Czy Gasiuk-Pihowicz zachowała się jak radny Kałuża i zdradziła Nowoczesną? Sprawdzamy - i analizujemy skutki rozłamu w Nowoczesnej. Wynik: opozycja będzie miała dla wyborców mniej różnorodną ofertę. Skłóconej KO trudniej będzie wygrać z PiS!
W środę 5 grudnia 2018 w Nowoczesnej doszło do rozłamu. Przewodnicząca klubu parlamentarnego .N Kamila Gasiuk-Pihowicz przeszła do klubu Platforma Obywatelska - Koalicja Obywatelska. Wcześniej gremia partyjne podjęły dwie sprzeczne uchwały: w pierwszej prezydium klubu .N poparło powołanie wspólnego koalicyjnego klubu parlamentarnego, w drugiej - cały klub przegłosował uchwałę unieważniającą poprzednią. (Całą sprawę opisywały na bieżąco media - np. „Gazeta Wyborcza”).
Podział odbywał się przy akompaniamencie wzajemnych pretensji i zarzutów o nielojalność. Katarzyna Lubnauer, szefowa Nowoczesnej, zarzucała swojemu koalicjantowi - Grzegorzowi Schetynie - rozbijanie partii za pomocą intryg.
„PO chciała być skuteczna w walce z PiS-em, a na razie okazała się skuteczna w rozmontowywaniu klubu koalicjanta” - mówiła Lubnauer 6 grudnia.
„Stałam przed bardzo jasną alternatywą: albo pozwolić na to, żeby Nowoczesna wyszła z Koalicji Obywatelskiej, albo budować i wzmacniać tę ideę w polskim parlamencie i otworzyć posłom Nowoczesnej możliwość uczestniczenia w KO - projekcie, który jest nadzieją dla milionów Polaków” - tłumaczyła Gasiuk-Pihowicz w TOK FM 6 grudnia.
Według Gasiuk-Pihowicz Lubnauer zamierzała skłonić partię do samodzielnego startu w wyborach do Parlamentu Europejskiego i do Sejmu. „To całkowite kłamstwo” - odpowiadała Lubnauer. Oprócz kłamstwa zarzucała też Gasiuk-Pihowicz nielojalność. Wieczorem 5 grudnia mówiła:
„Była szefem Klubu Parlamentarnego Nowoczesnej, szefem regionu i powinna być lojalna wobec członków partii i wszystkich posłów (…) Jeśli jednak chce się zachować tak jak na Śląsku Wojciech Kałuża, to bierze to sobie na głowę”.
„Ja nikogo nie rozłamywałem” - z wdziękiem tłumaczył Schetyna dziennikarzom 5 grudnia. W kolejnych mediach przekonywał, że z kryzysem u współkoalicjanta nie ma nic wspólnego.
OKO.press mogłoby jeszcze długo cytować wzajemne pretensje obu skłóconych liderek Nowoczesnej. Postanowiliśmy jednak zrobić co innego: po pierwsze, odpowiedzieć na pytanie, czy Gasiuk-Pihowicz rzeczywiście „zachowała się jak Wojciech Kałuża” - radny Koalicji Obywatelskiej, który okrył się niesławą przechodząc do PiS, dzięki czemu umożliwił partii rządzącej objęcie władzy w województwie („okrył się niesławą, stracił twarz” - komentowali koledzy i koleżanki). Zanalizujemy również, czy opozycja może zyskać, czy stracić na transferze Gasiuk-Pihowicz i likwidacji osobnego klubu parlamentarnego Nowoczesnej. Opuszczając klub poselski, opuściła zresztą także partię - tak wynikałoby z zasad przyjętych przez .N wcześniej.
Porównania do aktu zdrady radnego Wojciecha Kałuży pojawiały się przy okazji kryzysu w Nowoczesnej częściej. Radny miasta Żory - który dostał 25 tys. głosów w wyborach samorządowych jako kandydat Koalicji Obywatelskiej, a potem przeszedł do PiS, w dodatku oddając mu władzę nad strategicznym województwem - stał się symbolem zdrady. Do Kałuży porównał także Gasiuk-Pihowicz poseł Krzysztof Mieszkowski. Na Twitterze rano 6 grudnia zarzucał, że „sprzedała się” Schetynie:
„Fenomen Kałuży staje się zaraźliwy. Gasiuk-Pihowicz dla 2. miejsca do Parlamentu Europejskiego poświęciła KO. Poświęciła sukces KO w wyborach samorządowych Karierowiczostwo, parcie na szkło, narcyzm polityczny są silniejsze niż dobrze pojęty interes społeczny”.
Porównanie przejścia Gasiuk-Pihowicz do aktu zdrady żorskiego radnego próbował rozbroić nieco sam przewodniczący PO Grzegorz Schetyna. W TVN24 tłumaczył, że jest otwarty na rozszerzenie Koalicji Obywatelskiej o nowe ugrupowania. Kałuża stał się dla Schetyny symbolem porażki Nowoczesnej.
„Dobrze się czuję, gorzej się czuję z radnym Kałużą, który był wskazany przez Nowoczesną, a zmusił nas do oddania sejmiku śląskiego. To oczywiście odpowiedzialność władz Nowoczesnej”.
Zdaniem OKO.press przejście Gasiuk-Pihowicz do Koalicji Obywatelskiej - i opuszczenie swojej macierzystej partii - jest co prawda nielojalnością, ale o skali nieporównywalnie mniejszej od aktu radnego Kałuży. Gasiuk-Pihowicz przeszła do klubu partii sojuszniczej, wyznającej zbliżone wartości - broniącej demokracji i sprzeciwiającej się PiS. Natomiast radny Kałuża dokonał zwrotu o 180 stopni: z koalicji zwalczającej PiS jako zagrożenie dla całego demokratycznego systemu rządów w RP przeszedł do partii, którą wcześniej zwalczał. W ten sposób oszukał wyborców, którzy na niego głosowali.
Istnieją różne rodzaje politycznej zdrady: można zdradzić towarzyszy, ale można też zdradzić wartości, o które się walczyło. Radny dokonał tego pierwszego i tego drugiego, Gasiuk-Pihowicz - tylko tego pierwszego.
Katarzyna Lubnauer nie ma więc naszym zdaniem racji porównując swoją dawną klubową koleżankę do radnego Kałuży. To przesada.
Oprócz zarzutów o nielojalność Lubnauer zarzuca jej jednak (a przy okazji także Grzegorzowi Schetynie) osłabianie opozycji w imię prywatnych ambicji. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” (6 grudnia) Lubnauer mówiła:
„Siłą Koalicji Obywatelskiej musi być różnorodność, a nie podporządkowanie jednej partii. Musimy być atrakcyjni dla różnych wyborców, bogaci w mnogość poglądów, a nie tylko dla elektoratu Platformy”.
W tym miejscu przewodnicząca tego, co zostało z Nowoczesnej, ma znacznie więcej racji.
Nowoczesna jest partią o innym odcieniu ideowym niż Platforma Obywatelska. Powstała zresztą w kontrze do Platformy - została założona przez ludzi, którzy sądzili, że PO porzuciła swoje pierwotne ideały z pierwszej dekady XXI w.
.N jest partią znacznie bardziej liberalną światopoglądowo od PO, o czym świadczą jej projekty ustaw np. w sprawie związków partnerskich czy faktycznej legalizacji aborcji. W styczniu 2018 roku Nowoczesna złożyła projekt ustawy o „świadomej prokreacji”, dopisując do przesłanek umożliwiających legalne przerwanie ciąży „żądanie kobiety” - po przedłożeniu zaświadczenia o przebytej konsultacji z psychologiem i trzech dniach namysłu (Schetyna, jak pisaliśmy wówczas, był przeciw). W kwietniu 2018 roku partia Lubnauer złożyła w Sejmie projekt ustawy wprowadzającej związki partnerskie (w tym jednopłciowe), dające partnerom prawo do wspólnych rozliczeń podatkowych, dziedziczenia po sobie i przekazywania darowizn według zasad zastrzeżonych dziś dla małżonków. Partnerzy wspólnie mogliby także wychowywać dziecko jednego (jednej) z nich. Znów, jak wówczas pisaliśmy, Platforma była przeciw.
Oba te projekty nie miały żadnych szans na uchwalenie w parlamencie zdominowanym przez prawicę - w tym PO, w której istnieje także silne skrzydło religijnych konserwatystów. Ich złożenie było jednak sygnałem dla grupy wyborców o liberalnych obyczajowo poglądach, że Nowoczesna dba o ich interesy. Trudno się spodziewać, że ten sam komunikat otrzymają ze strony Platformy Obywatelskiej.
Lubnauer ma więc rację, kiedy mówi, że Koalicja Obywatelska bez Nowoczesnej będzie mniej różnorodna: przestanie być Koalicją, a zostanie Platformą.
Odejście Gasiuk-Pihowicz i rozłam w Nowoczesnej szkodzi także dlatego, że jest demonstracyjnie okazanym aktem nielojalności we własnych szeregach, który podkopuje wzajemne relacje i utrudnia współpracę. Czym innym jest spór, a nawet kłótnia, a czym innym zdrada i intrygi wymierzone w koalicjanta. Nawet jeśli ktokolwiek uwierzy Grzegorzowi Schetynie, że nie miał nic wspólnego z rozłamem w Nowoczesnej - co jest wątpliwe - to pomiędzy koalicjantami pozostanie morze złej krwi i głęboka nieufność.
Możliwy jest więc scenariusz, w którym PiS pójdzie do wyborów jako jedna drużyna, złączona strachem i lojalnością wobec prezesa Kaczyńskiego, a politycy Koalicji Obywatelskiej będą się zajmować podstawianiem sobie nawzajem nóg.
Do wygranej opozycji nie potrzeba może wzajemnej miłości koalicjantów sprzymierzonych przeciw PiS, ale przyda się minimum wzajemnego zaufania. Nigdy nie było go za wiele, a po rozłamie w Nowoczesnej będzie go jeszcze mniej niż wcześniej.
Potencjał sił anty-pisowskich sięga co najmniej połowy elektoratu. Strategia Schetyny wydaje się oczywista - zamierza skupić go w całości wokół siebie. To jednak ryzykowna gra: PO nie jest atrakcyjna dla wszystkich przeciwników PiS i Schetyna, grając na siebie, może ograniczać szanse całej opozycji. Ruch wobec Nowoczesnej wydaje się szczególnie niezrozumiały: była bez porównania słabszym i wygodnym koalicjantem. Po co było ją niszczyć?
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze