0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: "Wiesti niedieli" 1.12.24 / A.Jędrzejczyk"Wiesti niedieli" 1....

Niedzielne telewizyjne „Wiadomości Tygodnia” z 1 grudnia nazwały nawet ostatnie wydarzenia z oriesznikiem „przełomowymi” (na zdjęciu – u góry. Napis na ekranie za propagandystą Dmitrijem Kisielowem – „Pieriełomnaja niediela” czyli „Przełomowy tydzień”).

Tymczasem:

  • “Policjanci wraz z kolegami z FSB” przeprowadzili w nocy z 29 na 30 listopada obławy w moskiewskich klubach „w ramach działań mających na celu zwalczanie propagandy LGBT oraz nietradycyjnych stosunków seksualnych, a także sprawdzenie legalności pracy tych zakładów”. „Wizyta sił bezpieczeństwa w niektórych klubach była spowodowana skargami lokalnych mieszkańców” – podały władze w oficjalnym komunikacie. Nieoficjalnie wiadomo, że naloty skończyły się przymusową branką do armii Putina.
  • We Władywostoku zmarł emeryt, który na przystanku komunikacji miejskiej wpadł do wrzątku wylewającego się z rury grzewczej.
  • Winda z osobą w środku spadła w nowym wieżowcu w mieście Błagowieszczeńsk w obwodzie amurskim.
  • YouTube nadal – mimo żądań Moskwy – nie wykasował „ponad 300 materiałów promujących korzystanie z usług VPN”. Więc nadal można się dowiedzieć, jak obejść kremlowskie blokady sieci.

Z nieznanych powodów nikt nie zablokował oficjalnej, wcale nie nadawanej z Zachodu, telewizyjnej kampanii banku WTB zachęcającej do brania kredytów. Kampania oparta jest na fajnym pomyśle: gdyby kredyty dawano w carskiej Rosji, nie doszłoby do dramatów znanych z wielkiej rosyjskiej literatury. Cziczikow nie musiałby handlować „martwymi duszami”, Raskolnikow nie zamordowałby lichwiarki, a wiśniowy sad nie poszedłby pod topór.

Niestety, w Rosji Putina kredyty są mniej dostępne niż za cara – stopa oprocentowania przekracza właśnie 30 proc. Dlatego kampania WTB uświadamia, że nadal najskuteczniejszym narzędziem w relacjach społecznych

pozostaje siekiera.

Oriesznik lekiem na całe zło

Najważniejszą wiadomością od 10 dni jest jednak w propagandzie to, że Rosja ma wspaniałą broń zwaną oriesznikiem. Broń o magicznej mocy. Sam Putin mówi o niej, że jest jak „meteoryt”. A dokładniej „meteoryt tunguski”.

Przeczytaj także:

Wszystko wskazuje, że operacja “oriesznik” została zmajstrowana w dużej mierze na potrzeby rynku wewnętrznego. Zachód postraszyć się nie dał, choć Putin kolejny raz publicznie opowiada, że teraz „wszystko jest możliwe. Wszystko”.

Przez cały tydzień „oriesznikiem” bombardowana była rosyjska opinia publiczna: putinowscy czynownicy jeden przez drugiego nie ustawali w zachwytach nad rakietą.

„Najnowsza rakieta średniego zasięgu »Oriesznik« to tarcza Rosji, broń utrzymująca pokój na świecie” – mówi przewodniczący Dumy Państwowej Wiaczesław Wołodin. Tak zainicjował w Dumie debatę o tym, jaką wspaniałą broń ma Putin. Lider partii Sprawiedliwa Rosja-Za Prawdę Siergiej Mironow twórczo rozwija nazwę nowej broni: oriesznik to po rosyjsku leszczyna: „Z leszczyny na Rusi wyrabiano kije do wymierzania kar”. Żeby się jeszcze bardziej wykazać, Mironow przyszedł do Dumy w koszulce z napisem „Szklana pułapka”. Tyle że Bruce'a Willisa bohatersko rozprawiającego się z terrorystami, zastąpił na koszulce Putinem. Co publicznie pochwalił Wołodin:

„Tak powinniśmy pracować, drodzy koledzy”.

Naturę oriesznika opisał nacjonalistyczno-bajkowym językiem Michaił Kowalczuk, prezes Instytutu Kurczatowa: otóż rakieta powstała „z materiałów dostępnych w Rosji”, „odpornych na ultra wysokie temperatury”, które „pozwolą na stworzenie innych rodzajów broni hipersonicznej”, „ponieważ jesteśmy jednym z pięciu światowych liderów”.

Żaden z przemawiających oficjeli o orieszniku nic nie wie. Jego istnienie było przecież tajemnicą nawet dla ministra obrony (Pieskow, rzecznik Putina tłumaczył, że o rakiecie: „wiedziało o niej tylko kilka osób”). A sądząc z miny, z jaką pozwolił się sfilmować telewizji minister obrony, nie wiedział on też nic o rozpoczęciu seryjnej produkcji Wunderwaffe, co ogłosił Putin dzień po użyciu nowej broni. Choć jako ekonomista, a nie wojskowy, minister obrony Biełousow został wynajęty do ogarnięcia seryjnej produkcji broni.

Tymczasem pewna rodzina zdążyła się już zgłosić do Putina z pytaniem, czy dla nienarodzonego dziecka może wybrać imię Oriesznik. Władca jednak łaskawie zauważył, że „wybór imienia dla dziecka jest sprawą czysto osobistą każdej rodziny”.

Co Putin wie o orieszniku?

Putin też o orieszniku opowiada w bajkowo-nacjonalistycznym języku krwawego populisty.

Otóż jest to broń zdecydowanie lepsza od rakiet ATACMS i Storm Shadow. Sam fakt istnienia oriesznika sprawia, że straty zadawane zachodnią bronią są „niewielkie” (Putin przyznaje, że Ukraina uderzyła tymi rakietami już po rosyjskiej demonstracji z oriesznikiem).

A są niewielkie, bo gdyby Rosja użyła oriesznika, straty Ukrainy byłyby większe.

System oriesznik, jak zaznacza Putin, jest dopiero testowany. Ale to znaczy, że będzie jeszcze straszniejszy („Siła uderzenia jest kolosalna, ale można oczywiście dodać więcej i będzie jeszcze potężniejsza”). Poza tym, co prawda teraz orieszników jest tylko „kilka”, ale będzie więcej (Putin powtarzał w zeszłym tygodniu, że już zaczął masową produkcję pocisków – jakby przejście ze stanu pierwszego testu supertajnej broni do stanu skalowalnej, zorganizowanej produkcji było kwestią pstryknięcia palcami).

Poza tym na podstawie testów Putin wie, że oriesznik „uderza nawet w ściśle chronione obiekty znajdujące się na dużych głębokościach”, a rosyjski MON i Sztab Generalny Armii Rosyjskiej „wybierają cele, które mają zostać uderzone na terytorium Ukrainy”.

Jednak kremlowska narracja stara się stworzyć wrażenie, że Putin jest władcą gromowładnym:

  • „Temperatura elementów uderzających rakiety sięga czterech tysięcy stopni”.
  • Wszystko, co znajduje się w epicentrum eksplozji, „zostaje rozbite na cząstki elementarne i zamienione w pył”. Czyli jak po użyciu bomby atomowej.
  • „Oriesznik nie jest bronią masowego rażenia; jest to broń precyzyjna i nie posiada ładunku nuklearnego”.
  • „Oczywiście oriesznik nie ma na świecie odpowiednika i myślę, że podobne analogi nie pojawią się szybko” – mówi Putin, zupełnie niepomny, że wszystko, czego używa do tej pory w Ukrainy, nie miało „analogow w mirie”. Niczego innego odbiorca propagandy nie słyszy od ponad tysiąca dni.

To są wszystko cytaty z publicznych wystąpień Putina w Astanie w zeszłym tygodniu. Do Kazachstanu zabrał cały rząd, by negocjować sprawy handlowe. Sytuacja jest bowiem świetna, jeszcze niebeznadziejna.

Narracja o orieszniku miała ewidentnie przekonać państwa dawnej rosyjskiej strefy wpływów, że nawet pod ostrzałem z ATACMS Rosja jest w stanie wypełniać swoje gospodarcze, polityczne i militarne zobowiązania.

Putin do Trumpa: powiedz, jak ma być, ignoruj Ukrainę

Z tego, co Putin opowiadał w Astanie, warto zwrócić uwagę na kilka rzeczy

  • Putin płaszczył się przed amerykańskim prezydentem-elektem Trumpem (to „polityk inteligentny i doświadczony, umiejący znaleźć rozwiązanie”) i zapewniał: „Jesteśmy gotowi na dialog ze Stanami Zjednoczonymi, w tym z przyszłą administracją”.
  • Lżył Europę, a zwłaszcza Niemcy („To dzieje się na oczach całego świata! Wydaje mi się, że Europa została zepchnięta poniżej dna, przestała istnieć jako niezależne, politycznie suwerenne centrum światowej polityki”. „Na melodię Amerykanów tańczy polkę-szachrajkę, tak po prostu, na pierwszy gwizdek, nawet na własną szkodę”). Ale deklarował współpracę z tymi, którzy zmienią kurs na prorosyjski („Mam nadzieję, że to kiedyś minie i nasze stosunki z Europą jako całością, z poszczególnymi państwami europejskimi zostaną przywrócone”).
  • Oferował rozmowy pokojowe, ale nie z Ukrainą. Tej bowiem nadal proponuje tylko całkowite poddanie się.

W tej chwili być albo nie być Moskwy polega na tym, że sprawy Ukrainy Moskwa chce rozstrzygać z „innymi potęgami”. Czyli tak, jak Moskwa rozstrzygała los Rzeczypospolitej w XVIII wieku – bez niej, ale z udziałem „partnerów” w rozbiorach. Wyeliminowaniu Ukrainy z rozmów ma służyć znowu podjęty przez Putina argument, że kadencja prezydenta i zarazem wodza naczelnego wygasła, a Ukraina nie przeprowadza wyborów (bo – zauważmy – w czasie wojny nie da się zrobić wyborów, o ile nie rozumie się ich tak, jak Putin: jako poparcia dla władzy). W związku z tym z władzami Ukrainy nie ma co rozmawiać, więcej – wszyscy, którzy wykonują polecenia wodza naczelnego w Ukrainie, zostaną z tego rozliczeni. (Z ulgą dowiedziałam się od mojej koleżanki z OKO.press Krystyny Garbicz, że ukraińska opinia publiczna w ogóle nie zwróciła na to uwagi – Ukraińcy od dawna znają ludobójcze plany Putina).

Pojawiło się też w narracji Kremla stwierdzenie, że siły pokojowe w Ukrainę są możliwe, ale za zgodą „stron konfliktu”. Czyli Rosja ma decydować, kto będzie chronił Ukrainę przed Rosją. Ale też – może to ma znaczenie? – Rosja zaczęła obchodzić rocznicę swej napaści na Finlandię w 1939 roku. Opowiada, że choć ostatecznie Finlandia uratowała się i utrzymała niepodległość od Moskwy, to jednak poniosła straszliwą klęskę. Która nawet po 85 latach powinna cieszyć moskiewskie serce.

Rosja, kraj bez innowacji

Ostatnie enuncjacje Putina pokazują jego psychopatyczną osobowość, która jest jednym z elementów uniemożliwiających Moskwie wyjście z kryzysu. Nie chodzi tylko o to, jak Putin cieszy się przed kamerami z samej możliwości mordowania i bombardowania. Przypomniała mi się propagandowa relacja sprzed miesiąca, z uroczystości rocznicowych „wypędzenia Polaków z Kremla” na Placu Czerwonym. Putin świętował tam w otoczeniu dzieci żołnierzy poległych w „operacji specjalnej”. Było to przedstawienie mrożące krew w żyłach. Przerażone dzieci dukały przed władcą wyuczony wcześniej i sprawdzony przez odpowiednie władze tekst, o tym, jak ojciec bohatersko poległ. Załamywał się im głos – a Putin ma do powiedzenia tyle, że „Rosja opiera się na ludziach takich jak ojciec Sabiny”.

Teraz na konferencji prasowej w Astanie czy Moskwa może uderzyć oriesznikiem w budynki rządowe w Kijowie, Putin sobie dowcipkował: „W czasach sowieckich żartowano na temat prognoz pogody: »Dzisiaj za dnia wszystko jest możliwe«”.

Niestety, Putinie, nie wszystko jest możliwe. Możliwa jest tylko przemoc.

Rosja widzi, że sytuacja staje się krytyczna, ale może tylko grozić. Nie jest w stanie wycofać się z wojny – nie ma do tego narzędzi. Wojna co prawda zabija gospodarkę, ale bez wojny tym bardziej gospodarka wojenna się załamie. Opisał to w OKO.press Jakub Szymczak.

System nie zna też sposobów na zmianę ekipy rządzącej, co dałoby jakieś nowe polityczne możliwości. Widać to zresztą ze zdumienia propagandy tym, co dzieje się teraz, po wyborach w USA.

Owszem, jakieś pole manewru jest. Politycy w Rosji nie są skazani tylko na siekierę.

Mają przecież sznur (tak zabito cara Pawła), bombę (Aleksander II) i pluton egzekucyjny (Mikołaj II i Beria). Albo eliminująca władcę chorobę – jak w przypadku cara Piotra II. To był syn-następca cara-zdobywcy Piotra I, za którego spadkobiercę uważa się też Putin.

A właśnie propaganda ostatnio sporo się Piotrem II zajmuje. Pretekstem jest podpisany jego ręką ukaz, który wypłynął na jakiejś zachodniej aukcji. Propaganda od wielu dni ściga źródło wycieku ukazu, a mój udręczony nią umysł zadaje mi pytanie:

po co oni mówią tyle o Piotrze II?

PS. Prezydent Zełenski zaproponował Zachodowi rozwiązanie: Ukraina zrzeknie się zajętych przez Rosje terenów w zamian za parasol ochronny NATO. Propaganda Kremla się oczywiście ucieszyła z sukcesu. Ale też niechcący przyznała Zełenskiemu rację: okupowane tereny Ukrainy to zdewastowana, bezludna kraina: „Kopalnie na wyzwolonych terytoriach DRL są w opłakanym stanie”. Putin jest tymczasem przekonany, że ten proces dewastacji przybliża go do „ostatecznego zwycięstwa”.

***

Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze