Propaganda Kremla przygotowywała odbiorców do krwawego ataku na Ukrainę w środku rozmów pokojowych. Potem musiała ukryć przed poddanymi Putina skalę ataku ukraińskiego na rosyjskie bazy w głębi Rosji. Użyła do tego Putina i ciężarówek ze zwłokami
Wojna w Ukrainie trwa jakby nigdy nic – zdaje się, że życzeniem Trumpa, by skończyć ją w dwa tygodnie, Putin się nie przejmował. Ukraina jest atakowana od kilku dni falami dronów i pocisków. Ataki te nazywane są „największymi od początku wojny". Ale, jak zauważają trzeźwi obserwatorzy, każdy ostatni atak jest „największy” – brutalność poprzednich już została oswojona. Ukraina jest do tego przyzwyczajona. Prezydent Zełenski ostrzegł więc w ostatnim wieczornym przemówieniu, by tym razem nie lekceważyć alarmów i schodzić do schronów.
Moskwa na pewno chciałaby mocno uderzyć. Pytanie, czy jest w stanie.
To, co tę fazę wojny różny od poprzednich, to nie tylko fakt, że Putin atakuje w czasie rozmów pokojowych. Ale też skala odpowiedzi Ukrainy. Od 20 maja dzień w dzień także Rosja jest atakowana dronami. Co chwila coś wybucha lub się pali – setki kilometrów od linii frontu. Rozwalane są sieci transportowe. Ofiarami sabotażu stają się zakłady przemysłowe. Na terenach okupowanych przez Rosję co raz nie ma prądu. Znowu zaatakowany został most krymski. A operacja „Pawutyna” (Pajeczyna) zniszczyła znaczącą część rosyjskiego lotnictwa daleko za linią frontu. Ze zdjęć satelitarnych wynika, że były to samoloty przygotowane do ataku – a było to dzień przed rozmowami w Stambule 2 czerwca.
Na zdjęciu u góry – mapka ataków na Rosję pokazana w telewizji 8 czerwca. To nowość. Do tej pory skutki wojny w Rosji nie były pokazywane na mapie, chyba że na mapie samego pogranicza (mam taki screen z 11 marca). Przeważała opowieść o osobnych zdarzeniach ilustrowanych ruinami. Ta mapka była krótką migawką i musiałam się dobrze naklikać, by ją złapać. Następnie propaganda pokazała zrujnowaną podmoskiewską „daczę” – efekt jednego z nalotów:
Ataków na Rosję propaganda nie mogła już zignorować. Ale zrobiła to wybiórczo. O „Pawutynie” i lotniczej klęsce Rosji napomyka półsłówkami. O tym, że taki atak miał miejsce i był bolesny, wnosimy tylko po tym, że relacje z ataku na Ukrainę opisywane są słowami „Rosja uderzyła głęboko za linią frontu”.
Propaganda skupia się na jednej z kilku katastrof kolejowych: pod Briańskiem wysadzony wiadukt drogowy zwalił się na ekspres do Moskwy. Zginęło siedem osób, ponad sto zostało rannych.
Putin ogłosił, że o wysadzeniu mostu nad pociągiem zadecydowały „najwyższe czynniki w Kijowie”. Przez tydzień propaganda zasypywała widza obrazkami z miejsca katastrofy, rozmowami z rannymi, wspomnieniami o tych, którzy zginęli.
Byłoby to zrozumiałe – bo to okropna katastrofa – gdyby nie fakt, że w Rosji katastrofy i wypadki drogowe z ofiarami śmiertelnymi są częste i przedstawiana jako „zdarzenia lokalne”. I gdyby w mijającym tygodniu nie wysadzono na terenach przyfrontowych czterech innych torów i gdyby nie doszło tam do kilku wypadków kolejowych. I gdyby maszyniści rosyjskich pociągów w telewizyjnych „reportażach o swojej pracy” nie napomykali, że są obecnie szkoleni z awaryjnego hamowania i reagowania na różne nieprzewidziane sytuacje – gdyż obecnie rzeczywistość rosyjskich kolei jest nieprzewidywalna.
Katastrofę kolejową pod Briańskiem, w strefie dla tej wojny „przyfrontowej”, gdzie stać się może wszystko, Moskwa wzięła jednak na sztandary.
Putin ogłosił, że Ukraina jest krajem terrorystycznym i tylko najwyższym wysiłkiem woli nie zrywa z nią całkiem rozmów, ale na pewno z Zełenskim się nie spotka. Poza tym – to nie Putina wina, że Ukraina nie chce pokoju, który Rosja oferuje po przyjęciu kapitulacji.
Musi zastanawiać, że Ukraińcy w sprawie katastrofy pod Briańskiem nie powiedzieli, że im „przykro, ale jest wojna, której nie wywołali, a linie kolejowe służą zaopatrzeniu frontu”. Powiedzieli natomiast, że w tym akurat przypadku to nie oni, ale nie można wykluczyć udziału Putina. „To nie pierwszy raz, kiedy Rosja wykorzystuje ataki »fałszywej flagi« – zauważyli ukraińscy komentatorzy. Putin już w przeszłości inspirował zamachy terrorystyczne, by umocnić swoją władzę.
W każdym razie katastrofą pod Briańskiem – a nie Pawutyną – propaganda Kremla usiłuje uzasadnić praktyczne zerwanie rozmów „pokojowych”. Obecne nocne ataki na Ukrainę mają być uzasadnionym odwetem.
Jednak – ze względu na to, jak dobrze propaganda do nich się szykowała, nie da się wykluczyć, że ataki były celem pierwotnym. Ukraina miała zostać zaatakowana po odrzuceniu „planu pokojowego Moskwy” ze Stambułu. Ale atak nie zaskoczył świata miażdżącą skalą, ze względu na skutki Pawutyny….
Z opowieści o katastrofie kolejowej propaganda płynnie przerzuciła się w opowieść o zwłokach poległych. Ta bijąca rekord makabry nawet jak na propagandę Kremla opowieść też jest aż za dobrze przygotowana, by był to tylko zwykły „news” z wojny. Po prostu było tu tak, jak w przypadku katastrofy pod Brańskiem, gdzie do akcji na miejscu, w szpitalach lokalnych i w Moskwie i do rozmów z rodzinami ofiar rzucono całe siły propagandy
W przypadku operacji „zwłoki” ekipy telewizyjne za dobrze wiedziały, gdzie przyjechać, a kierowcy samochodów-chłodni zbyt ochoczo pokazywali ich zawartość, by to nie była duża i planowa operacja propagandowa.
O co chodzi? Wedle propagandy Rosja chciała wykonać porozumienie ze Stambułu 2 czerwca o wymianie jeńców i ciał poległych. W związku z tym przywiozła do punktu wymiany ciężarówki i wagony towarowe z sześcioma tysiącami ciał poległych Ukraińców. Ale Ukraina ich nie chce odebrać.
Ukraińcy (czego propaganda Kremla nie powie) odpowiadają, że nie tak się umawiali. Nie oddadzą rosyjskich jeńców za ciała w workach, które mogą nie być ciałami ukraińskich żołnierzy (propaganda Kremla podaje zresztą bezwstydnie, że polegli zostali zidentyfikowani „na podstawie ich mundurów, na podstawie obszaru, w którym zostali znalezieni”). Ukrainie zależy na swoich –są ostrożni, bo w poprzedniej wymianie Rosjanie jako jeńców ukraińskich zamiast żołnierzy sprezentowali im przestępców z ukraińskimi paszportami z rosyjskich więzień.
Propaganda kremlowska trzeci dzień pokazuje ciężarówki-chłodnie stojące „w miejscu wymiany”. Ciekawska kamera zagląda do środka, a tam w rzędach piętrzą się białe worki wielkości człowieka, dymiące mroźnym powietrzem na upale.
Do tego dochodzą telewizyjne reportaże „z frontu” pokazujące, jak do innych, bo brązowych worków, pakuje się ciała zabitych. To też mają być Ukraińcy.
O stratach rosyjskich odbiorca propagandy dowie się tylko mimochodem – np. w niesłychanym reportażu o postępach rosyjskich pod Charkowem.
Jest to postęp objawiający się – wedle propagandy (!) – w kopaniu podziemnych umocnień chroniących przed ukraińskim atakiem.
Bo jest to – wbrew zapowiedzi – reportaż o ogromnych podziemnych umocnieniach, z których wojsko wyrusza na akcje. To gmatwanina korytarzy wyrytych cztery metry pod ziemią. Do tego wejścia do korytarzy są zamaskowane i dodatkowo zabezpieczone minami-pułapkami. Bowiem nawet tu wojsko Putina nie jest bezpieczne. Ale jest bardzie bezpieczne niż bez podziemnych korytarzy – mówi dowódca. I pokazuje z dumą tablicę z nazwiskami poległych. „Tylko osiemnastu” na cały podziemny kompleks.
Tyle o zabitych Rosjanach i froncie wkopującym się w głąb ziemi. Zero pytania o tych, co nie zdążyli się tak głęboko skryć pod ziemią
Interpretacja tych obrazów nie jest łatwa.
Sam Putin powtarza, że Zełenski nie chce pokoju, bo wtedy utraci władzę – i rzeczywiście to powtarzane w kółko w propagandzie zdanie może być sygnałem dla aparatu, że albo wojna, albo utrata władzy.
Propaganda Kremla bardzo często przypisuje Ukrainie własne problemy po to, by wykazać, jak władza w Rosji zamierza sobie z nimi poradzić.
Jakby zabawnie to nie brzmiało, taka taktyka okazać się może skuteczna – rozmowy o rozmawianiu zdemobilizują pomoc dla Ukrainy. W dużym wywiadzie dla TASS wiceminister spraw zagranicznych Riabkow powiedział dziś, że wojna będzie trwała, póki „NATO się nie cofnie”. Nie jest jasne, czy chodzi o ofertę dla Ukrainy, czy o opuszczenie krajów przyjętych do NATO w 1999 r.
Mistrzostwem tej techniki wykazał się w zeszłym tygodniu sam Putin. Na codziennym, nudnym posiedzeniu w „sprawach gospodarskich Rosji” (które w propagandzie służą za dowód, że „nic się nie dzieje i wszystko jest pod kontrolą, można się rozejść”), powiedział: „Proces opracowywania ram regulacyjnych dotyczących wykorzystania dronów jest powolny”.
I dodał – UWAGA – „Rozumiem, że nie jest łatwo teraz zrobić wszystko. Zwłaszcza w warunkach operacji specjalnej, kiedy wróg wysyła do nas setki dronów”.
Tak oto przywódca państwa i wódz naczelny mimochodem bąknął, że „setki dronów” nad Rosją to codzienność.
Gdyby jednak ktoś się do tego przyzwyczaja zbyt wolno, dostanie przez łeb obrazkiem katastrofy kolejowej pociągu, w którym jechali „tacy jak my”, albo ciężarówek pełnych ciał – i przestanie myśleć.
Współpraca Krystyna Garbicz
Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.
Cały nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziecie pod tym linkiem.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze