Z tego założenia wyszedł niemiecki rząd, który w niedzielę ogłosił całkowite przewartościowanie swojej dotychczasowej polityki międzynarodowej i zapowiedział zwiększenie wydatków na obronność do 100 mld euro. Wie o tym Wielka Brytania. Choć po komentarzu Liz Truss, ministry do spraw zagranicznych, w którym zachęcała Brytyjczyków do wspierania walk w Ukrainie, nastąpił chaos informacyjny i wydaje się, że jednak kraj ten odłoży formowanie Brygad Międzynarodowych 2.0 na później. Boris Johnson, premier Wielkiej Brytanii, zaapelował o całkowite odcięcie Rosji od systemu SWIFT, na powrót wiążąc losy swojego kraju z Europą i radykalnie odcinając się od własnego dziedzictwa – Brexitu. W poniedziałek rano Francja zwołała Radę Bezpieczeństwa NZ.
Unia Europejska podjęła bezprecedensową decyzję o dozbrojeniu Ukrainy. Josep Borrell, wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, przedstawił diagnozę, która nie pozostawia wątpliwości, że struktury europejskie traktują inwazję Ukrainy jako wyzwanie dla całej Unii i wizji świata, którą reprezentuje:
„Putin w tej chwili nie tylko poważnie narusza prawo międzynarodowe, ale po prostu gwałci podstawowe zasady ludzkiego współżycia. Zadecydował o tym, by rozpętać kolejną wojnę w Europie, przywracając »prawo dżungli«, sytuację, gdy siła zastępuje prawo.
Celem tej wojny nie jest tylko Ukraina, ale bezpieczeństwo Europy i cały porządek międzynarodowy oparty na wspólnych regulacjach, systemie ONZ i prawie międzynarodowym“.
Sankcje zmienią gospodarkę świata
Europa zwiera szyki, budując bezprecedensowy blok antyrosyjski. Większość nałożonych sankcji nie będzie łatwo odwracalna, nawet w trudnym do wyobrażenia przypadku rychłej kapitulacji Putina. W ciągu najbliższych tygodni dojdzie do pierwszych strukturalnych zmian w architekturze europejskiej gospodarki energetycznej, gdyż tylko w ten sposób da się utrzymać w mocy nałożone sankcje, a ich cofnięcie w chwili obecnej jest już niewyobrażalne.
Wielka przebudowa już się zaczęła, brytyjski BP pozbył się udziałów w rosyjskich złożach, a Nord Stream 2 już przeszedł do historii.
I Ukraina, i Rosja już poniosły bardzo poważne straty, przy czym o ile odbudowa Ukrainy leży w gestii i interesie Europy, to z Rosją sprawa będzie poważniejsza.
Rosja była na krawędzi, a zrobiła krok do przodu
Sytuacja gospodarcza i społeczna w Rosji już przed 24 lutego była bardzo trudna. W 2018 roku Współczynnik Giniego mierzący nierówności ekonomiczne wynosił 0,375 w skali od 0 do 1 (gdzie im bliżej zera, tym mniejsze nierówności). Dla porównania w Polsce wyniósł w tym samym czasie 0,278, a w całej Unii z wyłączeniem Wielkiej Brytanii – 0,304 (wliczając UK, było to 0,308). Większe nierówności niż Rosja notowały tylko Bułgaria (0,396) i Turcja (0,43). To ważne, bo z przekrojowych, wieloletnich analiz ekonomicznych wiemy, że przejście pewnej progowej wartości współczynnika nierówności nieuchronnie wiąże się z systemowymi zapaściami takimi, jak wojna lub społeczny bunt.
Do tego dochodzą ogromne różnice regionalne i na linii miasto-wieś, a zwłaszcza między Moskwą a resztą Rosji (próg minimalnego wynagrodzenia dla całego kraju w 2021 roku wynosił 13,890 rubli, czyli ok. 177 USD, a dla Moskwy – 21,371 rubli, czyli ok. 272 USD). Około 19 milionów ze 146 mln Rosjan żyje poniżej progu ubóstwa – większość z nich oczywiście na prowincji, gdzie stabilna pensja i waloryzowane uposażenie armii i służb mundurowych czynią z nich praktycznie lokalną arystokrację.
Dla Putina więc wojna i mobilizacja na szeroką skalę mogą być bardziej kwestią wewnętrznego bezpieczeństwa i wynikiem prób zapanowania nad wymykającą się spod kontroli sytuacją w prowincjach, aniżeli kalkulacji zewnętrznych.
Innymi słowy, główną stawką w grze Putina nie musi być anszlus Ukrainy, ale przekształcenie Rosji w państwo wojenne – co z punktu widzenia Kremla może wydawać się jedyną linią obrony przed postępującą degradacją państwowości.
Demokracja odmieniła Ukrainę
W tym miejscu właśnie widać, dlaczego demokracja okazuje się najlepszym systemem politycznym z możliwych. Nie ma takich pieniędzy, którymi dałoby się kupić, ani takich służb bezpieczeństwa, którym udałoby się wymóc strachem obywatelskiego zaangażowania na rzecz funkcjonowania instytucji, kiedy czujemy, że tak jak my jesteśmy częścią danego kraju, tak ten kraj w jakimś zakresie zależy właśnie od nas.
Demokracja odmieniła społeczeństwo ukraińskie, które mimo korupcji, afer i biedy daje niespodziewany odpór putinowskim wojskom.
„Ta wojna ma twarz pięćdziesięcioletniego mężczyzny z dwójką dzieci, który dobrze wie, o co walczy“
– tłumaczy mi ukraińska pisarka Oksana Zabużko, która w związku z premierą książki przyjechała do Polski i tu utknęła. Dlatego właśnie nie możemy „odpuścić“ Ukrainy – byłoby to bankructwo europejskich, demokratycznych wartości.
Pocieszające jest, że tłumy protestujące przeciwko wojnie na ulicach rosyjskich miast, też zaczynają to rozumieć. Niestety tak samo, jak w przypadku niewiarygodnych wyborów w 2017 roku, nawet masowe protesty nie wydają się wpływać na zapatrywania Włodzimierza Putina. Ważne jednak, że protestujący widzą, że nie są sami, a ich zastępy nie maleją.
I właśnie taka jest dziś stawka tej wojny: zmiana władzy w Rosji i wejście tego kraju na ścieżkę demokratyzacji.
Tylko tak bowiem da się odwrócić proces głębokiej militaryzacji społeczeństwa, jaki właśnie uruchomił Władimir Władimirowicz. Niestety też mimo wspaniałych sukcesów obrońców Ukrainy trudno się spodziewać, żeby nawet dotkliwe straty rosyjskie wysadziły Putina z siodła. Tłumy na antywojennych protestach mogłyby coś wskórać tylko w społeczeństwie, w którym władza ma mandat do rządzenia wyłącznie z woli ludu. Putin jednak swój mandat wziął z ręki aparatu siłowego, a następnie go sobie podporządkował. On lub jego klony będą rządzić i robić wojny tak długo, jak długo Rosja nie zmieni najgłębszych swoich struktur państwowych.
„Rozumiejący Rosję” mają pod górkę
To może oznaczać dla nas długi marsz drogą najeżoną przeszkodami. Owszem, Europa decyduje się na zwiększanie budżetów na obronność i zwiera szyki, udowadniając, że w ostatnich latach proces unijnej integracji poszedł bardzo do przodu. Wiemy jednak, że na całym kontynencie świetnie funkcjonują „rozumiejący Rosję” politycy, którzy wydają się bardziej zainteresowani sukcesami Putina, niż powodzeniem własnych współobywateli.
Co prawda, pomału staje się jasne, że to się w Europie bardzo nie podoba. Francuscy poplecznicy Putina, skrajnie prawicowi Le Pen i Zemmour oraz lewak Melenchon, już złożyli broń. François Fillon, były premier Francji, został zmuszony do ustąpienia z funkcji w radach nadzorczych gigantów paliwowych – Siburu i Zarubieżnieftu). Były kanclerz Niemiec, Gerhard Schroeder, który po kilku „rozumiejących Rosję” ruchach za swojej kadencji przeskoczył do rady nadzorczej Gazpromu, musi się liczyć z tym, że znajdzie się na liście osób objętych sankcjami.
Polski rząd musi wybrać: antyrosyjskość czy antyeuropejskość
Polska też będzie musiała niebawem podjąć kilka egzystencjalnych decyzji. Inaczej niż we Francji, gdzie antynatowska prawica wciąż jest w opozycji, polski rząd jest wyraźnie antyeuropejski. Czeka nas wielka decyzja – co jest dla PiS-u ważniejsze? Antyrosyjskość czy antyeuropejskość? Bo o ile do tej pory sprytnie lawirował między jednym a drugim, to dziś już tych dwóch tendencji nie da się pogodzić. Zwłaszcza że Polska w tę niedzielę stała się nie tylko krajem frontowym, ale krajem bezpośrednio zagrożonym bronią jądrową.
W tę niedzielę bowiem Aleksandr Łukaszenka wygrał referendum konstytucyjne, w którym nie tylko zagwarantował sobie kolejne lata samowładztwa (pod okiem i opieką Rosji, ale na tyle suwerennego, jak tylko się Batiuszce mogło to udać). Białoruś też zrezygnowała z zapisanego w konstytucji zakazu rozmieszczania na jej terytorium głowic atomowych. Pod tym względem Putin ma już teraz wolną rękę. To już nie są pozycje do ostrzeliwania Ukrainy, z Białorusi rakiety sięgną i krajów nadbałtyckich – i Warszawy.
Na razie polski rząd i prezydent chcą uniknąć kłopotu, stawiając na przyspieszoną akcesję Ukrainy do Unii i dozbrajanie tamtejszych walczących.
Jednak niesamowite bohaterstwo Ukraińców na nic się nie zda, jeśli za ich plecami nie będzie zwartego, jasno zdefiniowanego bloku państw połączonych wspólnymi ideałami i gotowych na prawdziwą współpracę.
Wielki hamulcowy integracji europejskiej z Unią, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro na razie zniknął z radarów, jednak zastawiona przez niego pułapka, czyli demontaż polskiej praworządności, okazała się niezwykle skuteczna. Nie chodzi bowiem jedynie o deklarację przystąpienia do Europy, ale także o realne działania, na które potrzebne są realne środki. Tych Polska nie zdobędzie inaczej, niż korzystając z funduszy z przygotowanego już Krajowego Programu Odbudowy.
Europa chętnie je wypłaci – nie tylko po to, by nas dozbroić, jak Morawiecki dozbraja dzisiaj Kijów, ale przede wszystkim żeby realizować europejską solidarność. Te środki zresztą będą niezbędne już w kolejnych miesiącach sankcji, kiedy np. drastycznie skoczą ceny energii.
Żadnej demokracji na Ukrainie nie będzie jak to co najważniejsze czyli Wojna zostanie przegrana. A zostanie gdy podobno wielki obrońca wolnego świata Biden nie wkroczy na ścieżke wojenną. Nam nie jest potrzebna pomoc Ukrainie, nam potrzebna jest sroga wojna z naszym udziałem w obronie Ukrainy. Inaczej mamy powrót do srogiej zimnej wojny z Rosją która zajmie całą Ukraine i wyceluje w was karabiny na całej wschodniej granicy. Będziecie psioczyć o demokracji a wasi synowie będą w wieku 19 lat powoływani na 2 lata do woja. Nawet ten kurfa Jażdżyński z liberte mówił rano w lewackim radiu tok.fm prosto z mostu Wojna! Musimy iść na wojne!
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Jestem pod ogromnym wrażeniem humanitarnych akcji pomocowych Polaków, choć ubolewam, że pomoc jest wyselekcjonowana. Wciąż toną i zamarzają w przygranicznych bagnach uchodźcy, dzieci, ofiary wojny, innej wojny. Około 40 osób dziennie udaje się przedostać przez polską granicę, w najbliższych dniach niemieccy dziennikarze wyemitują reportaż z wydarzeń przy granicy polsko – białoruskiej. Tak samo nie jestem hurra optymistycznie nastawiona do działań rządu polskiego i nie mam tu na myśli dziecinady prezydenta RP tweetującego informację o kradzieży rosyjskiego czołgu przez Romów opatrzoną emotkami z wywieszonym językiem. Moją czujność wzbudzają działania rządu mające na celu wzmocnienie własnej pozycji przy wykorzystaniu wojny na Ukrainie. Premier Morawiecki i prezydent z tweeta (przy okazji, gdzie jest Pan Kaczyński?) próbują pokazać, że polski rząd jest cudownie humanitarny, cudownie sprawczy i cudownie praworządny. Jedyny, który tak naprawdę pomaga Ukraińcom, zmienia decyzje innych rządów wielkich państw. Mam nieodparte wrażenie, że wkrótce dowiem się o kolejnych sukcesach i zmianach w NATO i UE dzięki znakomitej sprawczości rządu polskiego. Narracja rządowa udziela się nawet już dziennikarzom opozycyjnych mediów, przecież nie będą krytykować organizowania pomocy humanitarnej.
Cd:
Rząd polski zdecydował też o udzieleniu pomocy medycznej uchodźcom z Ukrainy (decyzja unijna nota bene). Pieniądze chwilowo się znalazły ale na krótko, też po to, by za chwilę wskazać unijnym partnerom konieczność odblokowania środków pieniężnych przeznaczonych dla Polski, wstrzymanych wskutek rzekomego braku praworządności. Polacy pomagają Ukrainie, przyjmują i leczą uchodźców, wspierają ofiary wojny, odgrywają aktywną rolę w integracji NATO i UE, więc jak można blokować środki? Morawiecki ponownie przemówi do zabetonowanych sumień, tym razem mowa o betonie unijnym, i pieniądze popłyną szerokim strumieniem. Oczywiście, że popłyną, wie o tym nawet taki szarak hak ja. Jaka będzie narracja tego aktu? Myślę, że nie muszę dalej pisać o swoich obawach. Mam nadzieję, że moje nieco krytyczne spojrzenie, odstające nieco od większości medialnych laurek, nie zostanie wycięte. Pluralizm poglądów i utrzymanie demokracji w Europie to moje osobiste intencje. Wiem, co mnie cieszy i dodaje mi skrzydeł, że nie jestem osamotniona w poglądach.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
W pełni zgadzam się z Pani poglądem i argumentacją. Pozdrawiam serdecznie.
Na wojnie są zwycięzcy i ofiary. Ale też wygrani, ci którzy, nie ponosząc ryzyka, zarabiają na wojnie – w tym przypadku polscy politycy pisowcy: Duda i Morawiecki, którzy przypisują sobie wszelaką chwałę i szczególne znaczenie w jednoczeniu Europy przeciwko wojnie i pomocy ofiarom.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Tak, obok troski o losy Ukrainy i nasze, mnie też niepokoi, że wojna zostanie wykorzystana przez naszą autorytarną władzę do umocnienia się, bo ludzka uwaga jest teraz naturalnie gdzie indziej. Nie odpuśćmy spraw polskiej demokracji!!!
M.in. czy prezydent nadal przeciąga sprawę lex Ciemnogród zamiast Edukacji? Lub po cichu je przyklepał? Zamiast zawetować i przejść do spraw ważnych i pilnych?
Można powiedzieć odpowiedzialnie, że polskie społeczeństwo zdaje egzamin. Jednak jak odczytać peany polityków na temat solidarności unijnej, potrzebie jedności, wspólnego działania. Jak odczytać, kiedy jeszcze nie tak dawno była „wyimaginowana wspólnota”. Wspólne narady z takimi osobnikami jak Orban, Le Pen, czy Salwinii z tematem głównym jak wykończyć tę wspólnotę. Jak odczytać te pochwały podejmowanych działań przez unijne instytucje przez tych, którzy wcześniej uważali prawo unijne i wyroki sądów za nieobowiązujące i przekonywali publicznie, że nie ma potrzeby ich wykonywania. Czy te wyroki TSUE i ETPCZ ponownie wmówi się społeczeństwu, że to jakieś wypociny historyczne? Czy UE się na to zgodzi? I co ważne czy my obywatele mamy się na to zgodzić? Nie wiem, ale czuję w tym wszystkim swąd niesamowitej hipokryzji. Ukraina krwawi i czas dla społeczeństwa ukraińskiego jest wyjątkowo trudny i bolesny. Pomagać trzeba. Jednak oczekiwałbym trzeźwości w ocenie sytuacji. Co powinni zrobić politycy? już w 2015 roku w swojej książce pt. "Winter is coming" powiedział Garri Kasparow. cdn
cd. Powiedział, jak pokonać Putina. Stworzył w niej listę ośmiu rad dla polityków: cyt.
1) Wspierajcie Ukrainę wojskowo. Natychmiast i wszystkim, co macie. Każdą bronią, wywiadem, walką w cyberprzestrzeni.
2) Zbankrutujcie machinę wojenną Putina. Zamroźcie i przejmijcie wszystkie finanse Rosji. W tym to, co należy do niego i jego gangu.
3) Wyrzućcie Rosję ze wszystkich międzynarodowych i finansowych organizacji.
4) Wycofajcie wszystkich ambasadorów z Rosji. Rozmowy nie mają sensu. Nowa wspólna wiadomość brzmi: możesz się zatrzymać lub być całkowicie izolowany.
5) Zablokujcie wszystkie elementy jego machiny propagandowej. Wyłączcie je, odetnijcie, odeślijcie do domu. Przestańcie pomagać dyktatorowi w sianiu kłamstw i nienawiści.
6) Ujawnijcie i działajcie przeciwko lokajom Putina w wolnym świecie. Jeżeli Schröder i tacy jak on będą dalej pracować dla Moskwy, wnoście zarzuty. Zapytajcie właścicieli i reklamodawców mediów, które pokazują propagandystów Rosji, dlaczego to robią.
7) Zastąpcie rosyjskie ropę i gaz. Naciskajcie na OPEC, żeby zwiększył produkcje. Otwórzcie Keystone. Nie uratujecie planety, jeżeli wcześniej nie uratujecie ludzi na niej.
8) Pogódźcie się z tym, że będą koszty i trzeba się będzie poświęcić. Czekaliśmy za długo, cena jest wysoka, ale będzie tylko rosnąć. To czas walczyć.
Lista tak bardzo aktualna i dziś po 7 prawie latach. Trzeba było wojny, aby zacząć działać i obudzić się z letargu? Pytanie czy jesteśmy gotowi ponieść te koszty? Czy bezkrytycznie uwierzymy w tę nagłą przemianę naszych polityków obecnie rządzących?
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Aż strach pomyśleć, co jeszcze może się stać przez tych kremlowskich psychopatów i zbrodniarzy. Niech na wszelkich narodowco-prawicowców zadziała to jak alarm na pobudkę!
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Mamy za sobą ogromną ilość analiz makropolitycznych czy diagnoz stanu obecnego. Wiemy już, że o ile stwierdzenie o zmieniającym się świecie jest trochę populistyczne, to twierdzenie o zmieniającej się Europie jest rzeczywiste. Pomimo faktu, że jako Polska nie jesteśmy przygotowani do głębokich zmian politycznych wewnątrz kraju, to mamy obecnie taką szansę. Ten rząd ma scenariusz działania od początku kompromitujący nas Polaków w oczach Świata. Jeżeli teraz będziemy w stanie dokonać przemiany polityczne i zarazić takimi działaniami Białorusinów , Węgrów i pozostałe kraje z kulejącą demokracją, to możemy się stać krojem wartościowych przemian w Europie. Taki ciąg myślowy powinien zainteresować UE. W oparciu o takie działania może nam być wypłacony fundusz odbudowy, będący podstawą do ugruntowywania demokracji w Polsce. W każdym innym przypadku ten fundusz zaszkodzi zarówno nam Polakom jak i całej europejskiej demokracji. Mam nadzieję, Bruksela o tym wie.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
No nikt kwakania kaczek nie słucha w tym gronie, tylko Pan. Ciekawe, czemu kaczki w swej przenikliwości nie okazały się Mesjaszem Europy.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Tymczasowa radość ze zmian, jest dla ludzkości podtrzymaniem jej nadziei na to, że karuzela na której siedzi nie przestanie się kręcić. A kręci się już tak długo, jak pamięta historia. Historia pamięta, gdy ludzkość cieszyła się z upadku muru między wschodem i zachodem. Historia pamięta, jak kraje wschodu cieszyły się z przystąpienia do NATO, potem UE. Historia pamięta o tym, jak ludzie zapominali co tym osiągnęli. Zna też tych, co podsycają to, by jeszcze więcej ludzi zapomniało o tych osiągnięciach. Zapętlona przez himeryzm ludzkości karuzela, kręci się ukazując gatunek ludzki, jako dobrowolnie ślepy i niepoprawny byt, sam przez siebie skazany na tkwienie w ślepym zaułku, niezmiennie boleśnie powtarzającej się rutyny. Ludzkość skazała się sama na chronicznie nieuleczalną manię tkwienia we własnych błędach. Gdzie porażki i zwycięstwa zlewają się w jedno, dzięki konformistycznym lękom przed wyjściem poza schematy w imię poszerzenia własnej świadomości. Z lęku przed wyśmianiem, jako cywilizacji wstydu, zamiast dumnej kopii własnych bóstw. Inteligentna, rozwinięta wyżej od nas cywilizacja, obserwując ten stan rzeczy podobnie do tego, jak ogląda się pijane mrówki, musi mieć nie lada rozrywkę. Możliwe, że jest to wyłącznie prosta i klarowna świadomość przewagi nad naszą cywilizacją i pewność potencjału wykorzystania swych szans, z pożytkiem dla swego gatunku.
"Można mówić, co się chce, ale Ukraina należy do sfery wpływów Rosji. Próbując naruszyć tę strefę wpływów, tworzy się napięcia, lęki i dochodzi się do sytuacji, jakiej dziś jesteśmy świadkami" — jeszcze przed uznaniem separatystycznych "Republik" przez Rosję, mówiła Marine Le Pen, szefowa francuskiego Frontu Narodowego (Obecnie "Zjednoczenia" finansowanego przez mafię z Kremla). Razem z innymi fanami Putina wzięła udział w pierwszym spędzie europejskich prokremlowskich partii w Warszawie, skrzykniętym przez Kaczyńskiego jako "Warsaw Summit". Jak widać po reakcji, Ukraina nie bardzo zgadza się z francuską klakierką Putina. Kiedy odwiedzi następny spęd u łupieżowego dziadzi, powinna podróżować dalej i przynajmniej jako jedyna, powitać wojska Putina w jego "sferze wpływów" kwiatkami. W sumie, ma babsko wobec Rusputina dług do spłacenia. Inaczej, jak wiadomo z wielu, często śmiertelnych przypadków, zawsze może jej stanąć na żołądku jakiś ciężki czaj.