0:00
0:00

0:00

Na początku listopada 2021 roku "Washington Post" poinformował, że amerykańskie służby ostrzegły sojuszników przed możliwym atakiem regularnych rosyjskich wojsk na Ukrainę. Portal Politico opublikował zdjęcia satelitarne rosyjskich sił przy ukraińskich granicach, według BBC jest tam niemal 100 tysięcy żołnierzy, a część z nich należy do formacji uznawanych za szturmowe. Ewentualny atak miał być planowany na początek 2022 roku.

View post on Twitter

Ukraińskie służby w pierwszym odruchu zdementowały te doniesienia. Dopiero po tygodniu prezydent Wołodymyr Zełenski w oświadczeniu przyłączył się do narracji sojuszników ostrzegającej świat przed możliwą agresją Rosji.

Ostrzeżenie o silnej reakcji USA i NATO miało też paść w rozmowie Joe Bidena z Władimirem Putinem. Według nieoficjalnych przecieków konkretna lista sankcji wobec Rosji i jasne warunki ich ewentualnego uruchomienia miały ostudzić zapały Kremla. Ale nie wygasiły ich zupełnie.

Przeczytaj także:

Rozmowy z Putinem prowadzone przez zachodnich przywódców z pominięciem prezydenta Zełenskiego niektórzy ukraińscy komentatorzy zinterpretowali jako osłabienie pozycji ukraińskiej dyplomacji, co negatywnie wpływa na zaufanie do administracji Zełenskiego.

Nie jest to jednak jedyny problem ukraińskiego prezydenta. Regularnie wybuchają skandale z udziałem osób z jego otoczenia. Część z nich dotyczy korupcji (tzw. „wagnergate” z udziałem Andrija Jermaka, szefa Biura Prezydenta Ukrainy) lub nadużywania stanowisk (jeden z najbliższych doradców prezydenta miał świętować 50 urodziny na terenie państwowej rezydencji w Karpatach. Gości dowiózł podobno helikopter Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych lub Gwardii Narodowej). Mimo że prezydencka administracja zaprzeczyła tym doniesieniom, odbyły się demonstracje domagające się dymisji urzędnika.

Oburzenie sporej części Ukraińców tym głębsze, że Zełenski do władzy doszedł dzięki antykorupcyjnym i antyestablishmentowym hasłom. Nakładają się na nie liczne związki wysoko postawionych, prezydenckich urzędników z Rosją, które odsłaniają dziennikarskie śledztwa.

W przypadku Jermaka przeciek do rosyjskich służb miał storpedować operację przechwycenia grupy rosyjskich najemników, „wagnerowców” przez ukraińskie służby latem 2020 roku. To bardzo poważne oskarżenia, bo w Ukrainie od dawna spekuluje się, że w administracji Zełenskiego są osoby współpracujące ze służbami Rosji.

Obecnemu prezydentowi nie pomaga to, że już na początku swojej kadencji rozpętał wizerunkową wojnę z obozem Petra Poroszenki, poprzedniego prezydenta. Efektem politycznego sporu są nawet akty oskarżenia o zdradę stanu dla tego drugiego najpopularniejszego polityka w kraju.

W 2021 roku obecny prezydent wszedł w publiczny konflikt także z Rinatem Achmetowem, najbogatszym człowiekiem w Ukrainie, który swój majątek uzyskał dzięki prywatyzacji kopalń i przemysłu metalurgicznego we wschodniej Ukrainie. Zełenski zarzuca teraz oligarsze spisek, którego efektem miał być rzekomo zamach stanu.

Obaj przeciwnicy Zełenskiego posiadają wpływowe media korzystające z każdej okazji do krytyki obecnych władz. Niekończący się konflikt w przestrzeni publicznej sprzyja podziałom w ukraińskim społeczeństwie.

O nastrojach w Ukrainie rozmawiam z fotoreporterem Volodymyrem Shuvayevem. W latach 2013-2014 jego zdjęcia pokazały światu wydarzenia na Euromajdanie oraz wojny w Donbasie (w tym bitwy o Debalcewo).

UKRAINE, Kiev : Ukrainian anti-government protesters walk past burning tyres during clashes with riot police in central Kiev early on January 25, 2014. Protesters and Ukrainian police were locked in a tense standoff in Kiev after a night of sporadic clashes that erupted despite a truce and offer of concessions by President Viktor Yanukovych. AFP PHOTO / VOLODYMYR SHUVAYEV
Kijowski Majdan, 2014 r. Fot. Volodymyr Shuvayev

Wykonywał też pracę fixera dla zagranicznych dziennikarzy. Obecnie współpracuje ze strukturami ONZ w Ukrainie organizując foto- i wideorelacje z wydarzeń publicznych.

Nikita Grekowicz: Jak Ukraińcy odnoszą się do manewrów rosyjskich wojsk przy ukraińskiej granicy?

Volodymyr Shuvayev: Wojna z Rosją i rosyjskimi proxy zaczęła się 8 lat temu. Działania wojskowe nie zatrzymały się ani na jeden dzień. Niemal codziennie giną ludzie – żołnierze i cywile. Rosyjskie wojska stanowią realne zagrożenie dla Ukraińców. Bez wątpienia to, z czym mamy teraz do czynienia, jest również próbą pokazu siły Rosji na arenie międzynarodowej.

Ukraińcy podchodzą do tego w myśl powiedzenia „Zachowujmy spokój i czyśćmy karabiny”. Zagrożenie otwartym konfliktem jest bardziej prawdopodobne niż kiedykolwiek wcześniej. Dlatego nie mamy czasu się bać i panikować. Musimy być gotowi.

Nikt nie wie, jak będzie ostatecznie rozwiązanie tego kryzysu. Prawdopodobnie nie wiedzą tego sami Rosjanie. Ich decyzje są podejmowane pośpiesznie i pod wpływem emocji. Dobrym przykładem jest zajęcie Krymu – prób aneksji było kilka, był konflikt o Tułzę [red. w 2003 Rosja weszła w spór terytorialny o ukraińską wyspę w Cieśninie Kerczeńskiej], były kampanie propagandowe, a ostatecznie wszystko stało się na dobrą sprawę nagle i nieoczekiwanie. Putin zachowuje się jak uliczny bandyta – obserwuje sytuację i decyduje się na napaść tylko, kiedy jest pewny sukcesu.

Ukraińcy to wiedzą i dlatego się szykują. Codziennie rośnie liczba rezerwistów, ludzi umiejących obsługiwać broń. Dzięki pomocy międzynarodowych partnerów wzmacnia się też ukraińska armia.

Wydaje się, że kryzys częściowo zażegnała rozmowa Bidena z Putinem. To rzeczywiście rozładowanie napięcia czy tylko moment na wzięcie oddechu?

To pierwszy raz, kiedy Biden bezpośrednio zajął się naszym tematem od momentu objęcia władzy. Bardzo cieszy, że Amerykanie i Europa skonsolidowały swoje stanowisko wobec Rosji. Wyznaczyły konkretne kroki w razie ewentualnej agresji.

USA i ich partnerzy jednoznacznie deklarują, że są gotowi na wprowadzenie mechanizmów, których nie byli gotowi uruchomić w 2014. Wtedy społeczność międzynarodowa potraktowała wydarzenia w Ukrainie jak jakąś dyplomatyczną sprzeczkę, a nie regularny atak, z udokumentowanymi przypadkami ostrzeliwania terytorium Ukrainy przez regularne rosyjskie wojsko.

Ale jest też druga strona medalu. Te pertraktacje odbyły się bez udziału Ukrainy. Po zakończeniu rozmowy Biden miał dzwonić do europejskich sojuszników. Z prezydentem Zełenskim skontaktował się jednak dzień później. Decyzje o przyszłości Ukrainy są podejmowane bez jej aktywnego udziału.

W trakcie kotła w Debalcewie, kiedy rosyjskie czołgi wypychały ukraińskich żołnierzy z pozycji wyznaczonych mińskimi ustaleniami, w pertraktacjach uczestniczył nie tylko Putin, Merkel i Holland, ale również ówczesny prezydent Ukrainy Poroszenko. Ukraina była podmiotem, a ukraiński prezydent twarzą w twarz rozmawiał z rosyjskim prezydentem.

Teraz sytuacja wygląda inaczej. Amerykański prezydent informuje ukraińskiego prezydenta o ustaleniach dotyczących Ukrainy dopiero po fakcie.

Popularność prezydenta Zełenskiego spadła w ostatnich miesiącach. Czy to ze względu na osłabienie pozycji dyplomatycznej? Czy jego administracja ma problemy też wewnątrz kraju?

Dobrym przykładem tego, jak postrzegany jest Zełenski, są jego konferencje prasowe. Jego administracja przeniosła je z pałacu prezydenckiego do miejsc publicznych. Chcieli zasygnalizować „otwartość na zwykłych ludzi”.

Problem polega na tym, że w trakcie tych konferencji prezydent dopuszcza się złośliwości i nawet kłótni z dziennikarzami. Rodzi to wrażenie, że „dorosłych nie ma w domu”. Urząd prezydenta traci na powadze.

W trakcie rozmów Bidena i Putina o przyszłości Ukrainy na profilach społecznościowych prezydenta Ukrainy pojawiały się zdjęcia z siłowni albo selfie z młodzieżą. A Ukraińcy oczekują, że prezydent powinien organizować spotkania sztabów, monitorować gotowość wojsk czy szukać odpowiedzialnych za liczne dywersje w ukraińskich składach zbrojeniowych. Czują się oszukani, mają wrażenie kompletnego braku odpowiedzialności prezydenta i jego otoczenia.

A jak wygląda sytuacja pandemiczna w Ukrainie? To kraj z jednym z najniższych współczynników szczepień w Europie.

Sytuacja jest tragiczna. Dzięki mojej pracy fotoreporterskiej mam wgląd na to, jak trudną misją jest dla WHO pomoc ukraińskiej służbie zdrowia.

Czytam też doniesienia wolontariuszy dostarczających bezpłatnie sprzęt do tzw. łóżek covidowych. Takich w Ukrainie dramatycznie brakuje, a w dodatku nie ma ich kto obsługiwać, bo medycy wyjeżdżają z kraju.

Żeby temu zapobiec władze planują podwyżki, ale jak będą wyglądały w praktyce trudno powiedzieć. System cały czas boryka się z korupcją. Ustawowe pensje mają zostać podniesione do 20 tysięcy hrywien [red. około 3000 zł], ale nie raz było tak, że ta stawka była wynagrodzeniem za pełen etat. Tymczasem lekarze byli zatrudniani na pół etatu, i, co więcej, za utrzymanie tej pozycji musieli płacić łapówki.

Administracja poprzedniego prezydenta utworzyła system, który poprawił sytuację lekarzy pierwszego kontaktu. Teraz podobną rewolucję trzeba przeprowadzić dla lekarzy specjalistów. Na razie pozostają w bardzo trudnym położeniu i masowo wyjeżdżają do Polski, Niemiec i dalej na Zachód. Uciekają szczególnie młodzi – nie chcą żyć w rzeczywistości, w której jedyną szansą na godne życie są łapówki.

Pielęgniarze i pielęgniarki są w jeszcze trudniejszym położeniu. To oni niosą na sobie ciężar pandemii, a ich wypłaty wahają się między 100-300 dolarów. Mają bezpośredni kontakt z chorymi, a sami często nie są młodzi.

Zachorowania rosną falami, ale zaszczepionych wcale nie przybywa. Ostatni skok w szczepieniach wystąpił, kiedy zaczęła się trwająca właśnie fala.

Ludzie zaczęli się jednak szczepić nie ze względu na zagrożenie zakażeniem, a przez obawę przed restrykcjami. Kiedy zobaczyli, że nikt tak na dobrą sprawę tych restrykcji nie egzekwuje, znowu przestali się szczepić.

Oddzielnym tematem jest silny ruch antyszczepionkowy w Ukrainie, który, co ciekawe, jest finansowany z Rosji. Kreml próbuje destabilizować sytuację wewnątrz kraju na wszystkie możliwe sposoby, nie tylko te militarne. To kolejne oblicze wojny hybrydowej – ciągłe prowokowanie i podsycanie podziałów w ukraińskim społeczeństwie.

Jednym z narzędzi destabilizacji Ukrainy stał się w ostatnich tygodniach Aleksandr Łukaszenka. Przed wyborami prezydenckimi w Białorusi w 2020 roku Ukraińcy Łukaszenkę nawet lubili. Po wydarzeniach sierpnia 2020 to się zmieniło, ale jeśli dobrze rozumiem, to dopiero teraz Łukaszenka stał się w oczach Ukraińców zagrożeniem?

Kiedy Łukaszenka zapraszał Poroszenkę na obrady do Mińska i starał się wypaść jak mediator, blisko 60 proc. Ukraińców uznawało go za pozytywną postać. Ostatnie wydarzenia to zmieniły. Łukaszenka stał się tyranem w pełnej krasie.

Z perspektywy Ukrainy wygląda to tak, że Białoruś po latach ulegania gospodarczym wpływom Rosji staje się powoli również tubą rosyjskich politycznych interesów. Szczególnie słychać to w słowach Łukaszenki, kiedy grozi, że „w Ukrainie pozostali nasi ludzie i zaraz to Ukrainie udowodnimy”.

To bardzo niebezpieczna sytuacja, jeśli weźmiemy pod uwagę, że granice Ukrainy z Rosją i Białorusią są w przytłaczającej większości nieoznakowane. Nie ma na nich pasów demarkacyjnych. To bardzo utrudnia kontrolowanie szczelności tych granic. Groźby Łukaszenki zmotywowały ukraińskich pograniczników i gwardię narodową do rozpoczęcia prac nad uszczelnianiem granic, ale to dopiero początek.

Długo było tak, że głównym zagrożeniem dla Ukrainy był Putin. Teraz na wyraźnym drugim miejscu znalazł się Łukaszenka. Nagle i nieoczekiwanie na naszej północnej granicy pojawiło się zagrożenie równie poważne, jak to na Wschodzie.

Czy Ukraińcy realnie rozpatrują możliwość ataku białoruskiej armii na Ukrainę?

Do 2014 roku nikt w Ukrainie i na świecie nie uważał, że możliwy jest atak rosyjskich wojsk na Ukrainę. Jeśli nawet takie głosy były, to uznawano je za nacjonalistyczne albo radykalne. Tak było choćby w przypadku wywiadu z Dżoharem Dudajewem [red. prezydentem Czeczenii (Iczkerii) w latach 1991-1996] jeszcze w 1995 roku.

Rzeczywistość to zweryfikowała. Jeśli integracja Białorusi i Rosji będzie postępowała, a wszystko na to wskazuje, to już niedługo białoruscy żołnierze mogą nie mieć wyboru. W wojsku rozkaz to rozkaz.

Tak, dla Ukraińców atak białoruskiego wojska jest dzisiaj realnym zagrożeniem.

Powiem to może trochę prowokacyjnie, ale Łukaszenka został drugim motorem napędowym rozwoju Ukrainy. Pierwszym jest Putin. Nikt nie zrobił dla rozwoju Ukrainy tyle, co on. Ukraińcy musieli wstać, otrzepać się i zacząć pracować, żeby przeciwstawić się rosyjskiej agresji. Tragiczną ceną tego rozwoju wciąż są jednak życia ludzi ginących na wojnie.

;
Na zdjęciu Nikita Grekowicz
Nikita Grekowicz

Niezależny dziennikarz specjalizujący się w tematach Białorusi i Europy Wschodniej. Od 2022 pracuje w Dziale Edukacji Międzynarodowej Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Od 2009 roku związany ze Stowarzyszeniem Inicjatywa Wolna Białoruś, członek Zarządu Stowarzyszenia w latach 2019-2021. Absolwent Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych UW z dyplomem zrealizowanym na kierunku Artes Liberales. Grafik i ilustrator. Z pochodzenia Białorusin.

Komentarze