0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plSlawomir Kaminski / ...

W Sejmie zaledwie jednym głosem przeszedł przez pierwsze czytanie ultrakonserwatywny projekt ustawy o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii firmowany przez posła Bartłomieja Wróblewskiego z Prawa i Sprawiedliwości. Wystarczyłaby nieco lepsza frekwencja w klubie Koalicji Obywatelskiej — i opozycja odrzuciłaby projekt już po pierwszym czytaniu — zadając PiS-owi bolesny cios. Test większości parlamentarnej PiS przeszedł tylko dzięki łutowi szczęścia.

„Wszystkie ręce na pokład, nie możemy sobie pozwolić na przegrane głosowania, bo musimy udowodnić, że mamy większość” - mówił Jarosław Kaczyński na posiedzeniu klubu PiS 1 grudnia. Już następnego grudnia w poselskich ławach podczas kluczowych głosowań Kaczyńskiemu zabrakło 10 posłanek i posłów. Do tego dwoje posłów PiS - Elżbieta Duda i Tadeusz Cymański zagłosowało przeciwko jednemu ze sztandarowych projektów obozu władzy ostatnich miesięcy - czyli ustawie o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii. Aż 19 posłanek i posłów PiS wstrzymało się w tej sprawie od głosu.

W efekcie ustawa o PIRiD przeszła przez pierwsze czytanie większością 205 głosów przy 204 głosach za wnioskiem o jej odrzucenie. Co więcej, przy nieco lepszej mobilizacji opozycja miałaby realną szansę na wygranie tego głosowania - bo do zebrania było teoretycznie jeszcze co najmniej 9 opozycyjnych głosów.

[embed]https://twitter.com/HannaGillPiatek/status/1466408270231441408[/embed]

"Jestem wściekła. Jednym głosem (204:205) przepadł nasz wniosek wysadzający w kosmos Polski Inst. Demografii i Rodziny,bo nawaliła frekwencja na opozycji. Pozostaje mi podziękować Tadeuszowi Cymańskiemu i Elżbiecie Dudzie (z PiS - red) za poparcie, a 19 posłom PiS za wstrzymanie się - napisała na Twitterze Hanna Gill-Piątek z Polski 2050".

Nieobecni, usprawiedliwieni

Z naszych informacji wynika jednak, że tym razem posłanki i posłowie, którzy nie wzięli udziału w głosowaniu, rzeczywiście mieli do tego wystarczające uzasadnienie. Iwona Hartwich z KO napisała na Twitterze, że system do głosowania nie zadziałał w jej wypadku prawidłowo.

[embed]https://twitter.com/iwonahartwich/status/1466408820335333382[/embed]

Po stronie opozycyjnej w głosowaniu nie brało udziału jeszcze siedmioro posłów Koalicji Obywatelskiej: Magdalena Filiks, Kinga Gajewska, Riad Haidar, Maciej Lasek, Aleksander Miszalski, Sławomir Piechoda i Iwona Śledzińska-Katarasińska. Nie głosowała też Joanna Senyszyn z Klubu Lewicy.

Posłanki i posłowie opozycji, z którymi skontaktowało się OKO.press mają jednak poważne usprawiedliwienia.

„Nie biorę udziału w posiedzeniu z powodu nagłego problemu ze zdrowiem” – powiedziała OKO.press posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska. Magdalena Filiks tłumaczy zaś OKO.press, że jest nieobecna na posiedzeniu Sejmu z powodu pobytu w szpitalu córki. „To pierwsza taka sytuacja, kiedy nie biorę udziału w ważnym głosowaniu. Ale nie ma mnie z bardzo ważnych dla mnie powodów”- mówi Filiks

Borys Budka, szef klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej, mówił po głosowaniu, że nieobecność siedmiorga posłów KO jest usprawiedliwiona, nie ma ich na posiedzeniu z powodów zdrowotnych. PAP ustalił, że dwóch posłów ma pozytywny wynik testu na Covid-19 (Aleksander Miszalski i Maciej Lasek), zaś Riad Haidar jest na zwolnieniu po operacji.

Demograficzny prokurator

Projekt ustawy o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii dotyczy utworzenia za 30 milionów złotych rocznie dysponującej uprawnieniami prokuratorskimi instytucji, która miałaby promować wśród Polek i Polaków zideologizowany ultrakonserwatywny model rodziny. Projekt przygotował poseł Bartłomiej Wróblewski, autor osławionego wniosku do Trybunału Konstytucyjnego skutkującego zaostrzeniem w październiku zeszłego roku prawa antyaborcyjnego i nieformalny lider frakcji fundamentalistów katolickich na prawym skrzydle PiS.

OKO.press wykazało, że kompetencje PIRiD powielałyby się z zakresami obowiązków czterech innych instytucji od dawna funkcjonujących już w polskim systemie prawnym - z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, Rzecznikiem Praw Dziecka, Rządową Radą Ludnościową oraz Ministerstwem Edukacji Narodowej. Ogromne obawy budzi też wyposażenie prezesa PIRiD w uprawnienia prokuratorskie i prawo do włączania się w sprawy sądowe dotyczące nieletnich i spraw rodzinnych.

29 listopada Komitet Nauk Demograficznych Polskiej Akademii Nauk wydał oficjalną opinię na temat projektu. Naukowcy z PAN nie zostawili na pomyśle powołania do życia PIRiD suchej nitki. "Rozwiązania proponowane w projekcie ustawy o powołaniu Instytutu Rodziny i Demografii nie gwarantują utworzenia niezależnej od władzy, nowoczesnej jednostki badawczej" czytamy w opinii. Autorzy podkreślają też brak konsultacji naukowych i społecznych poprzedzających przygotowanie projektu oraz zwracają uwagę na jego zideologizowanie.

1. Proponowane rozwiązania nie tworzą podstaw pod utworzenie instytutu naukowego niezależnego od władzy. Mechanizm doboru pracowników dowodzi wpływu władz (Sejm), co rodzi poważne zagrożenie przedmiotowego traktowania badań naukowych jako narzędzia propagandy dla obecnych i przyszłych rządów. Istnieje realne zagrożenie, iż funkcja propagandy pronatalistycznej będzie dominować nad rzetelnymi badaniami naukowymi, realizowanymi również w innych obszarach badawczych nad procesami ludnościowymi, które mogłyby wesprzeć podejmowanie ważnych decyzji o charakterze politycznym.

2. Kontrowersyjny zdaje się być pkt 7.1 o wyborze Prezesa przez Sejm (czy desygnowania członków Rady Instytutu przez ośrodki władzy). Nie przekonują argumenty w postaci zwiększenia w ten sposób rangi Instytutu, co zapewniłoby zainteresowanie społeczne i stabilność finansowania badań, gdy rozwiązania wskazują na upolitycznienie stanowisk. 3. Połączenie w tytule planowanej instytucji rodziny i demografii w tej kolejności wskazuje, że celowo pomija się znaczenie pozostałych kluczowych zjawisk i procesów demograficznych (umieralności i związanego z nią stanu zdrowia ludności, w tym zagrożeń epidemiologicznych, ich przebiegu i skutków oraz migracji);

4. Jeśli ma to być jednostka badawcza w obszarze badań procesów demograficznych, w tym szczególnie badań rodziny, to brakuje zapisu o współpracy z interdyscyplinarnie rozumianym środowiskiem naukowym w kraju, tzn. z jednostkami naukowymi i zespołami badawczymi o uznanej pozycji w kraju oraz na forum międzynarodowym. 5. Zasadniczy niedosyt budzi nakładanie się zadań Instytutu (art. 3.1) z aktywnościami wielu ważnych instytucji: GUS, Rządowej Rady Ludnościowej, Ministerstwa Edukacji i Nauki, Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka. Powinno być jasno określone, jak będą podzielone zadania realizowane przez Instytut i w/w instytucje oraz jak będzie koordynowana współpraca Instytutu z tymi instytucjami.

6. Niezrozumienie i sprzeciw budzą zawarte w projekcie Instytutu uprawnienia Prezesa w zakresie jego aktywności interwencyjnej (Art. 11.2), co sugeruje, że jest to jeden z głównych celów powołania instytucji. Nie są znane rozwiązania w krajach UE, by dyrektor jednostki naukowo-badawczej mógł podejmować działania interwencyjne, w tym działania „na prawach przysługujących prokuratorowi”. W polskim systemie prawnym tego typu uprawnienia w zależności od sytuacji wymienionych w Art.11.2 przysługują zaledwie kilku, ściśle określonym organom (m.in. prokuratorowi, Rzecznikowi Praw Obywatelskich, Rzecznikowi Praw Dziecka, sądom i Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego).

7. Przyjęcie jako podstawy działania Instytutu „Strategii Demograficznej. Projekt 2040”, dokumentu jeszcze nie zaakceptowanego przez odpowiednie organa, który spotkał się z ostrą krytyką środowiska naukowego demografów, jest bezzasadne.

8. Niezbędne jest wyjaśnienie założenia, że „projekt nie jest objęty prawem Unii Europejskiej”. Instytucja powoływana w państwie będącym członkiem UE powinna uwzględniać jej ramy prawne. 9. Punkty dokumentu uznane jako niepotrzebne: punkt 3.1.5, zapis o szczegółowej strukturze PIRiD (Art. 22 pkt. 1), a pkt. 3.2.c jest nadmiernie skonkretyzowany i niepotrzebnie uzależniony wyłącznie od „rządu”, wystarczy podkreślić, że „zbieżnych z polityką demograficzną kraju”.

Projekt ustawy o PIRiD jest dla PiS ważnym elementem kampanii prowadzonej na froncie wojny kulturowej. PIRiD miałby być kolejną instytucją gwarantującą obozowi władzy możliwość kształtowania postaw, a nawet modeli życia Polaków — do tego w niezwykle wrażliwym obszarze życia rodzinnego i wychowania dzieci. Doprowadzenie przez opozycję do odrzucenia tego projektu przez Sejm byłoby dla partii Jarosława Kaczyńskiego naprawdę bolesnym ciosem — zwłaszcza w sytuacji, w której prezes partii, by walczyć o większość, stawia na szali swój własny autorytet, osobiście mobilizując posłów do udziału w głosowaniach. Tym razem opozycja była od tego o krok, co jest kolejnym dowodem na to, że parlamentarna większość Zjednoczonej Prawicy istnieje już tylko teoretycznie.

Jeśli posłowie opozycji bardziej niż posłowie PiS wezmą sobie do serca apel Jarosława Kaczyńskiego o stawiennictwo na głosowaniach za wszelką cenę, w Sejmie możemy zobaczyć jeszcze wiele niespodzianek.

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze