0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Tomasz Pietrzyk / Agencja Wyborcza.plFot . Tomasz Pietrzy...

„Te rozwiązania w dużej części zostają z nami na przyszłość. Wszyscy chcemy, żeby to się nie wydarzyło, ale gdyby kolejny raz takie zdarzenie [powódź] miało miejsce, to na podstawie tych rozwiązań, pomoc będzie docierała szybciej niż kiedykolwiek" – mówił w Sejmie poseł KO Mirosław Suchoń.

Na posiedzeniu 7 maja 2025 roku przedstawił wnioski Komisji Nadzwyczajnej do spraw działań przeciwpowodziowych dotyczące projektu ustawy, która ma usuwać skutki powodzi.

„Rekomendujemy, by ten projekt został uchwalony„ – mówił. Pełna nazwa projektu to „Rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z usuwaniem skutków powodzi oraz niektórych innych ustaw”. 7 maja odbyło się drugie czytanie w Sejmie. Teraz ustawa trafi pod głosowanie.

Usunąć skutki powodzi w trzech krokach

To już trzecia edycja ustawy (wcześniejsze skupiały się na szybkiej pomocy powodzianom), a opiera się na trzech filarach:

  • Pomoc powodzianom, m.in. przez możliwość wykupu zniszczonych w powodzi nieruchomości przez państwo, możliwość zamiany zniszczonego lokalu na mieszkanie komunalne o tej samej powierzchni czy przekazanie środków dla wspólnot na odbudowę części wspólnych budynków.
  • Wsparcie dla osób fizycznych, których lokale użytkowe zostały zniszczone przez powódź. Według szacunków ministra Marcina Kierwińskiego, który w rządzie zajmuje się sprawą powodzi, liczba takich poszkodowanych, którzy do tej pory nie otrzymali pomocy, to ok. 150 osób. Ustawa przewiduje także różne rozwiązania dla przedsiębiorców, w tym przedłużenie terminów umorzenia składek ZUS.
  • Uproszczenie procedur, co jest „niezbędne w celu jak najszybszego przystąpienia do odtworzenia lub budowy nowych budowli przeciwpowodziowych i innych urządzeń wodnych" – jak czytamy w uzasadnieniu ustawy.

Trzeci filar zdaniem Marcina Kierwińskiego jest najważniejszy w całej ustawie. Eksperci z Koalicji Ratujmy Rzeki podkreślają jednak, że to prosta droga do niekontrolowanych, uznaniowych wycinek drzew.

To także możliwość inwestowania w budowle hydrotechniczne czy regulowania rzek bez konieczności przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko. Jak argumentują, to niezgodne z prawem unijnym, a cała ustawa – wbrew zapowiedziom – nie była poddana konsultacjom publicznym.

Zapisy ustawy negatywnie zaopiniowała również Państwowa Rada Ochrony Przyrody.

Uproszczone procedury, duże szkody

„Rozumiemy potrzebę zmian ustawowych w celu lepszego zarządzania ryzykiem powodziowym i ochrony mieszkańców przed żywiołem, ale stanowczo nie zgadzamy się z »wyłączaniem« przez specustawę przepisów dotyczących ochrony przyrody i udziału społeczeństwa w sprawach związanych m.in. z regulacją rzek i wycinką drzew nadrzecznego krajobrazu" – pisze Koalicja Ratujmy Rzeki na Facebooku.

W przesłanym do OKO.press stanowisku Koalicji, które wysłali również do parlamentarzystów, czytamy, że ustawa przewiduje także „uproszczenie procedury dotyczącej oczyszczania koryt rzek".

Przeczytaj także:

Wody Polskie do końca 2026 roku, jeśli uznają, że jest to konieczne dla usunięcia skutków powodzi, będą mogły wycinać drzewa i krzewy w korytach rzek. Bez uzyskania zgody – która dziś jest konieczna. Takie rozwiązanie ma dotyczyć nie tylko drzew i krzewów w korytach, ale również terenów między linią brzegu a wałem przeciwpowodziowym lub naturalnym wysokim brzegiem.

Wyrok na lasy łęgowe

Do dnia 31 grudnia 2026 r. drzewo lub krzew znajdujące się w korycie rzeki, lub na terenie między linią brzegu a wałem przeciwpowodziowym lub naturalnym wysokim brzegiem, w który wbudowano wał przeciwpowodziowy, może być usunięte przez Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, jeżeli jest to konieczne dla usunięcia skutków powodzi, w szczególności dla zapewnienia realizacji działań polegających na odbudowie lub modernizacji urządzeń wodnych, o których mowa w art. 591.

W przypadkach, o których mowa w ust. 1, Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, w terminie 30 dni od dnia usunięcia drzewa lub krzewu, przekazuje do organu właściwego do wydania zezwolenia na usunięcie drzewa lub krzewu pisemną informację o terminie, miejscu i przyczynie ich usunięcia oraz liczbie drzew lub powierzchni usuniętych krzewów, a także dokumentację fotograficzną przedstawiającą przeznaczone do usunięcia drzewo lub krzew.

Jak ocenia Koalicja, dzięki tym zapisom Wody Polskie będą mogły „bezkarnie, bez żadnych zezwoleń usuwać również lasy łęgowe, które są siedliskiem priorytetowym z załącznika I dyrektywy siedliskowej! I to nie tylko na swoich gruntach. Sformułowanie »jeżeli jest to konieczne dla usunięcia skutków powodzi« wprowadza dowolność decydowania o wycince drzew i krzewów przez Wody Polskie. Dużym zagrożeniem jest też to, że obecnie można będzie też np. wyciąć lasy pod projektowane zbiorniki wodne. Bo w 2024 roku była tam powódź".

Wody Polskie mogą zniszczyć siedliska?

Na ten sam zapis zwraca uwagę również Państwowa Rada Ochrony Przyrody w wydanej 6 maja 2025 r. opinii. „Wyłączenie wymogu uzyskania decyzji zezwalającej na usunięcie drzewa (...) nie pozostawi organom ochrony przyrody żadnej możliwości zwrócenia uwagi na ewentualne występowanie związanych z drzewami gatunków chronionych" – czytamy.

Naukowcy zaznaczają, że takie rozwiązanie narusza postanowienia unijnych dyrektyw siedliskowej i ptasiej, które zobowiązują nas do „zapewnienia skutecznej ochrony gatunkowej".

„Należy dodać, że rosnące na brzegach i skarpach drzewa stanowią skuteczną ochronę przed erozją terenów sąsiadujących z korytem i również z tego powodu powinny zostać zachowane" – piszą eksperci.

Mówiąc prościej: Wody Polskie, wycinając drzewa i krzewy bez konsultacji z instytucjami zajmującymi się ochroną przyrody, mogą zniszczyć cenne lasy łęgowe. Mogą też pozbawić ptactwo siedlisk i zaszkodzić gatunkom chronionym prawem.

66 inwestycji usunie skutki powodzi? Eksperci wątpią

Do projektu ustawy załączono listę 66 inwestycji na terenach powodziowych, które będzie można zrealizować w uproszczonej procedurze. Zaplanowano odbudowy wałów przeciwpowodziowych, prace na zbiornikach przeciwpowodziowych i odbudowę koryt rzek.

Według ustawy od wszystkich 66 inwestycji „nie wymaga się uzyskania decyzji (...) o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko". Inwestycje również nie muszą mieć pozwoleń wodnoprawnych.

Ocenienie tego, jak dana inwestycja wpłynie na środowisko, jest unijnym wymogiem. Dyrektywa EIA, która taki przepis wprowadza, przewiduje jednak odstępstwa od tej zasady – w uzasadnionych przypadkach. Eksperci z PROP wyjaśniają, że takim przypadkiem mogłyby być m.in. pilne prace odbudowujące zabezpieczenie przeciwpowodziowe, a także natychmiastowe roboty tam, gdzie jest ryzyko pogłębienia się szkód.

„Wymagałoby to jednak przedstawienia, indywidualnie dla każdego z tych przedsięwzięć, odpowiedniego uzasadnienia (a takiego uzasadnienia w załączniku do ustawy nie ma). Nie jest natomiast uzasadniona derogacja od wymogów dyrektywy EIA dla modernizacji budowli przeciwpowodziowych, dla regulacji koryt rzecznych (nazywanych w załączniku do ustawy »odbudową«), ani dla odbudowy tych budowli, których znaczenie w systemie zarządzania ryzykiem powodziowym jest wątpliwe" – czytamy w opinii PROP.

Odbudowa przyrody po polsku

Naukowcy zauważają również, że rozporządzenie UE w sprawie odbudowy przyrody (tzw. Nature Restoration Law, przeciwko któremu w czerwcu 2024 roku głosowała Polska), wymaga m.in. przeglądu barier na rzekach czy renaturyzacji fragmentów rzek – tak, żeby woda mogła rozlewać się w dolinie.

„W tym kontekście nie jest wcale oczywiste, że wszystkie budowle hydrotechniczne zniszczone przez powódź powinny być odbudowane. Dotyczy to w szczególności tych budowli piętrzących, które spowodowały podczas powodzi wzrost poziomu wody w rzece, przyczyniając się do zwiększenia strat, a także tych, które w wyniku wezbrania zostały całkowicie usunięte przez wodę bądź zasypane rumoszem" – pisze PROP.

Jak ograniczyć skutki powodzi

Koalicja Ratujmy Rzeki wylicza w swoim stanowisku, że wśród 66 inwestycji znalazły się m.in. „prace dotyczące suchego zbiornika Stronie Śląskie w km 1+816 potoku Morawka". Wskazuje, że tak ogólny zapis może oznaczać przebudowę zniszczonego podczas powodzi zbiornika. Może także oznaczać budowę nowego – bez jakiegokolwiek udziału społeczeństwa i bez oceny wpływu na środowisko.

Inne inwestycje, które znalazły się na liście, to m.in. 120 km regulacji Nysy Kłodzkiej, regulacja Złotego Potoku i regulacja Bobru na około 50 kilometrach. „Argumentacja, że przedsięwzięcia te są pilne, jest nieprawdziwa. Powódź skończyła się prawie 8 miesięcy temu. Wiele z tych projektów to projekty wieloletnie" – pisze Koalicja. To oznacza, że w przypadku dużej części z 66 inwestycji skrócona, pozbawiona oceny oddziaływania na środowisko ścieżka nie ma żadnego uzasadnienia.

Koalicja zwraca też uwagę, że w wykazie zabrakło prac na Białej Lądeckiej i Białej Głuchołaskiej – obie te rzeki wylały podczas powodzi 2024. Autorzy projektu wspominają za to o pracach na dolnym odcinku rzeki „Biała” – ale nie wiadomo, czy Lądecka, czy Głuchołaska. Samej rzeki „Białej" na tym terenie nie ma.

Powódź raz na 10 lat

Państwowa Rada Ochrony Przyrody zaznacza, że dobrym wyjściem jest zawarta w ustawie propozycja wykupów nieruchomości na obszarach zagrożenia powodzią. To rozwiązanie, o które eksperci apelują od lat, wyjaśniając, że tam, gdzie to możliwe, powinniśmy odsuwać mieszkańców od rzek. To najprostsza metoda ochrony przeciwpowodziowej – ludzie są bezpieczni, a jednocześnie rzeka zyskuje teren do swobodnego rozlewania.

Ustawa przewiduje program dobrowolnych wykupów w miejscach, gdzie ryzyko powodzi wynosi 10 proc. (powódź może wystąpić tam raz na 10 lat). „Strefa zalewana przez wodę 10 proc. jest jednak zwykle bardzo wąska (...) Rekomendujemy rozważenie rozszerzenia tej możliwości na wszystkie obszary niesklasyfikowane dotychczas jako narażone na wodę 10 proc., ale zalewane przez dotychczasowe powodzie" – piszą naukowcy. Ich zdaniem program wykupów można rozszerzyć również na doliny rzeczne, które – gdyby były niezamieszkałe – dałoby się zrenaturyzować.

Ziemia Kłodzka czeka na pomoc

Zapytaliśmy o komentarz Małgorzatę Tracz, posłankę Zielonych z Dolnego Śląska. „Ta ustawa jest ważna. Poza zapisami, na które zwraca uwagę Koalicja i które faktycznie mogą powodować zagrożenie niekontrolowanego wycinania drzew i regulacji rzek, ma także wiele dobrych i ważnych zapisów. Czekają na nie mieszkańcy Ziemi Kłodzkiej, którzy mają za sobą tragiczną zimę i próbują odbudować swój dobytek po powodzi. Mamy tam przecież wsparcie dla przedsiębiorców, wspólnot mieszkaniowych, dobrowolne wykupy – na to wszystko liczą mieszkańcy" – mówi posłanka.

Jak podkreśla, sama nie jest członkinią komisji, która opiniowała ustawę. Stanowisko Koalicji Ratujmy Rzeki poznała na kilka godzin przed drugim czytaniem ustawy – kiedy uwagi mogły zgłaszać kluby i koła poselskie, a nie pojedynczy posłowie. Choć projekt pojawił się w Rządowym Centrum Legislacji 24 marca, nikt wcześniej nie zwrócił uwagi na szkodliwe zapisy.

„Strona społeczna późno zgłosiła swoje wątpliwości. Ale pamiętajmy, że po przegłosowaniu ustawy przez Sejm, projekt trafi do Senatu. Będzie się nim zajmować Komisja Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej – na jej posiedzenie powinni przyjść eksperci i przedstawić uwagi. Na tym poziomie być może uda się jeszcze coś zmienić" – dodaje.

Usunąć art. 15!

Eksperci z Koalicji (pod stanowiskiem podpisali się m.in. członkowie WWF Polska, Fundacji Greenmind i Fundacji EkoRozwoju) apelują do posłów i posłanek jeszcze przed głosowaniem w Sejmie: „Zwracamy się do Państwa o podjęcie interwencji celem zatrzymania procedowania projektu, nieprzegłosowanie bez wcześniejszego usunięcia artykułu 15 punkt 2 (czyli tego, który upraszcza ścieżkę realizacji inwestycji i zezwala na wycinki – od aut.), przeprowadzenia konsultacji publicznych i wprowadzenia w nim zasadniczych zmian".

„Obecna koalicja rządząca nie tak dawno krytykowała PiS za to, że nie konsultował zapisów specustawy odrzańskiej. Zaplanował w niej szybką ścieżkę dla kilkudziesięciu inwestycji, niezwiązanych zupełnie z katastrofą na Odrze” – przypomina Jacek Engel, prezes Fundacji Greenmind, w rozmowie z OKO.press.

Engel dodaje: „Teraz ta sama koalicja ekspresem proceduje ustawę, której nie skonsultowała i która ma w załączniku kilkadziesiąt inwestycji. Jednocześnie narusza zapisy Konwencji z Aarhus (o Dostępie do Informacji, Udziale Społeczeństwa w Podejmowaniu Decyzji oraz Dostępie do Sprawiedliwości w Sprawach Dotyczących Środowiska) i kilka unijnych dyrektyw".

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Dziennikarka, reporterka, kierowniczka działu klimatyczno-przyrodniczego w OKO.press. Zajmuje się przede wszystkim prawami zwierząt, ochroną rzek, lasów i innych cennych ekosystemów, a także sprawami dotyczącymi łowiectwa, energetyki i klimatu. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu, laureatka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego za reportaż o Odrze i nagrody Fundacji Polcul im. Jerzego Bonieckiego za "bezkompromisowość i konsekwencję w nagłaśnianiu zaniedbań władz w obszarze ochrony środowiska naturalnego, w tym katastrofy na Odrze". Urodziła się nad Odrą, mieszka w Krakowie, na wakacje jeździ pociągami, weekendy najchętniej spędza na kajaku, uwielbia Eurowizję i jamniki (a w szczególności jednego rudego jamnika).

Komentarze