0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Orzechows...

Jednak doczekamy się realizacji obietnicy koalicyjnych partii z kampanii wyborczej? Ministerstwo infrastruktury twierdzi, że pracuje nad propozycją wspólnego biletu na różne formy komunikacji publicznej.

Pomysły Polski 2050 i Lewicy sprzed ponad roku mówiły, że na jednym miesięcznym czy rocznym moglibyśmy jeździć zarówno transportem miejskim, jak i autobusami i pociągami regionalnymi. Resort próbuje przekuć te propozycje w konkret. To jednak żmudna i trudna praca.

Bilet na wszystko i tanio, ogólnopolski i zintegrowany

W obu propozycjach ówczesnych partii opozycyjnych wyraźna była inspiracja rozwiązaniami z zagranicy. Niemcy dwa lata temu wprowadziły wakacyjny bilet, który uprawniał do podróżowania lokalnym i regionalnym transportem za 9 euro, później zamieniły go na miesięczną przejazdówkę za 49 euro.

W Austrii większość transportu publicznego obejmuje Klimaticket – to między innymi rok przejazdów lokalnych, regionalnych i międzymiastowych za 1095 euro (są też tańsze warianty, obejmujące na przykład jeden region).

W Polsce, według propozycji polityków, miałaby obowiązywać miesięczna taryfa, która uprawniałaby do przejazdów całą regionalną i lokalną komunikacją zbiorową, choć w niektórych wypowiedziach pojawiała się również komunikacja „ponadregionalna”.

Chodziłoby więc o transport miejski, ale też autobusy poza miastami, pociągi Polregio czy przewoźników kolejowych utrzymywanych przez samorządy. Plan ugrupowania Szymona Hołowni mówił o 150 złotych za bilet miesięczny, politycy Lewicy zbili tę stawkę do zaledwie 59 złotych.

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić

„Przez długie lata państwo polskie zniechęcało do transportu publicznego i mówiło: poradźcie sobie sami. Jeżeli chcemy, aby ludzie przesiedli się do transportu publicznego, to autobus musi kursować regularnie i być dostępny finansowo” – mówił Adrian Zandberg z Razem, jeszcze jako kandydat wspólnej lewicowej listy.

„Apelujemy, żeby rząd wprowadził jeden bilet za około 150 zł, to 5 zł dziennie. Za te 5 zł dziennie każdy z nas ma możliwość jazdy komunikacją miejską, regionalną i ponadregionalną" – mówił z kolei Szymon Hołownia.

Przeczytaj także:

Atrakcyjne hasła z kampanii trudno jednak przekuć w akt prawny, który umożliwiłby powstanie wspólnego biletu. Dlatego postanowiliśmy zapytać Ministerstwo Infrastruktury o to, czy ma plan wprowadzenia takiej oferty.

Do tej pory wiedzieliśmy, że w resorcie ma ona już nazwę Ogólnopolskiego Biletu Zintegrowanego. Urzędnicy przekonują jednak, że to niejedyny dopracowany szczegół, a prace nad nową propozycją przyspieszają.

Ogólnopolski Bilet Zintegrowany – czyli właściwie co takiego?

Co zakładają pomysły ministerstwa?

  • Wprowadzenie wspólnej oferty na transport miejski, autobusowy regionalny i dalekobieżny. Nie będzie to jednak najprawdopodobniej jeden bilet, a różne propozycje dopasowane do potrzeb różnych osób – w tym podróżnych, którzy potrzebują na przykład jedynie komunikacji miejskiej lub jedynie przejazdów kolejami regionalnymi;
  • OBZ ma być połączony z wyszukiwarką uwzględniającą wszystkie formy transportu, umożliwiającą również zakup pojedynczych biletów na poszczególne połączenia;
  • Resort obiecuje też nowe „formy odprawy” – bilet będzie można „odbić” w pojeździe za pomocą karty płatniczej lub aplikacji mobilnej. „System będzie obejmował różne formy biletów, w tym jednorazowe, nabywane na daną relację bez względu na przewoźnika i godzinę odjazdu (z możliwością wyboru opcji powrotnej), bilety abonamentowe: miesięczne bez względu na przewoźnika, a także bilety obejmujące wszystkich kolejowych przewoźników regionalnych z opcją komunikacji miejskiej” – mówi nam Anna Szumańska, rzeczniczka ministerstwa,
  • Nie będzie jednak obowiązku przystępowania do OBZ, dla przewoźników będzie to dobrowolne. Dlatego istnieje ryzyko, że bilet „na wszystko” nie będzie obejmował niektórych spółek transportowych. Wszystko będzie uzależnione zapewne od oferty państwowych rekompensat, które pokryją różnicę pomiędzy prognozowanym przychodem z biletów sprzedawanych samodzielnie a wpływem z tańszego biletu zintegrowanego. To scenariusz znany z innych krajów. Do austriackiego Klimaticket nie dołączyły niektóre ze związków transportowych;
  • Bilet będzie wymagał „koordynacji usług transportowych” – przekazuje nam ministerstwo. To dobry znak. W zapowiedzi resortu może chodzić choćby o ułożenie rozkładów poszczególnych przewoźników tak, by pasażerowie mogli łatwo się przesiadać i kontynuować podróż.

Cena może uczynić cuda. Ale sporym kosztem

Tyle konkretów. Najważniejsze pytania pozostają nadal bez odpowiedzi. Po pierwsze, nie wiadomo, kiedy OBZ będzie dostępny. Z wypowiedzi wiceministra infrastruktury Piotra Malepszaka można wywnioskować, że realistyczny jest rok 2027.

Resort nie chce składać obietnic bez pokrycia. Również w związku z tym niewiadomą wydaje się cennik nowej oferty. Trudno przywiązywać się do którejkolwiek z kwot rzucanych przez polityków w kampanii.

Ustalenie atrakcyjnej ceny, nawet na poziomie niemieckiej czy austriackiej propozycji, będzie wyzwaniem wymagającym dużego nakładu środków z budżetu. Dziś koszt biletów okresowych niektórych z przewoźników bywa sporą kwotą. Firmy transportowe bez wątpienia nie pokryją ubytków w budżecie jedynie dzięki wpływom z OBZ.

Przykład?

Cena kwartalnych przejazdówek Polregio na niedługie trasy może sięgać nawet tysiąca złotych. Widać to choćby na przykładzie biletu tam i z powrotem pomiędzy Kędzierzynem-Koźlem a Opolem. Trzy miesiące podróżowania na takiej trasie to 914,50. W skali roku daje to 3656 złotych.

Dodajmy do tego koszt czterech biletów kwartalnych na opolską komunikację miejską (na przykład dla pracujących w stolicy województwa), a wyjdzie ponad 5035 złotych – czyli o 218 złotych więcej, niż Austriacy płacą rocznie za Klimaticket na prawie cały dostępny w kraju transport publiczny. Austria do swojej oferty dopłaca rocznie 1,5 mld euro.

Ogólnopolski Bilet Zintegrowany to nie wszystko

Niezależnie od tego na ministerstwo i jednostki organizujące transport (w tym samorządy) czekają też inne wyzwania. Jednym z nich jest ujednolicenie ulg wśród różnych przewoźników. Dziś to jedna z największych przeszkód, przez którą upadają projekty wspólnych biletów na kolej aglomeracyjną i komunikację miejską – bo przewoźnicy różnie traktują choćby seniorów i uczniów.

„Obecnie prowadzone są analizy oraz spotkania, w pierwszej kolejności z przewoźnikami i operatorami przewozów kolejowych (którzy w odróżnieniu od przewoźników autobusowych rozliczają utracone przychody z tytułu sprzedaży biletów ulgowych bezpośrednio Ministrowi Infrastruktury) oraz opracowywane są dane dotyczące kosztów ponoszonych przez budżet państwa na zrekompensowanie przewoźnikom i operatorom utraconych przychodów, w odniesieniu do każdej grupy pasażerów uprawnionych do ulg” – słyszymy od Anny Szumańskiej z Ministerstwa Infrastruktury.

A przeskoczenie tych barier i tak niewiele da bez wypełnienia transportowych białych plam. W wielu miejscach na mapie nadal straszą białe plamy braku jakiejkolwiek oferty transportowej. W innych skierowana jest ona głównie do uczniów, bywa też, że jedynym środkiem transportu publicznego są stare, zdezelowane busy. Pod koniec 2023 roku o komunikację zbiorową zapytała firma badawcza PBS. Na słabą ofertę w swojej okolicy zwróciło uwagę 84 proc. pytanych.

;
Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze