Nowym prezesem Polskiej Fundacji Narodowej został Filip Rdesiński, były prezes Radia Poznań. Życiorys kandydata to historia ambitnego lokalnego działacza PiS, bez sukcesów w zarządzaniu, ale za to lojalnego wobec linii partii. Jakie ma plany?
Rdesiński został szefem PFN 17 lipca 2018. Był to efekt zapowiadanych już wiosną przez wicepremiera Glińskiego „zmian kadrowych” w fundacji, która - zamiast zajmować się promocją Polski za granicą - stała się symbolem niekompetencji i pośmiewiskiem opozycji. (O PFN i jej wpadkach OKO.press pisało wielokrotnie — m.in. tutaj, tutaj i tutaj.) Z PFN odszedł kojarzony z jej największymi wpadkami wiceprezes Maciej Świrski, założyciel „Reduty Dobrego Imienia”, organizacji społecznej, której przedsięwzięcia również wielokrotnie opisywaliśmy.
Nowy prezes PFN ma bogaty życiorys. W 1999 roku, jako 19-latek, był jednym z bohaterów reportażu trójmiejskiej „Wyborczej” o zlocie młodzieży prawicowej w Gdańsku. Był już wówczas członkiem „Chadecji III RP”, efemerycznego ugrupowania założonego przez Lecha Wałęsę.
W 2007 roku, kiedy za pierwszych rządów PiS został reporterem „Wiadomości”, TVP przedstawiała go następująco: „socjolog z wykształcenia, pracownik Wojskowego Biura Historycznego MON, współpracownik »Gazety Polskiej«”. Był także aktywnym działaczem „Naszości”, anarchistycznej grupy zajmującej się zwalczaniem lewicy. „Naszość” wsławiła się obrzuceniem ówczesnego prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego pomidorami w maju 1997 roku w Paryżu. Rdesiński zresztą nie stronił w ogóle od happeningów: w 2005 roku przebrał się za jelenia.
W „Gazecie Polskiej” Rdesiński pisał artykuły atakujące m.in. prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego oraz Platformę Obywatelską (wówczas żywa była jeszcze pamięć o planowanej na serio po wyborach 2005 roku koalicji PO-PiS). W „Wiadomościach” - zamienionych w tubę propagandową rządu - zajmował się tajnymi służbami i prokuraturą. Został zatrudniony na miejsce dziennikarzy zwolnionych przez władze TVP za niedostateczną dyspozycyjność. Pracował m.in. przy produkcji „Misji specjalnej”, czołowego programu politycznego, często atakującego opozycję wobec PiS.
Latem 2010 roku Rdesiński został po raz pierwszy (na krótko) szefem publicznego Radia Merkury w Poznaniu, zawdzięczając stanowisko nieformalnej koalicji SLD i PiS w mediach publicznych.
Jednym z pierwszych jego zarządzeń było powieszenie krzyży w redakcji - dwóch w pokojach zebrań, jednego w gabinecie prezesa.
Zarzucano mu także rozrzutność: poznańska „Wyborcza” pisała wtedy, że chociaż wiedział, iż za kilka dni przestanie być prezesem, wybrał się na targi medialne do Amsterdamu za pieniądze radia.
W 2010 roku zdjął z anteny znaną dziennikarkę Ninę Nowakowską, byłą działaczkę „S”, związaną z radiem od 1993 roku. W rewanżu ówczesny polityk PO Dariusz Lipiński nazwał Rdesińskiego „niekomunistycznym ubeczkiem”. Rdesiński wygrał w sądzie, który kazał Lipińskiemu przeprosić go za „ocenę niezgodną z rzeczywistością”.
W październiku 2010 roku KRRiT odwołała Rdesińskiego w trybie dyscyplinarnym na działanie na szkodę spółki.
Procesował się, żądał 160 tys. odszkodowania. Procesy ciągnęły się latami, oparły się o Sąd Najwyższy i obfitowały w różne zwroty akcji: Rdesiński raz wygrywał, raz przegrywał. Ostatecznie przegrał, musiał nawet zwrócić 22 tys. złotych - komornik ściągnął je dopiero w 2016 roku.
W 2011 kandydował z list PiS do Sejmu (bez sukcesu). W lipcu tego roku szedł na czele marszu upamiętniającego katastrofę smoleńską w Poznaniu. „Żądamy oddania Polsce czarnych skrzynek i wraku tupolewa. Chcemy prawdy o Smoleńsku!” — wołał. We wrześniu 2011 wyzwał na pojedynek pod pręgierzem posła PO Waldego Dzikowskiego. Zostawił na jego biurku czerwoną rękawicę z wyzwaniem na pojedynek.
Współzakładał w Poznaniu „Solidarną Polskę”, partię Zbigniewa Ziobry, potem wrócił do PiS, kiedy wielka partia Ziobry okazała się kanapą.
W marcu 2016 Rdesiński został ponownie szefem Radia Merkury z nadania PiS. Jedną z pierwszych jego decyzji było emitowanie „Roty” codziennie o 23:57. Gazety pisały o eksodusie pracowników, którzy nie chcieli współpracować z nową władzą albo byli przez nią zwalniani. Według doniesień „GW” w indywidualnych rozmowach sugerował jednoznacznie, że np. chodzenie na demonstracje KOD będzie niemile widziane. W rewanżu wprowadził od 2 maja 2016 oficjalny zakaz cytowania „Wyborczej” w radiu. Ta z kolei zarzuciła Rdesińskiemu robienie czystek wśród dziennikarzy, którzy w 2010 roku zeznawali przeciw niemu w sądzie. „W służbowym sejfie zamknął pół tysiąca egzemplarzy książki dr. Andrzeja Zarzyckiego o historii radia, bo odnotowała fakt jego poprzedniej prezesury, gdy w 2010 roku został zwolniony za »działanie na szkodę spółki«” - pisała „Wyborcza”.
W lutym 2017 Rdesiński odsunął od prowadzenia audycji politycznych dziennikarza Macieja Kluczkę, bo ten przepytywał europosła PiS Ryszarda Czarneckiego w sposób, który go zirytował. Odpytywał go m.in. o kompetencje syna europosła, który sam robi karierę w PiS - jest posłem. Wywiad zniknął z internetu. Kluczka poszedł na chorobowe, do pracy już nie wrócił. Protestowała nawet radiowa „Solidarność”, list w sprawie zwolnień dziennikarzy napisała Helsińska Fundacja Praw Człowieka (zarzucając mu „nietransparentną praktykę odsuwania od anteny lub zwalniania dziennikarzy”). Zmienił nazwę Radia Merkury na Radio Poznań. Od drugiego półrocza 2015 do jesieni 2017 słuchalność radia Merkury (potem Poznań) spadła z 7,2 proc. do 4,5 proc.
Za te menedżerskie sukcesy Rdesiński został awansowany. Był podobno „poważnym kandydatem” na prezesa PAP. Skończyło się na Polskiej Fundacji Narodowej.
Co zrobi tam prezes z takim doświadczeniem? Rdesiński ma podobno dobre notowania w PiS. Nieoficjalnie politycy PiS mówili także, iż na sprzątanie po poprzednim zarządzie w PFN nie było w partii wielu chętnych. Nowy prezes 18 lipca był gościem programu „Minęła 20” w TVP Info (tutaj). Miał tam bardzo niewiele do powiedzenia. Według Rdesińskiego PFN:
Zwłaszcza ten ostatni punkt różni Rdesińskiego od Świrskiego, który był zainteresowany historią i przeszłością - zwłaszcza np. prostowaniem za granicą opinii o Polsce, które Świrski uważał za nieprawdziwe.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze