0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Agnieszka MazuśFot. Agnieszka Mazuś

Z przodu koszulki napis „dyrektorem będę ja”, z tyłu „#nie dla fuzji”. Napis z przodu jest dokładnym cytatem z wypowiedzi dyrektorki Teatru Muzycznego w Lublinie. Ten z tyłu oddaje to, co myślą pracownicy trzech instytucji kultury podlegających marszałkowi województwa lubelskiego z PiS. Dotąd niezależnych – wkrótce części ogromnego konglomeratu.

Z mapy Lublina znikną Teatr Muzyczny, Filharmonia im. Henryka Wieniawskiego i Centrum Spotkania Kultur. W ich miejsce pojawi się Opera i Filharmonia im. Henryka Wieniawskiego w Lublinie.

To nie jest plan rozłożony na lata, czy nawet na miesiące. Uchwałę w sprawie wielkiej fuzji sejmik ma podjąć we wtorek, 30 maja. Potem marszałek daje trzy miesiące „na rozmowy o kształcie nowej instytucji”. Nowy - 2024 rok - Lublin ma już przywitać z operą.

Przeczytaj także:

"Ta fuzja to kompromitacja"

Dariusz Dąbrowski w orkiestrze lubelskiej filharmonii gra na klarnecie od 41 lat. Od 33 lat jest szefem „Solidarności”, jednej z trzech funkcjonujących tu organizacji związkowych. "Koszulki zamówiłem dwie, mniejszą i większą, bo nie wiem, która będzie pasować" – mówi Dąbrowski.

Ciągle ma jeszcze nadzieję, że proces łączenia instytucji da się zatrzymać. "Ta fuzja to kompromitacja. Ludzie są oburzeni, sfrustrowani, ale też zdeterminowani. Jeśli nie przekonamy radnych jak bardzo zły jest ten pomysł, to naprawdę będzie wojna".

"Ludzie grają tu, bo mają pasję grania. Chcemy tworzyć kulturę wysoką, a uderzamy głową w mur. Marszałek chce dla nas opery, ale kompletnie nie rozumie jej istoty. Zatrzymajmy to szaleństwo, bo cały dorobek filharmonii pójdzie w piach" – wtóruje mu Maciej Hankus, przewodniczący najmłodszej organizacji związkowej w lubelskiej filharmonii (od stycznia 2023).

Po raz pierwszy oba związki grają do jednej bramki. Ale nie tylko oni. Na skrzynkę marszałka Jarosława Stawiarskiego (PiS) spływają apele, protesty, wyrazy krytyki, „oburzenia i niedowierzania” z innych polskich filharmonii i organizacji branżowych. Piszą utytułowani muzycy i światowej sławy dyrygenci.

"To nawet nie jest przedszkole, to żłobek" – nie przebiera w słowach prof. Mirosław Jacek Błaszczyk, kierownik artystyczny i pierwszy dyrygent Opery i Filharmonii Podlaskiej.

"Wracałem dziś z próby w Lublinie i całą drogę odbierałem telefony. Cała Polska jest tą fuzją zniesmaczona. Wszyscy piszą pisma. Na miejscu marszałka jakbym dostał e-maile od takich tuzów jak prof. Antoni Wit, Konstanty Andrzej Kulka, maestra Agnieszka Duczmal, maestro Jerzy Maksymiuk to bym się zastanowił. Mam nadzieję, że to propozycja, a nie ostateczna decyzja".

„Dyrektorem będę ja”

Jest 26 kwietnia 2023 roku. Tego dnia Kamila Lendzion, dyrektorka Teatru Muzycznego w Lublinie (od 2018 roku), składa dokumenty (wniosek i projekt statutu nowej instytucji) w urzędzie marszałkowskim. Potem spotyka się z szefami związków zawodowych w Teatrze Muzycznym. Nie przypuszcza, że jedna z obecnych na zebraniu osób całe spotkanie nagrywa.

"To przesądzone, decyzja jest podjęta. Przestaje istnieć Centrum Spotkania Kultur, zostaje orkiestra Filharmonii i orkiestra Teatru Muzycznego. Powstanie jedna instytucja, a kierować nią będę ja. Nie będzie innych dyrektorów poza mną. Będą kierownicy" – oznajmia zaskoczonym związkowcom.

"To decyzja marszałka Stawiarskiego, który jest po rozmowach w ministerstwie. Ja jestem tylko wykonawcą, ale nie ukrywam, że jest bardzo dobry kierunek. Jako największa instytucja przejmujemy całą resztę" - dodaje.

Gdy nagranie wycieka do mediów (jako pierwszy pisze o tym Kurier Lubelski) zarząd województwa zmienia narrację. Dziś jest mowa o „autonomii” poszczególnych ciał, które wejdą w skład opery, „dyrektorach artystycznych” i konkursie na dyrektora głównego. Swoje wypowiedzi próbuje też sprostować bohaterka „taśm”.

"Nikt mi nie proponował stanowiska dyrektora nowej instytucji. Z nikim na ten temat nie rozmawiałam i nigdy nie powoływałam się na żadne wpływy w zarządzie województwa lubelskiego" – przekonuje dyr. Kamila Lendzion.

Swoje słowa ze spotkania ze związkowcami nazywa skrótem myślowym. "Jest to dla mnie logiczne, bo skoro jestem autorem koncepcji powołania nowej instytucji, to chciałabym ją wcielić w życie. I to jest wszystko, co mam do powiedzenia".

Nowych konkursów brak

Kamila Lendzion Teatrem Muzycznym w Lublinie kieruje od września 2018. W konkursie wystartowało dziewięć osób, ale to pochodzącej z Lublina sopranistce udało się przekonać do siebie komisję konkursową. W tym samym czasie, również z konkursu, zmienił się szef lubelskiej filharmonii. Dyrektorem został Wojciech Rodek. Kadencja obojga skończyła się w sierpniu 2022 roku. Lendzion na swoim stanowisku została, Rodek nie.

Zarząd województwa zorganizował dwa konkursy na szefa filharmonii, były dyrektor wystartował w obu. W pierwszym żaden z sześciu kandydatów nie otrzymał wystarczającej liczby głosów członków komisji. Drugi, w którym kandydatów było aż dwunastu, marszałek nagle unieważnił. Jarosław Stawiarski (PiS) na tym stanowisku najchętniej widziałby Zuzannę Dziedzic, która jest dziś p.o. dyrektora filharmonii.

Bez konkursu dyrektorski gabinet zajęła natomiast obecna szefowa trzeciej marszałkowskiej instytucji, której dotyczy plan wielkiej fuzji. Po tym, jak w 2018 PiS przejął władzę w województwie (z rąk koalicji PO-PSL) stanowisko dyrektora Centrum Spotkania Kultur stracił związany z PO Piotr Franaszek.

Katarzyna Sienkiewicz, która dziś kieruje CSK, prywatnie jest żoną Artura Sienkiewicza, bliskiego współpracownika europosłanki PiS Beaty Mazurek.

Obie dyrektorki instytucji, które ma wchłonąć nowo powołana opera, rozmawiać na ten temat nie chcą. Krytykować tego pomysłu nie boi się były dyrektor Filharmonii.

"Pan marszałek nigdy w Filharmonii nie był. Ani na żadnym koncercie, ani z tak zwaną wizytą gospodarską. Chociaż urzęduje na sąsiedniej ulicy" – komentuje Wojciech Rodek. I dodaje: – "To już nie jest ustawka, to jest afera. Żądza władzy, niepohamowana chęć kierowania operą".

Mężczyzna i dwie kobiety na scenie
Jarosław Stawiarski, Kamila Lendzion i europoseł Beata Mazurek na Gali Ambasador Województwa Lubelskiego. Fot. UMWL:

Marszałek rozmawiać nie będzie

Nagranie ze spotkania dyr. Lendzion ze związkowcami ma 80 minut. Do dziś przesłuchał je praktycznie każdy z pracowników trzech łączonych instytucji (łącznie to 375 osób). Przez jakiś czas można je było znaleźć w internecie, a transkrypcję całego spotkania opublikował Jawnylublin.pl.

W dniu, gdy zarząd województwa jednomyślnie podejmuje uchwałę intencyjną w sprawie fuzji (19 maja), związkowcy z Centrum Spotkania Kultur składają doniesienie do prokuratury. Nagranie dołączają jako dowód na popełnienie przestępstwa („powoływanie się na wpływy w zamian za obietnicę uzyskania korzyści majątkowej i osobistej w postaci objęcia funkcji dyrektora”).

Związkowcy chcą też, by śledczy przesłuchali marszałka Jarosława Stawiarskiego i wicemarszałka Bartłomieja Bałabana, który o korzyściach (głównie finansowych), jakie miałaby przynieść fuzja, przekonuje w mediach i na spotkaniach z pracownikami łączonych instytucji.

Szefowa Teatru Muzycznego, a wkrótce Opery, nie pozostaje dłużna. Ona również chce zawiadomić śledczych. "W ostatnich dniach mam do czynienia z celowym działaniem mającym na celu zdyskredytowanie mojej osoby w oczach opinii publicznej. Nie mogę już nie zareagować na takie irracjonalne działania. Dlatego złożę do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstw przez p. Jacka Piaseckiego, przewodniczącego związku zawodowego pracowników CSK Kultura" – pisze w oświadczeniu do mediów. To ostatni raz, kiedy zabiera głos w tej sprawie.

Kilka dni później jej śladem pójdzie zarząd województwa. W czwartek po południu oświadcza, że „w związku z medialną krytyką koncepcji” do czasu sesji sejmiku (30 maja 2023) „nie będzie już zabierać głosu w tej sprawie”.

To pismo dostaje też Jacek Rogala, przewodniczący zarządu Zrzeszenia Filharmonii Polskich (organizacja skupiająca blisko czterdzieści polskich orkiestr symfonicznych i filharmonicznych). To jak dotąd jedyna odpowiedź z UMWL jaką otrzymał na swoje zapytania. A te się mnożą.

"Już sama lektura dokumentu przygotowanego przez dyr. Lendzion wzbudziła moje ogromne wątpliwości. To sfera marzeń. Brak w nim konkretów merytorycznych i założeń finansowych. Jest za to masa niekonsekwencji, sprzeczności i manipulowania danymi. Zakłada się na przykład, że nic nie ulegnie zmianie, ale jednocześnie mówi się o zmniejszeniu liczby pracowników. A powinno się ich zatrudnić więcej, rozbudowując chór, balet, zespół solistów, o służbach technicznych nie wspominając. Każdy, kto trochę zna się na operze, dobrze wie, że koszty jej utrzymania będą wyższe, że fuzja nie przyniesie żadnych oszczędności. Chyba że jednak nie mówimy o operze z prawdziwego zdarzenia" – komentuje Rogala.

Nie chcemy drugiego Białegostoku

Lubelscy filharmonicy dobrze wiedzą, że mają czego się bać. Są na bieżąco z muzykami z Białegostoku, gdzie dziś funkcjonuje Opera i Filharmonia Podlaska – Europejskie Centrum Sztuki. Na scenie „największej instytucji artystycznej na terenie północno-wschodniej Polski” można zobaczyć walki bokserskie (KnockOut Boxing Night 28) czy transmitowany przez TVP benefis Zenka Martyniuka.

„Cały czas słyszymy, że muzyka symfoniczna jest droga i niedochodowa” – piszą związkowcy z Opery Podlaskiej do swoich kolegów z Lublina. – „Nie nagrywamy płyt audio z muzyką klasyczną, co wcześniej było normą. W ostatnim sezonie zagraliśmy 24 koncerty, ale tylko 13 z muzyką klasyczną. Reszta to operetki i musicale”.

Jacek Rogala, Zrzeszenie Filharmonii Polskich: "W Białymstoku działalność filharmonii jest coraz skromniejsza. Wcześniej filharmonicy grali co tydzień koncert symfoniczny, organizowano koncerty kameralne. Dziś koncerty symfoniczne odbywają się tam tylko kilka razy w roku. Warto przypomnieć również, że przed laty na dwie niezależne instytucje podzielono Operę i Filharmonię w Gdańsku, bo taki twór się po prostu nie sprawdzał".

Prof. Mirosław Jacek Błaszczyk, Opera i Filharmonia Podlaska: "Pani dyrektor Lendzion powołuje się na Białystok, ale mija się z prawdą. Gdy była w Białymstoku, została poinformowana, jak niekorzystna byłaby ta zmiana. I nikt tam nie łączył dwóch odrębnych instytucji. Byłby to pierwszy przypadek w Polsce, gdzie łączy się dwie jednostki muzyczne o wielkiej tradycji. Obie będą musiały pójść na kompromis. Stracą na tym wszyscy, a najbardziej melomani".

Prof. Antoni Witt: "Apeluję do Pana Marszałka – wszak nie jest jeszcze za późno – aby wstrzymać się z tą nonsensowną decyzją, która – jestem o tym głęboko przekonany – byłaby ogromnym ciosem dla życia muzycznego w Lublinie. Tę moją opinię podziela całe polskie środowisko muzyczne".

Jeśli kultura to fizyczna

Koszulki są już gotowe. Ludzie założą je na poniedziałkową Komisję Edukacji, Kultury i Sportu sejmiku województwa i na wtorkową sesję. Jak zagłosują radni?

Wynik wydaje się przesądzony. I w komisji, i w sejmiku marszałek Jarosław Stawiarski (PiS) ma większość. A od lat rządzi twardą ręką. Niespecjalnie ukrywa też swój brak zainteresowania kulturą wysoką. Jego konik to kultura fizyczna. Za jego rządów, na największej scenie w Lublinie (Sala Operowa w Centrum Spotkania Kultur) można oglądać m.in. walki bokserskie (Suzuki Boxing Night). Na hojne dotacje może liczyć żużel, czy koszykówka.

Trzy lata temu lubelski marszałek oddał Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego Muzeum Lubelskie. Instytucja zmieniła właściciela, ale nie zmieniła dyrektora. Dyrektorski gabinet Muzeum Narodowego w Lublinie nadal zajmuje Katarzyna Mieczkowska, żona prezydenta Krzysztofa Żuka, wiceprzewodniczącego Platformy Obywatelskiej w województwie lubelskim.

Resort kultury, który podobnie jak marszałek Stawiarski jest zasypywany mailami od środowisk muzycznych, od sprawy fuzji się odcina.

"Organizatorem tych instytucji kultury jest województwo lubelskie reprezentowane przez marszałka. Reorganizacja i wszelkie inne związane z nią kwestie należą do kompetencji do samorządu województwa lubelskiego" – stwierdza Anna Turowska, rzecznik prasowy MKiDN. Na pytanie o ewentualny plan przejęcia w przyszłości nowej jednostki przez ministerstwo nie odpowiada.

Udostępnij:

Agnieszka Mazuś

Od kwietnia 2023 redaktor naczelna portalu jawnylublin.pl, wcześniej przez 18 lat w Dzienniku Wschodnim. Tegoroczna laureatka nagród w konkursie SGL Local Press w kategoriach dziennikarstwo śledcze i dziennikarstwo specjalistyczne.

Komentarze