0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Żuchowicz...

W środę 29 listopada 2023 wieczorem Sejm odwołał 9 członków Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski w latach 2007-2022. Tym samym komisja pod przewodnictwem Sławomira Cenckiewicza, powołana na podstawie ustawy #lexTusk, przeszła do historii. Ale w ostatniej chwili jej członkowie zaatakowali polityków dotychczasowej opozycji.

Godzinę przed planowanym głosowaniem komisja na konferencji prasowej przedstawiła raport cząstkowy ze swoich prac. Konferencję relacjonowało tylko TVP Info. Najważniejszy wniosek komisji miał charakter personalny: rekomendowano, by Donaldowi Tuskowi, Tomaszowi Siemoniakowi, Jackowi Cichockiemu, Bohdanowi Klichowi i Bartłomiejowi Sienkiewiczowi nie powierzać funkcji publicznych, związanych z bezpieczeństwem państwa.

To bezpośrednie uderzenie w przyszły rząd demokratów.

Donald Tusk zostanie jego premierem, Tomasz Siemoniak – koordynatorem do spraw służb specjalnych, a Bartłomiej Sienkiewicz – ministrem kultury, według ustaleń wielu mediów, w tym OKO.press.

Natomiast Jacek Cichocki już jest szefem kancelarii marszałka Sejmu Szymona Hołowni.

View post on Twitter

Cenckiewicz: Pracowaliśmy codziennie

„Prezentujemy raport cząstkowy z trzech miesięcy prac komisji ds. badania rosyjskich wpływów. Jest on wymuszony wnioskiem o odwołanie członków komisji” – stwierdził podczas konferencji przewodniczący komisji Sławomir Cenckiewicz.

Wyjaśniał, że raport opiera się na materiałach jawnych. Z tym że niektóre z nich zostały odtajnione zaledwie kilka godzin wcześniej, zapewne po to, by można było za ich pomocą uderzyć w dotychczasową opozycję.

Cenckiewicz opowiadał również, że komisja przez ostatnie trzy miesiące pracowała niemal codziennie, dlatego była w stanie przedstawić taki raport. Koncentruje się on na temacie „kontaktów i współpracy Służby Kontrwywiadu Wojskowego z Federalną Służbą Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej w latach 2010-2014”.

„Sprawa ta ciągnie się niemal od początku rządów PiS i do dziś nie znalazła finału w sądzie, bo pisowska prokuratura nie znalazła dowodów winy, a śledztwo przeciąga z powodów politycznych. Podejrzani oficerowie – to ewenement na skalę światową – nie są nawet objęci żadnymi środkami zabezpieczającymi. A teraz, w trzy miesiące, komisja Cenckiewicza znalazła coś, czego nie mogła znaleźć prokuratura przez siedem lat?” – pisze w „Newsweeku” Grzegorz Rzeczkowski.

Cenckiewicz zapewnił, że raport po konferencji zostanie udostępniony na stronie internetowej. Rzeczywiście, materiał wieczorem został opublikowany w internecie. Raport liczy sto stron, do niego dodano aneksy.

Komisja uderzyła personalnie

Częścią raportu są rekomendacje personalne, które podczas konferencji prasowej zaprezentował członek komisji Andrzej Zybertowicz. Powiedział, że składają się one z dwóch części. Pierwsza dotyczy grupy osób, które „odpowiadały za nadzór nad służbami specjalnymi RP, w tym nad SKW”. Druga część – „trójki funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego".

"W odniesieniu do następujących osób: premier Donald Tusk i minister Jacek Cichocki, ministrowie: Bogdan Klich, Tomasz Siemoniak i Bartłomiej Sienkiewicz komisja rekomenduje niepowierzanie im zadań, stanowisk i funkcji publicznych związanych z odpowiedzialnością za bezpieczeństwo państwa” – powiedział Zybertowicz.

Uzasadnienie było bardzo krótkie i lakoniczne: „To właśnie płytki, zdawkowy, niesystematyczny nadzór z ich strony, doprowadził do nieprawidłowości w działaniach SKW, które zostały udokumentowane w raporcie”.

Kilka godzin później członkowie komisji zostali odwołani przez Sejm, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami Donalda Tuska i Szymona Hołowni.

Komisja Wenecka to przewidziała

Ta ostatnia szarża komisji doskonale obrazuje powód, dla którego PiS zdecydował się ją powołać przed wyborami. Ale także uwidacznia zagrożenia, jakie wiążą się z działaniem tego ciała na podstawie ustawy #lexTusk.

Otóż komisja nie tylko dostała dostęp do informacji jawnych i niejawnych. Dano jej też prawo do przedstawiania wniosków z daleko idącymi konsekwencjami. Miała być swego rodzaju sądem, funkcjonującym jednak poza polskim systemem sądownictwa.

Gdyby komisja działała dalej, mogłaby po prostu zdecydować o zakazie pełnienia funkcji publicznych przez określone osoby. Na jakiej podstawie? Nie wiadomo. Weźmy rekomendacje przedstawione w środę:

wystarczyło stwierdzenie „płytkiego, zdawkowego i niesystematycznego nadzoru”, by wnioskować o (de facto) usunięcie konkretnych osób z polityki.

Nie ma tu mowy o złamaniu prawa, mamy jedynie subiektywną ocenę prowadzonego nadzoru. To, według dotychczasowych członków komisji, wystarczające uzasadnienie.

Cenckiewicz i Zybertowicz zachowali się dokładnie tak, jak przewidziała Komisja Wenecka, która w lipcu wydała pilną opinię do ustawy #lexTusk. Jak pisała wówczas w OKO.press Anna Wójcik, zdaniem Komisji Weneckiej ustawa ta mogła łatwo stać się narzędziem w rękach większości do eliminacji przeciwników politycznych. I zaleciła jej uchylenie.

Przeczytaj także:

Czy to presja wywierana na prezydencie?

Wydaje się, że środowa szarża komisji była próbą uniemożliwienia powstania rządu Donalda Tuska. Bo chociaż przedstawione rekomendacje nie są obowiązujące, prezydent może wykorzystać je dla ewentualnego uzasadnienia do odmowy zaprzysiężenia gabinetu kierowanego przez Tuska. A przynajmniej część polityków Zjednoczonej Prawicy może z taką intencją naciskać na Andrzeja Dudę.

Na razie jednak nie ma ze strony Kancelarii Prezydenta żadnych sygnałów, by wnioski komisji były brane pod uwagę. Tyle że prezydent ma czas przynajmniej do 11 grudnia na decyzję, czy rekomendacje wykorzysta, czy nie.

Wszystkim wymienionym przez komisję politykom przysługuje odwołanie do sądu powszechnego, w razie, gdyby rekomendacje ograniczyły ich prawa obywatelskie (w tym prawo do pełnienia funkcji publicznych). Jednak w takiej sytuacji kluczową rolę będzie odgrywał czas.

Rozpatrzenie sprawy przez sąd musiałoby potrwać, zaś obecny kalendarz polityczny nie daje demokratom czasu na czekanie na oczyszczenie polityków przez sąd. Co zrobiłby wówczas Andrzej Duda? Tego dziś nie wiemy.

Komisja powstała w celach wyborczych

Komisja do spraw rosyjskich wpływów została powołana przez większość PiS pod koniec sierpnia 2023 roku. Jej członkowie ustawowo zyskują rangę sekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, wysoką pensję i bardzo rozległe uprawnienia.

Komisję powołano w celach wyłącznie politycznych. Zjednoczona Prawica chciała z tematu rosyjskich wpływów w Polsce zrobić część kampanii wyborczej i uderzyć w Donalda Tuska.

Chodziło o przyczepienie mu łatki „rosyjskiego agenta”, a przynajmniej „sympatyka Kremla”.

Gdy PiS w Sejmie ustalał, kto i na jakich zasadach będzie „śledził” wpływy Rosji w dawnym rządzie Tuska, w TVP emitowano serial „Reset”. Jego głównym bohaterem był Sławomir Cenckiewicz. To on przedstawiał niejawne dokumenty, odtajnione nie wiadomo na jakich zasadach, prawdopodobnie wyłącznie na użytek propagandowego serialu.

Wątek dotyczący SKW, podniesiony teraz w „raporcie cząstkowym”, został zaprezentowany w jednym z odcinków tego „dzieła”. Następnie Cenckiewicz został szefem komisji i zaatakował Tuska, Sienkiewicza, Siemoniaka, Cichockiego i Klicha.

Co zrobi nowa władza?

Na razie komisja nie działa. Sejm odwołał jej członków, nie zwracając uwagi na przedstawione rekomendacje personalne. Nie wiadomo jeszcze, czy to oznacza, że cała komisja przeszła właśnie do historii. Czy też nowa większość sejmowa (KO, Lewica i Trzecia Droga) wprowadzą do istniejącego ciała inne osoby, by te podjęły śledztwo na temat wpływów rosyjskich.

Problem polega na tym, że do prawidłowego działania komisji niezbędna byłaby nowelizacja ustawy (ta jest niezgodna z polskim porządkiem prawnym). A na przeszkodzie nowelizacji stoi prezydent Duda, którego trudno podejrzewać o pójście na rękę demokratom.

Wśród dotychczasowej opozycji trwa dyskusja, co dalej z komisją #lexTusk. W grze wciąż są dwa scenariusze. Jeden – całkowite zamrożenie komisji, drugi – doczekanie do nowelizacji ustawy, a wówczas odmrożenie tego ciała przez powołanie nowych członków.

Jan Grabiec, rzecznik prasowy Platformy Obywatelskiej, mówi OKO.press: „Decyzji nie ma. Rozmawiamy o tym w składzie naszej koalicji. Kiedy powstanie rząd, kiedy będziemy sprawować funkcje wykonawcze, dokonamy audytu i wtedy zostanie podjęta decyzja, co dalej”.

;

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze