0:000:00

0:00

W 2019 roku, tuż przed wyborami parlamentarnymi, rząd umożliwił Polkom i Polakom mieszkającym w Japonii na południe od Tokio głosowanie w Konsulacie Honorowym RP w Kobe, gdzie utworzono nowy obwód głosowania.

Polonia m.in. z Osaki, Kioto, Kobe i przylegających do nich regionów liczyła, że będzie mogła zagłosować tam także i w wyborach prezydenckich 2020. Ale w rozporządzeniu Ministra Spraw Zagranicznych z 20 kwietnia, w którym ministerstwo podaje wykaz zagranicznych obwodów głosowania, zabrakło Konsulatów Honorowych.

„Zostaliśmy tym samym pozbawieni możliwości głosowania, do którego prawo powinno być zapewnione zgodnie z konstytucją. Stało się to na 20 dni przed ustalonym terminem wyborów prezydenckich 2020” - pisze w liście do Rzecznika Praw Obywatelskich Cezary Pęśko, przewodniczący stowarzyszenia Japolonia, które zrzesza Polaków w Japonii.

„Polonia w naszym regionie Japonii obdarzyła nas zaufaniem i czynnie brała udział w poprzednich wyborach w Kobe. W jej imieniu bardzo liczymy na interwencję, tudzież działania na rzecz chociażby przywrócenia poprzednich ustaleń” - zwraca się do Pęśko RPO.

Prawie o połowę mniej obwodów

Problem dotyczy nie tylko Japonii. Z listy obwodów zniknęło ponad 20 placówek kierowanych przez konsulów honorowych - m.in. w Indonezji, Irlandii, Kandzie, RPA, Stanach Zjednoczonych, Tunezji, Maroku, Niemczech, Portugalii czy Włoszech.

Na liście nie ma także domów parafialnych ani placówek kulturalnych, w których obywatele mogli głosować w wyborach parlamentarnych w 2019 roku.

W sumie MSZ ogłosiło 162 obwody wyborcze, podczas gdy we wrześniu 2019 było ich 320.

„Rozumiemy obecną sytuację związaną z pandemią, ale dotąd nie umożliwiono nam także głosowania w inny sposób. Nie mamy też nadal informacji o możliwym przesunięciu terminu wyborów" - ubolewa w piśmie do RPO Cezary Pęśko z Japolonii.

Przeczytaj także:

MSZ przyznaje, że tak się nie da

Polacy mieszkający za granicą - przynajmniej na razie - mają głosować tylko w placówkach dyplomatycznych, czyli Ambasadach i Konsulatach Generalnych. W wyborach parlamentarnych 2019 za granicą głosowało 314 tys. osób.

Oznacza to, że setki tysięcy obywateli będą musiały w maju udać się do lokali wyborczych oddalonych od ich miejsca zamieszkania. Przypomnijmy, że świecie trwa pandemia koronawirusa.

Jak pisała w OKO.press Agata Szczęśniak, Ministerstwo Spraw Zagranicznych ma świadomość absurdu tej sytuacji. W uzasadnieniu do rozporządzenia o obwodach zagranicznych podkreśla, że do ich utworzenia obligują resort obowiązujące przepisy kodeksu wyborczego.

Ministerstwo tłumaczy się też z niewielkiej liczby miejsc, w których przebywający za granicą Polacy będą mogli wziąć udział w wyborach. W uzasadnieniu wyjaśnia, że

Konsulowie RP zaproponowali wymienione w rozporządzeniu placówki po uwzględnieniu zakazów zgromadzeń, ograniczeń w przemieszczaniu się oraz... trudności w skompletowaniu składu komisji wyborczych "z uwagi na wycofywanie się wielu osób, które wcześniej gotowość pracy w OKW deklarowały".

„Przeprowadzenie wyborów w niektórych państwach będzie bardzo utrudnione, a w wielu niemożliwe” - czytamy w uzasadnieniu.

MSZ przyznaje, że głosowanie w ograniczonej liczbie placówek dyplomatycznych stwarza zagrożenie epidemiczne. Zwłaszcza w krajach o licznej Polonii i przy wysokiej frekwencji. Nie wyklucza także, że ze względu na zmieniające się okoliczności kolejne lokale trzeba będzie zamknąć.

Część placówek już ma też trudności w zakupie materiałów na potrzeby wyborów, w tym środków ochronnych dla członków komisji.

Jak, gdzie, kiedy?

Na stronach polskich przedstawicielstw pojawiły się już informacje o zbliżających się wyborach. Ambasady zachęcają obywateli, by dopisywali się do spisu wyborców.

„Wyborcy za granicą, zgodnie z obecnie obowiązującym stanem prawnym, będą mogli zagłosować w obwodach głosowania utworzonych za granicą wyłącznie osobiście” - informuje m.in. Ambasada RP w Tokio.

Rzeczywiście - kodeks wyborczy nie przewiduje głosowania korespondencyjnego dla osób mieszkających za granicą. Możliwość taką wprowadził w 2011 roku rząd PO-PSL, ale PiS wykreślił ją siedem lat później. Polonia rzeczywiście pójdzie więc do urn?

„Szaleństwo” - skomentował na swoim Twitterze korespondent radia RMF FM w USA Paweł Żuchowski.

„Na całe Niemcy mamy »aż« 9 obwodów głosowania w wyborach prezydenckich, w Berlinie dwa. Od 4 maja spotkania na świeżym powietrzu są dozwolone z udziałem do 50 osób. Gdy trwały październikowe wybory do Sejmu i Senatu RP, przed Instytutem i Ambasadą stały setki ludzi, a mieliśmy 4 obwody” - pisze czytelniczka OKO.press.

W Australii zakazane podróże między stanami

W niektórych krajach podróże do lokali wyborczych w ogóle nie będą możliwe. Np. w Australii zakazano wyjazdów międzystanowych, więc mieszkańcy Perth nie mogą przedostać się do ambasady w Canberze czy konsulatu w Sydney. W części państw europejskich obowiązują rygorystyczne zakazy wychodzenia z domu na odległość większą niż 1 km.

MSZ pociesza, że w Senacie czeka ustawa nakazująca wszystkim obywatelom głosowanie korespondencyjne w najbliższych wyborach prezydenckich. Dotyczy także obywateli mieszkających za granicą.

Nie wiadomo jednak, kiedy nowe prawo wejdzie w życie. Senat zapowiedział, że wykorzysta pełne 30 dni na prace nad poprawkami. Wszystko wskazuje, że Sejm przegłosuje projekt ponownie dopiero na kilka dni przed pierwotnie ustalonym terminem wyborów.

Jak pisaliśmy w OKO.press MSZ będzie musiało wówczas wydać kolejne rozporządzenie, w którym wytłumaczy konsulom, jak przeprowadzić wybory kopertowe. Polonię natomiast poinstruuje, jak wziąć w nich udział, biorąc pod uwagę różną sytuację epidemiologiczną w poszczególnych krajach i bez nadzoru nad lokalnymi operatorami pocztowymi.

Pozbawieni praw wyborczych?

Przyjęta przez Sejm ustawa, nad którą pracuje Senat, zakłada, że Polacy za granicą będą musieli zgłosić konsulowi zamiar głosowania korespondencyjnego na minimum 14 dni przed wyborami. Jeżeli zgodnie z deklaracjami PiS wybory odbędą się 10 maja, Polonia nie będzie miała szans dochować tych terminów.

W ustawie czytamy też, że obywatele odeślą pakiety wyborcze do właściwych konsulatów na własny koszt.

Przepychane przez parlament nowe prawo nie daje zarazem odpowiedzi na kluczowe pytania. Np.

kto przekaże pakiety wyborcze wyborcom rozsianym, dajmy na to, po całych Stanach Zjednoczonych? Co z osobami przebywającymi na kwarantannie?

Minister Czaputowicz ma o tym postanowić w drodze rozporządzenia, po zasięgnięciu opinii PKW.

„MSZ zakłada, że zagraniczni operatorzy pocztowi będą dostarczać Polakom mieszkającym za granicą pakiety wyborcze do głosowania korespondencyjnego; nie jest to jednak jeszcze przesądzone” - uspokajał w wywiadzie dla RMF FM wiceminister MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk.

Nawet jeżeli ministerstwo błyskawicznie wymyśli metody działania dla wszystkich placówek dyplomatycznych, wybory korespondencyjne za granicą stoją pod jeszcze większym znakiem zapytania niż to samo przedsięwzięcie w Polsce.

Rządzący mogą liczyć, że wszystko pójdzie w miarę gładko w dobrze zorganizowanej i relatywnie oszczędzonej przez koronawirusa Japonii. Ale już w Stanach Zjednoczonych pandemia zbiera srogie żniwo, a Polaków jest znacznie więcej. Dochowanie ustawowych terminów z jednej strony, a zadbanie o bezpieczeństwo obywateli z drugiej, wydaje się niemożliwe.

Część Polonii uważa, że rząd de facto pozbawi ich w ten sposób czynnego prawa wyborczego.

„Domagamy się ogłoszenia przewidzianego obowiązującym prawem stanu klęski żywiołowej, a po jego zakończeniu – normalnych wyborów (poprzedzonych kampanią, w której wszyscy kandydaci będą mieli równe szanse dotarcia do potencjalnych wyborców), w których nasze prawa – podobnie jak innych uprawnionych osób w Polsce – będą respektowane i zagwarantowane” - piszą autorzy petycji w tej sprawie, którą przesłali już do wiadomości senatorów.

Autorzy podkreślają, że podważona będzie również wiarygodność wyniku wyborów. Bo w art. 8 ust. 3 ustawy zapisano, że do wyborów prezydenckich nie będą stosowały się przepisy z art. 230 kodeksu wyborczego. To m.in. obowiązek publicznego udostępniania protokołów wyników głosowania.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze