Mierzeja Wiślana przekopana, w planach wielki port lotniczy - PiS próbuje sprawiać wrażenie, że rząd Zjednoczonej Prawicy przoduje w inwestycjach. Prawda jest zupełnie inna. Udział inwestycji w PKB spada od lat, również tych państwowych
Na spotkaniu w Puławach 13 października prezes PiS mówił:
Zarzuca nam się niski udział inwestycji w PKB, w tej chwili jest to ok. 15 proc. Otóż inwestycje państwowe ogromnie wzrosły, do stu kilkudziesięciu mld zł
I dodawał: "Nam nie zależy na tym, żeby cała gospodarka była w rękach państwowych, bo to jest pomysł z czasów komunizmu, ale udział państwa w strategicznych dziedzinach gospodarki powinien być znaczący”.
Zacznijmy od tego, że rzeczywiście w stronę PiS kierowane są zarzuty o niski udział inwestycji w PKB. I są to zarzuty słuszne. Zwykle w swoich przemówieniach prezes PiS nie tłumaczy pojęć, których używa ani nie uściśla, skąd bierze liczby, o jakich mówi. W tym wypadku najpewniej odnosi się do najnowszych danych kwartalnych. W drugim kwartale 2022 roku według GUS stopa inwestycji wyniosła 15,1 proc. i było to nieco więcej niż rok wcześniej (14,9 proc.). Z kolei najnowsze dane z Eurostatu to 2020 rok i 16,6 proc.
Tak czy inaczej, jest to fatalny wynik, a trend jest jednoznacznie spadkowy.
Wyręczmy Jarosława Kaczyńskiego i zatrzymajmy się na samym pojęciu. Stopa inwestycji jest ważnym wskaźnikiem gospodarczym. Pokazuje, jaka część PKB jest przeznaczana na inwestycje. Im więcej kraj inwestuje, tym ma większe zdolności produkcyjne i nowocześniejszą infrastrukturę, która pozwala na sprawniejszą konkurencję. To pozwala na szybszy rozwój. Wysoki wzrost gospodarczy nie równa się wysokiemu rozwojowi – wzrost obejmuje sumę wszystkich transakcji i wyprodukowanych dóbr na danym terytorium. Stopa inwestycji pokazuje, jak państwo rozwija swoje możliwości, aby produkować coraz więcej i lepiej.
W unijnej analizie, opierającej się na danych z 2014 roku, mogliśmy przeczytać:
„W ciągu ostatnich 25 lat polska gospodarka odnotowała znaczący wzrost, jednak poziom inwestycji utrzymuje się na stosunkowo niskim poziomie. W latach 2002-2013 inwestycje stanowiły 19,8 proc. PKB [podkreślenie OKO]”.
Nie jest to więc nowy problem. Już na poziomie 20 proc. mówiło się, że jest to kiepski wynik.
Premier Morawiecki, gdy był jeszcze tylko ministrem rozwoju, zaprezentował Plan Morawieckiego, którego założenia przyjął rząd 16 lutego 2016. Rok później plan zmienił się w Strategię na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju
Według tego planu w 2020 roku stopa inwestycji miała osiągnąć między 22 a 25 proc. Zamiast tego spadła do poziomów najniższych od ponad dwóch dekad. Czy w ogóle był to realistyczny plan, czy raczej efektownie brzmiące tezy, dobre jedynie do prezentacji multimedialnej?
„Wydaje mi się, że osiągnięcie takich wartości byłoby bardzo trudne, szczególnie, że bardzo szybko rósł eksport i dość szybko konsumpcja gospodarstw domowych” - mówi nam ekonomista, dr Michał Możdżeń z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.
Te wartości – eksport i konsumpcja gospodarstw domowych – wpływają dodatnio na PKB. A więc jeśli mówimy o udziale inwestycji w PKB, te musiałyby rosnąć równie dynamicznie. Paradoksalnie więc jesteśmy ofiarami bardzo dobrej sytuacji ekonomicznej w Polsce w ostatnich latach. Niemniej nie jest to żadne usprawiedliwienie – inne kraje regionu również rozwijały się dosyć dynamicznie, ale nie łapały takiej zadyszki inwestycyjnej.
W 2020 roku wypadaliśmy na tle innych krajów Unii fatalnie – poniżej nas była tylko Grecja (w Eurostacie dla tego roku brakuje jeszcze danych z Bułgarii). Spójrzmy na wykres obejmujący ostatnie dwie dekady dla kilku wybranych krajów Unii (wraz ze średnią unijną):
Widać bardzo różne ścieżki poszczególnych krajów. Niemcy od lat notują inwestycje na podobnym poziomie. Polska poza wyjątkami od 2008 roku jest w wyraźnym trendzie spadkowym. Ścieżka Niemiec pokazuje też, że nie można polskiego wyniku tłumaczyć tylko tym, że Polska się rozwija (choć w niektórych aspektach może to negatywnie wpływać na stopę inwestycji – o tym za chwilę).
Warto też rozdzielić te inwestycje na prywatne i publiczne. To samo robi przecież prezes Kaczyński.
I nie ma racji.
Spójrzmy na dane z bazy AMECO, prowadzonej przez Dyrekcję Generalną do spraw Gospodarczych i Finansowych Komisji Europejskiej.
Dr Możdżeń: „Inwestycje publiczne w relacji do PKB zmalały w ostatnim roku. Ogólnie z przerwą w latach 16-17 utrzymują się od dekady na poziomie między 4 a 5 proc. Trzeba pamiętać, że w unijnej perspektywie budżetowej 2014-2020 Polska otrzymała mniej środków z funduszy UE w relacji do wielkości gospodarki niż wcześniej, więc to wymagało nieco większych nakładów z budżetu krajowego. Wspomniane lata 16-17 to też lata z najniższymi wydatkami z funduszy UE".
Po dwóch latach znacznego wzrostu w stosunku w latach 2016-17 mamy wyraźny trend spadkowy. Tak samo było w zeszłym roku. Jak to możliwe? Prezes Kaczyński mówi o miliardach złotych. Jednak liczenie czegokolwiek w wartościach bezwzględnych przy dynamicznie zmieniającej się gospodarce (głównie rosnącej) nie ma sensu. Dlatego dla takich statystyk stosuje się odniesienie do PKB.
Ten odsetek spada.
W czerwcu 2022 Ignacy Morawski, główny ekonomista „Pulsu Biznesu” również udowadniał, że w Polsce inwestycje spadają głównie w sektorach zdominowanych przez państwo.
Prezes PiS chciał powiedzieć: udział inwestycji w PKB jest zbyt mały, ale my robimy wszystko, co się da. Tymczasem nawet tutaj nie ma racji. To może wydawać się zaskakujące dla kogoś, kto uległ opowieści PiS o wielkich inwestycjach i rozmachu PiS w tym obszarze. Ale pamiętajmy, że inwestycje państwowe to bardzo szeroka kategoria, nie chodzi tylko o bez przerwy pokazywany w TVP przekop Mierzei Wiślanej. Według cytowanych powyżej danych, inwestycje publiczne w 2021 roku to niewiele ponad 4 proc. PKB. A to oznacza, że mówimy tutaj o nieco ponad 100 mld złotych. To więc nie tylko przekop Mierzei, ale choćby inwestycje w górnictwie, ochronie zdrowia, czy w energetyce.
Dlaczego jednak równocześnie spada udział inwestycji prywatnych?
"To pytanie jest złożone. Strukturalnie niski poziom inwestycji może mieć związek z modelem konkurencyjności utrzymującej się w Polsce opartym na niskich płacach. Faktem jest, że inwestycje maleją, choć w zauważalnych cyklach, od kryzysu 2008 roku” - mówi dr Możdżeń. I przypomina też, że wskaźnik inwestycyjny bywa zdradliwy.
„Wysokie ceny mieszkań przed globalnym kryzysem finansowym powodowały, że wskaźnik inwestycji w nieruchomości mieszkalnych w 2008 był sporo zawyżony.
Z kolei w Polsce w latach 90-tych i pierwszej dekadzie XXI wieku bardzo dużo budowało się infrastruktury i przestrzeni produkcyjnej, magazynowej i biurowej. Teraz tego buduje się mniej, bo baza jest lepsza niż wtedy. Trudno więc orzec dokładnie, dlaczego wskaźnik jest tak niski, na pewno nie wygląda on imponująco”.
Dr Możdżeń zwraca jeszcze uwagę, że nie jest zwolennikiem tezy, że inwestycje cierpią przez niepewność wprowadzoną przez rząd PiS. Przeciw tej tezie świadczy według niego to, że w ostatnich latach nie mieliśmy do czynienia z załamaniem się napływu zagranicznego kapitału do Polski.
Inni ekonomiści stawiają jednak hipotezę, że częścią problemu może być niepewność inwestowania w Polsce, a jej częścią mogą być polityczne zawirowania w naszym kraju i w konsekwencji brak stabilności prawnej. Dziś dodatkowym problemem jest też wojna za naszą wschodnią granica. To hipoteza prawdopodobna, ale brakuje badań, które mogłyby ją zweryfikować.
Inna hipoteza to spadająca konkurencyjność polskiej gospodarki jako miejsca, gdzie koszty pracy są niskie. W tym wypadku znów jesteśmy zakładnikami sukcesu naszej gospodarki – rozwijamy się, rosną płace, więc i koszty pracy, więc wiele zagranicznych koncernów może coraz mniej chętnie lokować swoje inwestycje w Polsce.
W czerwcu 2022 Ignacy Morawski wyliczał pięć potencjalnych przyczyn niskiej stopy inwestycji w Polsce:
Najbliższe miesiące i lata mogą być trudne i nie ma co liczyć na gwałtowne polepszenie wskaźnika.
„Wybuch wojny w Ukrainie pogarsza perspektywy inwestycji w najbliższych kwartałach. Niepewność co do długości i charakteru wojny, ale też otoczenia globalnego nie sprzyjają podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. Wpisują się w to wyniki badań koniunktury, które wskazują na pogorszenie ocen spodziewanego popytu i zamówień. Inwestycjom nie sprzyjają też podwyżki stóp procentowych, choć rekordowo dobra sytuacja finansowa firm łagodzi ich wpływ. Spadek dynamiki wydanych pozwoleń na budowę sugeruje ostudzenie inwestycji mieszkaniowych. Możliwości wzrostu inwestycji ograniczać będą też zaburzenia w łańcuchach dostaw oraz mniejsza dostępność materiałów i półproduktów wykorzystywanych przy wytwarzaniu dóbr inwestycyjnych” – pisali eksperci banku Millennium w maju 2022.
Brakuje więc dobrych informacji, na horyzoncie nie widać poprawy.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze