"Obojętnie czy Łukaszenko ich sprowadza, czy te osoby przyszły tam same – to są ludzie, którzy potrzebują pomocy. Odmowa pomocy grupie 32 osób to upadek moralny. To sytuacja haniebna" – mówi w rozmowie z OKO.press Janina Ochojska
Julia Theus, OKO.press: Przetrzymywana od 16 dni na granicy polsko-białoruskiej grupa 32 osób (liczbę osób, powołując się na Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur, podała we wtorek 25 sierpnia 2021 roku Fundacja Ocalenie) stała się zakładnikami konfliktu między Zachodem a reżimem Aleksandra Łukaszenką. Polski rząd argumentuje, że jest zobowiązany strzec granic państwa, a wpuszczenie migrantów może oznaczać kolejne tysięce ludzi, których w przyszłości na granicę będzie kierował reżim. Ma rację?
Janina Ochojska, działaczką humanitarną, założycielka i prezeska Polskiej Akcji Humanitarnej, posłanka do Parlamentu Europejskiego: To złe postawienie sprawy. Przyjęcie 32 osób, które koczują na granicy w trudnej sytuacji, nie spowoduje, że przyjdą albo nie przyjdą do Polski inni uchodźcy. Obojętnie czy przyjmiemy te 32 osoby, czy nie przyjmiemy i pozwolimy, aby umarły na granicy, musimy przygotować się na to, że z Afganistanu napłyną do nas uchodźcy.
Rząd eskaluje sytuację na granicy polsko-białoruskiej do granic możliwości. To propaganda władzy, która pokazuje, że grupa 32 osób to zagrożenie.
PiS po raz kolejny buduje negatywną narrację wobec uchodźców i liczy, że ta przyniesie więcej głosów podczas wyborów. Ma doświadczenie z 2015 roku, kiedy taka narracja przyniosła korzyści – to na niej PiS zbudował swój elektorat. Nie można już mocniej i dobitniej powiedzieć: „Nie przyjmujemy tych ludzi” niż to robi to teraz rząd.
Społeczeństwo polskie musi wiedzieć, że osoby na granicy polsko-białoruskiej to ludzie, że uchodźca to człowiek, a nie zagrożenie.
Mówienie o tym, że Łukaszenko chce spowodować kryzys w Unii Europejskiej, to argument skierowany przeciwko drugiemu człowiekowi. Nie dajmy się na to złapać. Obojętnie czy Łukaszenko ich sprowadza, czy te osoby przyszły tam same, to są ludzie, którzy potrzebują pomocy. Odmowa pomocy grupie 32 osób to upadek moralny. To sytuacja haniebna.
Postawienie na granicy polsko-białoruskiej – jak zapowiadał Marcin Przydacz, podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych – wysokiego płotu podpiętego pod elektrykę, rozwiąże sytuację?
Nie. Historie uchodźców pokazują, że dla ludzi, którzy szukają bezpiecznego miejsca, w którym mogliby się zatrzymać, którzy uciekają przed realnym zagrożeniem, że dla nich mur czy zasieki nie mają znaczenia. Te osoby będą próbowały dotrzeć ze wszystkich sił do miejsca, w którym będą bezpieczne. Wykorzystają wszystkie dostępne środki, aby to zrobić i mur ich nie powstrzyma.
Zbudowanie płotu utrudni ludziom szukającym bezpieczeństwa złożenie wniosku o ochronę międzynarodową.
Będziemy odpowiedzialni za śmierć każdej osoby, która zginie, próbując przedostać się przez taki mur, podobnie jak jesteśmy odpowiedzialni za śmierć każdej osoby, która ginie, próbując się przedostać przez morze do Włoch, Hiszpanii czy Albanii.
Co zrobić w takiej sytuacji – kiedy z jednej strony cierpią ludzie na granicy, robi się chłodno i wilgotno, potrzebują jedzenia, pomocy medycznej. A z drugiej strony mamy do czynienia z przestępczymi działaniami sąsiadującego z nami reżimu?
Powinniśmy ich przyjąć. Już dawno temu powinniśmy to zrobić. Jeżeli tego nie zrobimy, to w tym momencie zaczniemy grać w grę Łukaszenki. Zamiast toczyć spór o to, czy dopuścić do tych 32 osób lekarza, czy przekazać jedzenie i leki, powinniśmy przyjąć tych ludzi do Polski i wszcząć procedurę wniosku o ochronę międzynarodową.
Zgodnie z konwencją genewską z 1951 roku w sprawie uchodźców, którą w Polsce powiela ustawa z 2003 roku o udzieleniu cudzoziemcom ochrony na terenie Rzeczypospolitej Polskiej, Europa musi przyjmować uchodźców, którzy potrzebują pomocy, a migrantów nie. Takie rozróżnienie wprowadził też UNHCR. Powinniśmy w pierwszej kolejności dowiedzieć się, kim są osoby na granicy polsko-białoruskiej, a potem podejmować decyzję?
Musimy przyjąć te osoby zgodnie z przepisami. Uchodźca, który pojawia się na granicy, powinien złożyć wniosek o ochronę międzynarodową i przedstawić dokumenty tożsamości. Urząd do spraw cudzoziemców ma obowiązek rozpatrzyć taki wniosek, przeprowadzić wywiad z taką osobą i na jego podstawie zadecydować czy takiej należy jej się ochrona międzynarodowa czy nie. Jeżeli tak, dostaje status uchodźcy i może w Polsce się osiedlić, otrzymać pomoc w nauce języka, w znalezieniu pracy. Jeżeli nie, to taka osoba trafia do obozu deportacyjnego i jest deportowana. Tylko kto będzie deportował kogoś teraz do Afganistanu?
Pamiętajmy też, że osoby ewakuowane z Afganistanu samolotami to nie uchodźcy. Polska ewakuuje te osoby i to wynika z naszego zobowiązania, że w momencie zagrożenia zapewnimy osobom współpracującym z wojskiem polskim bezpieczeństwo.
31 sierpnia przestaną latać samoloty ewakuujące osoby, które chcą wyjechać z Afganistanu. W zależności od tego, jak potoczy się sytuacja w Kabulu, osoby, które obawiają się Talibów, zaczną uciekać i mogą wyruszyć w kierunku Europy, chociażby lądowym szlakiem północnym, a potem przez Białoruś dotrzeć do Polski. Polska jest na to gotowa?
Powinna być, ale nie sądzę, że jest. Musimy przygotować się na przyjęcie uchodźców z Afganistanu, ludzi, którzy opuszczali kraj z powodu zagrożenia życia. Polska nie może im odmówić ochrony międzynarodowej. Nie może odmówić im prawa do bezpiecznego życia, do wychowywania dzieci.
W Polsce mamy system przygotowany na przyjmowanie uchodźców, ale nie jest on nastawiony na przyjęcie większej liczby ludzi. Powinniśmy go powiększyć, czyli przygotować ośrodki dla uchodźców, przygotować ludzi, którzy będą przeprowadzali rozmowy z osobami ubiegającymi się o ochronę międzynarodową.
Rząd powinien zebrać listę samorządów, gmin, parafii, organizacji pozarządowych, które przygotowane na to, aby przyjąć uchodźców, które posiadają tłumaczy, nauczycieli języka. Musimy pokazać, że sytuacja, podczas której przyjmujemy uchodźców w Polsce, którzy mogą tu mieszkać, kształcić się, daje nam możliwości rozwojowe.
Na razie na granicy są 32 osoby. To nie jest dla Polski realny problem. Rząd chce przez tę sytuację pokazać jakim niebezpieczeństwem są uchodźcy i wrócić do narracji z 2015 roku. Unia Europejska mówi, że chce się bronić przed nielegalną migracją i jest to zgodne z polityką, bo nie chcemy nielegalnej migracji. Tylko co to oznacza? Emigrant jest nielegalny, kiedy przedostaje się przez granicę państw, bez wiedzy straży granicznej i urzędów. Uszczelnijmy więc granicę tak, aby nielegalnej migracji nie było.
Ale nie mówmy, że ludzie, którzy znajdują się na granicy polsko-białoruskiej i proszą o ochronę międzynarodową to nielegalni migranci. To nieprawda. To uchodźcy, czyli ludzie potrzebujący pomocy.
Powinniśmy bronić godności naszego kraju i obywateli, którzy są gotowi przyjąć tych ludzi. To kwestia jednej decyzji ministra Kamińskiego czy ministra Błaszczaka.
Prawa człowieka
Uchodźcy i migranci
Alaksandr Łukaszenka
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji
Białoruś
płot na granicy
pomoc uchodźcom
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze