0:000:00

0:00

Sąd Najwyższy odpowiedział dziś (28 marca 2018) na pytania sądu apelacyjnego dotyczące zakazów zgromadzeń wydawanych przez wojewodę. Pytania skierował do SN sąd, do którego trafiły odwołania od zakazów kontrmiesięcznic wydawanych przez wojewodę mazowieckiego Zbigniewa Sipierę, urzędnika mianowanego przez premier Beatę Szydło.

SN odpowiadając na pytania sądu orzekł, że:

  1. Organ gminy (np. prezydent Warszawy) może odwoływać się od zarządzeń zastępczych, którymi wojewoda zakazuje zgromadzeń, i może być stroną w postępowaniu cywilnym w sprawie dotyczącej odwołania od takiego zakazu.
  2. Sądy powszechne mają obowiązek rozpatrywać odwołanie od zakazów zgromadzeń nawet po upływie ich terminu.

Może się wydawać, że to czysto formalna kwestia, ale ma ona istotne znaczenie dla wolności zgromadzeń, którą PiS próbuje bezprawnie ograniczać.

Wojewoda Sipiera od maja 2017 roku tzw. zarządzeniami zastępczymi co miesiąc zakazuje organizacji kontrmiesięcznic smoleńskich organizowanych przez członków stowarzyszeń Tama Wawa i Obywatele Solidarnie w Akcji: Macieja Bajkowskiego, Dariusza Kornackiego, Arkadiusza Szczurka i Kajetana Wróblewskiego .

Pan Sipiera w swoich zakazach powołuje się na wprowadzone przez PiS do prawa o zgromadzeniach przepisy, które dają mu prawo zakazania manifestacji mającej odbyć się w miejscu i czasie zarezerwowanym dla zgromadzenia cyklicznego, o ile nie zrobi tego prezydent miasta. Zgromadzenia cykliczne rejestruje wojewoda, a jednym z nich jest marsz smoleński od Katedry św. Jana pod Pałac Prezydencki.

Dariusz Kornacki z Tamy Wawa odkrył jednak, że w nowelizacji PiS jest luka: wojewoda nie dostał prawa do zakazania zgromadzenia zgłoszonego w tzw. trybie uproszczonym, czyli takiego, którego organizacja nie spowoduje utrudnień w ruchu ulicznym.

W maju 2017 Tama Wawa i OSA zgłosiły więc swoje kontrmanifestacje w trybie uproszczonym. Wojewoda i tak ich zakazał, ale jego decyzję jeszcze przed 10 maja uchylił sąd. Podobnie stało się w czerwcu - wojewoda zakazał, sądy zakazy uchyliły, manifestacje odbyły się legalnie.

Po tych wyrokach posłowie PiS zapowiadali, że będą musieli znowelizować ustawę, ale nie zrobili tego. PiS znalazł inny sposób na obejście gwarantowanego przez Konstytucję prawa do zgromadzeń. W czerwcu wojewoda Sipiera zaczął regularnie zakazywać kontrmiesięcznic tuż przed lub wręcz w trakcie ich przebiegu.

Nawet gdyby uznać, że może zakazywać zgromadzeń zgłoszonych w trybie uproszczonym, powinien robić to najpóźniej na 96 godzin przed ich rozpoczęciem. Wygląda więc na to, że pan Sipiera łamał prawo jawnie i złośliwie - by uniemożliwić organizatorom odwołanie się od jego decyzji i odbycie się manifestacji.

Policja nęka protestujących

Prawie udało mu się dopiąć celu. Na manifestacje Tamy Wawa na placu Hoovera przy Krakowskim Przedmieściu dociera zaledwie kilka osób, którym policjanci grożą grzywnami za udział w nielegalnym zgromadzeniu. Nie pozwalają im też na korzystanie z nagłośnienia.

W zgromadzeniach OSA na wysokości ulicy Karowej brały udział nawet setki uczestników, ale ich także nękała policja: odłączając nagłośnienie lub wyciągając pojedyncze osoby z tłumu, by ukarać je grzywną. Jak dotąd żaden z organizatorów ani uczestników kontrmiesięcznic nie został skazany - sądy ich uniewinniają.

Interwencje policji utrudniają jednak lub nawet uniemożliwiają przebieg zgromadzeń i mają tzw. efekt mrożący, tzn. mogą zniechęcać do angażowania się w protest. Ryzyko nie jest błahe.

Mec. Jarosław Kaczyński (zbieżność nazwisk przypadkowa), adwokat Dariusza Kornackiego z Tamy Wawa, obliczył, że gdyby jego klient miał zostać ukarany za zorganizowanie wszystkich jedenastu zgromadzeń od maja 2017 roku, musiałby spędzić w areszcie nawet jedenaście miesięcy lub zapłacić 55 tysięcy złotych grzywny.

Wyrok po czasie wciąż potrzebny

Od maja 2017 Zbigniew Sipiera wydał 32 zarządzenia zastępcze w sprawie zgromadzeń kolidujących ze zgromadzeniami cyklicznymi.

Pięciokrotnie zdarzyło się, że sądy umarzały sprawy dotyczące odwołań od zakazów wydawanych przez Sipierę, bo uznawały, że skoro czas manifestacji minął, orzeczenie sądu nie jest już potrzebne.

Częściowo miały rację, bo wyrok nie cofnąłby czasu, ale - jak orzekł Sąd Najwyższy - jego wydanie ma ważne konsekwencje dla przyszłości.

Po pierwsze, orzeczenia sądów są wskazówką dla organizatorów zgromadzeń, urzędów gmin i wojewodów. Jeśli zapadną kolejne wyroki uchylające zakazy wydawane przez Sipierę lub innych wojewodów, coraz trudniej będzie im przekonywać, że mieli prawo do własnej interpretacji przepisów.

Po drugie, wyroki uchylające zakazy wojewody są też podstawą do uniewinnienia organizatorów i uczestników zakazanych zgromadzeń obwinianych przez policję.

Po trzecie, wyroki uchylające zakazy Sipiery lub innych wojewodów mogą być też podstawą do skazania wojewody mazowieckiego lub innych wojewodów za przekroczenie uprawnień (art. 231 kodeksu karnego).

Dariusz Kornacki złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, ale w piątek (23 marca 2018) po zażaleniu Kornackiego sąd nakazał jej to zrobić.

Po czwarte, organizatorzy miesięcznic i innych manifestacji kontrcyklicznych będą mogli domagać się odszkodowań za bezprawne zakazanie ich zgromadzeń na drodze cywilnej.

I po piąte - last but not least - orzeczenia krajowych sądów będą istotną wskazówką dla Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, do którego Dariusz Kornacki złożył skargę na działania wojewody Sipiery. A Trybunał w Strasburgu będzie mógł nakazać Polsce nie tylko wypłatę odszkodowania, ale i zmianę prawa o zgromadzeniach na takie, które nie pozostawi wątpliwości co do kompetencji rządowych urzędników.

Dzisiejsze orzeczenie Sądu Najwyższego jest więc istotne dla obrony konstytucyjnej wolności zgromadzeń.

Będzie miało zastosowanie nie tylko do miesięcznic smoleńskich, które prawdopodobnie skończą się w kwietniu tego roku, ale także do pozostałych zgromadzeń cyklicznych: Marszów Niepodległości, rocznic Godziny “W” 1 sierpnia na warszawskim Placu Zamkowym i wszelkich innych, które jeszcze powstaną.

Od dzisiaj wojewodowie muszą mieć się na baczności: ich decyzje nie pozostaną bez kontroli.
;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze