0:000:00

0:00

Danuta Holecka mówiła powoli, spokojnie, miłym i nieagresywnym tembrem głosu, niczym prowadząca program o zaletach medytacji. Od pierwszych minut "Wiadomości" w środę 17 sierpnia czuć było, że nic się tego dnia nadzwyczajnego nie wydarzyło, rzeczywistość płynie leniwie, wytyczonym od dawna korytem, a jeśli nawet tu czy tam zdarzy się śnięta ryba, jest to drobiazg, którym rychło zajmą się odpowiednie służby.

Jednym zdaniem - w Polsce nic się dzieje, jest bezpiecznie i przewidywalnie pod rządami PiS, mimo że opozycja chce wzbudzić niepokój u Polaków.

Taki relaksacyjny nastrój to duże osiągnięcie w dniu, gdy dowiedzieliśmy się, że gospodarka w drugim kwartale wyhamowała w skali rzadko w Polsce spotykanej, a wciąż nie dowiedzieliśmy się, co spowodowało bezprecedensową katastrofę ekologiczną Odry. Jednak najwyraźniej obecna "prawda ekranu" w "Wiadomościach" zakłada studzenie emocji Polek i Polaków oraz budowanie w nich poczucia bezpieczeństwa.

Zrelaksuj się i nie martw się na zapas

"Od dziś można składać wnioski o dodatek węglowy w wysokości 3 tys. zł. Ze wsparcia przygotowanego przez rząd mogą skorzystać gospodarstwa domowe, których głównym źródłem ogrzewania jest węgiel. Dobry wieczór Państwu, Danuta Holecka, zapraszam na główne wydanie Wiadomości" - to pierwsze słowa środowego wydania, po których widz już wie, że po pierwsze jest dobrze, bo nic istotniejszego się dziś nie wydarzyło, a po drugie jest dobrze, bo będą znów pieniądze od rządu.

Tak więc w sprawie węgla (na obrazku w "Wiadomościach" jego grudki kusząco lśnią w słońcu niczym brylanty) idzie wszystko zgodnie z planem, o czym przekonuje nas materiał Dominika Cierpioła. Spotkani przy składaniu wniosków Polacy przekonują reportera "Wiadomości", że rządowa pomoc to bardzo duże wsparcie, bo ceny węgla są bardzo wysokie.

A dlaczego są wysokie? To proste - z powodu embarga na rosyjski węgiel, które nałożyła Unia Europejska.

"Wiadomości" taktownie nie wspomniały, że polskie embargo na rosyjski węgiel weszło w życie 15 kwietnia, embargo UE - efektywnie 10 sierpnia.

Jednak tak czy inaczej, polski rząd zakontraktował już na rynkach zagranicznych więcej węgla, niż było potrzeba w poprzednich sezonach grzewczych — radośnie informuje dziennik TVP. "Nie ma obaw, że węgla zabraknie" - konkluduje redaktor Cierpioł. Jego optymizmu nie podziela cytowany w TVP wicepremier Jacek Sasin, który mówi, że węgla, owszem, na pewno nie zabraknie, ale jedynie w nadzorowanych przez rząd elektrowniach, i to tylko wówczas, jeśli nie pojawią się jakieś "dodatkowe czynniki o dużej skali". A co z węglem dla odbiorców indywidualnych? Tu "Wiadomości" i Sasin ponownie taktownie milczą.

Co gorsza, jak mówi Sasin, "każdego dnia usuwamy ujawniające się przeszkody, wyskakujące problemy, ale wygląda to coraz lepiej". Co gorsza, bo tym sposobem widz dowiedział się, czego nie powiedziały mu "Wiadomości" w poprzednich tygodniach, już od lipca zapewniając, że węgla w Polsce dzięki rządowi nie zabraknie. Tymczasem okazuje się, że były i są poważne przeszkody w realizacji tego celu, a skoro każdego dnia jest coraz lepiej, to znaczy, że było znacznie gorzej.

Ale nic to, bo kopalnie podejmują decyzję o zwiększeniu wydobycia węgla krajowego! Niestety i tu dziennik TVP milczy o tym, czy aby na pewno decyzja o zwiększeniu wydobycia w sierpniu, wpłynie na większą dostępność węgla w nadchodzącym sezonie grzewczym.

W tym samy materiale "Wiadomości" uspokajają, że nie zabraknie w Polsce żywności, co jest informacją o tyle niepokojącą, że dotąd nikt nie podnosił, że może być inaczej.

Ale skoro wicepremier Henryk Kowalczyk uspokaja, że żywności będzie w bród, zrelaksuj się widzu, dzięki rządowi będzie ci ciepło i będziesz najedzony.

Tym bardziej, że jak na jednym wydechu informuje redaktor Ciepioł, budżet te wszystkie wydatki i problemy udźwignie, bo wpływy z podatków są rekordowe. Znów — do tej pory nie stwierdzono powszechnych obaw o załamanie się polskiego budżetu, nie bardzo też wiadomo, co ma piernik do wiatraka, ale najwyraźniej "Wiadomości" nie chcą, żeby widzowie, Boże broń, martwili się na zapas.

Przeczytaj także:

Gospodarka hamuje? Nic takiego. Ważne, że w Berlinie znaleziono śnięte ryby

W środę dowiedzieliśmy się z danych Głównego Urzędu Statystycznego, że PKB Polski w drugim kwartale wzrósł rok do roku o 5,3 proc., co oznacza spadek w stosunku do pierwszego kwartału o 2,3 proc. To trzeci największy kwartalny spadek PKB od 1995 roku, a jego skala zaskoczyła analityków, którzy spodziewali się spadku poniżej 1 proc. Ten odczyt zwiększa także prawdopodobieństwo tzw. technicznej recesji, czyli spadku PKB dwa kwartały z rzędu.

View post on Twitter

Jak opisały to "Wiadomości"?

"GUS poinformował, że podobnie jak inne europejskie gospodarki także polska spowolniła w drugim kwartale. Po rekordowym wzroście w pierwszym kwartale o ponad 8 proc., w drugim kwartale polski PKB wzrósł o 5,3 proc., co w hamującej Europie wciąż jest dobrym wynikiem".

Tu dziennik TVP po raz kolejny wykazał się niebywałym wręcz taktem i postanowił nie denerwować widzów zbędnymi faktami.

Czy polska gospodarka zwolniła "jak inne europejskie gospodarki" kwartał do kwartału? Owszem, konkretnie jak trzy inne gospodarki: łotewska, litewska i portugalska. Wg Eurostatu w pozostałych krajach nie odnotowano spadków, choć na dane z kilku państw trzeba jeszcze poczekać.

Czy wzrost PKB w drugim kwartale o 5,3 proc. jest "w hamującej Europie wciąż dobrym wynikiem"? Nominalnie tak — znajdujemy się dokładnie w środku stawki: podane przez Eurostat dane wzrostu PKB rok do roku połowy krajów UE są lepsze od polskich, a połowy — gorsze. Ale to w Polsce spadek kwartał do kwartału jest największy w UE. O tym, jednak się w TVP nie dowiedzieliśmy. (Dodajmy: w zestawieniu Eurostatu wzrost PKB Polski rok do roku jest niższy, wynosi 4,5 proc.; to lepiej nadające się do porównań dane wyrównane sezonowo, podaje je zresztą także GUS — TVP w swoim materiale wybrało nieskorygowany, wyższy wskaźnik).

Dowiedzieliśmy się za to, że w Niemczech, a nawet w samym Berlinie, również padają ryby! Poinformował o tym wyraźnie zaaferowany korespondent Cezary Gmyz (na zdjęciu powyżej). Jak jednak zaznaczył, "zjawiska te nie mają nic wspólnego z tym, co się dzieje na Odrze". Po co więc "Wiadomości w ogóle o tym informują? Znów - by uspokoić widzów. To dowodzi, że w Polsce nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Co więcej, Niemcy są tu paradoksalnym punktem odniesienia jako - co rzadko spotykane w "Wiadomościach" - kraj o wyższym poziomie cywilizacyjnym.

"Zobacz" - mówią Polce i Polakowi TVP - "skoro nawet potężni Niemcy nie zaradzili u siebie śnięciu ryb, jakże mogliby zaradzić temu Polacy, nawet Polacy z PiS". Jak widać, są granice naszej mocarstwowej potęgi.

Zwłaszcza że ta jest podkopywana przez opozycję, która alarmowała o rtęci w Odrze, a te informacje, wg dzisiejszego stanu wiedzy, później się nie potwierdziły. Wniosek jest prosty — opozycja wszczyna panikę, rządzący wprowadzają spokój, prowadzą badania, a Zbigniew Ziobro powołał specjalny zespół śledczy, który ma wyjaśnić przyczyny ekologicznej klęski.

Szkopuł w tym, że "Wiadomości" aż do 11 sierpnia ani razu nie wspomniały o katastrofie, której skala była znana dużo wcześniej. OKO.press alarmowało o tym już 4 sierpnia. Ale po co widza denerwować, niech się widz cieszy.

Tym bardziej, że jak ogłosił w środę pasek "Wiadomości" - "Nieudacznicy z opozycji pouczają innych". Z materiału Macieja Sawickiego dowiedzieliśmy się między innymi, że opozycja w ogólności nie potrafi powstrzymać gwałtownych ulew w Polsce, a osobliwie w Gdańsku ("miastem wstrząsnął skandal") w szemrany sposób pozwoliła gryźć trawę owcom. Do tego trzy lata temu w Warszawie zdechły kozy i doszło do awarii oczyszczalni Czajka. Co więc teraz powinna zrobić opozycja? To banalne — jak wyjaśnił widzom Michał Karnowski, "powinna milczeć z pokorą".

PiS gwarantuje spokój

Środowe "Wiadomości" jak na własne standardy emanowały spokojem. Ukraina coraz lepiej radzi sobie z rosyjską agresją, czego nie mogłaby zrobić bez polskiego wsparcia, powstają nowe połączenia kolejowe, poprawia się stan dróg, Polacy zdobywają lekkoatletyczne medale, podczas gdy "można powiedzieć, że za rządów koalicji PO-PSL wręcz prześcigano się w zwijaniu państwa".

Rządy PiS w tej opowieści nie bronią już Polski przed ogromnymi zagrożeniami, ale po prostu zapewniają błogą stabilizację, podczas gdy opozycja chce wprowadzić niepotrzebny chaos. To narracja, w której widz słyszy tylko jedno, powtarzane na wiele sposobów hasło: "jest stabilnie".

Jako że dziennik TVP stanowi emanację przekazu propagandowego władzy, można się spodziewać, że pod takim właśnie szyldem PiS będzie prowadził wczesną jesienią kampanię wyborczą przed przyszłorocznymi wyborami, próbując wywołać strach przed zmianą, zwłaszcza u tych Polaków, którzy władzy specjalnie nie kochają, ale nie są specjalnie zaangażowani w spór partyjny.

Tak że zapamiętajcie Państwo — jest stabilnie i spokojnie. Jak na wojnie.

;

Udostępnij:

Michał Danielewski

Wicenaczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze