0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: "Wiesti" 21.11.24/A.Jędrzejczyk"Wiesti" 21.11.24/A....

Kiedy “Wiesti” w czwartek 21 listopada 2024 wieczorem przerwały program, by nadać “przesłanie Putina”, przestraszyłam się nie na żarty. Już prawdopodobnie jestem ofiarą tej propagandy, więc usłyszałam dokładnie to, co chciała: że Putin nie odpuści i użyje swojej straszliwej broni przeciwko wszystkim, byleby tylko zniszczyć Ukrainę. Bo nie przeżyje klęski – więc nie obchodzą go koszty wojny.

Przeczytaj także:

Oriesznik w gabinecie luster

Potem jednak zaczęłam czytać tekst. Jak zawsze zawiera on więcej istotnych informacji niż przekaz obrazkowy: Putin, po tym, jak jego armia oberwała w Rosji zachodnimi rakietami, a ludzie zaczęli sobie przekazywać informacje, jakie tereny Rosji są zagrożone, musiał coś zrobić. Zwłaszcza że od zapowiedzi użycia ATACMS w Rosji minęły już cztery dni.

Użył więc broni będącej w fazie eksperymentów. Superfantastyczna rakieta “Oriesznik” jest dopiero na etapie testów. I Putin wytestował je na wielkiej fabryce w Dnieprze. Fabryce, dodajmy, która do tej pory była oszczędzana – ze względu na potencjał kosmiczny. Zatem Putin przestał już liczyć, że kiedykolwiek fabrykę tę będzie mógł wykorzystać.

A niespełna godzinę po oświadczeniu Putina, że gotów jest ostrzelać swoimi testowymi oriesznikami USA, Wielką Brytanię i Francję (“państwa, których broń używana jest przeciwko Rosji”), jego rzecznik Pieskow powtórzył ofertę sprzed paru godzin: że Rosja Putina otwarta jest na wszystkie propozycje pokojowe.

Czyli Putin dwukrotnie jednego dnia zgłosił gotowość do rozmów, a dla niepoznaki przedzielił to testem oriesznika na ukraińskim Jużmaszu.

Putin lubi straszyć rakietami osobiście

Spektakl był improwizowany, rzeczniczka MSZ Zacharowa o mało się nie wygadała o orieszniku, zabierając główną rolę Putinowi. Powstrzymał ją w ostatniej chwili telefon, który odebrała już podczas swojej konferencji prasowej – więc cały świat to zobaczył.

Ale był to też spektakl skuteczny: świat rzucił się do googlowania, co to jest ta nowa rakieta, o której dotychczas nikt nie słyszał. W przeciwieństwie do innych wspaniałych rakiet, których odpalanie Moskwa wielokrotnie pokazywała.

Daliśmy się więc złapać w pułapkę Putina. A warto pamiętać, że straszenie rakietami to jedna z jego przyjemności, której nie lubi sobie odmawiać. Kiedy w 2023 roku Putin wygłaszał pierwsze w czasie wojny orędzie o stanie Rosji, wokół pulpitu zamontowano mu wielkie ekrany, na których miał coś pokazać. Ale ostatecznie ekranów nie użyto. Jak się potem okazało, miał być na nich pokazany test nowej broni – tyle że nie wyszedł.

Świat z pociskiem balistycznym oriesznik

Mamy więc taką sytuację:

  • Rosja nie jest w stanie wygrać wojny, ale Putin nie może jej przegrać.
  • Kreml liczył, że po wyborach Ameryka pogrąży się w kryzysie. A ponieważ Putin naprawdę zdaje się wierzyć, że prezydent USA zarządza swoją polową świata, to Moskwa liczyła na osłabienie pomocy dla Ukrainy. To się na razie nie dzieje i nie wygląda na to, by prezydent Trump oddał Putinowi to, o czym ten marzy. Całą Ukrainę.
  • Propaganda musi więc wymyślić nową opowieść o sukcesie. Opisywałam już, jak ciężko jej to idzie. Przez trzy dni obstawiała wersję, że trzeba poczekać do stycznia, kiedy Trump obejmie stanowisko. Bo może jednak odwidzi mu się wspieranie Ukrainy. ATACMSy to jednak zmieniły – propaganda nie mogła po prostu obiecywać, że będzie lepiej za dwa miesiące.
  • Stąd spektakl z „przesłaniem Putina do narodu”. Spektakl propagandowy.

Moskwa przyjęła wiec nową wersję: Putin jest gotowy negocjować i zakończyć wojnę. Ale nie dlatego, że przegrał, tylko dlatego, że jest taki potężny. Jego wunderwaffe może zniszczyć cały świat. Więc Putin w miłosierdziu swym gotów się zatrzymać. Dlatego, że jest potężny, a nie dlatego, że przegrał.

Dowody potęgi Putina?

Właśnie skok zainteresowania oriesznikiem w Google Trends i fakt, że pojawił się o tej rakiecie artykuł w Wikipedii. Propaganda wbija poddanym do głowy, że to objaw sukcesu.

Poza tym Putin już wygrał. Zniszczył już armię Ukrainy, a przecież o to mu chodziło, kiedy mówił o “demilitaryzacji” sąsiada. Tylko tak można czytać oświadczenie szefa MON Biełousowa z piątku 22 listopada, że najlepsze jednostki Sił Zbrojnych Ukrainy zostały rozbite. Biełousow powiedział to 12 godzin po tym, jak Putin opowiadał, że Rosja jest zagrożona, więc będzie się bronić rakietami balistycznymi.

Wygramy, jak zrównamy z ziemią jeszcze tylko kilka osad

Następuje delikatne przedefiniowanie celów napaści na Ukrainę. Niby pozostają niezmienne: Ukraina ma się podporządkować Rosji. Ale nagle Pieskow zaczyna opowiadać (już po odpaleniu oriesznika), że chodzi teraz głównie o to, by wyszarpać jak najwięcej ziemi z obwodów Ukrainy, które Putin „zaanektował” na papierze, a których w 1003. dniu wojny nadal nie zdobył: „Siły zbrojne Federacji Rosyjskiej posuwają się przez terytorium DRL, które zostało wcześniej uznane przez Rosję i włączone w jej skład w granicach z 1991 roku; wojska rosyjskie będą musiały dotrzeć do tych granic”.

Putin jest nastawiony pokojowo, więc – wbrew opowieściom propagandy jeszcze sprzed kilku dni – nie planuje wymordowania Ukraińców, skoro nie zgodzili się zostać Rosjanami.

„Oczywiście, wybierając terytorium, by w razie potrzeby i w odpowiedzi mieć cel do zniszczenia przez takie systemy jak Oriesznik, z wyprzedzeniem zaoferujemy ludności cywilnej możliwość opuszczenia niebezpiecznego obszaru i poprosimy o to obywateli zaprzyjaźnionych państw [czyli nie obywateli państw Zachodu – red.]. Zrobimy to ze względów humanitarnych – otwarcie, publicznie, bez obawy przed sprzeciwem wroga”.

O co chodzi więc z oriesznikiem? To próba zdobycia dobrych pozycji negocjacyjnych z Trumpem. To samo zdaniem propagandy robi teraz Ameryka: prezydent Biden zgodą na używanie ATACMS w Rosji poprawia pozycję negocjacyjną Trumpa.

Fakty przeczące potędze Putina wydłubane z propagandy

1. Pytania, kiedy to się skończy, nie daje się ukryć

Putin straszy świat rakietami, których ma tylko kilka i to w wersji testowej. Jednocześnie jednak jego propaganda ujawnia dręczące Rosjan pytanie „Kiedy to się skończy?”. Nie chodzi o to, że wcześniej ono nie padało, ale że teraz propaganda uznaje za stosowane na nie odpowiedzieć. Najpierw wspomniany Pieskow tłumaczył, że niestety „operacja specjalna” się przedłuża, bo była planowana jako wojna tylko z Ukrainą, a włączył się do tego cały świat.

Chwilę później pytanie "kiedy to się skończy?” przypomniało się propagandystce i szefowej Russia Today Margaricie Simonjan: „Od dwóch lat pytają mnie, kiedy i jak to się skończy. Od dwóch lat odpowiadam: nie wiem, kiedy, ale zakończy się to ultimatum rakietowym”.

Ludzie mają też wojnę w nosie, nie oglądają „reportaży” z frontu i przerażających brutalnością i głupotą programów informacyjnych, tylko rozrywkę.

Dowodem (poza cytowanymi przez Onet statystykami oglądalności) jest apel gorliwca: „Trzeba ograniczyć programy rozrywkowe, konkursy, programy w kanałach centralnych. Nie można tak, aby jedna część kraju walczyła na froncie, narażając życie i oddając życie dla przyszłości kraju, a druga się bawiła od rana do wieczora. To nie powinno tak wyglądać” – powiedział “szef Krymu” Aksenow w kanale telewizyjnym Crimea 24.

2. Putin ma problem z płaceniem za wojnę

Putin nie wywiązuje się ze zobowiązań finansowych wobec swojej armii: “W dalszym ciągu występują problemy z płatnościami należnymi uczestnikom specjalnej operacji wojskowej" – poinformował wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Dmitrij Miedwiediew.

Problemem zaczyna być to, że Putin nie zbliża się do linii frontu – w okupowanym Donbasie, w Mariupolu ostatni raz był półtora roku temu. Ach, jak ten czas leci! Więc Pieskow zaczyna opowiadać, że być może Putin znowu tam pojedzie.

3. Nadgorliwość lizusów podkopuje władzę

Wojenne ekscesy władzy przekraczają granice tolerancji już nie jednostek, ale grup ludzi. To niby nic, ale wcześniej czegoś takiego propaganda nie ujawniała: “Kreml nie widział przekazu wideo rosyjskich lekarzy wzywających do uwolnienia pediatry Nadieżdy Bujanowej, ale przyjrzy się temu” – oznajmił Pieskow, obiecując go obejrzeć.

Chodzi o lekarkę skazaną na 5,5 roku więzienia po donosie matki dziecka. Lekarka miała powiedzieć, że kłopoty i cierpienie dziecka są konsekwencjami bezsensownej i okrutnej wojny w Ukrainie, na której zginął jego ojciec. O Bujanową mają się teraz upominać inni rosyjscy lekarze. A propaganda tego nie ukrywa. Pieskow obiecuje, że może Putin lekarkę ułaskawi.

Generalnie durne zapędy czynowników Putina, który chcą się władzy zasłużyć, stają się dla władzy niebezpieczne: oto marszałek Dumy Wołodin zaapelował do deputowanych, by nie przesadzali i ograniczyli liczbę “inicjatyw wywołujących napięcia” (było to tuż po przyjęciu ustawy o karach za “propagandę bezdzietności”).

Dodajmy jeszcze punkt 4. Już w styczniu kredyty hipoteczne w Rosji będą oprocentowane na 33 proc.

A Ukraina?

Ukraina cały czas się trzyma swojej linii narracyjnej: jeśli Zachód odpuści Putinowi, stanie przed niewyobrażalnymi problemami. Niech więc uważa.

Tymczasem oriesznik, choć – jak mówią Amerykanie – jest zaledwie prototypem istniejącym w niewielkiej liczbie egzemplarzy – zabija naprawdę. Taka to jest putinowska zabawa w gabinecie luster.

***

Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?

UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze