0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Laurie DIEFFEMBACQLaurie DIEFFEMBACQ

Naprawianie sądownictwa wymaga sił, czasu i cierpliwości. To nie nagła zmiana, a długotrwały proces. Pomóż nam relacjonować go każdego dnia. Finansuj OKO.press

„Wiceszefowa PE i była minister sprawiedliwości Niemiec Katarina Barley uważa, że Polskę i Węgry należy »zagłodzić finansowo«. Jej stanowisko jest potraktowane troską o praworządność..." – napisał 1 października 2020 na Twitterze senator Prawa i Sprawiedliwości Marek Pęk.

Wpis Marka Pęka na Twitterze

Jego wpis odsyła do niedziałającego już tweeta prawicowego publicysty Marcina Makowskiego, który najpewniej jako pierwszy poinformował o słowach niemieckiej polityczki. Nie potrzeba było dużo czasu. Kolejni politycy PiS zaczęli licytować się na oburzenie. Zagłodzić? Nas? Niemcy?

„Zagłodzić Węgry i Polskę, nawołuje Niemka. Bez iluzji więc. Walka o praworządność nie zmierza do poprawy prawa w Unii. To ideologiczna broń przeciw konserwatywnym rządom" – komentował eurodeputowany PiS i były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski.

„Ta wypowiedź jest oburzająca i przywołuje najgorsze skojarzenia historyczne. Można by powiedzieć, że Niemcy mają doświadczenie w głodzeniu i prześladowaniu Polaków... Oczekujemy oficjalnych przeprosin od pani Barley i wycofania się z tych haniebnych słów!" – napisał szef kancelarii premiera Michał Dworczyk.

Jego słowa niemal dokładnie powtórzył rzecznik rządu Piotr Müller.

W radiowej „Jedynce" w piątek 2 października wypowiedź komentował też eurodeputowany PiS prof. Zdzisław Krasnodębski. „Pani Barley znana jest z takiego ostrego, pogardliwego, niechętnego stosunku do Polski, rządu. [...] Jest niemądra, agresywna, reprezentuje partię SPD, która na szczęście traci bardzo na poparciu w Niemczech" - powiedział.

Czy rzeczywiście czeka nas powtórka z II wojny światowej? Na szczęście nie.

Radio przeprasza, wiceminister robi faktczeking

Cała wrzawa dotyczy wypowiedzi polityczki z wywiadu w niemieckim radiu Deutschland Funk.

Dziennikarze pytali w nim Barley o postępy w pracach nad rozporządzeniem „pieniądze za praworządność", które ma stanowić część unijnego budżetu na lata 2021-2027. W poniedziałek 28 września swoją wersję mechanizmu zaproponowała bowiem niemiecka prezydencja w Radzie UE. 8 października ma o niej dyskutować Parlament Europejski.

Przeczytaj także:

Wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego użyła niefortunnego zwrotu „finansowe zagłodzenie". Chodziło o to, by przez zawieszanie wypłat funduszy UE, zdyscyplinować rząd Polski i Węgier do przestrzegania unijnych wartości (np. praworządności).

W pierwotnej wersji artykułu omawiającego wywiad radio Deutschland Funk podało, że Barley mówiła w tym kontekście o Polsce i Węgrzech. Potem opublikowało przeprosiny i poprawiło artykuł. Po zmianach widać, że eurodeputowana akurat w tym zdaniu odniosła się do rządu Viktora Orbána.

To nie zadowoliło jednak wiceministra spraw zagranicznych Pawła Jabłońskiego.

„Sam odsłuchałem dokładnie jej wypowiedzi i wyraźnie pada tam słowo „aushungern finanziell”, czyli „zagłodzić finansowo”. Próby udawania teraz, że takie słowa nie padły, to godny pożałowania sposób próby ucieczki od odpowiedzialności" – powiedział portalowi TVP.info. I wezwał Barley do dymisji.

„Niedopuszczalnym jest, aby ktoś taki pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Katarina Barley natychmiast powinna zrezygnować, a jeśli tego nie zrobi, powinna zostać odwołana" – stwierdził.

Słowa zgodne ze stanowiskiem PE

Zagłodzić Węgry i Polskę, nawołuje Niemka. Bez iluzji więc. Walka o praworządność nie zmierza do poprawy prawa w Unii. To ideologiczna broń przeciw konserwatywnym rządom.

Twitter,01 października 2020
Oceń poprawność
PrawdaFałsz
Chcesz poznać prawdę? Zaloguj się lub załóż NA ZAWSZE DARMOWE konto aby sprawdzać każdy fact-checking.

Sprawdziliśmy

Eurodeputowani wierzą, że tylko finansowe sankcje mogą przemówić do rozsądku rządom Polski i Węgier, które łamią wartości UE.

Uważasz inaczej?

Wypowiedź Barley, choć uderzyła w Polsce w czułą strunę, a PiS dała okazję do podbicia antyniemieckich nastrojów, w istocie nie była skierowana przeciwko Polkom i Polakom. Wręcz przeciwnie.

PE chce, by Unia miała realne możliwości dyscyplinowania rządów, które naruszają unijne zasady. Uznaje dotychczasowe propozycje za zbyt mało ambitne. Eurodeputowani kilkakrotnie ostrzegali już Komisję i Radę, że nie zgodzą się na budżet, jeśli „pieniądze za praworządność" będzie bezzębnym projektem. „Groźba sankcji musi być realna" – mówili.

Słowa Katariny Barley były tylko nieco bardziej dosadną wersją tego, co od dawna powtarza głośno większość eurodeputowanych:

  1. Rządy Polski i Węgier za nic mają sobie unijne wartości, do przestrzegania których zobowiązały się, wstępując do Unii;
  2. Dialog, wysłuchania i procedura z art. 7 Traktatu o UE nie przynoszą rezultatów;
  3. Jedynym skutecznym rozwiązaniem były jak dotąd wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE i groźba finansowych sankcji;
  4. Przekazywanie funduszy unijnych politykom, którzy podważają fundamenty europejskiej wspólnoty mija się z celem.

Jedynym wyjściem z tego impasu miałby być projekt pozwalający Komisji wnioskować o zawieszenie wypłat z budżetu, gdy dopatrzy się naruszeń.

„Obecnie negocjujemy budżet na najbliższych siedem lat i to dużo pieniędzy. Polska i Węgry chcą dostać pieniądze, żyją z pieniędzy europejskich. Jeśli nie uda nam się teraz zaprowadzić rządów prawa, kiedy to zrobimy?" - pytała Barley w wywiadzie.

Bezzębny projekt nie zadziała

Jak pisaliśmy w OKO.press, KE po raz pierwszy wpadła na ten pomysł jeszcze w maju 2018 roku. To wtedy powstał pierwszy projekt rozporządzenia „pieniądze za praworządność". Zakładał, że to Komisja będzie wnioskować o zawieszenie funduszy. A Rada UE dostanie prawo, by odrzucić jej wniosek kwalifikowaną większością głosów.

Gdy dokument trafił do Parlamentu Europejskiego w styczniu 2019 roku, eurodeputowani wprowadzili do niego szereg poprawek – poszerzyli i doprecyzowali definicje. Zadbali też o to, by ewentualnymi poszkodowanymi nie byli końcowi beneficjenci unijnych funduszy. Poprawiony projekt trafił do Rady UE, gdzie utknął aż do negocjacji budżetu na lata 2021-2027.

Podczas pierwszego spotkania głów państw lutym 2020 roku został złagodzony. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel obawiał się bowiem, że Polska i Węgry zawetują wieloletnie ramy finansowe. Zaproponował, by zamiast do odrzucenia wniosku Komisji, kwalifikowana większość potrzebna była do jego zaakceptowania.

Przypomnijmy: kwalifikowana większość to 55 proc. krajów Unii (w praktyce oznacza to 15 z 27 krajów) reprezentujących 65 proc. ludności UE.

To taki kompromis trafił do konkluzji czterodniowego szczytu budżetowego w lipcu 2020. A także do najnowszego projektu rozporządzenia niemieckiej prezydencji. Niemieccy politycy złagodzili też część zapisów, np. pozwolili na wydłużenie dyskusji nad wnioskiem Komisji do trzech miesięcy „w uzasadnionych przypadkach" i poruszania tematu na forum Rady Europejskiej.

Eurodeputowani obawiają się, że w takiej formie mechanizm będzie po prostu nieskuteczny i grożą, że zawetują cały budżet, jeśli nie zostanie poprawiony. „Powoli traci wszystkie zęby” - ubolewała w wywiadzie Katarina Barley.

;
Na zdjęciu Maria Pankowska
Maria Pankowska

Dziennikarka portalu TVN24.pl, w latach 2018-2025 w OKO.press. Za teksty śledcze opublikowane w OKO.press nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej, nagrody Grand Press oraz nagrody Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego.

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu

Bądź pierwszą osobą, która podzieli się z nami i innymi użytkownikami swoją opinią na temat tego artykułu