0:000:00

0:00

Na początku kwietnia szefowa Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE (ODIHR OSCE) Ingibjörg Sólrún wzywała polskie władze do zastanowienia się nad konsekwencjami uchwalanych ustaw. Przestrzegała, że wprowadzenie głosowania korespondencyjnego na taką skalę na chwilę przed wyborami może sprawić, że nie uda się zapewnić tajności i równości wyborów

Kraje OBWE są zobowiązane do przeprowadzania demokratycznych wyborów, zgodnych ze standardami międzynarodowymi nie tylko w samym dniu oddawania głosów. Także w czasie przygotowań oraz w czasie po wyborach, gdy liczone są głosy.

Przeczytaj także:

Po uchwaleniu przez Sejm 6 kwietnia 2020 tzw. ustawy kopertowej z wnioskiem o oficjalną opinię i rekomendacje do OBWE zwrócił się Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Dziś na stronie Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka pojawiła się ta opinia.

ODIHR bada ustawę o wyborach korespondencyjnych w odniesieniu do międzynarodowych standardów, dobrych praktyk oraz zobowiązań w ramach ODIHR.

Opinia podkreśla ryzykowność organizacji wyborów korespondencyjnych na taką skalę bez żadnego doświadczenia, a także naruszający praworządność sposób uchwalenia ustawy. Ale skupia się głównie na wyjaśnieniu, gdzie tkwią największe wyzwania i wypracowaniu zaleceń co do kluczowych elementów całej operacji, czyli. m.in.

  • rejestracji wyborców,
  • dostarczania i odbierania kart do głosowania,
  • sprawdzania autentyczności kart do głosowania,
  • przepisów dotyczących głosowania poza granicami kraju
  • oraz obserwacji wyborów przez mężów zaufania i obserwatorów społecznych.

Oddać organizację PKW

Ustawa o głosowaniu korespondencyjnym została przedstawiona Sejmowi i przegłosowaną niewielką większością na miesiąc przed planowana datą wyborów. „Wprowadzanie tak istotnych zmian w tak krótkim czasie przed wyborami i w momencie, w którym trwają już przygotowania do nich, odbiegają od zasad stabilności prawa wyborczego i pewności prawa".

Podkreślono, że wbrew dobrym obyczajom ustawa nie była w żaden sposób konsultowana, debata parlamentarna była ograniczona do zera, a posłowie nie mieli nawet czasu na rzetelne zapoznanie się w przepisami.

„Zaleca się, aby zmiany ram prawnych dotyczących wyborów były przyjmowane za pośrednictwem publicznego i inkluzywnego procesu, który szanuje zasady legalności i praworządności, umożliwia merytoryczną dyskusję i ułatwia osiągnięcie konsensusu przez kluczowych graczy".

Krytykuje przeniesienie odpowiedzialności organizacji wyborów z Państwowej Komisji Wyborczej na ministra aktywów państwowych, który nie ma doświadczenia w prowadzeniu takich działań. I podkreśla, że usuwa to "prawne gwarancje zrównoważonej reprezentacji i służy podważeniu niezależności wyborów wbrew międzynarodowym zobowiązaniom i dobrym praktykom w wyborach”.

ODIHR w dokumencie stwierdza, że uprawnienia powinny zostać PKW przywrócone.

Zwrócono również uwagę na utworzenie „gminnych obwodowych komisji wyborczych” w miejsce „obwodowych komisji wyborczych". Oprócz sformułowania wątpliwości co do sprawnego liczenia głosów w znacznie zmniejszonej liczbie komisji, zauważono, że w myśl nowej ustawy ich szefowie nie są już wybierani przez członków spośród innych członków, ale mianowani przez komisarza wyborczego. Zarekomendowano powrót do poprzedniego rozwiązania.

ODIHR wprost nawołuje także do „przemyślenia” przepisu pozwalającego marszałkowi Sejmu zmienienie daty wyborów. Zaznaczono, że takie zmiany budzą nie tylko poważne wątpliwości co do zgodności z konstytucją oraz podważają pewność prawa. Ale także zaburzają kalendarz wyborczy, co ma wpływ na przebieg kampanii, finansowanie jej, dostęp do mediów oraz bieg terminów rejestracji wyborców.

Terminy nie do dotrzymania

Zdaniem ODIHR problematycznym punktem jest rejestracja w miejscu zamieszkania. Ustawa przewiduje, że można tego dokonać do pięciu dni przed dniem wyborów, ale nie jesteśmy stuprocentowo pewni, kiedy te wybory się odbędą.

Siedem dni na dostarczenie 30 milionów pakietów wyborczych to zdecydowanie za mało. Tak wąskie gardło czasowe nie pozwoli na naprawienie ominięć i pomyłek, które zdarzają się zawszy przy takich operacjach, co doprowadzi do pozbawienia prawa głosu wielu obywateli.

Ustawa przewiduje także, że nie trzeba oddawać głosu osobiście do skrzynki oddawczej. Można przekazać pakiet innej osobie. Nie ma też żadnego limitu głosów, jakie może oddać jedna osoba. Taka sytuacja prowadzić może do naruszeń jak „rodzinne głosowania”, masowe zbieranie kart i naciski na głosujących, czy celowe unieważnianie głosów. ODIHR radzi wprowadzić ograniczenia.

Zwrócono także uwagę, że częstymi błędami jest wkładanie kartek z danymi do kopert z głosem. Zdaniem ODIHR ze względu na powszechność tego zjawiska lepiej jest uznawać takie głosy za oddane w sposób ważny. Radzą także doprecyzować, czym są „niedające się rozszyfrować karty”, tak, by nie było wątpliwości, jakie głosy i dlaczego są odrzucane. Proponuje się także wprowadzenie „rozsądnego marginesu błędu” przy wpisywaniu danych jak PESEL, czy adres.

Zauważono, że ograniczenia w przemieszczaniu się utrudnią pracę obserwatorom społecznym i mężom zaufania. Ustawa nie przewiduje także zapewnienia im środków ochrony osobistej.

ODIHR odnotowało także, że obywatele polscy mieszkający za granicami kraju zostali właściwie pozbawieni praw wyborczych. Ustawowy termin do zgłaszania się do rejestru wyborców upływał bowiem 26 kwietnia. Nie przeprowadzono skutecznej kampanii informacyjnej.

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze