Wsparta przez narodową prawicę konserwatywna większość biskupów USA stanowczo sprzeciwiła się ostatnim liberalnym propozycjom papieża Franciszka na synodzie w Rzymie. Walczy o idee czy pieniądze republikańskich sponsorów?
Biskupi na emeryturę przechodzą w wieku 75 lat. Ale kardynałowie Rzymskiej Kurii dopiero pięć lat później. Dlatego eminencja Raymond Leo Burke (na zdjęciu) nadal uwija się w Watykanie, choć tylko na jednym etacie. Od 1988 roku należy do ekskluzywnego, ale mało znaczącego gremium „Rady kardynałów i biskupów“.
Wcześniej Burke, rocznik 1948, personalne odkrycie konserwatywnego tandemu Wojtyła/Ratzinger, zawiadywał prestiżową Rotą Rzymską, najwyższym sądem Kościoła katolickiego. Ze zmarłym rok temu papieżem Benedyktem XVI łączyła go fascynacja dla mszy w rycie łacińskim, a generalnie do Kościoła sprzed pół wieku.
Ale specjalnym afektem zapłonął do magna capa, 6-metrowej purpurowej szaty z jedwabiu, w której paradował po ulicach Rzymu, a której rąbki podtrzymywali z tyłu dwaj akolici. Dla pełnego zrozumienia należy dodać, że w pakiecie z królewskim nakryciem kardynał zakładał rękawiczki do łokci, oczywiście z purpurowego jedwabiu.
Jednak to nie upodobania co do garderoby wykopały między nim a papieżem Franciszkiem Rów Mariański.
Na każdym konsystorzu (obradach kardynałów w Rzymie) Burke podnosił buławę rebelii, a na co dzień spiskował przeciwko Franciszkowi. W opinii czołowego włoskiego watykanisty Marco Polittiego, który zajadłych przeciwników papieża w Watykanie określił wilkami, Burke urastał do przewodnika stada. Podczas pierwszego synodu Franciszka (2014), kiedy papież próbował poluzować surowe reguły udzielania komunii katolikom w drugich związkach małżeńskich, Burke oskarżył głowę Kościoła o herezję, argumentując, że przecież doktryna Kościoła domaga się dla małżonków w drugich związkach piekła.
W efekcie konfliktu Franciszek pozbawił Burke’a stołka prezydenta Rzymskiej Roty (2014) i wykluczył go z drugiej części synodu (2015). Kiedy jednak papież w dokumencie „Amoris Laetitia” katolikom w drugich związkach zezwolił pod pewnymi warunkami na przystępowanie do komunii (2016), Burke dopatrzył się jednak kolejnego przekroczenia Rubikonu. Razem z trójką innych hardlinerów w purpurach: Walterem Brandmüllerem, Carlo Caffarrą i Joachimem Meisnerem, sformułował list do papieża, mający go publicznie skompromitować i przymusić do abdykacji.
Efekt był jednak odwrotny do oczekiwanego. Franciszek wycofał z liturgicznego obiegu archaiczną mszę w rycie łacińskim, oczko w głowie Benedykta XVI i samego Burke’a (z antyjudaistyczną modlitwą za „krnąbrnych Żydów”). W odpowiedzi amerykański kardynał przystąpił do frontalnego ataku. Punktował teologiczne, prawne i historyczne słabości papieskiej decyzji (2021). Papież odczekał i pod koniec 2023 roku odpłacił pięknym za nadobne. Pozbawił wojowniczego kardynała mieszkania służbowego w Watykanie i pensji w wysokości 5 tysięcy euro.
Burke, który wsławił się negacją pandemii koronawirusa (choć sam zaraził się nim w 2021 roku i kilka dni spędził w klinice podłączony do respiratora), uosabia strukturalny konflikt w centrum rzymskiego Kościoła. Lwia część światowego episkopatu (4 tysięcy biskupów rozsianych po diecezjach świata) pozostaje w zachowawczych okopach czyli w opozycji do Franciszka. Jest to pokłosie 35 lat konserwatywnych pontyfikatów Jana Pawła II i Benedykta XVI.
Znacznie szczuplejsze gremium kardynałów pochodzi w większości z nominacji obecnego pontyfeksa. Stąd jest zorientowane bardziej progresywnie.
Podsumujmy: na 240 kardynałów 45 mianował Jan Paweł II, 64 Benedykt XVI, 131 Franciszek. Z tych nominacji prawo głosu w konklawe ma odpowiednio 9, 27 i 97 kardynałów.
Wśród konserwatywnej armii biskupów, którzy rzucają Franciszkowi kłody pod nogi, prym wiodą, w Europie, nasi rodzimi hierarchowie znad Wisły, a w wymiarze globalnym afrykańscy. Jednak ton antyfranciszkowej krucjacie nadają biskupi z USA.
Nieprzypadkowo niemal równocześnie z papieskim uderzeniem w Burke’a potoczyła się głowa biskupa Josepha Stricklanda. Franciszek odwołał go z urzędu ordynariusza diecezji Tyler w stanie Teksas. Ekscelencja podważał legalność pontyfikatu Franciszka i krytykował zaostrzenia, jakie papież zaakceptował w okresie pandemii koronawirusa, w tym noszenie maseczek i zamykanie kościołów.
Jakby tego było mało, 12 grudnia 2020 roku Strickland uczestniczył w wiecu „Stop the Steal”. Demonstrowano na nim przeciwko „oczywistej kradzieży” wyborczego zwycięstwa Trumpa. „Kiedy Bóg daje ci wizję, nie musisz wiedzieć nic więcej” – w ten sposób uzasadniał oskarżenia o sfałszowanie wyborów prezydenckich i pozbawienie Trumpa drugiej kadencji prezydenckiej.
Wiec zorganizowały grupy ortodoksyjnych Żydów i chrześcijańskich nacjonalistów z ruchu „Marszu na Jerycho”. Podczas protestu naprzemiennie wznoszono modły i wzywano na pomoc „wojska Pana Niebios”. Sama nazwa marszu nawiązywała do obalenia murów biblijnego miasta Jerycha. Wprawdzie oblegali je Żydzi, ale miały one runąć po interwencji Boga.
Podczas wiecu tę pokrzepiającą opowieść przytoczył abp Carlo Maria Viganò. Biskup wprawdzie włoski, ale za pontyfikatu Benedykta XVI długoletni nuncjusz Watykanu w USA. Po utracie tego stanowiska pełnił rolę pomostu między biskupią konserwą w USA a ideologicznym betonem w watykańskiej centrali Kościoła. Zarazem tworzył sieć kontaktów między Stevem Bannonem, ideologicznym mózgiem Trumpa, a europejskimi populistami katolickiej proweniencji.
„Jeśli wątpisz w kradzież wyborczego zwycięstwa Trumpa, jesteś tchórzem i w zmowie z diabłem” – grzmiał podczas wiecu 12 grudnia 2020 roku abp Viganò. Walkę z wyborczym oszustwem porównał do świętej krucjaty. Także on od lat publicznie gardłuje za abdykacją Franciszka, Jego zdaniem Benedykta XVI „obalili” spiskowcy i zastąpili socjalistycznym Argentyńczykiem.
Oczywiście, Viganò wszędzie węszy spisek. Dlatego identyfikuje się z ruchem QAnon. Pandemię koronawirusa uznał, rzecz jasna, za międzynarodowy spisek autorstwa Billa Gatesa i George Sorosa. Do spółki z ulepionym z tej samej gliny abp San Francisco Salvatore Cordileone odrzucił stanowisko papieża Franciszka w sprawie poddania się szczepieniom na Covid-19, a rządowe nakazy zamknięcia kościołów uznał za akt „umyślnej dyskryminacji” katolików.
Zrozumiałe, że i abp Cordileone podczas pandemii nie nosił maseczki, kiedy odprawiał mszę i rozdawał komunię. Na pierwsze strony gazet trafił jednak, kiedy zakazał przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi przyjmowania komunii jako karę za poparcie aborcyjnego prawa.
Stickland, Cordileone i Viganò, wszyscy w zmowie z liderami szturmu na Kapitol 6 stycznia 2021 roku, reprezentują konserwatywną większość episkopatu USA. Swoje istnienie zawdzięczają biskupim nominacjom z długiego, bo 35-letniego okresu rządów Jana Pawła II i Benedykta XVI. Przykładowo, Cordileone miał zaledwie 45 lat, gdy Jan Paweł II mianował go biskupem (2002).
Tej konserwatywnej większości nie zneutralizowały biskupie awanse Franciszka (od 2013), który stolice biskupie, nie tylko zresztą w USA, obsadza bardziej liberalnymi duchownymi, przyjaznymi wobec antropologii człowieka, wolnymi od obsesyjnego traktowania kościelnej etyki małżeńskiej, za to opowiadającymi się za papieskim programem „ubogiego Kościoła ubogich ludzi”.
Konserwatywny rdzeń episkopatu USA jest jednak lepiej zorganizowany, a jego członkowie są ze sobą bardziej zgrani. Ujawnił to niedawny wybór przewodniczącego episkopatu USA (2022). José Horacio Gómeza, abp. Los Angeles z szeregów obskuranckiej sekty Opus Dei, zastąpił równie konserwatywny hierarcha, arcybiskup polowy Timothy Broglio.
Nadzieje obozu Franciszka w Watykanie na wybór przewodniczącego w stylu papieża nie spełniły się.
W latach 1990-2001 Broglio wchłaniał ultrakonserwatywne opary, pracując jako szef gabinetu kardynała-sekretarza stanu Angelo Sodano, prawej ręki Jana Pawła II. To w rękach Sodano skupiały się nici intryg, które chroniły największych drapieżców seksualnych w sutannach, w tym Maciela Degolado. Po swojej elekcji abp Broglio wychwalał Degolado za masową rekrutację księży, a pedofilię duchownych składał na barki skłonności homoseksualnych, a nie represyjnego systemu edukacji w seminariach i celibatu. Podczas pandemii jako biskup polowy optował za zwolnieniem od szczepień żołnierzy, którzy powoływali się na sumienie religijne.
Franciszek próbował zmienić zastany po Janie Pawle II i Benedykcie XVI układ sił w episkopacie USA za pomocą nominacji kardynalskich. Purpury otrzymali liberalni arcybiskupi-metropolici: z Chicago Blase Cupich, z Waszyngtonu Wilton Gregory (pierwszy czarnoskóry kardynał w USA) i z Newark Joseph Tobin. Dużym łukiem kardynalskie szlify ominęły natomiast tradycyjne stolice kardynalskie z wielkich miast: Filadelfii i Los Angeles, gdzie rezydują zachowawczy włodarze w stylu polskiego abp Jędraszewskiego.
Metropolita Los Angeles, wspomniany abp Gómez, musiał z niesmakiem przyglądać się, jak purpurę otrzymał ordynariusz biskupstwa z jego metropolii – podległy mu biskup San Diego Robert McElroy (2022).
Rozdźwięk między Franciszkiem a ultrakonserwatywną biskupią większością USA ujawnił się na kanwie pandemii koronawirusa. Utrwaliła go jednak polityczna agenda, do której amerykańscy biskupi próbowali zredukować katolicyzm. Oczywiście z obsesyjnie traktowanym zagadnieniem „pro life”.
To dlatego amerykańscy hardlinerzy w fioletach do dziś odmawiają udzielania komunii katolickim politykom z demokratycznej partii prezydenta Bidena, którzy popierają aborcję. Łącznie z samym prezydentem, zaledwie drugim po Johnie Kennedym katolickiego wyznania, i z panią wiceprezydent Nancy Pelosi.
Pro-franciszkowy kardynał McElroy z San Diego niezmiennie ostrzega przed zamianą komunii w „narzędzie polityczne”. Tym bardziej, że
uchylenie liberalnego prawa aborcyjnego przez obsadzony konserwatywnymi sędziami Sąd Najwyższy (2022) większość episkopatu USA świętowała jako polityczny triumf Boga nad szatanem.
Na czym opiera się siła konserwatywnej większości episkopatu USA? Po pierwsze, na aliansie ze skrajną prawicą, złożoną z katolików i protestantów. A po drugie na sporym strumieniu pieniędzy, który zasila nowe, ultraprawicowe organizacje z coraz wyraźniejszym programem chrześcijańskiego nacjonalizmu.
W nieodległej przeszłości kurs inkwizytorskiej większości w amerykańskim episkopacie wyrażał się aliansem z obskuranckim ruchem protestanckim „Moral Majority”. Jego fundamentalnie religijni członkowie stali się hałaśliwym, skonsolidowanym wokół partii republikańskiej elektoratem, który forsował wzajemne przenikanie się religii i państwa.
Obecny sojusz skrajnie prawicowych katolików i ewangelików w roli nowej konserwatywnej siły politycznej w USA jest dziełem Paula Weyricha. Zmarły w 2008 roku antysoborowy katolik odnalazł zamiłowanie do prawicowej polityki opakowanej w konserwatywny język chrześcijański. Przekonany do silnej obecności katolicyzmu w polityce i szerokiej kulturze, tworzył pod to odpowiednią infrastrukturę; sieć organizacji i osobistych powiązań.
Przede wszystkim założył Heritage Foundation, by z pomocą 250 tys. dolarów magnata piwnego z Kolorado Josepha Coorsa, wpływała ona na Kongres. Dziś fundacja funkcjonuje jako konserwatywny think tank o ugruntowanej pozycji. Weyrich powołał do życia Amerykańską Radę Wymiany Legislacyjnej (ALEC), która na szczeblu stanowym rozpowszechnia wzorcowe prawodawstwo opracowane przez ludzi z wpływowych branż: naftowej, górniczej, finansowej, farmaceutycznej i producentów broni.
Wreszcie uczestniczył on w utworzeniu Komitetu ds. Studiów Republikańskich w celu promowania wśród członków Izby Reprezentantów głosów arcykonserwatywnych. Dziś jest to największa frakcja ideologiczna w Kongresie. A dla biskupiej konserwy w USA niezawodne wsparcie.
Jej pozycję wzmacniają operujące w głębokim cieniu wpływowe osobistości, które sterują finansowymi transferami dla konserwatywnych organizacji katolickich. W pierwszym szeregu tych postaci kroczy Clarence Thomas, zasiadający w ławach Sądu Najwyższego. Trafniej należałoby go nazwać mieczem chrześcijańskich konserwatystów, który swoimi wyrokami to ukraca prawo aborcyjne, to wyciosuje rozszerzenie prawa do posiadania broni (pomimo wielu strzelanin w szkołach) i do większej obecności religii w polityce.
Choć dopiero jako drugi Afroamerykanin zasiada w Sądzie Najwyższym, Thomas okroił tzw. „Affirmative Action”, parytetową liczbę kandydatów wywodzących się spośród kolorowych mniejszości, aplikujących na prestiżowe uniwersytety w USA. Nie bacząc na to, że przecież sam studia prawnicze na uniwersytecie Yale zawdzięczał tej regulacji.
Ze swoją aksjologią nie miał jednak oporów, by z roczną pensją 285 tys. dolarów przyjmować łapówki i prezenty od Harlana Crowa, teksańskiego miliardera, hojnie lobbującego na rzecz Partii Republikańskiej i ultraprawicowych organizacji.
Światopogląd sędziego Thomasa z najbliższej odległości betonuje żona Virginia, obsesyjny teoretyk spiskowy i skrajnie prawicowa aktywistka z własną firmą lobbingową. Rangę sędziego wzmacnia ponadto jego przyjacielski kontakt z Leonardem Leo. Ten współzałożyciel Towarzystwa Federalistycznego, promującego marsz młodych konserwatywnych sędziów przez wysokie szczeble administracji państwowej, wsparł wszystkich trzech katolików nominowanych przez prezydenta Trumpa do Sądu Najwyższego, w tym i samego sędziego Thomasa.
Odegrał też Leo za prezydentury Trumpa kluczową rolę w przesunięciu na prawo Sądu Najwyższego i innych szczebli sądownictwa federalnego. A co ważniejsze, jest depozytariuszem ogromnych sum pieniędzy, które poprzez jego firmy wpływają na konta konserwatywnych organizacji, w tym Republikańskiego Stowarzyszenia Prokuratorów Generalnych (Republican Attorneys General Association – RAGA).
Oczywiście na chwałę Boga i jego reprezentacji w episkopacie USA.
Wreszcie finansuje Leo portale internetowe, pełniące rolę fanklubów sędziego Thomasa, wraz z jego formalnym fanklubem na Twitterze.
Miliony dolarów gwarantują edukację dla ultrakatolickiego narybku. Miliarderzy, tacy jak Thomas Monaghan, absolwent Korpusu Piechoty Morskiej i założyciel imperium Domino’s Pizza, finansują zarówno szkołę dla przyszłych przywódców katolickich, jak i wylęgarnię ultrakatolickich elit, czyli uniwersytet Ave Maria na Florydzie.
Inny biznesmen Timothy Bush zapewnia egzystencję nadzorowanego przez episkopat USA Katolickiego Uniwersytetu Ameryki oraz skrajnie prawicowego imperium medialno-networkowego NAPA, zarazem platformy łączącej konserwatywnych biskupów USA z republikańskimi politykami i liderami biznesu. W ubiegłym roku NAPA otworzyło swoje biuro w Waszyngtonie, kilka przecznic od Kapitolu. Uruchomiło także dział prawny Napa Legal League, promujący budowanie kultury katolickiej XXI wieku.
Na liście mówców honorowych na konferencjach NAPA znalazł się, między innymi, dobry znajomy abp. Borglio, konserwatywny arcybiskup Oklahoma City Paul Coakley. Zgodził się nawet przyjąć rolę kościelnego doradcy NAPA. Podczas swojego ubiegłorocznego przemówienia „Transgenderyzm a zaciemnianie prawdy” Coakley ciskał gromy na rewolucję seksualną, kontrolę urodzeń i zalegalizowanie aborcji wyrokiem Sądu Najwyższego z 1973 roku. Nie zapomniał też pomstować na Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne, które w 1973 roku usunęło homoseksualizm z listy chorób psychicznych.
Na Instytut NAPA oraz stowarzyszenie prokuratorów RAGA deszcz pieniędzy spada od jeszcze jednego darczyńcy, biznesmena Charlesa Kocha. To nr 13 na liście najbogatszych ludzi na świecie, właściciel petrochemicznego imperium, zarazem jeden z największych emitentów CO2. Razem ze zmarłym bratem Davidem finansował naukowców obalających twierdzenia o ociepleniu klimatu. Stąd ponosi Koch odpowiedzialność za falę pożarów ostatniej dekady w Amazonii.
Koch nie jest jednak ani katolikiem, ani przeciwnikiem aborcji czy ruchu LGBT. Jego i biskupią konserwę łączy nie aksjologia, a pieniądze. Jako wyznawca absolutnej wolności gospodarczej, zwiększającej nierówności i wykluczającej biednych, znajduje się Koch w klinczu z papieżem Franciszkiem, stojącym wszak na gruncie radykalnej wersji nauki społecznej Kościoła. Ale to jeszcze bardziej pogłębia ów Rów Mariański między konserwą biskupią w USA a Franciszkiem.
Przez 10 lat swojego pontyfikatu papież zawzięcie piętnuje nierówności ekonomiczne, wielokrotnie potępiając system kapitalistyczny, a w szczególności preferowany przez wielu republikanów libertarianizm.
Wsparta silnym zapleczem narodowej prawicy, konserwatywna większość biskupów USA stanowczo sprzeciwiła się ostatnim flagowym propozycjom papieża, przedstawionym na synodzie w Rzymie (2023).
Za niezgodne z doktryną uznała zarówno diakonat dla kobiet, błogosławieństwo dla par homoseksualnych, jak i wcześniejszy zakaz mszy w rycie trydenckim.
Jeszcze wcześniej odwróciła się plecami do encykliki „Laudato Si”, wzywającej katolików do ochrony klimatu i zapobiegnięciu katastrofie klimatycznej. Jest to zrozumiałe: amerykańska konserwa biskupia finansowo zależy od miliarderów z branży ropy, gazu, węgla i broni palnej. „To, co dostrzegam w encyklice »Laudate Si«, to akcent położony na oddawanie czci Matce Ziemi” – złorzeczył kardynał Burke.
Wolno przypuszczać, że konserwatywni biskupi w USA są gotowi podnieść sztandar światowej rebelii przeciwko Franciszkowi. Ten jednak nie tylko unieszkodliwił Burke’a i Stricklanda. Papież dysponuje tą samą bronią, za pomocą której jego konserwatywni poprzednicy, Jan Paweł II i Benedykt XVI, zamienili episkopat USA w teologiczny skansen. Do końca 2025 roku aż 34 biskupie stolice w USA muszą ponownie zostać obsadzone, gdyż dotychczasowi ordynariusze przejdą na emeryturę.
Otwarte nominacje biskupie oznaczają, że konfrontacja na linii papież Franciszek – konserwatywna część episkopatu USA nie jest jeszcze rozstrzygnięta.
„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.
Historyk, politolog i watykanista, prof. na Uczelni Korczaka w Warszawie i Uniwersytecie we Freiburgu.
Historyk, politolog i watykanista, prof. na Uczelni Korczaka w Warszawie i Uniwersytecie we Freiburgu.
Komentarze