0:00
0:00

0:00

Zamach stanu w Chile od lat 90. XX wieku stał się stałym elementem słabych merytorycznie wypowiedzi wpływowych uczestników polskiej debaty publicznej, którzy nie tylko trywializują historię, ale też banalizują zbrodnie reżimu. Liczbę ofiar rządów wojskowych szacuje się się na 3065 zabitych i 1102 zaginionych.

Narodowa Komisja do Spraw Więźniów Politycznych i Tortur, na czele której stał biskup Sergio Valecha, opublikowała w 2004 roku raport, wedle którego

23 856 mężczyzn oraz 3 399 kobiet poddano nielegalnym represjom lub torturom m.in. gwałtom i zmuszaniu do uczestnictwa w egzekucjach członków rodzin.

Reżim często określa się mianem faszystowskiego. Nie wzięło się to znikąd. Gen. Augusto Pinochet nie krył fascynacji osobą hiszpańskiego dyktatora, gen. Francisco Franco. Tytułował się „patriotycznym aniołem”. Wśród doradców jego tajnej policji DINA najprawdopodobniej znajdował się SS-Standartenführer Walter Rauf, odpowiedzialny podczas II wojny światowej za rozwój ruchomych komór gazowych i innych środków masowej zagłady. Popełnił zbrodnie wojenne w północnych Włoszech, a w Chile doradzał w kwestii metod tortur i funkcjonowania obozów koncentracyjnych.

Dość interesujące w tym kontekście, że deklarujący się jako polski nacjonalista poseł Konfederacji Robert Winnicki tak pisał w 2012 roku w szóstą rocznicę śmierci dyktatora: „6 lat temu odszedł do Pana gen. Augusto Pinochet, bohater Chile, bohater walki z komunizmem. Cześć Jego Pamięci!”.

Przeczytaj także:

Cuda Pinocheta nie takie cudowne

Prawda o reżimie jest oczywiście bardzo złożona. Dość powiedzieć, że jednym z pierwszych państw, które uznały rząd „bohatera walki z komunizmem” były maoistowskie Chiny.

Wbrew dość powszechnemu mitowi, który bardzo często powiela lewica, zamach Pinocheta nie był wsparty przez Stany Zjednoczone. Służby amerykańskie podjęły się nieudanej próby zamachu stanu w 1970 r., podczas której zginął ówczesny dowódca chilijskich sił zbrojnych, ale nie wspierały zamachu w 1973 roku. Jednak po przejęciu władzy przez Pinocheta nawiązały współpracę z DINA. To tajna policja reżimu opisywana przez amerykański wywiad wojskowy jako „współczesne gestapo” i „organizacja typu KGB”.

Częstym zabiegiem służącym wybielaniu reżimów jest zachwalanie jego osiągnięć gospodarczych. Robią to także obrońcy Pinocheta. Ale czy na pewno cel uświęcał środki?

Jak pisała w OKO.press Marta K. Nowak, ekonomiczny plan zakładający cięcia w polityce socjalnej, otwarcie rynku i prywatyzację, opracowany przez grupę wyszkolonych w Chicago młodych chilijskich ekonomistów (stypendium w Stanach było jedną z inicjatyw USA na rzecz zwalczania komunizmu), dyktatura wprowadzała krwawo.

„Zajmowaliśmy się gospodarką, o całej reszcie nic nie wiedzieliśmy” – tłumaczyli po latach ekonomiści w dokumencie „Chicago Boys”.

Terapia szokowa (pierwowzór tej, przez którą przechodziły potem państwa postkomunistyczne) była dla chilijskiego społeczeństwa wyjątkowo brutalna – skokowo wzrosło bezrobocie (20 proc.), drastycznie zmalał PKB i eksport, inflacja skoczyła do 300 proc.

W latach 70. nastąpił gwałtowny wzrost gospodarczy, który nazwano cudem, jednak de facto był to powrót do stanu sprzed reform Pinocheta. Natomiast lata 80. przyniosły kolejny kryzys. Pod koniec dekady ponad 40 proc. Chilijczyków żyło poniżej progu ubóstwa. Chile zostało wiodącą ekonomią Ameryki Łacińskiej dopiero w latach 90., za demokratycznych rządów, które zaczęły poszerzać rolę państwa w gospodarce.

Spór o to, czy można mówić o „chilijskim cudzie”, a jeśli tak, to kto jest za niego odpowiedzialny, wciąż trwa. Zanim jeszcze pojawiły się wątpliwości, chilijski przykład posłużył jednak za inspirację dla innych krajów, między innymi Polski. Przeprowadzona przez koalicję AWS-UW reforma systemy emerytalnego tworząca Otwarte Fundusze Emerytalne inspirowana była prywatnym systemem chilijskim: tym samy, który na przełomie 2019 i 2020 stał się jedną z przyczyn narodowego gniewu i wielkich demonstracji.

Wszelkie ambiwalencje nie przeszkadzają jednak najradykalniejszym zwolennikom skrajnie liberalnego podejścia go gospodarki (np. z kręgu Janusza Korwin-Mikkego), by model pinochetowski wychwalać pod niebiosa. Ale nie tylko to stoi za ich uwielbieniem dla dyktatora.

Korwin-Mikke o Pinochecie pisał i mówił dużo, chwaląc także jego model sprawowania rządów. Od wielu lat pochwala duet „reformatorów wolnorynkowych” w osobach Pinocheta i... Deng Xiaopinga, faktycznego przywódcy Chin po śmierci Mao: „Gdy w 1989 roku studenci zaczęli na Placu Niebiańskiej Bramy domagać się wprowadzenia, jak w Unii Europejskiej, socjal-demokracji, Deng kazał do nich strzelać – i dzięki temu Chiny osiągnęły to, co osiągnęły” - mówił w styczniu 2020 o chińskim dyktatorze.

Po ukraińskim Majdanie i wybraniu Petro Poroszenki na prezydenta Ukrainy Korwin-Mikke ubolewał nad odsunięciem od władzy Wiktora Janukowycza i twierdził, że

na czele państwa powinien stanąć dyktator na miarę Pinocheta lub Denga w celu przywrócenia porządku.

Z kolei dr Wojciech Muszyński z IPN fantazjował publicznie o zrzucaniu lewicowców do oceanu z helikopterów na wzór zbrodniarzy z Chile.

Zaś obecny dyrektor opolskiej delegatury Instytutu, dr Tomasz Greniuch tak opisywał na łamach Zeszytów Szkoleniowych ONR oraz swojego bloga jedno z haseł organizacji, której był ideologiem: „Odliczajcie życia chwile, szykujemy dla was Chile”.

Hasło to odnosi się zdaniem historyka do „obalenia nieudolnych rządów komunistycznego prezydenta”, „zapobieżenia terrorowi” oraz „przeciwdziałanie skutkom inflacji”.

Interesujące, że zachodni sojusznicy polskiej skrajnej prawicy oceniają Pinocheta ambiwalentnie z powodu... proamerykańskiego kursu reżimu chilijskiego. Takie stanowisko ma m.in. częsty gość Marszu Niepodległości – Włocha Roberto Fiore z neofaszystowskiej partii Forza Nuova.

Z ryngrafem do "bohatera"

Niestety, "ukąszenie pinochetowskie" nie omija też uczestników debaty o centrowych poglądach. Waldemar Kuczyński, były doradca premiera Tadeusza Mazowieckiego i b. minister przekształceń własnościowych stwierdził w 2019 roku: „Opinia o Pinochecie jest mocno zafałszowana, bo ukształtowana przez lewicową opinię. To oficer wierny idei państwa. Służył Allendemu. Wkroczył, by ratować Chile przed losem Kuby. Miał zbrojną lewicową rebelię, której nie dało by się stłumić głaskaniem”.

W tej bardzo krótkiej wypowiedzi prawdziwe jest tylko to, że Pinochet przed obaleniem Allendego rzeczywiście mu służył jako Komendant Główny armii chilijskiej. Przewrót jednak wymierzony w legalny rząd, a ofiarami skrytobójczych zamachów, w tym również poza granicami kraju, padali nie tylko radykalni lewicowcy, ale również chadecy i socjaldemokraci.

Dość powiedzieć, że powodem aresztowania dyktatora w 1998 roku w Wielkiej Brytanii (wypuszczono go z powodu otępienia naczyniowego) było zamordowanie grupy księży - obywateli Hiszpanii. Ich ojczyzna zawnioskowała o ekstradycję Pinocheta.

Wtedy to na wieść o aresztowaniu Pinocheta trzech przedstawicieli polskiej myśli konserwatywnej - Tomasz Wołek, Marek Jurek i Michał Kamiński - poleciała do Londynu, by w geście solidarności z człowiekiem odpowiedzialnym za śmierć tysięcy ludzi dać mu ryngraf z Matką Boską. Zostali wówczas zaatakowani na lotnisku przez grupę warszawskich antyfaszystów, którzy spryskali ich śmierdzącymi sprayami.

Później Wołek twierdził, że był u Pinocheta w charakterze dziennikarza, Kamiński od podróży się dziś odcina: „Do Pinocheta podchodziłem na prostej zasadzie – jeśli komuniści go opluwają, jest dobry. Ale to tak nie jest. Żałuję tego”. Marek Jurek - wymieniany teraz w medialnych doniesieniach jako jeden z kandydatów obozu władzy na Rzecznika Praw Obywatelskich (sic!) - wciąż Pinocheta legitymizuje i stwierdza, że „więźniów należy odwiedzać”.

Odlot również na lewicy

W tym roku osobliwa wypowiedź w związku z rocznicą zamachu stanu w Chile przyszła ze strony lewicowego publicysty. Rafał Woś z "Tygodnika Powszechnego" postanowił wykorzystać ja do... obrony polityki Prawa i Sprawiedliwości.

„Tam gdzie nie da prawdziwej lewicy się obalić siłą robi się z niej autorytarnych faszystów, oszołomów, antydemokratów, antyeuropejczyków, homofobów, antysemitów. Tak to niestety działa. Polska nie jest wyjątkiem” - napisał Woś na Twitterze, najwyraźniej w roli "prawdziwej lewicy" obsadzając PiS z Jarosławem Kaczyńskim jako Salvadorem Allende na czele.

Gdy jeden z prawicowych trolli stwierdził, że Allende był agentem KGB i dążył do sowietyzacji kraju, Woś stwierdził: „To tak jak PiS według Tomka Piątka i Grześka Rzeczkowskiego”.

Rafał Woś z etapu „budowy demokratycznego socjalizmu z PiS” przeszedł do porównywania dziennikarstwa śledczego niewygodnego dla władzy do zbrojnego przejęcia władzy i zaprowadzenia rządów terroru.

Piątek jest autorem książek opisujących związki Antoniego Macierewicza i Mateusza Morawieckiego z putinowską Rosją. Zbrodnią Rzeczkowskiego, byłego kolegi redakcyjnego Wosia z "Polityki", jest natomiast rozpracowanie tzw. afery taśmowej i udowodnienie, że za akcją nagrywania polityków, która pomogła PiS przejąć władzę w Polsce stali ludzie Kremla.

;

Komentarze