Podczas debaty w PE o praworządności w Polsce europosłom PiS brakowało sojuszników. Prawie wszyscy mówili jednym głosem: Polska narusza zasady UE i kpi z dialogu. Argumentacja PiS pozostała bez zmian: "Odmawia się Polsce podejmowania suwerennych decyzji. Inicjatorzy tej debaty chcą wpłynąć na wynik wyborów w Polsce"
W Parlamencie Europejskim odbyła się debata o stanie praworządności w Polsce. Ważna, bo w ostatnich dwóch miesiącach PiS podjął kolejne kroki w upolitycznieniu sądownictwa. Przedstawiciele władzy twierdzą, że nie zamierzają się wycofywać z ustawy przez wiceministra sprawiedliwości Michała Wójcika zwanej „walentynkową” (bo z miłości do narodu), ale powszechniej znanej jako „kagańcowa” – bo ma uciszać nieposłusznych sędziów.
Tym razem o Polsce rozmawiano na Sali plenarnej Parlamentu w Strasbourgu.
Zdecydowana większość głosów, od centrum reprezentowanego przez chadecję z Europejskiej Partii Ludowej, przez liberałów z Odnówmy Europę, po kolejne frakcje lewicy wypowiadała się bardzo krytycznie o działaniach PiS wobec sądownictwa. Europosłów PiS wspierały pojedyncze głosy. A członkowie PiS, zamiast skorzystać z prawa do pytań wygłaszali swoje oświadczenia i powtarzali stare argumenty, które znamy z debaty w Polsce.
Na sali w Strasbourgu PiS był osamotniony.
Pierwsza przemawiała Nikolina Brnjac, przedstawicielka Chorwacji. Jej kraj sprawuje teraz półroczną prezydencję w Radzie Unii Europejskiej:
„Praworządność odgrywa kluczową rolę w naszych demokracjach. To kluczowe z punktu widzenia naszych kluczowych wartości. Demokracja nie może istnieć bez praworządności”.
Věra Jourová, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej dyplomatycznie, ale stanowczo podkreśliła, że sytuacja z polską praworządnością jest bardzo poważna.
„Utrzymujemy kontakt z polskimi władzami. 28 stycznia byłam w Warszawie. Spotkałam się z marszałkiem sejmu senatu, ministrem sprawiedliwości, RPO. Słuchałam argumentacji polskich władz, wytłumaczyłam podejście komisji. KE chce być zaangażowana w otarty dialog, ale jednocześnie jest strażnikiem traktatów. […] Procedowanie artykułu 7 trwa, bo mamy wrażenie, że zagrożenie dla praworządności trwa” – mówiła komisarz Jourová.
Roberta Metsola z Malty, przedstawicielka EPL, mówiła, że Polacy zasługują na taką samą ochronę prawną co Niemcy, Szwedzi czy Włosi. Według niej możliwości dialogu powoli się wyczerpują:
„Jesteśmy w zasadzie już na ostatniej barykadzie. Nie mam tu żadnej satysfakcji, że ostatnio gdy system sądownictwa znalazł się w takiej sytuacji, było to przed upadkiem komunizmu. Odważni sędziowie sprzeciwiają się temu i ich szanujemy. To ta Polska odwaga, której świat zazdrości”.
Michal Šimečka ze Słowacji i frakcji Odnówmy Europę przeciwstawił się argumentowi PiS o tym, że polskie reformy są konieczne, bo trzeba sądownictwo zdekomunizować:
„Podczas ostatniej debaty mówiliśmy, że nigdy w historii rząd żadnego państwa członkowskiego nie miał takiej władzy nad sądownictwem jak Polska. Teraz jest tylko coraz gorzej. Jeśli przejęty zostanie SN, to nie będzie już trójpodziału władzy. Nie chodzi o karanie Polski, chodzi o to, żeby prawa obywateli Polski – Europy – były chronione. Mówi się, że ludzie z Zachodu nie rozumieją, co to znaczy reformować złogi komunistyczne. Akurat ja jestem z Czech, moi rodzice byli prześladowani. Nie chodzi o wschód kontra zachód, chodzi o obronę praworządności”.
Na kilka godzin przed debatą Šimečka napisał na Twitterze:
„Moja skrzynka mailowa jest właśnie atakowana przez identyczne emaile, których autorzy domagają się „reformy w polskich sądach” i piszą o „bezwarunkowym zwycięstwie rządzącej partii”.
„Gazeta Polska” i niezależna.pl zorganizowały akcję wysyłania wiadomości do europosłów. We wzorach wiadomości w języku angielskim znajdują się identyczne cytaty, o jakich wspomniał Šimečka. Jego reakcja pokazuje, jak nieskuteczna okazała się akcja „Gazety Polskiej”.
Beata Szydło jako jedyna z grona europosłów i europosłanek miała pięć i pół minuty na swoją wypowiedź.
Broniła decyzji PiS, starała się wytworzyć wrażenie, że wszystko jest w porządku, a Polska jest atakowana. I atakowała Parlament Europejski:
„Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że celem inicjatorów dzisiejszej debaty było uwikłanie PE w jej przebieg. Chęć wpłynięcia w ten sposób na wynik wyborów w Polsce. Instytucje unijne nie powinny mieszać się w proces wyborczy w żadnym kraju członkowskim”.
Andrzej Halicki z PO mówił:
„To nie jest debata o reformie sądownictwa, bo takiej reformy nie ma. […] To jest debata o chęci zawłaszczenia sądownictwa. Symbolem ostatnich dni w Polsce stał się nominat rządowy, który podarł uchwałę sądową […]. Tak rząd chce traktować konstytucję i unijne zobowiązania.
Halicki zwracał się do PiS:
„Słyszę, że Polska jest nękana przez UE. To wy nękacie sędziów i Polaków”.
„Polskie społeczeństwo dawało radę w historii tym, którzy chcieli gwałcić prawo. Da radę i teraz” – zakończył europoseł PO.
Ramona Strugariu, Rumunka z liberalnej frakcji Odnówmy Europę podkreślała, że PiS wprowadza nie reformę, lecz zniszczenie. Apelowała, aby połączyć transfery funduszy unijnych do krajów członkowskich z oceną praworządności.
Kolejni europosłowie PiS: Patryk Jaki, Anna Zalewska, Jadwiga Wiśniewska, włączali się do debaty i starali się zadawać pytania. Częściej jednak wygłaszali swoje oświadczenia lub powtarzali znane argumenty.
Jadwiga Wiśniewska (tuż po wypowiedzi Tienke Stirk):
„Polskie władze zapewniają bezpieczeństwo protestującym w przeciwieństwie do Francji. Gdzie ta wasza lewicowa wrażliwość? Kto się upomni o rolnika, który został niesprawiedliwie osądzony? Gdzie jest ta praworządność?
Anna Zalewska w ramach pytania wystąpiła z kolei z apelem „żeby żadnego kraju nie oskarżano i nie obrażano”.
Esteban Gonzales Pons z Hiszpanii (EPL) mówił o trzydziestu prześladowanych sędziach i pytał: „Co to jest za sprawiedliwość?”
Jiří Pospíšil z Czech (EPL) podkreślał, że PiS nie szuka kompromisu, bo prezydent i tak podpisał już represyjną ustawę. Sprzeciwiał się też mówieniu, że represyjne prawo jest podobne do czeskiego.
Radosław Sikorski dziękował z kolei komisarz Jourovej, że pomaga Polsce przywrócić praworządność.
Głosy wspierające PiS w debacie były nieliczne. Czech Hynek Blaško z grupy Tożsamość i Demokracja mówił, że działania Unii wobec Polski to ograniczanie suwerenności i patriotyzmu. Zdecydowana większość tych, którzy się wypowiadali, miała krytyczne zdanie o tym, co PiS robi z sądownictwem.
Debaty w Parlamencie Europejskim na temat polskiej mają już swoją tradycję, a OKO.press śledzi je uważnie od początku. Tak samo długą tradycję ma opowiadanie przez posłów PiS, że polski rząd musi przeprowadzać reformy, bo Polacy tego chcą, a sędziowie to "komunistyczne złogi" i "kasta".
Podczas debaty w PE w marcu 2018 roku Karol Karski opowiadał o wykroczeniach sędziów. Jadwiga Wiśniewska mówiła:
„Ludzie ze łzami w oczach skarżyli się, że system sprawiedliwości jest niewydolny i wymaga zmiany. Nie możemy być obojętni, dotrzymujemy słowa, chcemy zmienić system”.
We wrześniu 2019 roku, na posiedzeniu Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (LIBE) europosłanka Beata Szydło mówiła do Fransa Timmermansa:
„Przeżyliśmy komisarzy sowieckich, przeżyjemy i pana”.
W grudniu 2019 na posiedzeniu tej samej komisji Patryk Jaki grzmiał:
„Udajecie Państwo wszyscy, że znacie lepiej Polskę od wszystkich Polaków, którzy dwukrotnie wybrali zdecydowaną większością rząd Prawa i Sprawiedliwości, gdzie kluczowym elementem programu jest właśnie wymiar sprawiedliwości”.
Ostatnia debata odbyła się w styczniu 2020 roku. Patryk Jaki mówił wtedy: "Polska wam przeszkadza, bo nie trzyma się niemieckiej nogawki. Polska wstaje z kolan, nie zgadza się na przyjmowanie migrantów, technologii, chce być suwerennym i podmiotowym państwem”.
Politycy PiS na forum europejskim używają tych samych argumentów co w Polsce. Niestety dla PiS, w Brukseli czy Strasbourgu siła tych argumentów jest znacznie słabsza, a ich adresaci zniecierpliwieni.
Komisja Europejska zarzuca Polsce, że zmiany w Trybunale Konstytucyjnym i ustawy sądowe – dotyczące Krajowej Rady Sądownictwa, sądów powszechnych i Sądu Najwyższego – naruszają praworządność, a więc jedną z podstawowych wartości UE. Komisja domaga się od Polski wycofania tych ustaw, albo ich zmiany – tak, by były zgodne z Konstytucją RP i europejskimi standardami ochrony sędziowskiej niezawisłości.
Procedura składa się z trzech etapów. Pierwszy, z artykułu 7 (1) polega na wysłaniu państwu UE oficjalnego ostrzeżenia. Drugi, z artykułu 7 (2) – na stwierdzeniu poważnego i trwałego naruszenia przez państwo członkowskie wartości UE, które są zapisane w art. 2 Traktatu o UE. Trzeci, z artykułu 7 (3) – przewiduje sankcje, takie jak np. zawieszenie prawa głosu Polski w Unii Europejskiej.
W marcu 2018 roku Parlament Europejski przegłosował przejście do drugiego etapu procedur i uruchomił artykuł 7 (2) wobec Polski.
We wrześniu 2019 Komisja Europejska przedstawiła raport o praworządności w Polsce. W raporcie uznano, że stan praworządności w Polsce ulega pogorszeniu. Komisja zaleciła kontynuowanie procedury z artykułu 7 wobec Polski.
Jeszcze 12 grudnia 2019, minister ds. europejskich Konrad Szymański utrzymywał, że Komisja traci zainteresowanie sprawą praworządności w Polsce.
Po wprowadzeniu ustawy kagańcowej i zapowiedziach ze strony PiS, że polski rząd nie zamierza się cofać, można się spodziewać, że nie tylko nie straci zainteresowania polską praworządnością, ale będzie się nam przyglądać jeszcze dokładniej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze