem historyków?
– czy należy stawiać przed sądem historyków narażających reputację Polski?
Jak brzmiała by odpowiedź na nieco inaczej zadane pytania:
– czy historykowi w swojej pracy powinien przysługiwać immunitet zwalniający z odpowiedzialności prawnej?
– czy historyk powinien być odpowiedzialny za swoją pracę i ewentualne szkody nią uczynione tak jak każdy wykonujący swój zawód?
100 000 PLN to mała nawiązka do sprostowania.
Ciekawe jak to łatwo utrwalają się rzeczy, które nie zaistniały.
Żądania zostały wypowiedziane i rozminęły się z orzeczeniem.
Swoją drogą uważam, że niesłusznie.
Nic tak nie buduje stosownej dyscypliny jak odrobina papierów przemieszczająca się z kieszeni do innej.
Żądanie przez powoda 100 000 kary miało za cel zastraszenie badaczy historii, czyli cenzurę.
Historyk ocenił źródła i napisał jak mogło być na podstawie ówczesnych wypowiedzi zachowanych w dokumentach. Jak było na prawdę – nikt nie wie dziś nic na 100 %. Problem polega na tym, że sąd w nieuzasadniony sposób przypisał metodykę prawną do historycznej.
W opisie historycznym nie rozstrzyga się wątpliwości na korzyść oskarżonego, a raczej przedstawia najbardziej prawdopodobny przebieg wypadków (ale nie na 100 % – nie mamy maszyny czasu).
Sąd nie ma intelektualnych narzędzi do oceny sprawy. To jest główny problem.
Mamy wójta współpracującego z Niemcami przy zabójstwie – z przymusu albo chęci.
Mamy mieszkańców wsi, którzy wnoszą do sądu sprawę, że wójt kolaborował i jest winny zabójstwa.
Świadkowie zostają ciężko pobici i zastraszeni. W sądzie odmawiają zeznać, bo muszą wrócić do wsi z wójtem i bandą w lesie.
Co sam napiszesz, na podstawie wiedzy o epoce?
Historycy mylą w innej sprawie (Estery) wójta z innym Malinowskim.
Ten inny był przyzwoity i nic nie miał za uszami. Pomyłka nie ma żadnego wpływu na sprawę zabójstwa Żydów. Raczej jest na korzyść wójta, bo miesza go z człowiekiem przyzwoitym.
Co niby mają prostować historycy i za co przepraszać?
Przeprosić krewnych tego drugiego Malinowskiego za pomylenie go z szemranym wójtem? Ale to krewna wójta wniosła sprawę…
Sądowi się wszystko pomieszało.
D Papug: zwracam uwagę, że obie strony sporu (mocno starsze panie) podjęły sprawę z przed niemal 80 lat. Bez głębokich badań dokumentów nie do rozstrzygnięcia. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności powinny zamiast do sądu podjąć próbę polubownego rozstrzygnięcia. Ale nie… Pwierzenie sprawy sądowi, zwłaszcza w dobie pisowskiej władzy, dawało szanse na uzyskanie dużego odszkodowania. Może tu pies jest pogrzebany? Może obie panie są równie zacietrzewione. Wiek temu sprzyja.
O karaniu historyków nie powinno być mowy- tylko merytoryczna dyskusja. Fakty są takie, że Polacy robili to pod nadzorem Niemców, albo na ich polecenie. Nie byłoby przyzwolenia Niemców, nie byłoby zbrodni.
Ten nadzór czasami był nieporadny i nie dawał sobie rady z nadgorliwością Polaków. Było też czasami oburzenie ze strony narodu okupowanego, gdy Niemcy chcieli zachować przy życiu część fachowców żydowskiego pochodzenia.
Taak, też słyszałem o nielegalnych obozach koncentracyjnych kierowanych przez polskie skrajnie nacjonalistyczne bojówki.
Zwykli mawiać, że Niemcy niczego nie zrobią dobrze i dlatego wykradali Żydów psując biednym Niemcom ewidencje.
Przytocz źródła swoich rewelacji.
Nie powołuj się na wiekopomne dzieło Grossa a źródła pierwotne.
Najpierw ty podaj źródło swojej zasłyszanej wiedzy. Prokuratorzy z IPN nie korzystali z wiedzy Grossa, lecz ze źródeł pierwotnych, co jednak doprowadziło do potwierdzenia tez jego książki W CAŁOŚCI.
Cześć , jesteś wolnym mężczyzną, czujesz się samotny, chciałbyś to zmienić ? Nie czekaj odezwij się. Samotna, wolna, bez nałogów i niezależna. Nie dawno wróciłam z Anglii do kraju. Poznam Pana do wspólnych spotkań, wspólnych spacerów, wspólnie spędzania czasu, a jak zaiskrzy to może i więcej 🙂 Naturalnie przed spotkaniem chciałabym się lepiej poznać, wymienić się numerami telefonów i zdjęciami jeżeli jesteś zainteresowany kontakt i moje zdjęcia znajdziesz na moim profilu randkowym http://panieonline.pl/monia89
Zdecydowanie w pytaniu nie powinno się znaleźć sformułowanie "narażanie reputacji Polski". To jest manipulacja, która tak się wam nie podoba w innych badaniach. Powinno być rzeczowe pytanie, czy za badania historyczne, w wyniku których może się okazać, że niektórzy Polacy brali udział w zabijaniu Żydów, można postawić autorów przed sądem?
Kraj pełen limitów, obostrzeń, sankcji, nakazów, zakazów itp., od zakazu wyboru w kwestii wolności prokreacyjnej począwszy, przez sankcjonowanie wolności wypowiedzi i jej zasięgu niezależnych od władzy mediów, kończąc na odgórnym monopolu penitencjalnego rozstrzygania w kwestiach historycznych, najostrzej uwypukla własne słabości.
Chyba że, prawodawcom odrzucających środki t.j. m.in. prewencję, dialog polityczny i społeczny, debaty naukowe czy edukację, zależy na wskazaniu potencjalnym wrogom swych najsłabszych punktów…
Czy prawda może być naruszaniem jakiejkolwiek reputacji?
Najwyraźniej może.
Idzie sobie prostytutka od latarni do latarni. Przechodzień gwiżdże: fiuu, fiuu. Ona odparowywuje: prawdziwa cnota krytyk się nie boi.
Co to znaczy narażać reputację? Narażać można, jak pokazuje życie pisząc prawdę, ale i pisząc kłamstwa. Za pisanie prawdy, a ta musi znaleźć potwierdzenie w dokumentach i relacjach, piszącego nie można karać. Piszący ma prawo także do własnej oceny zdarzeń. W przypadku tzw. historyków nie każdy absolwent historii jest, czy też stanie się i zasługuje na miano historyka. Dopiero wierność faktom w jego pracach w przedstawianiu zdarzeń przeszłych może z absolwenta uczynić historyka. Reasumując, pytanie moim zdaniem bardzo niefortunnie sformułowane, a biorąc pod uwagę poziom analfabetyzmu funkcjonalnego w naszym narodzie, takiego wyniku można było się spodziewać.
Ponoć wiara przenosi góry. Nie chcąc podpaść jako niewierny wierzącej większości, np. taki cud samonaprawy skrzyni biegów powinien być uznany za absolutny priorytet.
U konsekwentnie jeżdzących na nieprawidłowych biegach, chwalących się idealnym stylem jazdy, ich kwestia wiary w cud samonaprawy skrzyni biegów powinna być ogólnie szanowana i prawnie chroniona.
Po rytualnym zarżnięciu skrzyni biegów, czas na nowy samochód i problem z głowy, itd. Kiedy ta strategia sprawi, że po kolejnym kupnie nowego auta i wyczerpaniu własnych finansów tak, że nawet na kredyt nie będzie widoków, pojazd oddać do naprawy. Jeśli naprawa na dłuższą metę też nic nie da, a gwarancja wygaśnie, trzeba zaskarżyć warsztat.
W przypadku przegranej, nie tracić wiary i odwołać się do instytucji ochrony konsumentów i zaskarżyć prawo gwarancyjne.
Agresywnie pukającym się w czoło innym kierowcom i roszczeniowym "ekspertom jazdy", czy dyletantom z drogówki nie dawać się zastraszyć i dalej suwerennie jeździć po swojemu. Głośno i odważnie przeciwstawić się herezjom rzucanym przez Polski Związek Automobilowy – przeżytek z wiadomej epoki, zrzeszający niedowiarków i nieudacznych pseudo-kierowców.
Najważniejszym jest święta misja zachowania tytułu samozwańczego superkierowcy i trwanie we własnej wierze.
Szerokiej i bezwypadkowej drogi pod prąd!
8 przykazanie: „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.”
Czyli żyj w prawdzie. W Polsce to głos wołającego na pustyni. Prawda to największe zagrożenie wielu grup. Również Kk.
Przecież wiadomo, że Polacy są antysemitami z krwi i kości. Władza PiS+Krk sprzyja manifestowaniu nienawiści do Żydów. Dziwne jednak, że nie przeszkadza to w popieraniu Żydów i osób pochodzenia żydowskiego w sprawowaniu najwyższych stanowisk w państwie, nadreprezentacji zwłaszcza w instytucjach wysoko opłacających członków zarządu. Niemal śmiesznym jest przywiązanie do religi stworzonej przez Żydów. Graniczy z chorobą psychiczną powierzanie narodu Żydówce, matce boskiej.
W świetle tego co pokazał Gontarczyk – czyli preparowania źródeł przez Engelking, wcale mnie nie dziwi wynik sondażu. A tu więcej o pracy Engelking:
https://seczytam.blogspot.com/2021/02/dalej-jest-noc-szokujace-manipulacje.html
To pytanie zawiera ocenę, że historycy "narażają reputację Polski". To o co pytacie? O celowe działanie prowadzenia badań w celu narażenia reputacji?
Przecież każdy to rozumie jak chce. To ma być pytanie do badania?
Druga kwestia to podejście do praw obywatelskich zupełnie wykoślawione w moim odczuciu. Czyli należy ograniczyć moje prawo do pozwu cywilnego ? Czy prawo do działań zgodnych ze statutem konkretnego NGOsa, czy wszystkich NGO?
CBnZŻ też jest NGOsem, prowadzi badania, wydaje książki, spotyka się z krytyką i z poparciem, dostaje granty z budżetu, od darczyńców(?), mają prawo do błędu co przyznał sąd, do własnego zdania, swobodę naukową. Chodzi o przeproszenie za błąd konkretnej osoby. A tu robicie widły z igły.
Ciekawą inicjatywą społeczną jest ustawa Zakrzewskiego. https://www.money.pl/gospodarka/edukacja-domowa-w-polsce-pytamy-posla-co-daje-nam-ustawa-zakrzewskich-6642046668487296a.html