„To była jedna z największych katastrof ekologicznych na rzece w nowoczesnej historii" – czytamy w unijnym raporcie dotyczącym Odry. Autorzy wyliczają: rzeka umierała na prawie 500 kilometrach, wyłowiono z niej 360 ton ciał martwych ryb
„Lato 2022 roku było sygnałem alarmowym dla wielu z nas. Oglądaliśmy niepokojące obrazy skutków suszy w Europie, a także zdjęcia setek tysięcy ryb, które zginęły w Odrze tylko między lipcem a sierpniem" – piszą autorzy unijnego raportu dotyczącego odrzańskiej katastrofy. Dokument powstał dzięki współpracy Europejskiej Agencji Ochrony Środowiska i Wspólnego Centrum Badawczego. Autorzy piszą wprost: przed Polską ważne zadanie. Trzeba uchronić drugą z największych polskich rzek przed powtórką z wakacji 2022.
„Śmierć ryb w rzece Odrze w 2022 r. wyraźnie przypomniała, jak zanieczyszczenie spowodowane przez człowieka, w połączeniu z utratą różnorodności biologicznej i zmianą klimatu może wywołać burzę, która niesie tragiczne konsekwencje dla ludzi, gospodarki i planety" – skomentował komisarz do spraw środowiska, oceanów i rybołówstwa, Virginijus Sinkevičius. „Nie możemy pozwolić, aby podobna katastrofa kiedykolwiek się powtórzyła" – dodał.
Unijny raport potwierdza to, co w sierpniu 2022 roku ustalili naukowcy: w Odrze zakwitły złote algi, Prymnesium parvum, których nigdy wcześniej nie było w żadnej polskiej rzece. Jak już pisaliśmy w OKO.press, złote algi miały idealne warunki do rozwoju: wysokie zasolenie, niski poziom wody, mocne nasłonecznienie i wysoką temperaturę. W Kanale Gliwickim zanotowano nawet 30 ℃. Ciągły dopływ ścieków i solanki zapewniały nie tylko firmy i kopalnie ze Śląska, ale również dolnośląskie i lubuskie zakłady chemiczne.
„Ten rok nie był wyjątkowy. Wcześniej bywały okresy z niskim stanem wody i wysoką temperaturą. Rzeka, jako ekosystem, broniła się do pewnego momentu. W tym roku granica została przekroczona, Odra nie wytrzymała" – mówił OKO.press prof. Robert Czerniawski, ekolog wód z Uniwersytetu Szczecińskiego.
Autorzy unijnego raportu podkreślają, że globalne ocieplenie „zwiększa częstotliwość, czas trwania i dotkliwość okresów suchych", przez co również będziemy obserwować niższe przepływy wody. „W ten sposób wzrasta zagrożenie wystąpienia podobnych katastrof ekologicznych w innych rzekach UE, zwłaszcza tych, które zostały silnie zmienione w celu ułatwienia żeglugi i działalności przemysłowej".
W raporcie czytamy jednocześnie, że
największym winnym katastrofy jest człowiek.
„Masowe zakwity toksycznych alg, które ostatecznie doprowadziły ekosystem Odry do przekroczenia ekologicznego punktu krytycznego, nie byłyby możliwe w warunkach naturalnych" – piszą autorzy.
Przypomnijmy, że w sierpniu 2022 roku politycy obozu władzy przekonywali, że za gwałtowny pomór ryb w Odrze odpowiadają przyczyny naturalne. „Ja uważam, że lepiej, że w tym przypadku przyroda to spowodowała" – mówił poseł PiS Kazimierz Smoliński. A – jak stwierdził – „wobec przyrody człowiek jest bezradny".
Pierwsze martwe ryby zauważono już w lipcu na Kanale Gliwickim, który w Kędzierzynie-Koźlu wpada do Odry. W raporcie czytamy, że maksymalne zanotowane zasolenie w czasie katastrofy zanotowano właśnie w wodach Kanału Gliwickiego i wynosiło ono 7,3 tys. µS/cm (mikrosimensy na centymetr, jednostka określająca przewodnictwo elektrolityczne wody. Im większa przewodność, tym większe zasolenie). To ponad dwa razy wyższe zasolenie wody niż to notowane w Bałtyku.
Na poniższym wykresie widać nagły wzrost zasolenia, wskazujący na zrzut wód poprzemysłowych:
Autorzy zauważają również, że Kanał Gliwicki ma wysokie poziomy chlorków i siarczanów, które później dostają się do Odry. „Wskazuje to najprawdopodobniej na źródło antropogenicznej emisji ścieków o podwyższonym ładunku soli w tej części zlewni" – piszą.
Średnia przewodność Odry to 1000 µS/cm – znacznie więcej niż inne europejskie rzeki. Zasolenie rośnie i – jak wynika z raportu – największe wzrosty zanotowaliśmy w ciągu ostatnich pięciu lat. Autorzy zaznaczają również, że w ciągu 10 lat przynajmniej jedno z przedsiębiorstw podwoiło ilość chlorków sodu wypuszczanych do Odry.
Nawet w trakcie sierpniowej katastrofy Polska nie zakazała firmom zrzutu nieczystości.
„Wiemy na pewno, że zasolenie to wynik zrzucania wód kopalnianych, co podwyższa poziomy zasolenia. To wiemy już od wczesnych lat 90.” – mówił OKO.press ekohydrolog, dr Sebastian Szklarek. „Możemy się zastanawiać, czy w związku z wybuchem wojny nie zwiększono wydobycia węgla w kopalniach, przez co wzrosło zasolenie Odry. A może bardziej winne jest to, że mamy kolejny rok z suszą, więc stężenie soli jest większe?” – dodawał.
Unijny raport niestety tych wątpliwości nie rozwiewa.
Rząd już w sierpniu zapowiadał milion złotych za wskazanie winnego (miliona nikt nie dostał), stworzenie nowoczesnego monitoringu jakości wód (na razie nie ma o nim zbyt wielu informacji) i odbudowę ekosystemu Odry (która polega m.in. na zarybianiu – przez wielu ekspertów jest ono odradzane, bo narybek może nie przetrwać w zatrutej, zasolonej wodzie).
Sytuacja się nie poprawia. Według publikowanych na bieżąco danych dotyczących stanu Odry, w prawie wszystkich badanych punktach poziomy przewodności są przekroczone. Dopuszczalny poziom jest jedynie przy granicy z Czechami, w Chałupkach – a więc w takim miejscu, gdzie nie docierają jeszcze śląskie i dolnośląskie zanieczyszczenia przemysłowe. Na wysokości mariny w Gliwicach 16 lutego 2023 zanotowano 5480 µS/cm.
Norma dla wód powierzchniowych to maksimum 850 μS/cm.
W Odrze nadal są złote algi. Główny Inspektorat Ochrony Środowiska podaje dla uspokojenia, że nie znaleziono podobnego zakwitu w żadnej innej polskiej rzece.
„Katastrofa może się powtórzyć" – mówił w OKO.press hydrobiolog z Uniwersytetu Szczecińskiego dr Łukasz Sługocki. – „Niektóre rzeczy wiemy już teraz: jest mniej ryb, bo w sierpniu wyłowiono kilkaset ton ciał. Wiemy, że zginęły też ślimaki i małże, które w rzece pełnią funkcję filtratorów. Woda będzie więc mniej przejrzysta. Wiemy też, że w Odrze rozprzestrzeniły się szkodliwe glony. Wystarczy wysoka temperatura, zasolenie, niski stan wody i słońce, żeby znowu zakwitły. Nie mamy podstaw do nadziei, że będzie inaczej – wyliczał.
Unia Europejska ostrzega, że podobny scenariusz może wydarzyć się również w innych rzekach. Szczególnie tam, gdzie do wód wpuszczane są przemysłowe ścieki. Autorzy podkreślają, że wciąż do końca nie rozumiemy dokładnego mechanizmu pojawienia się złotych alg w rzece, to wszystkie wody ze średnią przewodnością roczną 1500 µS/cm można uznać za zagrożone.
Ich lokalizację widać na dołączonej do raportu mapie. Kolorem czerwonym zaznaczono miejsca z wysoką przewodnością. Niektóre kraje jednak nie dostarczają wystarczających danych, żeby ocenić prawdopodobieństwo zakwitu.
Polska to pierwszy kraj w UE, w którym doszło do katastrofy na tak ogromną skalę. Zdaniem unijnych instytucji powinien przetrzeć szlaki w zapobieganiu podobnym zdarzeniom.
W raporcie zawarto kilkadziesiąt rekomendacji, a wśród nich:
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze