0:000:00

0:00

Utajnioną odpowiedź polskich władz - wywód w 62 punktach na 24 stronach - OKO.press dostało od źródła, które pragnie zachować anonimowość. Jest to wersja robocza, zdaniem naszego źródła, "przed ostatecznym wyczyszczeniem".

Jak twierdzą urzędnicy Ministerstwa Środowiska, którym pokazaliśmy pismo, jest ono autentyczne i bliskie wersji ostatecznej, którą przekazano Trybunałowi Sprawiedliwości UE 4 sierpnia 2017 roku.

Pismo jest odpowiedzią na wezwanie Trybunału do wstrzymania wycinki w Puszczy Białowieskiej do momentu rozsądzenia sporu między Polską a Komisją Europejską. Komisja uznała, że zwiększone w marcu 2016 roku pozyskanie (wycinka i wywóz) drewna jest niezgodne z prawem środowiskowym UE. Dlatego wnioskowała do Trybunału o to, by zanim wyda wyrok w sprawie KE kontra Polska, zastosował tzw. środek tymczasowy, jakim jest wezwanie zaprzestania wycinki, aby uniknąć nieodwracalnych jej skutków.

Polska powinna była zastosować się do wezwania Trybunału, ale tego nie zrobiła. To pierwszy taki przypadek w historii UE.

Przesłuchanie z udziałem obu stron sporu o wycinkę Puszczy Białowieskiej odbędzie się 11 września 2017 roku. Możliwe, że Trybunał zastosuje względem Polski kary pieniężne za niezastosowanie się do środków tymczasowych.

Przeczytaj także:

Polska żąda 1, 2, 3, 4

Najważniejsze w dokumencie są jego konkluzje ujęte w krótkim rozdziale zatytułowanym "Żądania". Rząd PiS domaga się od Trybunału Sprawiedliwości:

  1. "Oddalenia wniosku KE o zastosowanie środków tymczasowych jako bezzasadnego" oraz
  2. "uchylenia przez Trybunał postanowienia o zastosowaniu środków tymczasowych".
  3. Jeśli Trybunał powyższych żądań nie uwzględni, to Polska uzależnia wykonanie postanowienia Trybunału od tego, czy KE złoży "zabezpieczenie w wysokości 3 240 000 000 PLN (słownie trzy miliardy dwieście czterdzieści milionów złotych)"
  4. Żąda też, by kosztami postępowania obciążyć KE.

Argumentacja rządu Beaty Szydło idzie w kierunku: "nie zgadzamy się, więc nie przestaniemy ciąć". Oznacza to naruszenie powszechnie akceptowanej zasady, że wyroki Trybunału się wykonuje, a swoich racji dochodzi przed tym europejskim sądem.

Odpowiedź rządu była do tej pory znana tylko z krótkiej depeszy PAP.

"Treść dokumentu do Trybunału Sprawiedliwości ma charakter poufny. Jest traktowany jako materiał dowodowy w sprawie" - tłumaczył PAP rzecznik resortu środowiska Aleksander Brzózka.

Lektura dokumentu przekracza wyobrażenie, jakie można było sobie wyrobić na podstawie PAP. List jest mieszanką wywodów prawniczych i argumentów merytorycznych, ubarwianych epitetami pod adresem KE typu "zacietrzewienie", "wypaczanie obrazu rzeczywistości", "brak obiektywizmu", "arbitralność", "wadliwość", "zbywanie milczeniem polskich argumentów" itp.

Postanowienie Trybunału jest nieuzasadnione, więc go nie wykonamy

Główną osią jest argumentacja, że wniosek KE o zastosowanie "środków tymczasowych", czyli wstrzymanie wycinki zanim zapadnie wyrok, był "w sposób oczywisty" nieuzasadniony.

Zdaniem autorów dokumentu, środki tymczasowe mogą być zastosowane tylko wtedy, gdy zostanie wykazane, że:

  1. ich użycie jest prima facie (na pierwszy rzut oka) prawnie i faktycznie uzasadnione (fumus boni iuris);
  2. ich wykonanie jest konieczne ze względu na uniknięcie "poważnej i nieodwracalnej" szkody;
  3. interes wnioskodawcy przeważa nad interesem publicznym.

"Komisja nie wykazała spełniania powyższych przesłanek" - głosi rządowy dokument. A powinny być spełnione wszystkie trzy.

Komisja jest po prostu zacietrzewiona

Zdaniem Polski, KE nie udało się uargumentować zarzutów o łamaniu prawa UE przez Polskę jako prima facie wystarczających, by zastosować środki tymczasowe. Oskarżenia Komisji to zaledwie "hipotezy". Tymczasem są

"opinie naukowe jednoznacznie potwierdzające, że podejmowane przez polskie władze działania w celu zwalczania gradacji kornika drukarza są nie tylko zgodne z prawem unijnym, ale wręcz niezbędne, aby tę zgodność zachować".

Niestety, w odpowiedzi polskiego rządu nie ma do nich odwołań.

Zdaniem polskiej strony, niespełniona pozostaje również przesłanka "pilności". KE nie wykazała bowiem, że zastosowanie środków tymczasowych wynika z okoliczności nie cierpiących zwłoki.

Ci więcej, sama Komisja nie spieszyła się do tej pory. "Rzeczpospolita Polska zwraca uwagę, że Komisja nie podejmowała wystarczających kroków w celu doprowadzenia do jak najszybszego położenia kresu domniemanemu naruszeniu prawa unijnego, rażąco zwlekając z wszczęciem kolejnych etapów postępowania". KE odniosła się do wyjaśnień MŚ w sprawie wycinki dopiero dziewięć miesięcy od ich przekazania.

Te i inne okoliczności "pokazują brak obiektywizmu i niezrozumiałe zacietrzewienie Komisji w dążeniu do wstrzymania gospodarki leśnej na terenie Puszczy Białowieskiej".

To brak cięć zaszkodzi Puszczy

Według rządu KE nie przekonuje wystarczająco, że zaprzestanie wycinki doprowadzi do poważnych i nieodwracalnych szkód "z punktu widzenia interesu ogólnego" (publicznego).

"Są to jedynie hipotezy, wysnute co prawda z opracowań naukowych, jednak pozostające w sferze niemożliwych do udowodnienia przypuszczeń" - czytamy kwiecistą mowę dokumentu. Zdaniem polskiego rządu, ich wiarygodność kruszy się w konfrontacji z tymi autorytetami naukowymi, które są za polityką wycinek.

To właśnie zaprzestanie wycinki drzew zaatakowanych przez kornika drukarza może wywołać negatywne i nieodwracalne skutki.

"Niekontrolowana gradacja tego chrząszcza może doprowadzić do całkowitego zachwiania ekosystemu Puszczy Białowieskiej, a w konsekwencji doprowadzić do sytuacji, w której stan szkód poczynionych w przyrodzie będzie rodził bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia ludzkiego" - dramatyzuje dokument.

Autorzy najwyraźniej wiedzą, że zdaniem wielu naukowców cięcia sanitarne są nieskuteczną metodą walki z chrząszczem. Mają na to zaskakującą odpowiedź:

"Nawet jednak gdyby liczba opinii naukowych opowiadających się za niezwalczaniem kornika drukarza na obszarze Puszczy Białowieskiej przeważała nad liczbą opinii naukowych opowiadających się za jego zwalczaniem, to

najistotniejsza powinna być treść i jakość tych opinii, a nie wyłącznie ich liczba".

Czyli liczy się treść, która ma być zgodna ze stanowiskiem ministerstwa Szyszki. Taka treść oznacza też wyższą jakość.

Takie cięcia były od 100 lat

Poza argumentacją prawną dokument przedstawia kilka argumentów merytorycznych, z różnych poziomów ogólności, mniej lub bardziej zbliżonych do tematu. OKO.press referuje je bez komentarza:

  • w krajach Europy Zachodniej (np. w Austrii) na obszarach chronionych również prowadzi się walkę z kornikiem za pomocą cięć sanitarnych; stosuje się tam podział, który MŚ przyjęło również w Puszczy: na strefę interwencji i obszary, gdzie się jej nie prowadzi;
  • opinie naukowców, którzy są zwolennikami wycinki są oparte o badania prowadzone w Puszczy Białowieskiej; natomiast badacze przeciwni wycince korzystają z obserwacji w innych ekosystemach leśnych;
  • aktywne działania gospodarki leśnej, jakich zaprzestania domaga się KE są "prowadzone od prawie 100 lat w podobnym kształcie i rozmiarze";
  • pozyskanie drewna zaplanowane w aneksie Planu Urządzenia Lasu z 2016 roku, są znacznie mniejsze niż w poprzednich latach. Skąd więc te wszystkie protesty?;
  • na dłuższą metę zaprzestanie walki z masowym pojawieniem się kornika drukarza doprowadzi do zmniejszenia populacji chronionych dzięciołów (trójpalczastego i białogrzbietego), które żywią się tym chrząszczem;
  • stabilności populacji innych chronionych ptaków w Puszczy - sóweczki i włochatej - nie zagrażają działania gospodarki leśnej związane z walką z gradacją.

Polska strona oskarża KE, że ta "zbywa milczeniem" i "całkowicie pomija" argumenty naukowe MŚ. Co "w sposób niebudzący wątpliwości" pokazuje, że "działania Komisji zmierzają do stworzenia wypaczonego obrazu rzeczywistości".

W opinii autorów dokumentu - ten wątek pojawia się w piśmie wielokrotnie - wszystkie działania prowadzone przez Polskę w Puszczy Białowieskiej są zgodne z dyrektywami ptasią i siedliskową. A więc głównymi dokumentami prawa środowiskowego UE.

To my dbamy o interes publiczny

Zdaniem autorów dokumentu KE w wypaczony sposób przedstawia motywy wycink. Komisja wskazuje, że chodzi o pozyskanie większej ilości drewna i zwalczanie kornika drukarza.

Tymczasem polski interes i cel jest szerszy i ambitniejszy. Chodzi o "ochronę Puszczy" oraz "zminimalizowanie ryzyka zniszczenia siedlisk przyrodniczych w Puszczy Białowieskiej".

Cały dokument wyraża kwestionowane przez ekologów polskich i światowych podejście do Puszczy - ostatniego w Europie nizinnego lasu pierwotnego - które polega na "prowadzeniu prawidłowej gospodarki leśnej", "niezbędnych działaniach ochronnych i pielęgnacyjnych", "zarządzaniu lasem" itp.

Jak nie pozwolicie ciąć, to płaćcie za drewno

W jaki sposób autorzy dokumentu doliczyli się szkód, jakie powstaną jeśli zostaną zmuszeni do zaprzestania swojej "ratowniczej" gospodarki leśnej? Skąd wzięła się gigantyczna kwota 3 mld 240 mln zł?

Wysokość szkód wyprowadzono z przepisów o ochronie gruntów leśnych dotyczących kosztów związanych z wyłączeniem jakiegoś obszaru spod gospodarki leśnej.

Czyli - jak ironicznie zauważył informator, od którego otrzymaliśmy dokument - "wycenę oparto na wartości metra sześciennego drewna". Drewna, które możnaby pozyskać wycinając Puszczę na wskazanych przez KE obszarach.

Wyliczenie wzbudziło nawet wątpliwości osoby, która oceniała dokument. W punkcie 58 na s. 21 pojawia się dopisek:

"Uprzejma prośba do MŚ o wskazanie metodologii, która została użyta do wyliczenia powyższej kwoty (...) kwota może zostać uznana za nieuzasadnioną".

Dokument pod lupą ekspertów

OKO.press przekazało odpowiedź polskiego rządu do oceny specjalistom w zakresie prawa środowiskowego UE oraz ekspertom nauk przyrodniczych. Ocenią argumenty prawne oraz z zakresu ochrony środowiska. Wkrótce opublikujemy ich ekspertyzy.

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Przeczytaj także:

Komentarze