0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Bartosz Banka / Agencja Wyborcza.plfot. Bartosz Banka /...

„Liczba absurdów biurokratycznych, szanowni państwo, jest przytłaczająca. Najbardziej mnie cieszy, to, że ponad politycznymi podziałami wszyscy widzą potrzeby deregulacji” – mówił Rafał Brzoska, prezes InPostu, którego Donald Tusk zaprosił do komisji ds. deregulacji. Ekipa Brzoski miała wypracować szereg zmian, które miały „ułatwić życie” obywatelom i przedsiębiorcom. Zespół wypracował kilkaset zmian w prawie, do końca marca przekazał rządowi 111. Wśród nich – zmiany dotyczące uzyskiwania zgód na wycinkę drzew. Rząd przejął ten pomysł, a Ministerstwo Klimatu i Środowiska opublikowało gotowy projekt nowelizacji. Organizacje zajmujące się ochroną przyrody alarmują: to Lex Szyszko 2.

Nawiązują do wprowadzonych przez nieżyjącego już ministra środowiska Jana Szyszko z rządu PiS zmian w ustawie o ochronie przyrody, które dały właścicielom działek niekontrolowane prawo do wycinki drzew i krzewów. Podobny pomysł miał zespół Brzoski, opracowując zmiany w ustawie o ochronie przyrody.

Przeczytaj także:

Społecznicy w konsultacjach sugerują, żeby całą nowelizację wyrzucić do kosza, Państwowa Rada Ochrony Przyrody krytykuje projekt, a posłanka Zielonych Małgorzata Tracz pisze w mediach społecznościowych: „Trzymajcie kciuki, by udało się zażegnać widmo nowego Lex Szyszko”.

Jak wyciąć drzewo?

Nowelizacja przewiduje zmiany w artykule 83f ustawy o ochronie przyrody. To artykuł, który określa, co należy zrobić, jeśli chce się wyciąć drzewo na swojej działce. Jeśli ma ono powyżej 50 cm obwodu (dla niektórych gatunków obwód jest większy), właściciel musi zgłosić zamiar wycięcia właściwemu organowi – wójtowi, burmistrzowi, prezydentowi miasta lub wojewódzkiemu konserwatorowi zabytków. Organ w ciągu 21 dni powinien przeprowadzić oględziny, a potem ma 14 dni na zgłoszenie ewentualnego sprzeciwu. Jeśli go nie wniesie – drzewo może być wycięte.

Zespół Rafała Brzoski i rząd uważają, że takie prawo ogranicza właścicielom działek możliwość wycinki drzew. Bo jeśli do oględzin nie dojdzie przez więcej niż 21 dni, czas oczekiwania na decyzję w sprawie wycinki się wydłuża. „Jeżeli oględziny nie zostały przeprowadzone, to termin do wniesienia sprzeciwu nie rozpoczyna biegu. To zaś może spowodować, że postępowania dotyczące usunięcia drzewa z nieruchomości stanowiącej własność osoby fizycznej, które są usuwane na cele niezwiązane z prowadzeniem działalności gospodarczej, mogą się nadmiernie przedłużać” – napisano w uzasadnieniu projektu, który ten problem miał rozwiązać.

Lex Szyszko 2 daje 35 dni na decyzję

Według zaproponowanej nowelizacji, jeśli organ przez 35 dni od momentu złożenia wniosku o wycięcie drzewa nie przeprowadzi oględzin i nie wyda decyzji – właściciel będzie mógł wyciąć drzewo. Nie będzie musiał dłużej czekać. Wiceminister klimatu i środowiska z PSL Miłosz Motyka wysłał projekt nowelizacji do Państwowej Rady Ochrony Przyrody. Odpowiedź jest miażdżąca.

"Proponowana zmiana nie stanowi »deregulacji«, ponieważ zakłada, że czynności wymagane do wycięcia drzewa pozostaną takie same. Deklarowanym celem zmiany jest tylko skrócenie oczekiwania na możliwość wycięcia drzewa w sytuacji, gdy organ (niezależnie od przyczyn) nie przeprowadzi oględzin w instrukcyjnym terminie 21 dni. Problem ten jest jednak tylko hipotetyczny – nie przedstawiono żadnych danych, jak często do takich sytuacji dochodzi„ – czytamy. ”Jeśli rzeczywiście organy nie realizują obowiązku przeprowadzenia oględzin w terminie ustawowym, zasadne byłoby w pierwszej kolejności przeanalizowanie przyczyn takiego stanu rzeczy" – piszą naukowcy z PROP.

„Korupcjogenna luka prawna”

Naukowcy wskazują, że:

  • przepisy nie pozwalają organowi na przeprowadzenie oględzin bez zgody właściciela posesji. Jeśli więc właściciela nie będzie w domu albo będzie, ale nie otworzy bramy – oględziny nie są możliwe. „Po wprowadzeniu proponowanej zmiany, możliwe byłoby także celowe unikanie oględzin” – pisze PROP.
  • jeśli zmiana weszłaby w życie, drzewa mogłyby być usuwane bez jakiejkolwiek oceny – to powoduje, że właściciele działek mogliby wycinać drzewa o wymiarach pomnikowych czy takie o dużej wartości przyrodniczej.
  • do tej pory wysokość opłaty za wycięcie drzewa (jeśli wycinka z prowadzeniem działalności gospodarczej) była oparta o ustalenia z oględzin. Jeśli oględzin nie będzie – jak będzie wyceniane wycięcie drzewa? Tego autorzy nowelizacji nie biorą pod uwagę.

„Ponieważ nie wykazano rzeczywistej potrzeby proponowanej nowelizacji, tworzy ona korupcjogenną lukę prawną mogącą powodować znaczące skutki finansowe, umożliwia części wnioskodawców wymuszanie milczącej zgody, realne efekty jej przyjęcia mogą być przeciwne do deklarowanych, a jednocześnie jest ona potencjalnie szkodliwa przyrodniczo” – pisze PROP.

Lex Szyszko 2 daje „pozorne ułatwienia”

Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody Salamandra w konsultacjach społecznych pisze: „Obecna procedura w większości gmin działa sprawnie i wykazuje tendencję do dalszej poprawy. W uzasadnieniu podkreślono jedynie, że postulat zmiany został zgłoszony przez stronę społeczną, jednak nie dokonano analizy skali i częstotliwości ewentualnych opóźnień, ani ich przyczyn. A ta mogą być zarówno obiektywne, jak i leżeć po stronie wnioskodawcy (np. jego nieobecność na ogrodzonej posesji)”.

Salamandra proponuje całkowitą rezygnację z tej nowelizacji. W podobnym tonie wypowiada się Fundacja EkoRozwoju, pisząc: „Deregulacje polegające na pozornym ułatwieniu wycinki drzew osobom, które tę łatwość zasadniczo już posiadają, jest w naszej opinii działaniem promocyjnym, które w efekcie może być bardzo szkodliwe społecznie i wzbudzić kolejną wielką falę wycinek jak miało to miejsce po Lex Szyszko”.

„STOP Lex Szyszko 2”

Na te opinie zareagował wiceminister klimatu Mikołaj Dorożała, który na Facebooku napisał: „STOP Lex Szyszko II. Procedowanie projektu dot. wycinki drzew wstrzymane”. W rozmowie z OKO.press potwierdził, że resort zaproponował zmiany w nowelizacji i wysłał je do związków samorządowych z prośbą o opinię. Czasu na zaopiniowanie nowego prawa nie ma zbyt wiele – poprawki trafiły do samorządów 16 maja, a termin na odesłanie uwag mija 23 maja.

„Poprawki łatają jedną dziurę, ale jednocześnie tworzą kolejne” – mówi w rozmowie z OKO.press Paweł Pawlaczyk z Klubu Przyrodników, członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody. „Przede wszystkim projekt nadal zakłada, że można wyciąć drzewo bez żadnych oględzin, po tym, jak minie 35 dni od złożenia wniosku. I co więcej, właściciel drzewa praktycznie może wymusić, żeby żadnych oględzin nie było, po prostu ich unikając. Czyli w zasadzie może wymusić milczącą zgodę na wycięcie swojego drzewa. Ministerstwo próbuje to łatać poprawką, że jeżeli właściciel utrudnia lub uniemożliwia oględziny, gmina może wyznaczyć termin wizyty. Ale to jest rozwiązanie, którego nie da się wprowadzić w praktyce. Bo jak gmina udowodni, że ktoś utrudnia? To, że nie odbierze telefonu, czy że nie będzie go w domu w godzinach pracy urzędników, nie oznacza od razu utrudniania. W jaki sposób organ miałby orzec, że to już nie przypadek, a utrudnianie?” – zastanawia się ekspert.

Klon zwyczajny czy srebrzysty?

Paweł Pawlaczyk dodaje, że resort klimatu próbuje również naprawić lukę dotyczącą opłat za wycinkę drzew, w przypadku gdy jednak okaże się, że jest to wykorzystywane do działalności gospodarczej. Do nowelizacji dopisano punkt, który nakłada na właściciela drzewa obowiązek podania w zgłoszeniu gatunku i rozmiarów drzewa. Na podstawie danych z tego zgłoszenia będzie można wyznaczyć wysokość opłaty.

„W tej chwili właściciel tylko zgłasza, że chce wyciąć drzewo i pokazuje, gdzie to drzewo na jego działce jest. Przychodzi urzędnik z gminy i stwierdza, jaki to gatunek i jakie są jego wymiary. Według tej poprawki ciężar określenia gatunku i wymiarów przenosi się na właściciela, który chce wyciąć drzewo. Właściciel musi wiedzieć, jakie drzewo chce wyciąć i musi go zmierzyć. Niby nic strasznego, prawda? Tylko że z tą wiedzą o drzewach bywa różnie. Jeśli właściciel na przykład pomyli klon srebrzysty z klonem zwyczajnym, to potencjalnie ryzykuje kilka albo kilkanaście tysięcy złotych kary administracyjnej za wycięcie drzewa niezgodnie z przepisami. Na miejscu właścicieli drzew bym się nie cieszył, bo paradoksalnie będą mieli trudniej. Na miejscu drzew też bym się nie cieszył, bo podstawowej luki, pozwalającej na wycinkę bez oględzin, ministerstwo nie naprawiło skutecznie” – podkreśla Pawlaczyk.

Nowelizacja w trybie ekspresowym

Eksperci podkreślają również, że konsultacje społeczne pierwotnej wersji ustawy, a potem jej poprawek, są przeprowadzane w ekspresowym tempie. PROP pisze w swojej opinii: „W naszej ocenie nie ma żadnych przesłanek merytorycznych, przemawiających za pilnym charakterem projektu. Jego celem jest przecież tylko zabezpieczenie przed hipotetyczną przewlekłością postępowań. Proces deregulacji może być szybki, ale nie powinien być pospieszny – próby ograniczania czasu refleksji nad propozycjami zmian legislacyjnych zwykle prowadzą do legislacji nieprzemyślanej. Niniejszy projekt jest tego przykładem”.

Posłanka Zielonych Małgorzata Tracz na portalu X napisała: „Drzewa potrzebują lepszej ochrony, ustawa o ochronie przyrody potrzebuje zmian. Ale muszą być one szykowane przez ekspertów i szeroko konsultowane. Bez pośpiechu”.

View post on Twitter

Paweł Pawlaczyk dodaje: „Ministerstwo pracuje w tym momencie nad kompleksową reformą przepisów dotyczących usuwania drzew. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego akurat tę jedną rzecz chcą wprowadzić w trybie ekspresowym”. Zaznacza również, że gdyby przeprowadzono analizy i wykazano, że faktycznie gminy nie wyrabiają się z oględzinami, można by było poszukać rozwiązań. „Ale raczej nie robiłbym tego w sposób, jaki proponuje ministerstwo” – komentuje.

Obie wersje nowelizacji i uwagi zgłoszone w konsultacjach można znaleźć POD TYM LINKIEM.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Dziennikarka, reporterka, kierowniczka działu klimatyczno-przyrodniczego w OKO.press. Zajmuje się przede wszystkim prawami zwierząt, ochroną rzek, lasów i innych cennych ekosystemów, a także sprawami dotyczącymi łowiectwa, energetyki i klimatu. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu, laureatka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego za reportaż o Odrze i nagrody Fundacji Polcul im. Jerzego Bonieckiego za "bezkompromisowość i konsekwencję w nagłaśnianiu zaniedbań władz w obszarze ochrony środowiska naturalnego, w tym katastrofy na Odrze". Urodziła się nad Odrą, mieszka w Krakowie, na wakacje jeździ pociągami, weekendy najchętniej spędza na kajaku, uwielbia Eurowizję i jamniki (a w szczególności jednego rudego jamnika).

Komentarze