0:000:00

0:00

Na Podlasiu po raz drugi - tym razem w Hajnówce, poprzednio w Michałowie - odbył się protest zorganizowany przez grupę „Matki na Granicy. „Miejsce ludzi nie jest w lesie”- skandowali uczestnicy zwołanej na sobotę, 20 listopada, demonstracji. Zjechali się z różnych stron Polski. Byli wśród nich zarówno ludzie bezpośrednio zaangażowani w pomoc uchodźcom, jak i ci, którzy chcieli wesprzeć ich działalność i upomnieć się o błąkające się po lasach dzieci i rodziny. Akcję "Matki jadą na granicę. Miejsce dzieci nie jest w lesie" uruchomiły działaczki dolnośląskiego Kongresu Kobiet. Na miejscu była Magdalena Chrzczonowicz z OKO.press.

„My matki, nie możemy pozwolić, żeby dzieci umierały w lesie. Przyjechaliśmy upominać się o te dzieci" – mówiła jedna z organizatorek protestu, Joanna Stańczyk, wiceprezeska stowarzyszenia Dolnośląski Kongres Kobiet.

Stańczyk przypomniała słynne zdjęcie martwego dziecka z tureckiego wybrzeża. „Dziś takie roczne dziecko leży martwe gdzieś tu w lesie. A jego rodzice dzisiaj zostali wydaleni – są już na Białorusi”– mówiła Stańczyk.

W manifestacji wzięły też udział zaangażowane w pomoc uchodźcom mieszkanki regionu. Część z nich nawet nie przebierała się z technicznych ubrań i trekkingowych butów nieodzownych przy społecznej pracy w przygranicznych lasach.

Przeczytaj także:

„Robimy to, co w tej sytuacji jest dla nas normalne i zwyczajne. Próbujemy pomóc tym ludziom w lesie tak, jak to jest możliwe. Dziękujemy ludziom z Polski, którzy nas wspierają. To znak, że mamy jednak społeczeństwo obywatelskie” – mówiła jedna z nich, Ewa Moroz-Kaczyńska.

Protest "Matki na granicę" w Hajnówce
Na zdjęciu widać 2-letniego Ariasa z Kurdystanu, który przebywa na granicy polsko-białoruskiej. Aktywistka Sanna Filgarowicz zainicjowała akcję #codalejzariasem
Protest "Matki na granicę" w Hajnówce

Kolejna z uczestniczących w manifestacji mieszkanek podlaskiego pogranicza, Katarzyna Gappa, mówiła o wspólnotowym doświadczeniu pomocy: „Zweryfikowane zostało słowo przyjaźń. Okazało się, że jest bardzo wielu pięknych ludzi, którzy dodają sobie nawzajem siły”.

„Jesteśmy zwykłymi nastolatkami. Nie chcemy być zmuszani, by walczyć o zachowanie w naszych społeczeństwie podstawowych wartości moralnych. Chcemy żyć normalnie.”

– mówiła w imieniu swoich obecnych na manifestacji rówieśników licealistka z Hajnówki z grupy „Młodzież bez Granic”.

Adrianna Klimaszewska z dolnośląskiego Kongresu Kobiet: „Boję się myśleć, ile nie żyje ich tak naprawdę, boję się myśleć, ile osób w na granicy między życiem na śmiercią jest teraz w strefie stanu wyjątkowego. Walczmy o przestrzeganie praw człowieka".

"Nie tylko matki nie mogą patrzeć na to, co się tu dzieje, nie może na to patrzeć każdy przyzwoity człowiek” – wtórowała jej inna z uczestniczek Justyna Gąsior.

Manifestacja przebiegła spokojnie i bez zakłóceń, a uczestnicy podporządkowali się zaleceniom epidemiologów.

Demonstracja w Hajnówce to już druga ze zorganizowanych przez grupę „Matki na Granicę”. Manifestacje mają się odbywać raz na miesiąc. Pierwszy taki protest odbył się 23 października. W przygranicznym Michałowie zgromadziło się wtedy około 500 osób z różnych stron Polski. Były wśród nich m.in. Anna Komorowska i Jolanta Kwaśniewska. W listopadowej edycji protestu uczestniczyło mniej osób - frekwencja nie przewyższała połowy tej z października.

Protest "Matki na granicę" w Hajnówce
Na zdjęciu widać 2-letniego Ariasa z Kurdystanu (w fioletowym kapturku), który przebywa na granicy polsko-białoruskiej. Aktywistka Sanna Filgarowicz zainicjowała akcję #codalejzariasem

Na granicy nieco spokojniej

Początek weekendu przebiegał na granicy polsko-białoruskiej relatywnie spokojnie – przynajmniej w porównaniu do atmosfery ostatnich dni.

W piątek 19 listopada popołudniu w okolicy Starzyny na Podlasiu doszło jednak do starć z policją, które ta ostatnia określiła jako próbę "siłowego przekroczenia granicy". Wg oficjalnych informacji w stronę służb miały polecieć kamienie – nikt nie odniósł obrażeń, ale zostały uszkodzone dwa policyjne furgony.

Starzyna znajduje się w powiecie hajnowskim, kilkadziesiąt kilometrów od przejścia granicznego w Kuźnicy Białostockiej, gdzie w ubiegłym tygodniu miały miejsce największe jak dotąd starcia z policją. Może to świadczyć o tym, że uchodźcy i migranci, którzy opuścili obozowisko w Kuźnicy są przez białoruskie służby transportowani na inne odcinki granicy - z doniesień mediów wynika, że również na granice Białorusi z Litwą i Łotwą.

Obozowisko w Kuźnicy opustoszało ostatecznie w piątek – większość obozujących tam ludzi została przeprowadzona przez białoruskie służby do znajdującego się dalej po stronie białoruskiej centrum logistycznego. Stamtąd część z uchodźców i migrantów jest przewożona w bliżej nieokreślonych kierunkach "Grożą im. Każą rzucać kamieniami. Mówią, że jeśli migranci nie podejmą ataku, zostaną rozdzieleni z rodziną, zabiorą im dzieci czy po prostu ich zamordują" – opowiadał Wirtualnej Polsce Ahmet Ziyad Abdulqadir Gardi, mieszkający w Polsce Kurd, wspierający ludzi uwięzionych na granicy. O sytuacji Kurdów rozmawialiśmy w OKO.press z z Soranem Omarem Saeedem, byłym szefem Komisji Praw Człowieka w Parlamencie Regionalnym Kurdystanu oraz z Ziyadem Raoofem, pełnomocnikiem rządu Regionu Kurdystanu w Polsce:

Część z migrantów i uchodźców wraca jednak z Białorusi do Iraku. Pierwszy samolot przysłany przez władze tego kraju do Mińska po osoby, które zwabione przez białoruskie służby utknęły następnie na granicy Polski, odleciał z powrotem do Bagdadu już 18 listopada. Zabrało się nim około 400 osób. W najbliższych dniach Irak zapowiada kolejne takie transporty.

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze