0:00
0:00

0:00

Na połowę kwietnia 2021 planowane jest w Sejmie głosowanie nad ratyfikacją decyzji o tzw. zwiększeniu pułapu zasobów własnych Unii Europejskiej. Pod tą nazwą kryje się zgoda na utworzenie Funduszu Odbudowy UE - pieniędzy na ochronę europejskiej gospodarki przed skutkami pandemii COVID-19. Na poczet Funduszu Unia ma zaciągnąć kredyty w wysokości 750 mld euro.

Do tego konieczna jest ratyfikacja w parlamentach wszystkich państw członkowskich, niekiedy także regionalnych. Do dziś zgodę wyraziło już osiem państw członkowskich.

Polska ma dostać z Funduszu w sumie 28 mld euro grantów i 34 mld tanich pożyczek, piątą największą transzę w UE. Do ratyfikacji potrzebna będzie zwykła większość: głosów "za" musi być więcej niż "przeciw". Głosy "wstrzymane" nie wliczają się do wyniku. Czyli przy pełnej sali sejmowej i bez głosów "wstrzymanych" "za" musi zagłosować co najmniej 231 posłów i posłanek. Zjednoczona Prawica ma ich w sumie 234.

Problem w tym, że

głosowanie przeciw Funduszowi Odbudowy zapowiada Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry, robiąc tym samym PiS poważny problem. Bo 234 minus 19 posłów Ziobry daje 215 - o 16 za mało do pewnej ratyfikacji.

"Pomimo, że jesteśmy atakowani przez koalicjantów z Prawa i Sprawiedliwości, jesteśmy konsekwentni. [...] Mamy nadzieję, że PiS nie będzie dążyło do rozpadu dobrego projektu Zjednoczonej Prawicy" - stwierdził Sebastian Kaleta w radiowej Trójce 11 marca 2021.

Przeczytaj także:

"Nie bardzo rozumiem postawę kolegów z Solidarnej Polski, nie bardzo wiem, co chcą powiedzieć Polakom. Mówię o postawie w tej konkretnej sprawie. [...] Wolę jednak wierzyć w ten scenariusz bardziej optymistyczny, że będzie poparcie wszystkich 234 posłów większości" - odpowiedział następnego dnia w radiowej Jedynce Łukasz Schreiber, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów.

PiS wciąż liczy, że uda mu się załatwić sprawę z Ziobrą polubownie. Bo warunki zaczyna stawiać także opozycja.

Zmiana narracji o 180 stopni

Dla opozycji głosowanie nad Funduszem to wymarzona okazja, by uwypuklić kryzys w rządzie i pokazać wyborcom, że twardo negocjuje z PiS. Robi jednak zarazem zwrot o 180 stopni wobec narracji z końca 2020 roku, gdy przyjęcie Funduszu było dla niej "polską racją stanu".

Gdy Morawiecki negocjował budżet i Fundusz Odbudowy na unijnym szczycie w grudniu KO, Lewica i PSL ostro krytykowały go za wstępne weto. Podkreślały wtedy, że rząd kładzie na szali wielomiliardową pomoc dla Polski, by zadowolić Zbigniewa Ziobrę, który boi się rozporządzenia "pieniądze za praworządność".

Jednocześnie

wszystkie partie opozycyjne zapewniały premiera, że zamierzają go wesprzeć podczas ratyfikacji Funduszu w Sejmie.

"Popieramy utworzenie Funduszu, popieramy na co mają być wydatkowane środki, popieramy to, w jaki sposób będą gromadzone. W polskim parlamencie będziemy głosować za zwiększeniem zasobów własnych" - mówił poseł Lewicy Andrzej Szejna.

"W przeciwieństwie do premiera Morawieckiego, sprawy polityki zagranicznej, w szczególności tej związanej z UE, nigdy przez nas nie były traktowane w sposób polityczny i nie będą” - zapewniał Borys Budka, lider PO.

"Pan premier zgodził się na wspólne zadłużenie UE i wypuszczeni obligacji. Większość tej izby, wszystkie kluby opozycyjne, popierają pana w tej decyzji. Zjednoczył pan prawie wszystkich, poza Zbigniewem Ziobrą i radykałami ze swojego obozu" - mówił Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL podczas sejmowej debaty w listopadzie 2020.

Poparcie zaczęło topnieć, gdy rząd 26 lutego 2021 opublikował projekt Krajowego Planu Odbudowy i przedłożył go do konsultacji społecznych. KPO to szczegółowa rozpiska tego, jak Polska zamierza wydać większość grantów z Funduszu. Eksperci, z którymi rozmawiało OKO.press, uważają, że rząd przekazał plan do konsultacji zbyt późno, by zdążyć go poprawić przed wysłaniem do Brukseli.

PO i PSL wzywały marszałek Sejmu Elżbietę Witek do zwołania nadzwyczajnego posiedzenia poświęconego KPO. Wicemarszałek Ryszard Terlecki z PiS stwierdził jednak, że nikt takiego posiedzenia nie planuje. Bo rząd nie ma formalnego obowiązku konsultowania KPO z opozycją.

Dlatego politycy opozycyjni ostrzegają: jeżeli PiS nie uzupełni planu np. o sugestie samorządów, nie mogą obiecać poparcia w Sejmie.

Politycy opozycji nie chcą być "frajerami"

Ale głosownie nie będzie dotyczyć polskiego projektu wydawania pieniędzy Funduszu, tylko pomocy finansowej dla całej UE. Blokada w Polsce oznacza, że Fundusz w ogóle nie powstanie. KO, Lewica i PSL zdają się celowo zacierać granicę pomiędzy jednym a drugim.

"Chodzi o to, żeby ten plan ratunkowy dla gospodarki nie stał się łupem PiSu [...]. My nie jesteśmy ludźmi, którzy przywykli, by działać z pistoletem przy skroni. Nie będzie tak, że Morawiecki przyniesie do Sejmu jakikolwiek dokument, a my będziemy musieli go poprzeć" - mówił 10 marca w Radiu Plus Sławomir Nitras z PO.

„Wszystko zależy od tego, na jakie projekty te pieniądze miałyby pójść i według jakiej filozofii miałyby być wydawane. Uważamy, że samorządowcy powinni mieć na to wpływ. […] Na rolnictwo w tym planie przewidziano 1 proc., 2,5 mld, to jest śmieszna kwota” – mówił w TOK FM tego samego dnia Władysław Kosiniak-Kamysz.

Lewica wydaje się rozdarta. Jeszcze 9 marca 2021 opublikowała manifest, w którym apelowała do premiera o natychmiastową ratyfikację Funduszu Odbudowy. Ale już 11 marca Krzysztof Śmiszek, wiceprzewodniczący Lewicy, stwierdził, że formacja "nigdy nie zagłosuje za czymś, co jest w obecnej formie". "Z PiSem trzeba twardo. Żadnego poparcia wstępnego i bezwarunkowego żadna przytomna formacja nie sformułuje. Lewica nie przyłoży ręki do Krajowego Planu Odbudowy PiSu" - mówił Śmiszek.

"Czyli KPO nie, ratyfikacja tak" - podsumował na Twitterze 15 marca Włodzimierz Czarzasty, komentując wystąpienie Marka Belki.

Ale podkreślmy:

głosowanie w Sejmie będzie dotyczyć tylko utworzenia Funduszu Odbudowy UE. Projekt KPO, jakkolwiek byłby wadliwy, nie trafi pod obrady polskiego parlamentu.

Rząd po skończonych konsultacjach po prostu przekaże go do oceny Komisji Europejskiej. Dopiero gdy KPO zostanie zaakceptowany przez Komisję i Radę, a cały Fundusz ruszy, niektóre elementy planu - np. nowelizacje ustaw, będą podlegały pod głosowanie w Sejmie.

Upadek rządu czy "polska racja stanu"

Jedynym momentem, w którym opozycja może próbować szachować PiS, jest więc głosowanie nad Funduszem Odbudowy dla całej UE.

KO, Lewica i PSL mają oczywiście prawo i polityczny interes w tym, by stawiać rządowi warunki i korzystać z powiększającej się wyrwy w Zjednoczonej Prawicy. Mogą zagłosować przeciwko ratyfikacji, mówiąc, że skoro rząd wynegocjował Fundusz, to niech sam go teraz przyjmuje. I obserwować, jak Morawiecki bije się z Ziobrą.

Część wyborców mogłaby takiej strategii przyklasnąć. Ryzyko polityczne jest jednak ogromne.

Głosowanie przeciwko Funduszowi oznaczałoby poważny cios dla proeuropejskiego wizerunku KO, PSL i Lewicy. Fundusz ma zacieśnić współpracę w ramach UE, co było elementem programów opozycji w odróżnieniu od eurosceptycznego PiS.

W dodatku sama opozycja jeszcze niedawno podkreślała, jak ważne dla Polski jest przyjęcie pomocy z Unii.

Chodzi o pieniądze obiektywnie Polsce potrzebne, co PiS z pewnością wykorzystałby propagandowo. "Wiadomości" TVP nie omieszkałyby nazwać opozycji zdrajcami Polski i wytykałyby cyniczną zmianę decyzji o poparciu. Trudno powiedzieć, czy taktykę zrozumiano by też w Unii Europejskiej, która liczy na jak najszybsze uruchomienie pomocy.

Jeżeli Polska odmówiłaby ratyfikacji, Unia nie mogłaby zaciągnąć potrzebnych kredytów. Wątpliwe jednak, by w ogóle zrezygnowała z postpandemicznej pomocy. Pozostałe państwa członkowskie najpewniej wróciłyby do rozmów o uruchomieniu Funduszu inną metodą - bez Polski.

Spośród ugrupowań opozycyjnych o ryzyku mówi wprost partia Szymona Hołowni Polska 2050. Jednoznacznie deklaruje, że jej trzyosobowe koło poprze ratyfikację.

"Nie wolno udawać, że świat kończy się na Sejmie i politycznych kontredansach, które tu się tańczy. Chodzi o strategiczną kwestię dla przyszłego rozwoju Polski, te pieniądze powinny być paliwem zasilającym kluczową dla naszego kraju dekadę" - tłumaczył OKO.press szef partii Michał Kobosko.

Opozycja mogłaby też symbolicznie wstrzymać się od głosu - wtedy PiS przyjąłby Fundusz zwykłą większością i bez pomocy Ziobry. Byłby to jednak gest znacznie mniej wymowny politycznie niż blokada albo poparcie ratyfikacji i mógłby być interpretowany jako oddanie pola rządowi w tak istotnej kwestii.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze