W Radiu Maryja prezes PiS Jarosław Kaczyński nazwał Muzeum II Wojny Światowej “swoistym darem Tuska dla Angeli Merkel” i przekonywał, że wpisuje się ono w "niemiecką politykę historyczną”. I przy okazji zaatakował sądy, które przeszkodziły mu w sprowadzeniu Muzeum na dobrą, polską drogę
Na przykład Muzeum Drugiej Wojny Światowej w Gdańsku, taki swoisty dar Donalda Tuska dla Angeli Merkel, to jest nic innego, jak wpisanie się w niemiecką politykę historyczną
Przeanalizujmy dokładnie jego wypowiedź.
1. Muzeum to “swoisty dar” Donalda Tuska dla Angeli Merkel. Nie wiadomo, co to ma znaczyć: muzeum jest polskie, zaprojektowane i zbudowane przez Polaków, a jego ekspozycja również została wymyślona przez znakomitych polskich historyków. W Radzie Powierniczej muzeum zasiadali naukowcy z różnych krajów (w tym z Niemiec). Wzięta dosłownie wypowiedź Kaczyńskiego nie ma sensu.
2. Muzeum wpisuje się w niemiecką politykę historyczną. Być może jednak wypowiedź Kaczyńskiego o “darze” to metafora: chodzi mu nie o prezent materialny, tylko polityczny. Nawet wtedy nie ma racji.
Z wypowiedzi polityków PiS wynika, że "niemiecka polityka historyczna" ma jeden główny cel - zrzucenie odpowiedzialności za zbrodnie II Wojny Światowej na innych, czyli "wybielenie" Niemiec.
Mówili o tym m.in. wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki: "Niemcy prowadzą od lat taką politykę relatywizowania winy, która m.in. polega na tym, że za Auschwitz nie są odpowiedzialni żadni Niemcy, tylko co najwyżej naziści. A kim byli naziści? Naziści byli różnych narodowości". I sekretarz stanu w MSZ, Jan Dziedziczak: "Niemcy realizują brutalną dyplomację historyczną, opartą na kłamstwie. Oni cynicznie kłamią, żeby wybielić swój kraj". OKO.press sprawdzało obie wypowiedzi.
Przypomnijmy. Niemiecka polityka historyczna nie polega na zacieraniu odpowiedzialności Niemiec za wybuch II Wojny Światowej oraz Holocaust. Przykładów jest wiele, oto jeden z najbardziej wymownych. Jeszcze w październiku 2015 roku Kanclerz Merkel poprawiła premiera Izraela Benjamina Netanyahu, kiedy chciał zdjąć z Niemiec część odpowiedzialności za Zagładę (Netanjahu powiedział, że pomysł podsunął Hitlerowi jego sprzymierzeniec, Palestyńczyk, Wielki Mufti Jerozolimy).
Odpowiedź Merkel była jednoznaczna: to niemiecka wina.
Gdyby nawet niemiecka polityka historyczna opierała się na "wybielaniu" Niemiec, to nadal nie wiadomo, co ma z tym wspólnego wystawa w Muzeum II Wojny Światowej, której celem nie jest ukrycie winy za zbrodnie.
O co chodzi więc Kaczyńskiemu? Możemy tylko zgadywać. Zarzuty polityków PiS (i publicystów prawicy) wobec Muzeum II Wojny Światowej skupiały się na tym, że niedostatecznie, ich zdaniem, skupia się na cierpieniu i bohaterstwie Polaków, tylko eksponuje uniwersalny wymiar wojny.
Drugi zarzut mówił, że muzeum pokazuje polską walkę z okupantami w kontekście międzynarodowym - co relatywizuje wyjątkowość polskiego czynu zbrojnego. W tle było zatem zupełnie inne rozumienie dydaktycznego i politycznego zadania muzeum. Upraszczając nieco,
przesłanie brzmiało: “wojna jest czymś strasznym, totalitaryzmy i nacjonalizmy są za nią odpowiedzialne, wszyscy w niej cierpieli - a Polacy należeli do cierpiących najbardziej”.
Przesłanie polityki historycznej PiS jest inne: według niej muzeum powinno mówić “Polacy zostali napadnięci, cierpieli najbardziej i walczyli najbardziej, w przerwach pomagając ukrywającym się Żydom”. Muzeum koncentruje się wokół wartości uniwersalnych ze szczególnym uwzględnieniem polskiej historii. W optyce PiS to graniczy ze zdradą: polskie muzeum powinno stawiać Polskę w centrum wszechświata. I kropka.
“Kiedy my to chcemy zmienić i kiedy minister kultury to zmienia, to Rzecznik Praw Obywatelskich zaskarża to do sądów i sądy nakazują, by te zmiany były wycofywane”.
Streszczając sądową batalię o muzeum prezes PiS dopuścił się manipulacji. Konstrukcja prawna muzeum gwarantowała dyrekcji placówki bardzo dużą niezależność: dyrektor był powołany (i mógł zostać odwołany) przez Radę Powierniczą, w skład której wchodzili m.in. wybitni historycy, a nie przez władze. PiS wykonał więc taktyczny zabieg, który umożliwił mu wymianę dyrekcji - połączył Muzeum II Wojny Światowej z istniejącym głównie na papierze Muzeum Westerplatte, tworząc nową placówkę pod starą nazwą. Legalność tego działania została zakwestionowana w sądzie.
To pokazuje, jak Jarosław Kaczyński rozumie prawo i demokrację.
Rząd, skoro został demokratycznie wybrany, nie jest krępowany procedurami i regulacjami prawnymi. Może robić to, co mu się podoba, ponieważ dostał takie prawo od suwerena.
Może więc złamać wszystkie podjęte przez poprzedników ustalenia i reguły prawa, a kiedy poszkodowani idą do sądu - i sąd wstrzymuje plany władzy - to tylko powód do narzekania na sądy.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze